Prezes Boniek zajmuje się tym, o czym niewiele wie, a dla mnie bardziej wiarygodny jest sztab Arsenalu i trener Wenger niż on. Nie zna się na prowadzeniu młodego piłkarza. Boniek miał piękną karierę, ale to było dawno temu. Teraz niepotrzebnie się wtrąca, choć znany jest z tego, że ma najlepsze recepty na wszystko. Powinien się bardziej zajmować PZPN, a nie transferami. Skupić się na przykład na pomocy Górnikowi Zabrze, który ma kłopoty, czy Polonii Warszawa – atakuje dziś na łamach Super Expressu Cezary Kucharski. Zapraszamy na środowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w prasie.
FAKT
Zaczynamy standardowo od Faktu i jego trzech stron poświęconych piłkarskim tematom. Henryk Kasperczak walczy dziś o ćwierćfinał mistrzostw Afryki. Mali zagra z Gwineą.
To będzie jeden z najważniejszych meczów w karierze Henryka Kasperczaka (69 l.). W środę wieczorem prowadzona przez niego reprezentacja Mali gra ostatnie spotkanie grupowe z Gwineą. Stawką jest awans do 1/4 Pucharu Narodów Afryki. Relacja w Eurosporcie. Przed decydującymi spotkaniami w grupie D cały kwartet zespołów, Mali, Gwinea, Wybrzeże Kości Słoniowej i Kamerun, ma na swoim koncie po dwa punkty i bilans bramek 2:2. Wszystkie dotychczasowe cztery spotkania zakończyły się remisami 1:1. Co się stanie jeśli tak samo będzie dzisiaj? O wszystkim zdecyduje… losowanie! – Z taką sytuacją w swojej karierze jeszcze nie miałem do czynienia – przyznaje doświadczony polski szkoleniowiec. Nie musiało tak być. Z Kamerunem i ze “Słoniami” z Wybrzeża “Orły” Kasperczaka grały bardzo dobrze i dwa razy prowadziły, ale za każdym razem w końcówkach traciły bramkę.
Oni mogą być gwiazdami polskiego Euro, czyli Fakt prognozuje…
Nazwiska zawodników, którzy mogą za dwa lata zagrać w naszym kraju, robią wrażenie. Adnan Januzaj, Martin Odegaard, Luke Shaw, Raheem Sterling to tylko niektórzy piłkarze, którzy mogą zawojować turniej w Polsce. – Mam nadzieję, że na trybunach nie będzie pusto. Niestety polscy kibice nie chodzą na spotkania młodzieżówki tak chętnie jak na mecze pierwszej reprezentacji. Pamiętam jak w 2010 roku graliśmy w Grodzisku z Hiszpanią w eliminacjach MME i na trybunach było około 400 widzów. A w składzie naszych rywali tacy zawodnicy jak Juan Mata, Thiago Alcantara, David De Gea…
W ramkach:
– Nie będzie Pucharu Śląska w Turcji
– 19-letni Marcin Gawron puka do składu Lecha
– Luis Carlos spróbuje swoich sił w Koronie
– Edgar Bernhardt będzie grał w Widzewie.
Polsko – niemiecka wojna w tureckim Side? Piłkarze kłócą się o boiska.
– Teoretycznie jest tutaj wiele boisk. Niestety, działacze miejscowych klubów nie dbają o nie. Normą jest, że murawa jest „przeorana” przez Turków. W dodatku często obecnie pada deszcz, co na pewno nie pomaga. Nic więc dziwnego, że boisko z dobrą trawą jest na wagę złota – przyznaje menedżer i organizator zgrupowań w Turcji Jacek Kopka. Niebiescy na własnej skórze przekonali się, że Turkom nie można wierzyć na słowo, bo w każdej chwili może wydarzyć się coś niespodziewanego. Tak było choćby ze sparingiem Ruchu ze szwajcarską drużyną FC Winterthur. Mecz miał się rozpocząć o godzinie 14, jednak po przyjeździe na stadion okazało się, że trening właśnie odbywają juniorzy Werderu Brema. Co gorsza, trenerzy niemieckiego klubu nie mieli zamiaru zakończyć zajęć i zejść z boiska. Działacze i organizatorzy najpierw przez kilka minut negocjowali, a w tym czasie piłkarze siedzieli na krawężniku czekając na rozwój wypadku. Ostatecznie najpierw Szwajcarzy, a później drużyna z Chorzowa udała się na inne boisko, gdzie z półgodzinnym opóźnieniem rozegrano mecz kontrolny.
Na koniec jeszcze rozmowa z Tomaszem Brzyskim. Noga nie jest złamana. W sobotę leci na zgrupowanie Legii, choć niedawno myślał, że nie kopnie piłki do maja.
– Okazało się, że złamania nie ma. Ale co się nadenerwowałem, to moje. W listopadzie miałem operację mięśnia przywodziciela i po dwóch miesiącach wróciłem do treningów. Rehabilitacja powinna trwać kilka tygodni dłużej, ale udało się wyleczyć i pojechałem na zgrupowanie do Turcji. A tam coś się przyplątało (…) W piątek, po obiedzie, poszedłem spać. Obudziłem się z bólem w stopie. Nikt mnie nie kopnął, ani się nie uderzyłem. Masażyści powiedzieli, żebym wyszedł na trening. Na boisku byłem nie dłużej niż minutę. Pojechaliśmy do szpitala i zrobiliśmy rezonans. Pierwsza diagnoza: złamana piąta kość śródstopia. To oznaczało operację i śrubę w nodze. Lekarze wysłali wyniki badań do Poznania, żeby obejrzeli nasi specjaliści. Po jakimś czasie zawołał mnie doktor i mówi: Mam dwie wiadomości, dobrą i złą, od której zaczynamy? Chciałem od dobrej, więc okazało się, że piąta kość nie jest złamana, ale była dwa-trzy lata temu. Zdziwiłem się, bo nigdy nie czułem bólu. Zła wiadomość była taka, że złamana jest kość sześcienna, co oznacza aż trzy miesiące przerwy. Dla mnie zabrzmiało to jak wyrok. W poniedziałek wieczorem powtórzyliśmy rezonans w Polsce i okazało się, że kość jest cała.
Teksty z Faktu znajdziecie również na efakt.pl
GAZETA WYBORCZA
Czy Legia kupi piłkarza za prawie milion euro? Czyli to właśnie ten moment, kiedy gazeta do końca nie nadąża za rzeczywistością i pyta, zamiast potwierdzać. Tekst rzecz jasna o Masłowskim.
– Nie będę specjalnie zaprzeczał, że się interesujemy Masłowskim. Nie potrafię jednak potwierdzić, że jest już naszym zawodnikiem – powiedział we wtorek po południu Legia.Sport.pl Dariusz Mioduski. Enigmatyczny był także Bogusław Leśnodorski. Z wpisów prezesa na Twitterze, a także odpowiedzi na nasze SMS-y, można było wywnioskować, że Legia bydgoskiego pomocnika kupuje. Jeśli go kupi, będzie to pierwszy zimowy transfer do klubu. Legia testuje 29-letniego Nigeryjczyka Taye Taiwo, którego być może wypożyczy z Bursasporu. Sprzedała natomiast za 2 mln euro Krystiana Bielika do Arsenalu. Ale możliwe, że za Masłowskiego zapłaci z funduszu, który kilka dni temu powołali zamożni kibice, dokładając do klubowej kasy kolejne 2 mln euro na transfery. – Niewykluczone, że skorzystamy z tych środków – powiedział we wtorek Mioduski. 800 tys. to kwota zdumiewająca. Transfer to zakup umiejętności i aktualnej formy piłkarza, ale też jego potencjału (liczymy, że się rozwinie), doświadczenia, ewentualnie nazwiska (by przyciągnąć kibiców na stadion). Co ma 25-letni Masłowski? Przez półtora sezonu ekstraklasy kapitan Zawiszy rozegrał 35 meczów, strzelił dziesięć goli, dostał nagrodę Odkrycie Sezonu. Wystąpił w sparingach reprezentacji z Mołdawią, Norwegią i Szkocją.
Teksty z Gazety Wyborczej znajdziecie też na sport.pl
SPORT
Futbol nie jest ostatnio priorytetem Sportu.
Katowicki dziennik zagląda do Tychów, gdzie powstaje stadion na MME U-21 w 2017.
– We wtorek ponownie zapytaliśmy PZPN o szansę na organizację mistrzostw u nas. I po raz kolejny usłyszeliśmy potwierdzenie, że zwiazek forsował będzie turniej ogólnopolski z udziałem Tychów – mówi rzeczniczka tyskiego magistratu (…) Nie wiemy kiedy UEFA podejmie ostateczną decyzję o kształcie turnieju. Wiemy, że na początku lutego działacze PZPN będą rozmawiać o tym w Szwajcarii (…) Atuty Tychów? Aż trzy lotniska w promieniu 100 kilometrów, hotel minimum czterogwiazdkowy w odległości co najwyżej 120 minut jazdy od portu lotniczego i 60 od stadionu. Tych hoteli Tychy zgłosiły aż 9. Stadion – wiadomo, przewidywany do oddania w połowie tego roku, obiekt na 15 tysięcy widzów.
Sport dalej szczegółowo opisuje wojaże śląskich klubów w Turcji. Piast grał sparing. W Podbeskidziu czas selekcji. Do Polski z powodu urazu wraca Richard Zajac.
Nie najlepiej wygląda sytuacja wśród bramkarzy Podbeskidzia. Przypomnijmy, że na obóz do Turcji z lekkim urazem, którego nabawił się na zgrupowaniu w Jarocinie, pojechał Michal Pesković. Tymczasem duży pech przytrafił się na jednym z treningów już w Turcji, Richardowi Zajacowi. Doświadczony Słowak poczuł ból w łydce i opuścił zajęcia. – Nie jest to zerwanie mięśnia, bo wtedy nie mógłbym chodzić. Nie chcę jednak dopuścić do pogorszenia sytuacji i dlatego wolałem zejść z boiska – powiedział niespełna 39-letni piłkarz Podbeskidzia. Przypomnijmy, że problemy z tą samą łydką Zajac miał już w przeszłości. Konkretnie przed sezonem 2013/14, kiedy to w okresie przygotowawczym w zasadzie nie trenował…
Na kolejnych stronach znów kilka ligowych informacji:
– Mariusz Pawełek na masażu tajskim
– Taye Taiwo nie błysnął w sparingu
– Grzegorz Smolny nie będzie już dyrektorem w Pogoni
– Lechia ciągle trenuje i sparuje bez Sebastiana Mili
W Ruchu trwa bitwa napastników.
Grzegorz Kuświk zdobył w meczach kontrolnych trzy gole. Tyle samo trafień ma na koncie Eduards Visnakovs. Na listę strzelców dwukrotnie wpisał się Mateusz Kwiatkowski a raz Michał Efir. – To bardzo dobry prognostyk przed ligą. Nasi napastnicy są skuteczni – cieszy się prezes Dariusz Smagorowicz. – Brameczki zawsze radują – mówi z uśmiechem Visnakovs. Gdy Łotysz latem przyszedł do klubu, liczył na to, że już w kolejnym okienku transferowym będą zabiegać o niego kluby z zagranicy. Nic takiego nie ma miejsca, bo napastnik spisywał się bardzo słabo. Zdobył jedną bramkę, w debiucie w nowej drużynie, w spotkaniu z Lechią (3:3), a później nie mieścił się nawet w składzie. – Nie była to dla mnie udana runda, ale teraz walka rozpoczyna się na nowo, a konkurencja jest mocna – mówi nam Łotysz. – Wszyscy z nas strzelają. Trener ma pozytywny ból głowy – dodaje Kuświk, który był już zimą sprawdzany z przodu razem z “Wiśnią”, jak również Efirem. – Nie przykładam wagi do tego, z kim gram w ofensywie.
Z kolei w Zabrzu rosną ceny wykończenia stadionu. Wpłynęła tylko jedna oferta na ich wykonanie. Znacznie wyższa od tej, którą zakładał inwestor.
6 stycznia minął termin składania ofert w przetargu na wykonanie posadzki, schodów i rampy na przedpolu wejściowym stadionu w Zabrzu wraz z wykonaniem niezbędnych prac projektowych. Chodzi o teren przed obiektem, gdzie będą zlokalizowane główne wejścia na obiekt. Efekt? Wpłynęła tylko jedna oferta złożona przez Mostostal Zabrze. Problem spółki Stadion w Zabrzu polega na tym, że jest o ponad pięć milionów wyższa niż przewidywał przygotowany przez nią kosztorys. – Nie ukrywam, że jesteśmy zaskoczeni wysokością tej kwoty. Przygotowywaliśmy już wiele kosztorysów przed ogłaszaniem przetargów i nigdy nie było takich różnic – mówi Tadeusz Dębicki, prezes spółki Stadion w Zabrzu.
SUPER EXPRESS
Masłowski zagra w Legii – to już wiemy.
„Masło” ma zastąpić Słowaka na krótką metę (mecze z Ajaksem) i na dłuższą, czyli po tym jak Słowak z Legii już odejdzie. Wprawdzie właściciel Zawiszy, Radosław Osuch, chciał za Masłowskiego okrągły milion euro, ale wiadomo było, że to cena wyjściowa, do negocjacji. Legia była gotowa wyłożyć 750 tysięcy, jednak ostatecznie skończyło się na kwocie o 50 tysięcy euro wyższej. Masłowski poleci z Legią na zgrupowanie w Hiszpanii. Poza nim, Legia ma też wielką ochotę na sprowadzenie z Lecha Poznań Tomasza Kędziory, ale ten temat ma być „uaktywniony” dopiero latem.
Ale najciekawsze, co dziś znajdziemy w Superaku to rozmowa z Cezarym Kucharskim, agentem Krystiana Bielika, który przekonuje, że to przełom w polskiej piłce.
Jak to było z transferem Bielika?
– Arsenal ma w Polsce skauta, Tomasza Pasiecznego, więc nawiązaliśmy z nim kontakt. Anglicy oglądali kilkanaście meczów Bielika. Na początku grudnia zapadła decyzja, że go chcą. To przełomowy transfer w historii polskiej piłki. Po raz pierwszy polski klub za bardzo młodego piłkarza dostał duże pieniądze. Poprzedni nastolatkowie odchodzili za ekwiwalent.
Nie wszyscy są zdania, że Bielik dobrze zrobił, wyjeżdżając z Polski tak szybko. Prezes Zbigniew Boniek uważa, że powinien był zostać i walczyć o miejsce w Legii…
– Prezes Boniek zajmuje się tym, o czym niewiele wie, a dla mnie bardziej wiarygodny jest sztab Arsenalu i trener Wenger niż on.
Nie zna się na piłce?!
– Nie zna się na prowadzeniu młodego piłkarza. Boniek miał piękną karierę, ale to było dawno temu. Teraz niepotrzebnie się wtrąca, choć znany jest z tego, że ma najlepsze recepty na wszystko (śmiech). Powinien się bardziej zajmować PZPN, a nie transferami. Skupić się na przykład na pomocy Górnikowi Zabrze, który ma kłopoty, czy Polonii Warszawa. Zasłużone kluby są na skraju przepaści, a nie widzę, aby PZPN był zaangażowany, żeby im pomóc.
Dalej jest jeszcze kilka wątków: Wolski, Żyro, Leśnodorski…
Teksty z Super Expressu znajdziesz też na gwizdek24.pl
PRZEGLĄD SPORTOWY
Dzisiejsza okładka PS.
W Polsce o punkty wygraliśmy wszystko – przypomina na wstępie Marcin Dorna.
Gratulujemy nowego kontraktu, dzięki któremu za dwa lata będzie pan prowadził reprezentację Polski U-21 w finałach mistrzostw Europy.
– We wtorek nie podpisywałem nowej umowy, bo nie było takiej potrzeby. Jestem pracownikiem PZPN i nadal będę wykonywał swoje szkoleniowe obowiązki.
Nadal będzie pan pojawiał się na zgrupowaniach kadry Adama Nawałki?
– Jeśli tylko taka będzie wola selekcjonera Adama Nawałki i nie będzie to kolidować z meczami kadry młodzieżowej to oczywiście tak. Tym niemniej gramy zawsze w tych samych terminach FIFA co pierwsza.
Wygląda to tak, jakby powoli był pan przygotowywany, gdzieś tam w przyszłości, do roli selekcjonera drużyny narodowej.
– Skupiam się na swojej pracy i cieszę się, że za dwa lata w kadrze na mistrzostwa Europy znajdzie się grupa zawodników, z którą kiedyś graliśmy na ME U-17. To pokazuje ważną drogę, która razem przeszliśmy i ona wcale się jeszcze nie kończy.
Kraków nie odpuszcza. W stolicy Małopolski wciąż mają nadzieję, że również w ich mieście za dwa lata odbędą się Młodzieżowe Mistrzostwa Europy U-21.
– Jak mieliśmy się o coś starać i zabiegać, skoro nikt nie słyszał o żadnej żadnej procedurze czy zaproszeniu do składania ofert? Przecież to była jedna wielka enigma. Gdy okazało się, że PZPN rezygnuje z aplikowania o Euro 2020, prezes Boniek tylko zasugerował, że dostaniemy za to inną, młodzieżową imprezę. Nie było nawet pewne, czy chodzi o futbol męski czy kobiecy. I nagle – w dniu decyzji UEFA o przyznaniu Polsce mistrzostw – okazało się, że jest już znana jest grupa miast, w której się one odbędą – dziwi się Niemiec. Jeszcze bardziej zdumiewa go fakt, że takich decyzji nie podejmował zarząd PZPN. – Ten pośpiech jest dalece niezrozumiały. Przecież w trakcie niedawno zakończonych kwalifikacji do tegorocznych ME U-21 to stadion Cracovii był domem biało-czerwonych, tu występowali…
Dalej kilka tekstów, o których już coś wspominaliśmy, choćby przeglądając Fakt. Zacytujemy jeszcze fragment rozmowy z uradowanym Tomaszem Brzyskim.
Stopa już nie boli?
- W listopadzie i grudniu sporo trenowałem na siłowni, biegałem po twardym podłożu i może z tego wziął się ten ból? Bo nie czuję, żeby noga była złamana. Chodzę w stabilizatorze, zamiast gipsu, ale stopa nie boli. Lekarze mówili, żebym nie chodził, ale człowiek jest ciekawy i we wtorek rano spróbowałem stanąć. Zrobiłem kilka kroków i… nie zabolało. Tak, jakby nic się nie stało. Ból minął już w Turcji. Świetnie, że tak się skończyło, bo Bartek Bereszyński pauzował trzy miesiące. Teraz czeka mnie rywalizacja o miejsce w składzie, a jeszcze przed chwilą perspektywą była stracona runda.
We wtorek szedł pan do doktora Jacka Jaroszewskiego jak na ścięcie?
– Do trzeciej rano nie spałem, myślałem, co i jak. Zespół ma wzmocnić jeszcze jeden lewy obrońca, Guilherme sobie radzi, więc mogłem się poczuć jako numer trzy. Kontrakt mam do czerwca 2016 roku, ale po sezonie jest opcja przedłużenia o rok. Muszę tylko udowodnić, że jestem Legii potrzebny.
W ramkach:
– Kłótnie o boiska w Turcji
– Młodzież nie zawodzi Berga
– Ale swój test oblał Nigeryjczyk Taiwo.
Zagrał przez 90 minut, pierwszą połowę na swojej nominalnej pozycji, lewej obronie, drugą jako stoper. – Cały czas mu się przyglądamy. Musi pokazać, że jest lepszy od tych zawodników, których mamy w drużynie. Decyzja, czy z nami zostanie, będzie w dużej mierze zależeć od stanu zdrowia Tomka Brzyskiego – stwierdził trener Henning Berg. To ostanie zdanie jest kluczowe. Badania przeprowadzone w Polsce wykluczyły złamanie kości w stopie lewego obrońcy Legii, a więc Taiwo jest zdecydowanie dalej od angażu przy Łazienkowskiej. – Decyzję podejmie trener, jeszcze z nim nie rozmawiałem, ale Taye wybitnego meczu nie zagrał – powiedział prezes legionistów Bogusław Leśnodorski.
Michał Masłowski w sobotę dołączy do legionistów. Michał Janota zrezygnował z trzech pensji, żeby móc odejść do Pogoni, a Kamil Kuzera godzi się na obniżkę pensji, byle móc zostać jeszcze w Kielcach.
Śląsk tymczasem… trenuje jak w Bundeslidze.
Doktor Bartosz Ochmann, odpowiadający za badania wydolnościowe przyznał, że zawodnicy Śląska mają wyniki na miarę zespołów z górnej połowy ligi niemieckiej. – Faktycznie, trenujemy w podobnym rytmie, co drużyny Bundesligi. Nie jest też tajemnicą, że piłkarze, którzy przychodzą do naszego zespołu, muszą pod względem fizycznym nadrobić zaległości. I nie mówię tu tylko o juniorach, ale również o graczach, którzy w przeszłości grali na wysokim poziomie – dodaje Pawłowski. W Side drużyna ma wszystko, co potrzebuje. Mieszkający w tym samym hotelu piłkarze Besiktasu Stambuł byli pod dużym wrażeniem, kiedy zobaczyli, jakim zapleczem dysponują wrocławianie. – Do Turcji wysłaliśmy busa, którym kierowali nasi fizjoterapeuci. Przywieźliśmy nim dodatkowy sprzęt treningowy i suplementy.
Na koniec tekst o Eriku Jendrisku z Cracovii, który Raula… uczył niemieckiego.
Po powrocie z mistrzostw świata zamienił Kaiserslautern na Gelsenkirchen. Miał to być duży krok naprzód, ale stało się inaczej. – Kontrakt podpisywałem w kwietniu. Nie wiedziałem wtedy, że Schalke walczy o wicemistrzostwo i będzie występować w Lidze Mistrzów. Pojawiły się duże pieniądze na transfery, ściągnięto Raula, Huntelaara, więc dla mnie zabrakło miejsca – wspomina Słowak (…) Miałem okazję zagrać w jednym zespole z naprawdę wielkimi nazwiskami. Manuel Neuer juz wtedy był świetnym bramkarzem (…) Pewien czas mieszkałem w tym samym hotelu co Raul. Jadaliśmy wspólnie obiady, pomagałem mu też z niemieckimi słówkami.
Teksty z PS znajdziecie również na przegladsportowy.pl