– W Niemczech występowałem dotychczas jedynie na trzecim poziomie, ale też była dla mnie wówczas dobra szkoła. Od początku miałem określony cel: grać w coraz lepszych klubach. Nie jestem typem zawodnika, który szybko się zadowala. Szwajcaria nie jest moją metą. Jeszcze wiele przede mną do zrobienia (…) Pora już dla mnie na reprezentację seniorską. W młodzieżówce trochę pograłem, ale niestety nie udało się zakwalifikować do finałów mistrzostw Europy, które odbędą się w tym roku. Jak będę dobrze grał w Szwajcarii, na pewno przybliżę się do kadry – mówi dziś w rozmowie z Przeglądem Sportowym Daniel Dziwniel, wytransferowany z Ruchu do szwajcarskiego St. Gallen. Zapraszamy na piątkowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w prasie codziennej.
FAKT
Zaczynamy od Faktu i zarazem przypomnienia, że Robert Lewandowski wraca dziś na boisko. Rusza Bundesliga. Pierwsza kolejka przynosi od razu hit, czyli starcie Bayernu z wiceliderem – Wolfsburgiem. W meczach z tym zespołem „Lewy” ustrzelił już pięć goli i zaliczył trzy asysty. Bawarczycy przygotowywali się do rundy w Katarze. I to wszystko – nie ma sensu szerzej cytować tej zajawki.
Chińczycy pokochali Polaków?
Nasi zawodnicy mają coraz lepszą markę zza Wielkim Murem. Trener Guizhou Renhe Zhu Jiong (42 l.) bardzo ceni Krzysztofa Mączyńskiego (28 l.) i wie, że w Chinach grać będzie także Mateusz Zachara (25 l.). Chiński szkoleniowiec bardzo liczy na Polaka w nowym sezonie i to nie tylko na boisku. – Obecnie mamy wielu nowych i młodych piłkarzy. Krzysztof jest doświadczony, gra w reprezentacji Polski i jestem przekonany że będzie przykładem dla młodych. Ma zadatki na lidera – mówi “Faktowi” Zhu Jiong (42 l.), który słyszał także o nowym zawodniku Henan Jianye, Mateuszu Zacharze (25 l.). – Słyszałem, że do naszej ligi przyszedł bardzo dobry polski napastnik. Zawodnicy z waszego kraju są zdyscyplinowani i waleczni, wiec sporo wnoszą do ligi – mówi chwali trener Guizhou Renhe w tureckim Side.
Kamil Grosicki tymczasem może już trenować. Pali się do gry. Nie będziemy tego tekstu szeroko cytowali, bo poza suchą informacją o powrocie opiera się o komentarz… Macieja Murawskiego.
– Doktor, który mnie operował, potwierdził, że z ręką już jest dobrze i mogę normalnie trenować z drużyną. Powrót na boisko w ciągu dwóch tygodni – napisał Grosik, który złamał przemieszczeniem trzon kości łokciowej lewej ręki podczas listopadowego meczu reprezentacji z Gruzją. Uraz był na tyle poważny, że od tamtej pory zawodnik Rennes musiał przechodzić żmudną rehabilitację. Powrót Grosickiego na boisko to bardzo dobra wiadomość dla selekcjonera reprezentacji Polski Adama Nawałki.
W ramkach:
– Paweł Brożek nie ma problemów z sercem
– Kosuke Kimura na testach w Widzewie
– Reprezentant Estonii trenuje z Piastem
Z kolei Andrzej Juskowiak broni się przed zarzutami menedżera, który twierdzi, że to były dyrektor sportowy Lechii wcześniej blokował transfer Sebastiana Mili.
– Tak, uznałem, że nie należy zatrudniać Mili, bo powinniśmy szukać perspektywicznych zawodników, a akurat on takim nie jest. Od tamtej mojej opinii upłynęło jeszcze trochę czasu, a więc trudno teraz twierdzić, że nagle stał się piłkarzem rozwojowym – tłumaczy Juskowiak. – Pół roku temu czy rok Mila nie był reprezentantem kraju, miał inne problemy na głowie. Musiał zrzucać zbędne kilogramy i walczyć o powrót do formy. Lechia takiego piłkarza potrzebowała? – pyta Juskowiak.
Teksty z Faktu znajdziecie też na efakt.pl
GAZETA WYBORCZA
Dziś tematem dnia zdecydowanie są piłkarze ręczni. Nie Borussia, o której Rafał Stec.
– W przerwie zimowej czułem się tak, jakbym spędzał wakacje w łóżku pełnym gwoździ – wzdycha trener Jürgen Klopp. Od soboty będzie próbował podnieść Borussię z dna Bundesligi. To w ostatnich latach chyba najbardziej tajemnicza historia na futbolowych szczytach. Dlaczego porywająca całą Europę drużyna, która zdołała rzucić wyzwanie wszechpotężnemu Bayernowi Monachium i przez cztery sezony z rzędu zdobywała mistrzostwo lub wicemistrzostwo kraju, stoczyła się na przedostatnie miejsce w tabeli? Analitycy wskazywali przyczynę najbardziej oczywistą – epidemię kontuzji, być może wywołaną stylem gry preferowanym przez Kloppa, który lubi, gdy piłkarze omdlewają po meczu z wycieńczenia. Tylko Pierre-Emerick Aubameyang i Łukasz Piszczek zdołali wytrzymać na boisku przez co najmniej 1100 z 1530 minut jesiennych meczów ligowych. Kierującego obroną Matsa Hummelsa nie było przez połowę rundy; najbardziej wirtuozerski zawodnik ofensywny Marco Reus rozegrał ledwie siedem spotkań; kompletnie rozpadła się linia pomocy, więc trener najintensywniej eksploatował 34-letniego już Sebastiana Kehla. A z ataku zostały zgliszcza po utracie wszechstronnego, zawsze przykuwającego uwagę co najmniej dwóch rywali Roberta Lewandowskiego. Jego następcy Ciro Immobile oraz Adrián Ramos rozczarowują tak bardzo, że trudno się nawet zorientować, kogo wyżej w hierarchii umieszcza trener Klopp. To wszystko realne kłopoty Borussii, ale najbardziej zdumiewa to, że dortmundczycy, choć słabsi niż w minionych sezonach, wcale nie grali aż tak źle, by leżeć na dnie tabeli…
Teksty z Gazety Wyborczej znajdziecie też na sport.pl
SPORT
Okładka katowickiego dziennika.
W środku jest naprawdę spora dawka piłkarskich tekstów. Na początek dość dziwny, z naszej perspektywy mało interesujący tekst o tym, że Czesi za moment zorganizują to, co nas czeka w 2017 roku – Młodzieżowe Mistrzostwa Europy. Wypowiada się Werner Liczka, opowiada z jakimi problemami Czesi się borykają. Jeśli chcecie – zajrzyjcie, my jednak idziemy dalej.
W ramkach:
– W poniedziałek UEFA zdecyduje co z karą nałożoną na Legię
– Droppa nie gra w sparingach, a o tramsferze ciągle cisza
– Miedź Legnica testowała Amerykanina z włoskim paszportem.
Mariusz Stępiński? Napastnik w zawieszeniu.
Czy będzie gwiazdą polskiej kadry na Euro 2017? W jego przypadku wyjątkowo trudno cokolwiek wyrokować, skoro nawet on sam nie wie, co będzie się z nim działo za kilka miesięcy. – W czerwcu kończy mi się wypożyczenie do Wisły, ale klub nie ma prawa pierwokupu, więc na 99 procent będę musiał wrócić do Norymbergi. Podejrzewam, że wszystko rozstrzygnie się po pierwszym obozie z niemieckim klubem. Będzie wtedy wiadomo w której zagram lidze. Dziś nawet nie znam nowego trenera, a on pewnie nie zna mnie. Często kontaktuję się z dyrektorem sportowym i kierownikiem drużyny. Jedno wiem – chcę docelowo wrócić do niemiec i być graczem pierwszej jedenastki.
Na kolejnej stronie Sport przepytuje tzw. ekspertów, poszukując na boiskach pierwszej ligi zawodników godnych gry w Ekstraklasie. Największe przekonanie mają do Grzegorza Goncerza z Katowic. Nieco mniejsze do Bartosza Ławy, Wojciecha Łobodzińskiego, Przemysława Pitrego i Marcina Radzewicza.
Trochę odgrzewane kotlety.
– Jestem wielkim fanem Grześka od kiedy w GKS-ie wchodził jedynie z ławki, ale i tak strzelał gole. Podobała mi się jego piłkarska złość – mówi Jacek Trzeciak. – Dziwi mnie, że tej zimy nie doczekał się konkretnej oferty. Pasował mi idealnie do Cracovii, która lubi piłkę kombinacyjną. Jak Gonzo, który czuje się dobrze nie tylko na szpicy, ale i na pozycji numer osiem oraz pozycji numer dziesięć – dodaje Trzeciak. – Zawodnik strzelający regularnie bramki jest potrzebny każdej drużynie Ekstraklasy.
Czy doczekamy się znanego nazwiska w roli dyrektora GKS-u Katowice?
W kibicowskich (i medialnych) rozważaniach padały nazwiska Kazimierza Węgrzyna, Kamila Kosowskiego, Piotra Świerczewskiego. Prezes Cygan – bez wchodzenia w szczegóły – przyznaje, że dwa z tych trzech nazwisk rzeczywiście były brane pod uwagę w kontekście pracy przy Bukowej. Ale nie ogranicza wcale listy kandydatów wyłącznie do byłych graczy. – Nie musi to być wcale były piłkarz czy osoba mająca silny związek z zawodowym uprawianiem piłki. Jestem w stanie sobie wyobrazić w tej roli człowieka bez takiej przeszłości. Ja też pięć lat temu zaczynałem pracę w GKS-ie bez szczegółowej wiedzy o piłce – przypomina. – A dziś kwestie kontraktowe i zawodnicze nie są mi obce. Na razie więc zarówno zarząd klubu, jak i Janusz Bodzioch mają za sobą okienko transferowe bez nowego dyrektora.
Dalej doniesienia z tureckich obozów śląskich klubów. Piast przegrał 0:3 w sparingu z Zenitem St. Petersburg, ale Angel Perez Garcia mówi: Moi zagrali całkiem dobrze.
W drugiej połowie cały czas graliśmy na 0:0 i dopiero pod koniec straciliśmy bramkę, przez co ostatecznie przegraliśmy 0:3. Zenit to drużyna na poziomie mistrzowskim. Myślę, że moi zawodnicy mając naprzeciwko siebie takich piłkarzy zagrali całkiem dobrze. Rosyjska drużyna jest z innej półki niż my. Gra szybko i ma wspaniałych piłkarzy. Chyba wystarczy powiedzieć, że dzisiaj na murawie w drużynie Zenitu zagrali zawodnicy warci wiele milionów euro. Zmierzyliśmy się dziś z bardzo wymagającym rywalem. Rosyjska drużyna jest z innej półki niż my. Gra szybko i ma wspaniałych piłkarzy. Chyba wystarczy powiedzieć, że dzisiaj na murawie w drużynie Zenitu zagrali zawodnicy warci wiele milionów euro.
Swój sparing wygrał Ruch. A w Podbeskidziu tymczasem… Jak zwykle wiatr w oczy. Ojrzyński narzeka na kontuzje i poziom przygotowania płyt treningowych. Trzech graczy już wyjechało.
Płyta nie jest zła, ma pełne wymiary, ale widzieliśmy murawy, na jakich ćwiczą inne zespoły i mają po prostu lepszą nawierzchnię. Zgłosiliśmy już ten problem i mamy ćwiczyć w innym miejscu – przyznaje szkoleniowiec. Nie lada kłopot ma Leszek Ojrzyński jeśli chodzi o personalia. Maciej Korzym i Anton Sloboda są na zgrupowaniu, ale w meczach kontrolnych nie biorą udziału, tylko leczą urazy. Turcję opuściła już trójka graczy: Richard Zajac, Damian Chmiel i Krzysztof Chrapek.
A na dokładkę jeszcze rozmowa z Kubą Błaszczykowskim. Tyyylko o Borussii.
W meczu z Bayerem na inaugurację rundy wiosennej może pan nie zagrać?
– Rozmawiamy w środę, z Bayerem gramy w sobotę… Niby kilka dni czasu zostało, ale decydujący będzie chyba piątek. Jeżeli wyszedłbym na zajęcia, był w stanie pracować na 100 procent i mocno się spocić, to raczej będę do dyspozycji trenera.
Nerwowo było zimą na zgrupowaniu Borussii? W końcu nie pracowaliście wcześniej w okresie przygotowawczym będąc na miejscu spadkowym.
– To dla nas wszystkich nowa sytuacja. Na pewno mało komfortowa, o czym doskonale wie też Juergen Klopp. Chyba dlatego nie chciał wprowadzać do grafika dodatkowego napięcia. Każdy z nas jest profesjonalnym piłkarzem, i każdy ma z tyłu głowy tabelę. Przypominanie o tym i wprowadzanie na każdym kroku dodatkowego napięcia nie miałoby żadnego sensu. Trener raczej starał się nam przypomnieć, że potrafimy o wiele więcej niż pokazaliśmy jesienią na boisku.
Mimo wszystko bardzo dobry numer Sportu, z którego teksty znajdziecie również na katowickisport.pl
SUPER EXPRESS
Lewandowski nie odda armatki – twierdzi Andrzej Juskowiak. Niby piłkarski temat piątkowego wydania, a to tak naprawdę tylko zapowiedź sezonu Bundesligi.
Robert Lewandowski strzela mniej goli niż w Borussii, ale czy gra słabiej?
– Nie. Spójrzmy: Robert zawsze w pierwszym sezonie w nowym klubie strzela mniej. Ale to nie znaczy, że nie pracuje dla drużyny. Jest pożyteczny, podaje kolegom, konstruuje akcje. Świetnie wykonuje swoją pracę, więc trener Guardiola musi być z niego zadowolony.
Lewandowski obroni tytuł króla strzelców?
– Jest to bardzo realne. Bayern może grać na luzie w rundzie wiosennej i strzelać wiele goli. A to szansa dla “Lewego”. Jeśli będzie pazerny na gole, będzie czyhał na piłkę w polu karnym, pozostanie królem. Koledzy muszą mu jednak bardziej zaufać i częściej podawać piłkę.
Jacek Magdziński opowiada tymczasem o Angoli. Mam klawe życie – przekonuje.
– Mamy wszystko, czego nam potrzeba, nie musimy prać, sprzątać i gotować, bo zajmuje się nami gospodyni o imieniu Madu – tłumaczy. Nigdy nie spotkał się z niechęcią miejscowych, ale jego niemiecki kolega z drużyny miał już nieprzyjemną sytuację. – Kierowca autobusu nie wpuścił go do środka, bo mówi, że białych nie zabiera. Poza tym ludzie są tu przyjaźnie nastawieni. Trzeba tylko uważać na jedzenie i wodę, którą się pije, żeby się nie zatruć – opowiada. Klub, w którym gra, jest bardzo profesjonalny. – Ale rywalizacja o miejsce w składzie jest zacięta. Na pierwszych treningach wypadłem bardzo dobrze i z optymizmem patrzę w przyszłość – tłumaczy. Lobito położone jest nad Oceanem Atlantyckim i Magdziński często spędza wolny czas na plaży. – Bardzo brakuje mi rodziny, ale poza tym mam tutaj raj na ziemi. Oby ta przygoda trwała jak najdłużej – ekscytuje się piłkarz.
Teksty z Super Expressu znajdziecie na gwizdek24.pl
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce PS również musi być dziś ręczna.
Polacy znaczą coraz więcej w Bundeslidze – czytamy na początek. Mamy tu kilka ramek, w których opisana jest sytuacja poszczególnych graczy. Przykładowo:
Łukasz Piszczek
W beznadziejnie spisującej się w tym sezonie Bundesligi Borussii Dortmund jest jednym z nielicznych, którzy nie zeszli poniżej przyzwoitego poziomu. Bez większych problemów utrzymywał miejsce w wyjściowym składzie. Ale statystyki ma niestety gorsze niż w poprzednich sezonach. Jesienią wypracował napastnikom 11 sytuacji do strzelenia gola. Atakujący BVB wykorzystali zaledwie jedno podanie od Polaka. Piszczek jest w swoim zespole piłkarzem mającym najwięcej kontaktów z piłką (1161), jest drugim zawodnikiem pod względem przebiegniętego dystansu (171 km, tylko 500 metrów mniej od liderującego w tej klasyfikacji Pierre’a-Emericka Aubameyanga). Również w liczbie sprintów…
Co warto wiedzieć przed startem Bundesligi?
TRZY DWUSETKI
Aż trzech polskich zawodników może rozegrać dwusetny mecz w 1. Bundeslidze w trakcie rundy wiosennej. Najbliżej tego osiągnięcia jest Łukasz Piszczek z Borussii Dortmund, który potrzebuje tylko trzech meczów. Eugen Polanski z 1899 Hoffenheim potrzebuje jedenastu meczów…
SZANSA NA REKORD
Bayern Monachium ma szansę ustanowić nowy rekord punktowy. Dotychczasowy najlepszy wynik to 91 punktów z sezonu 2012/13, oczywiście również należący do Bayernu. Teraz piłkarze Pepa Guardioli mają szansę dojść do 96 punktów, pod warunkiem, że wygrają wszystkie spotkania w rundzie rewanżowej.
Szwajcaria nie jest moją metą – zapowiada Daniel Dziwniel. Odważnie deklaruje też, że już czas myśleć o grze w dorosłej reprezentacji Polski. Cytujemy fragment:
Pana celem zawsze była gra w Bundeslidze.
– Dla mnie to najlepsza liga na świecie. Dobry futbol, piękne stadiony i świetna atmosfera. Jestem kibicem Bayernu i gdybym tam w przyszłości trafił, spełniłbym dziecięce marzenia. W Niemczech występowałem dotychczas jedynie na trzecim poziomie, ale też była dla mnie wówczas dobra szkoła. Od początku miałem określony cel: grać w coraz lepszych klubach. Nie jestem typem zawodnika, który szybko się zadowala. Szwajcaria nie jest moją metą. Jeszcze wiele przede mną do zrobienia.
W tym roku skończył pan 22 lata.
– I pora już dla mnie na reprezentację seniorską. W młodzieżówce trochę pograłem, ale niestety nie udało się zakwalifikować do finałów mistrzostw Europy, które odbędą się w tym roku. Jak będę dobrze grał w Szwajcarii, na pewno przybliżę się do kadry.
Dalej:
– Pechowa kulka wstrząsnęła Mali
– Urban zawieszony na cztery mecze
– Legia czeka na decyzję o swojej karze
Jeśli działacze europejskiej federacji ostatecznie nie przychylą się do wniosku działaczy mistrza Polski, stołeczny klub będzie się musiał pogodzić z olbrzymimi stratami finansowymi. Już wcześniej władze Legii zapłaciły grzywnę za zachowanie kibiców-chuliganów w wysokości 105 tysięcy euro. Fani zostali również ukarani zakazem wyjazdowym na mecze w europejskich rozgrywkach do końca sezonu. Gdyby mecz z Ajaksem odbył się przy pustych trybunach, Legii przeszłyby koło nosa wpływy w wysokości ok. miliona złotych. Można zakładać, że na tak ważne spotkanie nawet wysokie ceny biletów nie odstraszyłyby
Kontuzje piłkarzy mocno psują plany Podbeskidzia. W ostatnich dniach kadra zmniejszyła się o trzech piłkarzy i w sparingu musiał zagrać… kierownik drużyny.
– Najgorzej wygląda sytuacja z Ryśkiem. Dopiero dowiemy się, jaką ma kontuzję, ale Zajac obawia się najgorszego. Jest przewrażliwiony, bo to uraz tej samej nogi i tego samego mięśnia, który w poprzednim roku wykluczył go na dłuższy czas. Chmiel miał już kłopoty na naszym pierwszym obozie. Mogliśmy to wtedy inaczej załatwić, ale Polak mądry po szkodzie. Czekamy na wynik badań. Krzysiu Chrapek wyrwał w kraju zęba i teraz miał pewne dolegliwości – wylicza Ojrzyński, który jednak nie narzeka…
Sporo drobnych tekstów mamy dzisiaj. Śląsk nie może sprzedać Droppy, Mica będzie chciał zastąpić w Zawiszy Masłowskiego, a skromna kadra Wisły poleciała wczoraj na zgrupowanie do Turcji. Znów słychać także o możliwym powrocie Kamila Drygasa do Lecha Poznań.
Poznaniacy nie zrezygnowali z prób pozyskania piłkarza, który latem 2013 roku został sprzedany do Zawiszy Bydgoszcz z… Lecha. Teraz istnieje opcja powrotu. Według naszych informacji, ma jeszcze w tym tygodniu dojść do spotkania z właścicielem bydgoskiego klubu Radosławem Osuchem, aby porozmawiać o ewentualnym powrocie 24-letniego zawodnika na Bułgarską. Drygasa znów w Poznaniu chętnie widziałby Maciej Skorża. Trener Lecha pozyskanie defensywnego pomocnika wskazywał jako jeden z priorytetowych transferów, obok środkowego obrońcy. Na razie jednak nie udało się go znaleźć. Dlatego postanowiono jeszcze raz spróbować namówić Drygasa.
Juskowiaka wypowiadającego się na temat Sebastiana Mili już cytowaliśmy z Faktu, więc na koniec może jednak jeszcze kawałek o tej Wiśle z wąską kadrą.
– Zmiany kadrowe przedstawimy przed wyjazdem na zgrupowanie do Turcji – zapowiadał Gaszyński, gdy obejmował stery. Wyjazd miał miejsce wczoraj, a jedyną nową twarzą był Michał Miśkiewicz. Prezes nadal apeluje o optymizm. – Uważam, że sytuacja jest pod kontrolą – uspokaja. Dodaje, że zaraz do pełnej sprawności wrócą Łukasz Burliga, Ostoja Stjepanović i Richard Guzmics, ale na razie żaden z nich nie jest jeszcze gotów do gry. Piłkarze są rozczarowani, jednak nie chcą dosadnie komentować polityki klubu. Rozbieżność między oczekiwaniami zarządu (plan to awans do fazy grupowej europejskich pucharów), a rzeczywistością jest aż nadto widoczna. – To nie jest odpowiednie, bym zabierał głos w tej kwestii. Są osoby odpowiedzialne za liczebność naszej kadry i do nich należy kierować pytania o stan drużyny – mówi Arkadiusz Głowacki. Czy o europejskie puchary można walczyć z jednym napastnikiem w składzie?
Teksty z PS znajdziecie również na przegladsportowy.pl