Nie jest tajemnicą, że lubimy, gdy polskie kluby wydają pieniądze z głową. Szczególnie jeśli się nie przelewa, warto zastanowić nad każdą zainwestowaną złotówką, najlepiej obejrzeć ją dwa razy lub – jak mawia Tomasz Hajto – rzucić okiem na tę monetę nawet cztery razy. Z drugiej strony jednak – nie można się przy tym wygłupiać. Gospodarność nie powinna przybierać karykaturalnej formy. A właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w Grudziądzu, w klubie z aspiracjami sięgającym gry w Ekstraklasie.
Krótkie wprowadzenie. Michał Rzuchowski, być może słyszeliście o takim piłkarzu. Jeszcze niedawno grał w Arce Gdynia, nic nie ryzykujemy pisząc, że wyróżniał się na tle pierwszoligowców, w związku z tym przyszedł czas na to, by trafił do Ekstraklasy. Latem przeniósł się do Ruchu Chorzów, lecz stracił całą rundę z powodu kontuzji. Gdy w końcu się wyleczył, Waldemar Fornalik zasugerował mu, że nie ma wielkich szans na grę.
21-latek spakował więc manatki i pojechał do Grudziądza, gdzie w barwach miejscowej Olimpii zagrał w sparingu z Lechią Gdańsk, a następnie udał się z tą drużyną na obóz do Cetniewa. Piłkarz nie zagra jednak w ekipie Dariusza Kubickiego, bo konkretniejsza była – również przebywająca w Cetniewie – Arka Gdynia, która w międzyczasie zaoferowała Rzuchowskiemu kontrakt. Piłkarz wrócił więc do swojego klubu.
Kto konkretniejszy, ten lepszy. Ot, sytuacja jakich w futbolu wiele. No, nie do końca. Jak donosi Przegląd Sportowy – w Grudziądzu konsternacja. Ostatecznie jednak zdecydowali podpisać z nim kontrakt! Rzuchowski – oszust! – Przecież w jego miejsce mogliśmy zabrać na obóz innego piłkarza – płacze redaktorowi do słuchawki Mariusz Łaski z grudziądzkiego klubu. Oni tak tej sprawy nie zostawią. Na łamach prasy „zaproponowali”, by piłkarz zapłacił im za to, że mógł przebywać w klubie na testach i pojechać na obóz.
750 złotych piechotą nie chodzi. – Jeśli nie odda nam tych pieniędzy, do sądu nie pójdziemy. Chodzi jednak o pewne zasady – dodaje pan Łaski.
Szczerze mówiąc, zastanawiamy się, o jakie zasady tu chodzi. Może o jakąś niepisaną, wyimaginowaną regułę, że klub piłkarski może marnować czas (a co za tym – pieniądze) piłkarza, zapraszając go na bzdurne testy i nie dając przy tym żadnej gwarancji zatrudnienia, lecz w drugą stronę taka praktyka jest niedopuszczalna? Innymi słowy – klub może zwodzić, piłkarz – nigdy.
Śmiechu warte. Skoro byliście zdecydowani na Rzuchowskiego, trzeba było czym prędzej podpisywać. Skoro chcieliście testować, trzeba było liczyć się z tym, że ktoś może wykazać się większym sprytem. Proste.
Mimo absurdalności całej tej sytuacji, na miejscu Rzuchowskiego chyba przelalibyśmy te 750 złotych na konto Olimpii. Po pierwsze dlatego, że później każdy w miarę szanujący się piłkarz trzy razy zastanowiłby się, czy przyjąć zaproszenie na testy od Olimpii. Po drugie, to niezbyt wygórowana cena za to, by zobaczyć jak ludzie, którzy mają się za poważnych menedżerów, palą się ze wstydu.
***
A wiecie, co w całej aferze o 750 złotych jest najśmieszniejsze?
Latem 2012 niejaki Marcin Biernat podpisał kontrakt z Olimpią Grudziądz, a następnie pojechał z nią na obóz. Olimpia jednak cały czas testowała zawodników i w pewnym momencie uznała, że znalazła lepszego. Łaski zawołał Biernata do siebie: – Ty, daj mi na chwilę ten swój kontrakt, muszę skserować.
Chłopak dał, a Łaski – na jego oczach – umowę podarł.