– Tylko 27 kontaktów z piłką miał na inaugurację rundy wiosennej Bundesligi Robert Lewandowski (27 l.). W spotkaniu VfL Wolfsburg – Bayern Monachium, sensacyjnie wysoko wygranym przez gospodarzy aż 4:1, nasz napastnik był w zasadzie pomijany przez kolegów. Wszyscy piłkarze, którzy wystąpili w tym meczu od pierwszej minuty, mieli pod tym względem lepszy wynik od Polaka. 27 kontaktów z piłką każe się zastanawiać, czy Lewandowski jest w dalszym ciągu ciałem obcym w zespole lidera niemieckiej ekstraklasy – czytamy dziś w Fakcie i Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Wczoraj w Fakcie było trochę wieści z Lecha, to dziś na dzień dobry Legia. Radović nie umie grać z Sa.
Jeśli w zespole Legii nie będzie żadnych kontuzji, to ofensywny duet w meczu 1/16 finału Ligi Europy z Ajaksem Amsterdam (19 lutego, godz. 21.05) stworzą Miroslav Radović (31 l.) i Orlando Sa (27 l.). Obaj piłkarze mają wielkie umiejętności, ale jak wynika ze statystyk, ich współpraca w meczach rundy jesiennej była bardzo kiepska. Trener Henning Berg (46 l.) najczęściej wystawiał w podstawowym składzie Radovicia i Ondreja Dudę (21 l.). Ta para ofensywnych zawodników na boisku rozumiała się znakomicie. Słowak leczy jednak kontuzję stawu skokowego, dlatego w pierwszym spotkaniu z mistrzem Holandii go zabraknie. – Różnic pomiędzy Ondrejem i Orlando jest naprawdę sporo. Największą jest to, że Sa jest typowym środkowym napastnikiem. Z Dudą częściej się wymieniamy pozycjami i próbujemy grać kombinacyjnie na małej przestrzeni dalej od pola karnego – tłumaczył „Rado” na łamach legia.sport.pl.
Czy w Bayernie, jak sugeruje Fakt, nie lubią Lewandowskiego? No, przynajmniej mu nie podają.
Tylko 27 kontaktów z piłką miał na inaugurację rundy wiosennej Bundesligi Robert Lewandowski (27 l.). W spotkaniu VfL Wolfsburg – Bayern Monachium, sensacyjnie wysoko wygranym przez gospodarzy aż 4:1, nasz napastnik był w zasadzie pomijany przez kolegów. Wszyscy piłkarze, którzy wystąpili w tym meczu od pierwszej minuty, mieli pod tym względem lepszy wynik od Polaka. 27 kontaktów z piłką każe się zastanawiać, czy Lewandowski jest w dalszym ciągu ciałem obcym w zespole lidera niemieckiej ekstraklasy. (…) Większość piłkarzy, którzy stanowią o sile Bayernu, rzeczywiście późno rozpoczęło przygotowania ze względu na awans do fazy medalowej mistrzostw świata w Brazylii. Tacy zawodnicy jak Arjen Robben (31 l.), Thomas Mueller (26 l.) czy Philipp Lahm (32 l.) przygotowywali się z naszym napastnikiem jedynie przez kilkanaście dni. Nic dziwnego, że początkowo reprezentanci Niemiec i Holender grali głównie między sobą, bo przecież znają się od lat. A Lewandowskiego do tej pory kojarzyli jako rywala, który ich wiele razy skrzywdził, grając dla Borussii.
Paixao zasługuje na podwyżkę – potwierdza trener Śląska, Tadeusz Pawłowski. Jest jednak pewne „ale”. Przejdźmy od razu do sedna.
Trener Pawłowski przyznaje, że odbył z portugalskim napastnikiem jedną szczerą rozmowę, która miała jednak miejsce na początku zimowych przygotowań. – Na pierwszym lub drugim tegorocznym treningu wziąłem go na bok i zapytałem, czy zostaje z nami, czy też nie. Odpowiedział, że wiosną będzie grał dla Śląska – opowiada szkoleniowiec zespołu z Wrocławia. (…) – Nie zamieniłem z Marco ani słowa na temat zainteresowania Lecha, z drużyną także. Mnie to kompletnie nie interesuje. Jak Marco będzie dobrze trenował, to będzie grał. Proste – przyznaje trener Śląska, który chciałby zatrzymać napastnika w klubie, ale tylko przy spełnieniu pewnych warunków. – Marco zasługuje na podwyżkę, ale nie taką, która sprawi, że znów pójdziemy w jakieś kominy płacowe. My wiemy, ile możemy mu zaproponować, a decyzja będzie należała do niego – wyjaśnia Tadeusz Pawłowski.
Teksty z Faktu znajdziecie też na sport.fakt.pl
GAZETA WYBORCZA
Ile wart jest Masłowski? – pyta GW. Ciekawe podejście do tematu.
Legia zapłaciła 800 tys. euro za Michała Masłowskiego, ale komputerowa analiza cech piłkarza jest bezwzględna. Piąty transfer w historii ekstraklasy kosztował mistrza Polski za dużo. (…) – Szwajcarskie Międzynarodowe Centrum Studiów Sportowych (CIES) stworzyło nawet kalkulator, który wylicza cenę piłkarza na podstawie jego osiągnięć, wieku czy poprzednich transferów. Ale wycena dotyczy jedynie najlepszych pięciu lig. Ja korzystam ze statystyk jako dodatku do obserwacji. Dają ogólny pogląd, w jakim rejonie jest piłkarz – mówi skaut Arsenalu Tomasz Pasieczny. Aby uzyskać wymierną ocenę nowego piłkarza Legii, skorzystaliśmy z analiz komputerowych firmy In Stat. Rozkłada umiejętności piłkarza na mniej więcej 20 cech. Każdej na podstawie meczów z ostatnich lat przypisuje punkty – od 1 do 100. Według In Stat najlepszy piłkarz ekstraklasy Miroslav Radović dysponuje łącznie siedmioma cechami w przedziale 50-100 pkt, z czego aż pięcioma między 70 a 80 pkt (gra z kontry, drybling, kluczowe podania, wykończenie, wyjście na pozycje). Największy talent ligi, 20-letni Ondrej Duda (zapłacono za niego 300 tys. euro), notuje łącznie aż dziewięć atutów w wyższej połowie (50-100), z czego dwie cechy znalazły się w przedziale 70-80. Gdy Duda zostanie sprzedany, jego miejsce ma zająć 25-letni Masłowski, który okres najbardziej dynamicznego rozwoju ma za sobą. Dysponuje pięcioma atutami, które In Stat zaliczył do górnej połówki. Liczby pokazują, że to piłkarz wszechstronny, ale wszystkie oceniane cechy są na poziomie niższym niż u Dudy – aż siedem komputery oszacowały na przedział 40-50, przy czym brakuje mu cech wybitnych na poziomie Radovicia.
I jeszcze Dariusz Wołowski zagląda do Barcelony – Jak rósł Neymar.
W drugim roku gry w Barcelonie 22-letni napastnik stał się tak samo wartościowym piłkarzem jak w reprezentacji Brazylii. Grono wielbicieli i przeciwników ma jednak równie liczne. – Jeśli się nie uspokoi, będzie miał kiedyś poważne problemy – mówił Cani z Atletico Madryt, sugerując, iż znajdzie się w końcu obrońca, który porachuje kości Brazylijczykowi. Neymar był bohaterem niedawnego ćwierćfinału Pucharu Króla – na Vicente Calderón zdobył dwie bramki, zapewnił Barcelonie zwycięstwo 3:2 i awans. Jego pojedynki z obrońcą Juanfranem wywołały jednak lawinę polemik. Kamery zarejestrowały, jak Hiszpan pokazał Neymarowi na palcach liczbę siedem, nawiązując do klęski Brazylii z Niemcami w półfinale ostatniego mundialu. Obrońca Atletico twierdził, że to była reakcja na prowokacje piłkarza Barcy. Juanfrana poparli koledzy, twierdząc, że Brazylijczyk używa bajecznej techniki głównie do upokarzania przeciwników i że jest mistrzem symulowania fauli i grania na nerwach. Łatka rozkapryszonej, nonszalanckiej gwiazdki przywarła do Neymara jeszcze w lidze brazylijskiej. Jako wielka nadzieja tamtejszej piłki zyskał status nietykalnego, zanim osiągnął pełnoletność. W 2010 r. w meczu ligowym wybuchnął niepohamowaną wściekłością, gdy trener Santosu Dorival Junior nakazał, by rzut karny wykonał ktoś inny. Prezes zawiesił piłkarza, ale potem, gdy wyniki drużyny były słabe, cofnął karę Neymarowi, a pozbył się szkoleniowca. Inny z brazylijskich trenerów powiedział wtedy w telewizji: “Wychowujecie potwora”. A jeden z rywali z boiska publicznie ogłosił, że kiedy zwrócił Neymarowi uwagę, usłyszał odpowiedź: “Jestem milionerem i robię, co chcę”. Doszło do tego, że Kaká ostrzegł Neymara, iż w Europie jego zachowania nie będą tolerowane.
Teksty z Gazety Wyborczej znajdziecie też na sport.pl
SUPER EXPRESS
Z Rzeczpospolitej już zrezygnowaliśmy, bo dziś nie ma tam pół piłkarskiego tekstu. Podobnie jak w Superaku – z tą jednak różnicą, że mamy kolejną odsłonę „Złotej Setki”. Wśród najlepiej zarabiających w 2014 r. znów szukamy polskich piłkarzy…
84. Paweł Olkowski – 1 100 000
83. Łukasz Garguła – 1 100 000
81. Dominik Furman – 1 100 000
80. Piotr Ćwielong – 1 100 000
74. Paweł Wszołek – 1 300 000
73. Rafał Wolski – 1 300 000
72. Cezary Wilk – 1 300 000
71. Bartosz Salamon – 1 300 000
69. Sławomir Peszko – 1 300 000
Kolejnych piętnastu jutro.
Teksty z Super Expressu znajdziecie też na se.pl
SPORT
Okładka dla piłkarzy ręcznych.
Tragedii nie przewiduję – twierdzi Michał Listkiewicz, były prezes PZPN.
Przyznanie Polsce organizacji młodzieżowych mistrzostw Europy w 2017 roku wszyscy określają jako sukces. Tylko na czym on polega?
– Przede wszystkim zbyt wielu turniejów tej rangi nie organizowaliśmy. Mieliśmy tylko jedną spektakularną imprezę, Euro sprzed 3 lat oraz mistrzostwa Europy U-19 w 2006, które dostaliśmy za mojej kadencji. Czy więc nie jest to powód do zadowolenia? Jest to druga w hierarchii – jeśli chodzi o reprezentacje narodowe – impreza na naszych kontynencie. Co prawda nie będzie u nas takiego oddźwięku jak trzy lata temu, ale mimo wszystko to ważny turniej. Moim zdaniem, rezygnacja z organizowania mistrzostw Europy w 2020 roku była mądrą, strategiczną decyzją. I tak nie mieliśmy szans, a tak mieliśmy „pewniaka”.
Ciekawostka z rynku: APOEL chciał Brosza.
Teraz niewiele brakowało, a klub miałby ponownie polskiego trenera. Chodzi o Marcina Brosza. – Polski trener, razem z Thorstenem Finkiem, byłym szkoleniowcem reprezentacji Gruzji Temurem Kecbaią i byłym asystentem Jose Mourinho – Jose Moraisem – był na ostatecznej krótkiej liście życzeń. Ostatecznie postawiono na Finka, który ma doświadczenie z pracy w Bundeslidze – mówi jedna z osób blisko związanych z klubem, która zastrzega sobie anonimowość. Działacze APOEL-u o zdanie w całej sprawie prosili Kosowskiego, który był czołowym zawodnikiem klubu w latach 2008–2010. – Po ostatnich słabszych wynikach APOEL zaczął szukać trenera. Jako że znam tam wszystkich, a ludzie stamtąd ufają mi, to działacze zwrócili się z pytaniem, czy nie znam jakiegoś kandydata. Od razu przyszła mi do głowy osoba Marcina Brosza. To ktoś taki, jak najlepszy trener w historii klubu Ivan Jovanović. Ostrą ręką trzymający dyscyplinę w szatni i nastawiony na sukces – tłumaczy Kosowski.
Przyzwoitą rozmówkę mamy z Markiem Zieńczukiem, zatytułowaną: Bez frytek i nart.
Czy jak pan spogląda na Marcina Malinowskiego, to myśli pan, że też mógłby grać do czterdziestki?
– Jest to jakaś motywacja. Zostałoby mi wtedy jeszcze prawie cztery lata gry, także kawał czasu. Marcin gra jednak na innej pozycji. Najważniejsze, aby omijały mnie kontuzje i faktycznie można wtedy tak długo grać.
(…)
Fizjoterapeuta Włodzimierz Duś mówił, że starsi piłkarze są coraz bardziej świadomi i wiedzą co jest korzystne, a czego unikać. Czy jak był pan młodszy, to czasami chował frytki pod liść kapusty?
– We wszystkim trzeba zachować zdrowe zasady. Frytki oczywiście można jeść, ale nie codziennie. Pamiętam trenerów, przy których trzeba było chować frytki. Próbował to wprowadzić w Wiśle Werner Liczka. Sprawdzało się to na tydzień, później trenerzy dają sobie już z tym spokój. Jeśli ktoś nie chce, to nie będzie się zdrowo prowadził, nie jest to w jego charakterze i ciężko to zmienić. Czasami może uda się naprowadzić na dobrą drogę jedną, dwie osoby, ale z całą drużyną nie ma co walczyć. Dan Petrescu kiedyś na obozie w Wiśle w pierwszy dzień zobaczył, co niektórzy kładą na talerz, kazał nam przez dwa tygodnie jeść tylko makaron z sosem. Czy rozsierdziliśmy go? Można tak powiedzieć.
I jeszcze fragment wywiadu z Marco Paixao, który pomoże bratu zostać królem.
Trudno nie zapytać o zamieszanie z pana transferem do Lecha?
– To kompletna bzdura. Nie podpisałem żadnego kontraktu. Nie rozumiem, dlaczego ktoś może coś takiego pisać. Moja przyszłość nie jest jeszcze znana, ale teraz jestem na obozie Śląska i przygotowuję się z drużyną do rundy wiosennej. Nie ma sensu więcej mówić na ten temat.
(…)
Kto według pana zostanie królem strzelców ekstraklasy i dlaczego będzie to… Flavio?
– Flavio ma spore szanse i jestem przekonany, że mu się uda. Nie obchodzą mnie inni konkurenci, ja zrobię wszystko, by mu się udało. Pomogę mu i zrobię wszystko, by ten cel osiągnął.
Teksty ze Sportu znajdziecie też na katowickisport.pl
PRZEGLĄD SPORTOWY
Powrót królów.
Zaczynamy felietonem Dariusza Dziekanowskiego. Osobowość, czyli klucz do sukcesu. Dziś jest głównie o piłkarzach ręcznych, chociaż…
Pisząc o osobowościach, przychodzi mi też do głowy Marcin Wasilewski. Wasyl w karierze doszedł do momentu, którego sam się nie spodziewał, że dojdzie. Bramka wbita Manchesterowi United pewnie mu się nawet nie śniła. Teraz życie podsuwa Adamowi Nawałce pomysł, by powołać go do kadry. Łukasz Szukała wyjechał do Arabii Saudyjskiej grać w plażówkę i raczej nie zrobi tam wielkich postępów, odbije się to na jego formie. Jeśli już nie w marcu, to w czerwcu, a potem wrześniu. Wasilewski natomiast od kilku miesięcy co tydzień ma okazję mierzyć się z najlepszymi piłkarzami świata. Obawiam się jednak, że powołując go do kadry można mu zrobić krzywdę. W jego wieku raczej dziękują za grę w drużynie narodowej, by skupić się na utrzymaniu formy w klubie.
Wracamy do Lewandowskiego w Bayernie. Tak trudno o bramki, kiedy nie dostajesz podań. Inny fragment niż w Fakcie.
Paradoksalnie więc sukcesy reprezentacji Niemiec i Holandii okazały się dla naszego napastnika niekorzystne. – Wydawało się, że Lewandowski trafia do Bayernu w idealnym momencie. Nie miał za sobą ciężkiego mundialu, od początku przygotowań zaznajomił się lepiej z Davidem Alabą i Franckiem Riberym. Ale później Francuz miał dużo kontuzji, podstawowy skład Bayernu zaczął nabierać kształtów i jest w nim oczywiście miejsce dla Polaka, ale jednak jako jednego z wielu piłkarzy – uważa zajmujący się klubem z Monachium dziennikarz gazety Die Welt Tobias Jescher. Statystyka bezlitośnie pokazuje, że Lewandowski może czuć się w jedenastce Bayernu jako ciało obce. Często ma najmniej kontaktów z piłką ze wszystkich zawodników. Widać to zresztą wyraźnie, porównując ten element z obecnego sezonu z osiągnięciami Polaka z poprzednich rozgrywek, gdy był jeszcze piłkarzem Borussii Dortmund. Wówczas zaliczał średnio 7 kontaktów z piłką na mecz więcej, dzięki czemu miał też na koncie więcej podań. A teraz Lewandowski jest poniekąd ofiarą systemu. W zespole Jürgena Kloppa jego głównym zadaniem, obok strzelania goli oczywiście, było przetrzymywanie piłki i czekania na nadbiegających partnerów. W bawarskim zespole często musi natomiast zbiegać na boki i ściągać na siebie obrońców, żeby ofensywni pomocnicy i skrzydłowi mieli więcej miejsca.
Przegląd tematów:
– Radović i Sa skazani na współpracę (było w Fakcie)
– Transferem Malarza Legia zamyka kadrę na LE
– Linetty zaczyna trenować
– Miśkiewicz zaczyna od zera
– Duża rywalizacja Piasta w pomocy
– Podoliński przebudowuje obronę
– Tadeusz Pawłowski: Paixao gra z nami (było w Sporcie)
Ostatni tekst: GKS boi się o licencję.
PGE GKS Bełchatów odwołał się od kary wymierzonej za udział w aferze korupcyjnej po tym, jak PZPN wlepił mu pół miliona złotych grzywny. – Jeżeli mielibyśmy zapłacić aż taką kwotę, będziemy mieć wielki problem z uzyskaniem licencji na przyszły sezon, bo tej dziury w budżecie nie da się tak łatwo załatać – martwi się prezes GKS Marcin Szymczyk. – Nie twierdzę, że w naszym klubie w przeszłości nie dochodziło do korupcji, ale ta kara jest dla nas zbyt dotkliwa – przekonuje szef klubu. W odwołaniu GKS proponuje znacznie mniejszą grzywnę – 200 tysięcy złotych. O takiej samej wspominał, gdy sprawę w pierwszej instancji rozpatrywała Komisja Dyscyplinarna, która jednak odrzuciła bełchatowskie argumenty i zasądziła maksymalnie wysoką kwotę. (…) Problem w tym, że bełchatowianie nie mają pieniędzy na zapłatę kary. Skoro złożyli odwołanie do Najwyższej Komisji Odwoławczej, to obecny wyrok wciąż nie jest prawomocny. Dopiero decyzja NKO będzie już niepodważalna w strukturach piłkarskich i wówczas – jeśli werdykt będzie podtrzymany – beniaminek ekstraklasy musi bezzwłocznie przelać zasądzoną kwotę. A właśnie najbliższych miesiącach będą się też ważyć losy przyznania licencji na przyszły sezon. W Bełchatowie nie mają wolnej gotówki, by płacić za grzechy poprzedników, bo muszą regulować bieżące rachunki. Klub jeszcze kilka lat temu był na skraju upadku. Dzięki cięciom w wydatkach wyszedł z dołka, ale wciąż powinien twardo kontrolować finanse. W zrównoważonym budżecie oczywiście nie planowano, że trzeba będzie zapłacić aż tak poważną karę.
Teksty z Przeglądu Sportowej znajdziecie też na przegladsportowy.pl