Reklama

Śpieszmy się oglądać Ronaldo. Właśnie stuknęła mu trzydziestka…

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2015, 10:23 • 2 min czytania 0 komentarzy

Cholera, jak to tak? Już? Naprawdę? No właśnie… Też jesteśmy zdziwieni i smutni. Zdziwieni, bo przecież dopiero co portugalski nastolatek z odstającymi blond-kosmykami wprowadzał się do drużyny Manchesteru United. Ile jeszcze będziemy cieszyć się patrzeniem na grę być może najlepszego piłkarza w historii dyscypliny? Trzy? Pięć? To jest właśnie ta smutna strona. Do symbolicznej liczby trzydziestu lat, oznaczającej “bliżej końca niż dalej” dobił właśnie Cristiano Ronaldo.

Śpieszmy się oglądać Ronaldo. Właśnie stuknęła mu trzydziestka…

Masz osiemnaście lat. Debiutujesz w Premier League. Na plecach numer siedem. Ten sam, z którym grały legendy – od Georga Besta i Bryana Robsona, przez Erica Cantonę, na Davidzie Beckhamie kończąc. Wchodzisz z ławki, na żywo ogląda cię prawie 70 tys. ludzi. Nawet jeśli się stresujesz, to jesteś doskonałym aktorem. Pierwszy kontakt z piłką? Na trybunach długie “woooow”. Drugi? To samo. Ciśnienie puszcza, zaczynasz się bawić. Drybling, przekładanka. Przeciwnik na ziemi. Właśnie tak zaczęła się przygoda Ronaldo w Manchesterze United.

– Cóż, wygląda na to, że Old Trafford ma nowego idola – powiedział wtedy Sir Alex Ferguson.

Było to proroctwo, aczkolwiek ze sporym niedopowiedzeniem. Z czasem Ronaldo stał się idolem nie tylko stadionu w Manchesterze, ale też większości innych na całym świecie. W miarę upływających lat z bawiącego się piłką chłopaka, stał się jednoosobową, nieprawdopodobnie złożoną maszynerią. Tak fizycznie, jak i mentalnie. Przestał dryblować na pokaz. Postawił na maksymalną wydajność. Wszystko to, co był w stanie wypracować, opanował do szalonej perfekcji.

Reklama

Na Maderze, w Lizbonie. Nawet w Manchesterze. Wszędzie znaleźlibyśmy chociaż jednego bardziej utalentowanego od niego. Ronaldo od pozostałych zawsze odróżniała jednak jedna prosta cecha – ambicja. Często chorobliwa, nawet obsesyjna. Miał jej nadmiar, trenerzy musieli go temperować. Na obozach szkółki Sportingu często wymykał się po 23. Nie, nie jak koledzy, którzy woleli balować. Ronaldo chodził wtedy na… siłownię.

Kilka razy mówił, że chce grać do czterdziestki i chyba właśnie to będzie jego największym wyzwaniem. Sami jesteśmy ciekawi czy jego eksploatowany do granic możliwości, ale utrzymany w świetnej formie organizm wytrzyma nakładane przez tyle lat nieludzkie obciążenia. A może w pewnym momencie spasuje? Może zaczną się kontuzje? Może maszyna gwałtownie zwolni obroty?

Calma, to dopiero trzydziestka… Kilka lat delektowania się jego grą jeszcze przed nami.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...