Reklama

Pierwszy Polak w Nike Academy: Podróż do innego świata

redakcja

Autor:redakcja

15 stycznia 2015, 04:50 • 10 min czytania 0 komentarzy

Gdyby ktoś mi powiedział pół roku temu, że będę miał okazję trenować wspólnie z mistrzem świata, Samim Khedirą, tylko uśmiechnąłbym się serdecznie – mówi 22-letni Daniel Grala, który jako pierwszy Polak w historii trafił do prestiżowej Nike Academy w Birmingham. Jej członkami są utalentowani zawodnicy z całego świata.

Pierwszy Polak w Nike Academy: Podróż do innego świata

– Jak wspominasz pobyt w Nike Academy?
– Jako bardzo pozytywne doświadczenie, które pozostanie w mojej pamięci na całe życie. Trenowałem w świetnym ośrodku i miałem okazję grać przeciwko takim drużynom jak Manchester United, czy Inter Mediolan. Dla chłopaka z Kolna możliwość zmierzenia się z takimi rywalami to coś wyjątkowego.

– Czy miałeś tremę przed wylotem do Anglii?
– Przed testami zastanawiałem się, jaki będzie poziom i czy dam sobie radę. Okazało się, że piłkarsko nie odstawałem od zagranicznych kolegów. Najtrudniej było dostosować się do zajęć pod względem fizycznym.

– Można powiedzieć, że byłeś polskim pionierem w elitarnym ośrodku treningowym w Birmingham. Jakie to uczucie przecierać szlaki w takim miejscu?
– Byłem bardzo ciekawy, jak ten ośrodek wygląda i funkcjonuje od środka. To dla mnie olbrzymie wyróżnienie, że stałem się pierwszym zawodnikiem, który reprezentuje Polskę w Nike Academy. Nie do opisania.

– Jak wygląda typowy dzień w akademii?
– O godzinie 7.30 mieliśmy pobudkę, później śniadanie, a o 8.30 wyjeżdżaliśmy do St George’s Park, gdzie usytuowane są boiska treningowe. Około 10.00 mieliśmy ćwiczenia przygotowujące do treningu, a o 11.00 rozpoczynały się właściwe zajęcia na boisku. Później lunch, godzina wolnego na przetrawienie i zwykle około 15.00 zaczynał się drugi trening, najczęściej na siłowni. Dopiero około 17.00 ruszaliśmy z powrotem do miejsca naszego zakwaterowania.

Reklama

– Czy na początku ciężko było ci się przestawić do nowego stylu i nowych obciążeń treningowych?
– Wszystko można podsumować jednym słowem: przepaść. Intensywność treningu w Polsce, w porównaniu do tego, co zastałem w Nike Academy, jest po prostu niska. I podczas zajęć, i podczas meczów było bardzo dużo biegania. Nawet, kiedy wchodziło się na ostatnie 20 minut spotkania, można było wypluć płuca. Trenerzy bardzo dużą uwagę przykładali do nieustannej gry wysokim pressingiem, co sprawiało, że nie było mowy o chwili wytchnienia. Bardzo ważną rolę odgrywało też przygotowanie siłowe. Na siłowni spędzaliśmy wiele czasu przez całą rundę – co u nas ma miejsce praktycznie tylko w okresie przygotowawczym. Przynajmniej tak było w klubach, w których miałem okazję do tej pory występować.

– Czego nauczyłeś się podczas pobytu w akademii?
– Progres na pewno jest odczuwalny, i to wyraźnie. Szczególnie pod względem przygotowania fizycznego. Zupełnie inaczej niż przed wyjazdem prezentuję się też w kwestii przygotowania siłowego i techniki wykonywanych ćwiczeń. Niedawno czytałem wywiad o tym, że większość polskich piłkarzy nie potrafi zrobić prawidłowo przysiadu i teraz wiem, że nie jest to bynajmniej przesadzona opinia. Dopiero w Anglii przekonałem się, że wykonywanie przysiadów nie jest wcale takie łatwe, jak może się komuś wydawać. Taktycznie nigdy nie czułem się słaby, ale co tu dużo opowiadać – w Birmingham również otworzyły mi się szerzej oczy na różne elementy, w tym stałe fragmenty gry

Zrzut ekranu 2015-01-15 o 04.45.54– Co najbardziej zaskoczyło cię w Nike Academy?
– Myślę, że cała otoczka i codzienne funkcjonowanie ośrodka. Wszystko jest tam przygotowane pod zawodników i można się skupić tylko na trenowaniu i grze. Dla kogoś, kto do tej pory miał jedynie do czynienia z polską trzecią ligą, jest to duży przeskok jakościowy. Niesamowite wrażenie robi też sama infrastruktura, na czele z bodaj dziesięcioma boiskami – samymi „dywanami” – którymi po każdych zajęciach zajmują się odpowiedni specjaliści. Do tego dochodzi naprawdę obszerna i dobrze wyposażona siłownia oraz baseny, w tym taki specjalny z lodowatą wodą, do którego należało wejść po każdym meczu na osiem minut celem regeneracji. Do dyspozycji uczestników akademii jest też jeszcze hala z pełnowymiarowym boiskiem ze sztuczną nawierzchnią.

– A co z żywieniem?
– To kolejna kwestia, która mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się, że zdrowe jedzenie może być tak smaczne i urozmaicone. Potrawy były bogate w białka i węglowodany, ale nie jedliśmy cały czas tylko kurczaka i makaronu. Nazw niektórych dań nie potrafię teraz nawet powtórzyć, za to z uznaniem muszę stwierdzić, że kucharz jest tam bardzo kreatywny. No i niby taki detal, ale był tam rygorystycznie przestrzegany – po każdym głównym posiłku musieliśmy zjeść jeszcze trochę owoców.

– Czy obok twardej, męskiej walki na treningach, była też okazja do nawiązania jakichś przyjaźni?
– Mnie to nie dotyczyło, ale dla niektórych chłopaków, zwłaszcza na początku, barierą w nawiązywaniu kontaktów mogła być nieznajomość języka. Generalnie jednak panowała fajna atmosfera. Owszem, były różne grupy i grupki, jak w każdym chyba zespole, ale nie coś takiego, że przedstawiciele poszczególnych regionów świata trzymali się tylko ze sobą. Na zajęciach nie brakowało krzyków, ale miały one raczej charakter pozytywny, mobilizujący. Za spóźnienie się na zbiórkę były przewidziane różne kary, łącznie ze śpiewaniem na forum całej drużyny, i aby tego uniknąć, też wspieraliśmy się wzajemnie, choćby poprzez budzenie się w razie potrzeby. Myślę, że co najmniej kilka zawartych w Anglii znajomości zostanie mi na lata. Zwłaszcza że w dobie portali społecznościowych znacznie łatwiej niż kiedyś jest utrzymać kontakt z osobami nawet z odległych zakątków świata.

– Tak przy okazji, jak wygląda kwestia rozpoznawalności polskich piłkarzy wśród młodych zawodników z całego świata?
– Zdecydowanie najbardziej rozpoznawalny jest „Lewy”. Roberta wszyscy kojarzą, a podczas wspólnego oglądania meczów Ligi Mistrzów często porównywaliśmy różnych zawodników na poszczególnych pozycjach. I wyszło na to, że zdaniem większości Lewandowski jest obecnie dużo lepszy nawet od Wayne’a Rooneya. Drugi pod względem popularności jest bez wątpienia Wojciech Szczęsny, a za nim duet z Dortmundu: Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek.

Reklama

– A jak w ogóle podchodziłeś do wyjazdu do Anglii? W założeniu to miała być tylko świetna przygoda czy może coś więcej?
– 
Na pewno traktowałem ten wyjazd jako szansę na jeszcze jedno zaistnienie w futbolu. W żadnym wypadku nie myślałem tylko o tym, że na trzy miesiące wyrwę się z Polski, dostanę dużo sprzętu piłkarskiego i sobie odpocznę, a przy okazji jeszcze pogram w piłkę. Nie zamierzałem w Birmingham marnować ani jednego dnia. Przeciwnie, nastawiałem się na ciężkie treningi, które po powrocie mają mi pomóc w znalezieniu nowego klubu. Wkrótce zaczyna się nowe okienko transferowe i liczę, że dostanę jakąś ciekawą propozycję.

– No właśnie, co teraz? Jakie plany na najbliższą przyszłość?
– Na początku tego roku myślałem, że w piłkę będę grał już tylko rekreacyjnie. Rozstałem się z Polonią Warszawa i nie wiedziałem, co dalej. Tymczasem wygrana w zawodach „Zwycięzca Zostaje” i wyjazd do Nike Academy przyczyniły się do tego, że chcę jeszcze raz powalczyć o swoje boiskowe marzenia. Ani ja, ani moi znajomi nie spodziewali się, że tak to się wszystko zmieni i znajdę się w miejscu, które dotąd było niedostępne dla żadnego polskiego zawodnika.

– Jak wyglądały twoje piłkarskie początki?
– Wywodzę się jeszcze z tego pokolenia, które każdą wolną chwilę spędzało na boisku, a nie przed komputerem. W czwartej klasie „podstawówki” zacząłem uczęszczać na treningi trampkarzy Orła Kolno i już jako 17-latek zadebiutowałem w trzecioligowej drużynie seniorów tego klubu. Wtedy też zaczęły się pojawiać pierwsze zapytania ze strony bardziej znanych klubów, ale dopiero wraz z rozpoczęciem studiów w Warszawie przeniosłem się do stołecznego Hutnika. Za dużo tam się jednak nie nagrałem z powodu kontuzji kostki, a później po degradacji Hutnika wróciłem do Kolna. Potem pojawił się temat Polonii Warszawa, która właśnie zaczynała nowe życie od IV-ligowej rzeczywistości. Rundę jesienną mieliśmy bardzo udaną, ale z niezrozumiałych dla mnie przyczyn musiałem odejść. Czułem wtedy ogromny niedosyt i powoli zaczynałem myśleć o rezygnacji z grania. Z perspektywy czasu mogę się jedynie cieszyć, że tak to się ułożyło, bo w przeciwnym razie nie wziąłbym udziału w „Zwycięzca Zostaje” i nie wyjechał do Anglii. Ominęłaby mnie przygoda życia…

Zrzut ekranu 2015-01-15 o 04.49.10– Chyba już sama możliwość grania na wysokości 140 metrów, na dachu jednego z warszawskich biurowców, była sporym przeżyciem?
– Choć minęło już ponad pół roku, do tej pory myślę o tym z lekkim niedowierzaniem. W najbardziej optymistycznym wariancie nie zakładałem, że tak potoczą się moje losy. Mogę tylko podziękować organizatorom akcji, że stworzyli mi warunki do reprezentowania Polski w Nike Academy. Gdyby ktoś mi powiedział pół roku temu, że będę trenował wspólnie z mistrzem świata, Samim Khedirą, tylko uśmiechnąłbym się serdecznie. A w Birmingham oprócz niego odwiedził nas jeszcze na zajęciach między innymi John Lescott. Dla mnie jako obrońcy taki typowo defensywny trening pod okiem tej klasy zawodnika był bezcennym doświadczeniem. Było na co patrzeć i co zapamiętywać. Podczas wyjazdu do Mediolanu na mecz z Interem udało mi się ponadto zamienić kilka słów i zrobić selfie z Javierem Zanettim. Widziałem też na żywo z bliska Louisa Van Gaala. Jest co wspominać…

– Na jakim ligowym poziomie poradziłby sobie w Polsce zespół złożony z zawodników Nike Academy?
– Zaryzykuję stwierdzenie, że piłkarsko taka drużyna mogłaby spróbować swoich sił nawet w ekstraklasie. Pamiętajmy jednak, że z racji wieku większość graczy ustępuje jeszcze starszym zawodnikom pod względem fizycznym. Jako ciekawostkę mogę dodać, że jeden z chłopaków, którzy przebywali ze mną w Birmingham, dostał już zaproszenie na testy do Interu Mediolan, bo tak bardzo spodobał się w meczu kontrolnym.

– Wspomniałeś o Khedirze. A kto był twoim piłkarskim wzorem?
– Od zawsze takim piłkarzem numer jeden był dla mnie Zinedine Zidane. Jego elegancja w grze i panowanie nad piłką były nieprawdopodobne. Innym moim idolem już od wielu lat jest Sergio Ramos, który występuje na mojej nominalnej pozycji. Oczywiście doceniam też to, co wyczyniają Cristiano Ronaldo i Leo Messi, ale nie ma chyba fana futbolu, który mógłby przejść nad ich popisami do porządku dziennego. W moim prywatnym rankingu bardzo wysokie miejsce zajmuje również David Beckham, przede wszystkim za fenomenalne rzuty wolne i rożne.

– W piłkarskim CV masz też występy w Lidze Nike Playarena. Dlaczego poleciłbyś je innym?
– Faktycznie, gościnnie zdarzyło mi się występować w jednej z drużyn. Na granie w piłkę nie trzeba mnie zwykle długo namawiać i jeśli tylko czas mi pozwalał, pomagałem zespołowi moich znajomych. Te rozgrywki to naprawdę fajna zabawa, dająca najlepszym możliwość zmagań z ekipami nawet z całej Polski. Co więcej, samemu ustala się termin i miejsce meczu ligowego. Jeśli ktoś lubi amatorską rywalizację, z pewnością będzie zadowolony.

Zrzut ekranu 2015-01-15 o 04.53.27O PROJEKCIE

Co to jest Nike Academy?
Nike Academy to profesjonalna szkółka piłkarska założona w 2009 roku przez firmę Nike. Jej celem jest szkolenie młodych i utalentowanych zawodników z całego świata, którzy w przyszłości mogliby stać się zawodowymi piłkarzami. Członkowie akademii to przede wszystkim zwycięzcy The Chance i Most Wanted – projektów, których zadaniem jest poszukiwanie nieodkrytych wcześniej piłkarskich talentów. Wszyscy mieszkają i trenują w specjalistycznym ośrodku St. George’s Park w Birmingham (siedziba Angielskiej Federacji Piłkarskiej), a swoje umiejętności sprawdzają w towarzyskich meczach z młodzieżowymi drużynami najlepszych klubów na świecie (m.in. z FC Barceloną, Paris Saint Germain i AS Romą).

Mecze drużyny Nike Academy obserwują skauci największych klubów na świecie. To sprawia, że każdy członek akademii ma olbrzymią szansę na wybicie się w zawodowym futbolu. Przekonał się o tym chociażby jeden ze zwycięzców The Chance z 2010 toku – Tom Rogić, który w 2012 roku zadebiutował w narodowej reprezentacji Australii. Były zawodnik Nike Academy był nawet o krok od występu na Mistrzostwach Świata w Brazylii, jednak tuż przed mundialem stracił miejsce w kadrze swojego kraju. Obecnie reprezentuje barwy Celtiku Glasgow.

Co to jest Nike Most Wanted?
Nike Most Wanted to kolejna edycja międzynarodowego projektu Nike, wcześniej znanego jako The Chance. Celem Nike Most Wanted jest wyłonienie młodych, piłkarskich talentów, które nie mają zawodowych kontraktów, ale posiadają umiejętności, wielkie serce do gry i ambicję do tego, aby w przyszłości stać się profesjonalnymi piłkarzami. Zwycięzca polskiej edycji Nike Most Wanted poleci do Birmingham, by powalczyć o kontrakt w The Nike Academy.

Powalcz i Ty o miejsce w Nike Academy!
O miejsce w Nike Academy może powalczyć absolutnie każdy. Aby to zrobić, wystarczy dostać się na testy Nike Most Wanted. Wziąć w nich udział można na dwa sposoby:

1. Ściągając Aplikację Nike Football TUTAJ (Android) albo TUTAJ (AppStore) dzięki której jako pierwszy dowiesz się o kolejnej edycji Nike Most Wanted oraz innych wydarzeniach organizowanych przez firmę Nike.

2. Pokazując się z dobrej strony Ambasadorom w czasie meczów ligowych lub skautom podczas Mistrzostw Polski Ligi Nike Playarena.

Więcej informacji o Nike Academy znajdziesz także na stronie – KLIKNIJ TUTAJ.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...