Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

20 stycznia 2015, 00:11 • 5 min czytania 0 komentarzy

Dosraj Bońkowi. Dosraj albo zamilknij na zawsze.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Kto nie dosra, ten nie dziennikarz, tylko służalczy, pełzający gad. Internet pełen jest niepokornych publicystów, którzy gdyby tylko mogli, to rozszarpaliby prezesa PZPN – oczywiście używając do tego jedynie pióra i nieograniczonej możliwości do zadawania trudnych pytań. Niestety, całą wiedzę tajemną trzymają dla siebie, nie chcą się podzielić, nie puszczają pary nic a nic. I dlatego nie wiadomo, o co spytać Bońka, by się zawodowo w sposób nieodwołalny nie skompromitować.

Oni by spytali. Nie spytają, bo im się nie chce wyjść z domu, ale gdyby spytali – to by wreszcie było jasne, o co pytać trzeba. Ale nie pytają też, gdy sami mają okazję, może dlatego, że nie chcą odkrywać kart. Trzymają te swoje pytania ostateczne jak naboje na czarną godzinę. Nikt nie wie, co oni w tych głowach kitrają. W powietrzu krążą domysły. A może tylko grają – jak ci goście, co to chodzą z dłonią włożoną do kieszeni płaszcza i udają, że to pistolet?

Wszyscy chcą przywalić w Bońka gradem niewygodnych pytań, żeby już się nie wywinął. Ale żeby ktoś chociaż jedno takie pytanie podpowiedział – no to nie. Brakuje empatii. Na Twitterze zapytałem: o co zapytać prezesa PZPN? Ring Wolny! I szczerze mówiąc dupa. Jeden gość zaproponował pytanie, dlaczego nie wprowadzono limitu dla cudzoziemców, a w tym samym momencie drugi spytał: czemu wprowadzono limit dla cudzoziemców. I takie to są dyskusje futbolowe. Ale żeby ktoś faktycznie naprowadził, jak dosrać Bońkowi, jakim argumentem trzepnąć go w jaja – no to nie. Znikąd pomocy. A ja jakoś wymyślić nic odpowiedniego nie mogę, może się wypaliłem na stare lata i należałoby spuścić ze smyczy młode psy, a samemu w parku karmić kaczki. Nie potrafię się ekscytować, że po latach zwolniono córkę Ireneusza Serwotki i że ona się z tym nie zgadza. No co zrobię, skoro nie potrafię?

Przeprosić tylko mogę. Co mi więcej pozostaje?

Reklama

Kiedyś byłem niepokorny. Pamiętam jak w „Przeglądzie Sportowym”, jakoś w 2000 albo 2002 roku, miał być wywiad z Bońkiem, w którym pytania mieli zadać czytelnicy. No ale czytelnicy jakoś tak normalnie pytali, w stylu „co pan czuje, jak pan całuje” i inne pierdy o Juventusie i takich tam historiach, więc mój ówczesny przełożony był niepocieszony. I mówi: „Spytaj go, czy to prawda, że kadra śpi w hotelu Victoria, ponieważ on ma prywatny deal z właścicielem i się dzielą fifty-fifty”. No i powiedz, że to pyta Marian z Gdyni.

Tak zrobiłem. Poszedłem uzbrojony w kartkę z pytaniami od czytelników, w tym od Mariana.

Boniek wtedy popatrzył na kartkę, na mnie, na kartkę, na mnie i z politowaniem zagaił: – Że to niby czytelnik takie pytanie zadał, tak? Pozdrów Jacka, do widzenia.

I tyle żeśmy się nagadali.

Zapotrzebowanie więc istnieje od dawna, tylko ciągle ślepaki, zamiast amunicji dum-dum. Sytuacja jest już trochę – przyznajmy to – frustrująca, bo facet sobie pływa po powierzchni jak gdyby nigdy nic, a najwyższy czas zacząć przytapiać. On już jest w takim wieku, że w polskich warunkach powinien mieć za sobą osiem długich podtopień, cztery postrzały w nogę i powinien prosić o litość. A tu guzik.

Wśród polskich dziennikarzy bardzo modne jest ostatnio słowo „niezależność”. Niezależność to moim zdaniem stan umysłu. Opętani ludzie nie są niezależni, są niewolnikami samych siebie. Człowieka niezależnego stać na to, by pochwalić albo chociaż wstrzymać się z krytyką, gdy brak dla niej uzasadnienia. Ja ciągle muszę przepraszać, że nie atakuję Bońka albo Leśnodorskiego, ale co mam zrobić, jeśli wewnętrznie nie czuję, że zasłużyli? Co zrobić, jeśli wszelkie zarzuty wydają się miałkie, sztuczne? Jak się zachować, gdy wcale nie przeszkadza mi czyjaś niezgoda na ustawę hazardową czy ubieranie się w kurtki moro? Jak się zachować, jeśli ich działania oceniam pozytywnie i uważam, że dobrze kierują swoimi firmami, nieporównywalnie lepiej niż poprzednicy? Nie postrzegam niezależności, jako permanentnej napierdalanki, to jest definicja niezależności blokersów, a nie poważnych ludzi.

Reklama

Ja tam Bońka lubię i cenię. Jak ktoś ma z tym problem, to muszę z tym żyć. Leśnodorskiego też. Coraz więcej osób ze świata piłki lubię, co może oznaczać, że albo ja się zmieniłem, albo piłka. Ale stawiam na to drugie. Chętnie zadałbym im jakieś pytanie, które by ich przygwoździło i zmusiło do dłuższego zastanowienia, jak się wykaraskać, ale niestety – trudno ich uczciwie zagiąć, bo dysponują dość wiarygodnymi odpowiedziami. „Uczciwie zagiąć” – mam namyśli zadać takie pytanie, na które samemu nie zna się oczywistej, przekonującej odpowiedzi. Nie można też stawiać pytań, z których tezą sami się nie zgadzamy. Przynajmniej mnie to nie odpowiada.

Myślę, że ten wywiad na Weszło z Bońkiem – debata w zasadzie – był naprawdę dobry, wyczerpujący i że poruszono wszystkie, w większości głupawe zarzuty (no przecież ta cała gadka o statucie – to żart w zasadzie, z tego się pół poważnego zarzutu nie da skroić). Ale niektórym mało. Że ostrzej trzeba. Pytani: jak konkretnie, że ostrzej – nie odpowiadają. Po prostu – ostrzej. Przypomina mi to pewnego dziennikarza, który od roku non-stop pisze, że trzeba zmienić system szkolenia. Napisał to tyle razy, iż pewnie uzbierałoby się z milion znaków (zawodowcy tak liczą objętość tekstu). Zawsze myślę: milion znaków napisał, że trzeba zmienić system, a pewnie dwieście tysięcy zająłby ten cały system szkolenia, gdyby go ów dziennikarz napisał od podstaw. Bo gdybym ja był tak przekonany, co trzeba zrobić i znał odpowiedzi na wszystkie pytania, to bym usiadł i napisał – a potem bym przekazał to do związku i odebrał kwiaty w podzięce. I czytałbym o sobie w encyklopediach.

Ale to by było proste. Lepiej mielić bez ładu i składu. Ja wiem, wy nie wiecie. Jak trzeba? Inaczej.

Rynek jednak chce krwi. Zawsze. Czytelnicy chcą krwi. Firmy rozwijające się nikogo nie interesują, „Układ Zamknięty” to film nakręcony nie o biznesie, który się powiódł, tylko o biznesie, który zniszczono. Jesteśmy zaprogramowani na negatywne newsy. Nie będę sam udawał pierwszego optymisty RP, ale nie chce mi się zrzędzić na siłę, dla samego zrzędzenia. Nie mam na to siły i czasu. Nie mam do tego serca, gdy widzę, że ktoś się naprawdę stara i że mu wychodzi. Musicie poszukać innego medialnego rozbójnika.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...