Ledwo zdążyliśmy otrząsnąć się po obejrzeniu powtórek z greckiej ligi, gdzie napastnik obronił ręką swój własny strzał, a już mamy kolejny zagadkowy filmik z piłkarskich peryferii. Tym razem Albania i ostatnie sekundy spotkania Flamurtari Vlorë – Teuta Durrës. Wynik? 1:1. W teorii korzystny dla gości, którzy rozpaczliwie bronią się przed utratą gola. W praktyce? Cóż…
Oba zespoły, a kto wie, może również sędzia, dość mocno walczyły o drugiego gola dla Flamurtari. Pięć minut doliczonego czasu gry i kanonada na bramkę gości z Durres. Co ciekawe – ci kompletnie odpuszczają grę defensywną, a po każdej zmarnowanej okazji rywali, bardzo szybko wznawiają grę i oddają piłkę przeciwnikom. Kabaret.
I jak? Czysto, jak na Dworcu Centralnym późną jesienią. Wymiękamy. Prościej było wytłumaczyć nawet tę wspomnianą Grecję:
Rozwój Internetu i coraz szerszy dostęp do streamów, relacji i innych tego typu otwiera oczy. Potwierdza, że Ekstraklasa naprawdę nie jest aż tak kartoflana, jak zwykliśmy sądzić. Jak widać – są miejsca, gdzie diabeł mówi dobranoc. Albania jest z pewnością jednym z nich.