Reklama

O szkoleniu w La Masii przy okazji nowego nabytku… Górnika Łęczna

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 stycznia 2015, 19:42 • 4 min czytania 0 komentarzy

Media informują, że Górnik Łęczna wylatuje na obóz do Turcji z dwójką nowych piłkarzy, że jeden grał w Lidze Mistrzów, a drugi to wychowanek słynnej La Masii, więc nie ma żartów – postanowiliśmy się lekko zorientować w temacie. Pierwszy – faktycznie, grał z BATE Borysów, po czym wyjechał do Kazachstanu i kariera mu się dość spektakularnie zepsuła. Inaczej, wiadomo, nie trafiłby raczej do Łęcznej. Drugi to z kolei niejaki Josu albo dokładnie Josue Currais Prieto.

O szkoleniu w La Masii przy okazji nowego nabytku… Górnika Łęczna

Nie mamy zamiaru się wyzłośliwiać, każdy ma takiego wychowanka La Masii, na jakiego go stać. Ale jak usłyszeliśmy, że ów wychowanek przychodzi do Polski z piątej ligi włoskiej, a wcześniej grał w peryferyjnych rozgrywkach w Finlandii, to jakoś obudziła się nasza ciekawość. Spojrzeliśmy, co stało się z innymi chłopakami, z którymi kiedyś w Barcelonie faktycznie trenował (będąc precyzyjnym – do lata 2011 roku). Czy tylko on zaliczył tak nieszablonowy początek kariery, czy to raczej standard.

Niespełna 22-letni dziś Josu terminował wówczas w drużynie Juvenil B, a więc – mówiąc obrazowo – żeby trafić do pierwszego zespołu, musiałby pokonać jeszcze trzy szczeble. Przejść do Juvenil A, gdzie trenują bardziej utalentowani chłopcy z tych samych roczników, później awansować do rezerw grających w Segunda Division i ewentualnie stamtąd dopiero na szczyty. Droga daleka i kręta.

Drużyna, w której się szkolił, liczyła ponad dwudziestu zawodników z roczników 1993 – 1995. Przez chwilę prowadził ją Oscar Garcia, później trener Pawła Brożka w Recreativo – Sergi Barjuan. Mówiąc wprost – 80 procent z tych chłopaków przepadło lub stanie się to w niedługiej przyszłości. Minęły trzy lata od tego jak ogrzewali się w otoczeniu Camp Nou i oto, gdzie są obecnie:

Yannick Adamu – słuch zaginął
Pol Busquets – Sporting Gijon B
Sergi Tienda – Sabadell B
Adrià Escribano – Girona FC B
Jessua Andrea Cruyff – Dayton Dutch Lions
Robert Costa – FC Barcelona B
Aitor Ruano – Atletico Madryt B
Carlos Julio Martínez – Villarreal B
Frank Bagnack – Barcelona B
Brian Oliván – Real Valladolid B
Bacary Mendes – Arezzo (Włochy, 4. liga)
Patricio Gabarrón – Barcelona B
Roger Canadell – CD Castellon
Fernando Quesada – FC Utrecht
David Babunski – Barcelona B
Olivier Moussima – słuch zaginął
Jordi Quintillà – Ajaccio
Cristian Herrera – Villarreal C
Alain Richard Ebwelle – Valencia Mestalla
Jean Marie Dongou – Barcelona B
Mamadou Sylla – Espanyol B
Pol Roigé – Sabadell B
Alejandro López – Valencia Mestalla

Reklama

To taka mała nauczka na przyszłość. Być „wychowankiem La Masii”, „byłym młodzieżowcem Barcelony” nieraz znaczy tyle samo, co być wychowankiem Wisły czy Legii, a potem kopać się po czole w Naprzodzie Jędrzejów. Dziś wszyscy ci chłopcy mają 20-22 lata. I co? Dwóch gra regularnie w rezerwach Barcelony, dwóch w kratkę. Patricio Gabarrón zaliczył jeden epizod w pierwszej drużynie, zmieniając na chwilę Puyola w meczu z Ajaksem, a Jean Marie Dongou sporo strzela w Segunda Division. Pięciu udało się przetrwać w Barcelonie do dzisiaj – to już coś. Szósty gra w drugiej lidze francuskiej, nieregularnie. Siódmy grzeje ławkę w holenderskim Utrechcie. Reszta raczej bez widoków na spektakularne kariery.

To jest to sito. Przetestują stu, pięciu się nada do rezerw, jednego kompletnie wyszkolą dla pierwszego zespołu – i z tego jednego trzeba będzie się cieszyć, bo poprzeczka wisi wysoko.

Josu znalazł się wśród 78 chłopaków, którym latem 2011 roku w La Masii powiedziano „dziękujemy”. Potrenowaliśmy, sprawdziliśmy co umiesz, ale teraz pora się rozstać. Zostają nieliczni. W ten sam sposób odpadła połowa drużyny, między innymi Jesjua Angoy Cruyff, wnuczek Johana. Druga połowa awansowała do Juvenil A. Co stało się z naszym Josu, którego niebawem obejrzymy w Łęcznej i kto wie – może będziemy kiwać głową ze zdziwieniem, co to za drugi Quintana? Pokopał chwilę w niższych ligach, po czym wyjechał do Finlandii, do klubu o jakże wdzięcznej nazwie: Seinäjoen Jalkapallokerho. To była druga liga fińska, w której rzekomo uznano go najlepszym piłkarzem. W gazetach pisali, że specjalista od rzutów wolnych i oczywiście pomocnik ze świetną techniką.

Barcelona zainteresowała się nim, gdy miał 15 lat (i ponoć świetną lewą nogę), ale przetrawiła w swoich trybikach, zweryfikowała i w końcu wypluła. – To i tak najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Wspaniały czas. Zwiedziłem wiele krajów. Lataliśmy do Stanów Zjednoczonych, Holandii, Rumunii. Trenowałem w wielkim klubie, trudno tego żałować – mówił w jednym z wywiadów, już w Finlandii.

Kiedy JSK awansowało do ekstraklasy, on znów zjechał niżej. Pół roku temu niespodziewanie odnalazł się w piątej lidze włoskiej, w Terracinie, razem z Julianem Ripolim. Tak, był taki w Lechii.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...