8200 dni. Tyle minęło od ostatniego gola Polaka w Premier League. Wrzuciliśmy dzisiaj rano na stronę bramkę Roberta Warzychy na Old Trafford nawet nie przypuszczając, że kilka godzin później życie dopisze do niej kolejny rozdział. Teraz możemy z dumą obwieścić – mieliśmy czuja. Marcin Wasilewski po prawie 23 latach powtórzył wyczyn Warzychy. Też w najlepszej lidze świata, też na Old Trafford. Niesamowite – parę lat temu pomyślelibyście, że zrobi to on? Chłopak od słynnych spadających spodenek. Facet, który przeszedł gigantyczne przeciwności losu. Nie poddawał się. Wierzył. Aż w końcu spełnił swój sen. 31 stycznia 2015 roku. Obyśmy na kolejną bramkę Polaka w Premier League nie czekali kolejnych dwóch dekad…
Historia Wasyla to gotowy scenariusz na film, już parę razy to pisaliśmy. Niedawno czytaliśmy z nim wywiad w magazynie „Mecz”, w którym mówił, że skutki starcia z Witselem czuje do dziś, kiedy wstaje z łóżka i prawa noga jest pospinana. Dopiero w trakcie dnia wszystko wraca do normy. To przykład, jak długą drogę musiał przebyć. Jaki charakter musiał pokazać. Wszedł do Premier League kuchennym drzwiami. Zaczepił się w drużynie z dołu tabeli, początkowo siedział na ławce. A dziś nie dość, że gra to strzela! I to w taki dzień, kiedy rywalem jest Manchester, a areną Old Trafford. Jego partner z obrony, Morgan załadował dziś samobója, a Wasyl jak to Wasyl – zapakował piękną główkę i choć w przegranym meczu to dla nas jest dziś absolutnym bohaterem.
Czekaliśmy od 19 sierpnia 1992 roku. Kiedy Robert Warzycha strzelał swojego gola na Old Trafford, pensje liczyliśmy w milionach, a w telewizji nie było jeszcze „Koła Fortuny”. Dopiero co powstał pierwszy polski McDonald. Szmat czasu. Serio, to się nadaje na dłuższy tekst. Póki co czapki z głów. Zobaczmy to jeszcze raz.