Folklor. To pierwsze skojarzenie z Pucharem Narodów Afryki, którego nie pozbędziemy się nigdy, nawet jeśli większość z piłkarzy występujących w tym turnieju będzie wychowana i wyszkolona w Europie. No nie da się pozbyć wrażenia jakiejś… swojskości i pierwotnej radości z gry, jeśli pierwszy gol turnieju pada po rajdzie z „tunelem” włącznie. Zabawa. Radość. Wuwuzele. Ruszyli, ruszyli z całą mocą, z dziką frajdą gospodarzy po tym otwierającym golu, z całą plejadą zagrań, które mogły się przydarzyć wyłącznie na „Czarnym Lądzie”.
Okej, jest w tym – niestety! – coraz więcej profesjonalizmu. Jest w tym coraz więcej dyscypliny taktycznej, jest w tym coraz więcej „piłki”, a coraz mniej żartów. Wciąż jednak PNA leży bliżej Ekstraklasy, niż Mistrzostw Europy i Mistrzostw Świata. Mecz otwarcia? Dwa vine’y. Pierwszy gol, roboczy tytuł filmiku: „Obrona Kongo po dobrym bongo”.
Filmik numer dwa, wyrównujący gol. „Przyspieszenie, głupcze”.
Drugi mecz? Cóż, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem mieliśmy godne, sucharowe otwarcie.
Jednym z moich wielkich marzeń jest zostać komentatorem, dostać do komentowania mecz Burkina Faso i powiedzieć, że „Burkina trzyma fason”. — Jakub Olkiewicz (@JOlkiewicz) January 17, 2015
Równie zabawnie było także, kiedy piłkarze Gabonu i Burkina Faso zaczęli kopać piłkę, która chwilami sprawiała zawodowcom spore problemy. Na przykład odskakując na trzy metry przy przyjęciu. Niekiedy pozbywano się jej na kilka sekund, wybijając trzydzieści metrów w powietrze, poza zasięg telewizyjnych kamer. Innym razem fatalny kiks okazywał się tajemnym kluczem do stuprocentowej okazji. Pierwszym, który świetnie odnalazł się w tym młynie był Pierre-Emerick Aubameyang. Miał tyle czasu na spokojnie przyjęcie, nawinięcie obrońcy, przymierzenie i strzał, że spokojnie zdążyłby policzyć do pięciu.
Drugi gol dla Gabonu? Palce lizać. Akcja skrzydłem a’la Canarinhos (stroje się zgadzają), dokładne dośrodkowanie i armatnia główka Malicka Evouny z Wydadu Casablanca, którego nazwisko z pewnością zdążyło zapisać już kilku dyrektorów sportowych z europejskich klubów.
W końcówce szansę na pomoc kolegom dostał nasz znajomy z Górnika Zabrze – Prejouce Nakoulma – ale swojej szansy nie wykorzystał, grając bardzo przeciętnie. Być może zabrakło ekstra motywacji w postaci dorodnego koguta. Przez pewien czas naszą uwagę od samego meczu odciągała pewna nachalna myśl. Ilekroć realizator prezentował nam zbliżenie na bramkarza reprezentacji Gabonu, tyle razy w głowie grał nam lansowany kilka lat temu wakacyjny hit. I wreszcie – eureka!
O, już wiem kogo przypomina mi bramkarz Gabonu! #AlaNieWaliMuPały pic.twitter.com/W9py2pAaHu
— Piotr Borkowski (@BorkowskiPiotr) 17 Gennaio 2015
Zakończymy wizytą w kąciku muzycznym. Słowa (te „polskie”) może niekoniecznie, ale melodia i choreografia świetnie nadawałyby się na podkład pod kolejne mecze. Radość, beztroska, chaos i futbolowy ping-pong. Spodziewamy się fajnych, atrakcyjnych widowisk, w których bezbramkowy remis jest prawdopodobny tak, jak śnieżyca w Dakarze.