Reklama

Stanowski we wtorek po raz drugi: o kasie za Masłowskiego

redakcja

Autor:redakcja

27 stycznia 2015, 16:07 • 5 min czytania 0 komentarzy

Drogo, za drogo! Tanio, brać! Ten warty 600 tysięcy, tamten – góra 300! Nie tak dawno pisałem, że kibice coraz częściej zamiast kibicować piłkarzom, to kibicują księgowym. Permanentny Football Manager.

Stanowski we wtorek po raz drugi: o kasie za Masłowskiego

Wartość transferów gotówkowych w Polsce raczej będzie rosnąć, a nie spadać – dokładnie tak, jak rosną budżety klubów. Kiedy 40 milionów na rok to była niebotyczna suma, pozwalająca całkowicie zdominować ligę, a dzisiaj to zaledwie 30 procent budżetu Legii Warszawa. Prawa telewizyjne zostaną za moment sprzedane za rekordową sumę – już pewnie w granicach 170 milionów złotych rocznie, a do tej pory płacono 117 milionów. Ogółem wpływy Ekstraklasy SA przekroczą wkrótce 200 milionów złotych, a sama Legia jeśli utrzyma tempo wzrostu, to za kilka lat ma szansę dobić do tego poziomu.

Czytam dyskusję o Masłowskim, a kilka dni wcześniej – o Malarzu.

Dziwiono się, że GKS Bełchatów chce sporo pieniędzy za 34-letniego bramkarza. Ja natomiast się nie dziwiłem, ponieważ wystarczy obsunąć się w tabeli o kilka miejsc i na koniec sezonu klub z tytułu nagród sportowych traci więcej niż milion złotych. Można zakładać, że sprzedaż Arkadiusza Malarza odbiłaby się na dorobku punktowym i w efekcie cały interes zrobiłby się nieopłacalny. Bełchatów nie ma obowiązku sprzedawać swoich zawodników, jeśli tylko zgłosi się Legia – może kalkulować potencjalne zyski i straty i na ich podstawie podać cenę. Ta cena może oczywiście dla Legii wydać się zbyt wysoka, ale przykład Malarza pokazuje, że argument, iż piłkarz jest warty tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić jest często nietrafiony.

Podobnie jest z Masłowskim.

Reklama

Sprzedaż Masłowskiego bardzo uprawdopodobnia spadek Zawiszy z ekstraklasy, a więc stratę minimum sześciu milionów złotych w skali roku. Oczywiście można spaść i z Masłowskim (bardzo możliwe, ale nie ma co przesądzać – Cracovia i Podbeskidzie wychodziły ze zdecydowanie większych opresji), a także można utrzymać się bez niego. Niemniej Zawisza ma prawo przeprowadzić kalkulację, a Legia ma prawo z tą kalkulacją się nie zgadzać lub też ją zaakceptować.

Jednak osobiście nie rozumiem tej podniety związanej z pieniędzy. Że 600 tysięcy euro byłoby OK, a milion euro to będzie za dużo. Otóż mnie za bardzo nie interesuje, ile klub X zapłaci klubowi Y, bo tak naprawdę znaczenie ma tylko to, czy Masłowski nadaje się do Legii.

O, taką dyskusję to ja rozumiem. Czy się nadaje? Jeśli się nadaje – na jaką pozycję? Za kogo? W jakim wymiarze czasowym miałby grać? Czy jest to zawodnik przygotowywany do zastąpienia Dudy, gdy ten już zostanie sprzedany? Jaki jest na niego plan?

A cena? Cóż to za różnica, czy kosztować będzie 400 tysięcy euro więcej czy mniej? Oczywiście to kupa pieniędzy i np. Podbeskidzie nie mogłoby sobie pozwolić na taką zakupową frywolność. Ale Legia? W tym momencie wielu z was parsknęło śmiechem – że przecież to kupa pieniędzy i że nie można wyrzucać jej w błoto, nawet jeśli jest się bogatym. Zgoda. Ale należy pamiętać, że Legia w skali kraju to dość specyficzny klub – mogący znacznie więcej zarobić poprzez grę w piłkę niż poprzez transfery.

Moim zdaniem decydująca jest przydatność zawodnika. Wyrzuconymi w błoto pieniędzmi były te wydane na wszystkie opłaty związane z Arkadiuszem Piechem, bo z góry można było zakładać, że to będzie zawodnik nieprzydatny. Gdyby więc cała operacja pt. „Piech w Legii” miała zamknąć się w śmiesznej sumie rzędu 50 tysięcy euro, to uznałbym, że to 50 tysięcy euro wyrzucone w błoto (wyrzucono znacznie więcej) i że niewarto. No, nawet za 1 tysiąc euro nie było warto. Wysoce nieprawdopodobne wydawało się, iż Piech mógłby być zawodnikiem, który pomoże Legii wygrać jakieś trofeum albo wywalczyć jakiś awans i tym samym podnieść pieniądze z boiska. Podobnie rzecz się ma z Igorem Lewczukiem, którego transfer za 200 000 euro z Zawiszy także wydawał się przepłacony – a to dlatego, że trudno było sobie wyobrazić, iż ten piłkarz spłaci się występami.

I teraz wracam do Masłowskiego. Jeśli jest to piłkarz słaby, jeśli nie nadaje się do Legii, jeśli nie wywalczy sobie docelowo miejsca w składzie, to szkoda na niego 200 000 euro. Nie rozumiem, dlaczego, jak pisze wielu kibiców, za – dajmy na to – 800 000 euro nie warto go brać, a za 400 000 warto? Albo jest dobry, albo nie. Albo się przyda, albo nie. Ewentualny awans do Ligi Mistrzów to wpływy przekraczające 25 milionów złotych. Z Ligi Europejskiej można wyciągnąć duże pieniądze. Jedno grupowe zwycięstwo, to 200 000 euro więcej. Przejście Ajaksu Amsterdam – 350 000 euro.

Reklama

Moje pytanie więc brzmi – czy Masłowski może pomóc wyeliminować Ajax? Albo czy za rok może pomóc wyeliminować inny klub w 1/16 finału? Ewentualnie – czy jego umiejętności mogą mieć jakiekolwiek znaczenie w meczach eliminacyjnych do Ligi Mistrzów? Czy może rozstrzygnąć mecz grupowy w Lidze Europy? Czy mógłby być ważnym ogniwem w starciu z jakimś Metalistem Charków?

Jeśli na wszystkie te pytania odpowiadacie „nie”, to w ogóle szkoda zachodu i szkoda nawet jednej złotówki. Jeśli natomiast bierzecie pod uwagę, że mógłby się nadać – wtedy 400 tysięcy euro w tą czy w tamtą przestaje mieć wielkie znaczenie. Legia dzisiaj porusza się w takich obszarach piłkarskiego biznesu, że wielokrotność takich sum może pozyskać, prowadząc odpowiednią politykę personalną i tym samym uprawdopodobniając sukces sportowy.

Podsumowując: nie ma tak, że za X opłaca się brać Masłowskiego, a za 2X się nie opłaca. Opłaca się jeśli jest dobry i pomoże wygenerować przychody dla klubu, a nie opłaca się, jeśli jest słaby i nie pomoże w niczym.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...