Reklama

Zieliński: Nie można mnie tak od razu skreślać

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 stycznia 2015, 11:43 • 12 min czytania 0 komentarzy

– Po jednym słabszym spotkaniu w kadrze nie można mnie tak od razu skreślać. Cieszę się, że trener się mną interesuje. W połowie grudnia na naszym spotkaniu z Torino był również asystent trenera Nawałki. (…) Wróciłem do kadry po roku przerwy, chciałem się pokazać. Graliśmy we Wrocławiu, czyli praktycznie u mnie w domu. Na trybunach sporo znajomych, może trochę się spaliłem… – mówi Piotr Zieliński na łamach Faktu i Przeglądu Sportowego. To jeden z ciekawszych materiałów w sobotniej prasie. Generalnie: nic specjalnego.

Zieliński: Nie można mnie tak od razu skreślać

FAKT

Lechia buduje żelazną obonę – tym tekstem chyba należy zacząć, najbardziej na czasie.

Image and video hosting by TinyPic

Lechia Gdańsk w zimowym oknie transferowym skupia się przede wszystkim na wzmocnieniu defensywy. Zakontraktowała już Jakuba Wawrzyniaka (32 l.), kwestią czasu jest podpis pod umową Grzegorza Wojtkowiaka (31 l.), który przechodzi właśnie testy medyczne. A to nie koniec. – W defensywie mieliśmy jesienią najmniejszą konkurencję, musimy dokonać uzupełnień tej formacji – mówił na początku zimowego okna transferowego prezes Lechii Adam Mandziara. Biało-zieloni rozpoczęli od Wawrzyniaka, który podpisał kontrakt na 2,5 roku. Na podobny może liczyć Wojtkowiak, który wczoraj zjawił się w Gdańsku na testach medycznych. Tylko one dzielą go od związania się z Lechią. Ta dwójka piłkarzy znajduje się w kręgu zainteresowań selekcjonera Adama Nawałki (58 l.), podobnie jak grający już w Lechii od dłuższego czasu Rafał Janicki (23 l.). Stoper biało-zielonych ma jednak pewne problemy ze zdrowiem po tym, jak w przedostatnim meczu jesieni zderzył się w powietrznym pojedynku z Kamilem Wilczkiem (27 l.) z Piasta. Do dziś miewa bóle głowy.

Reklama

Wywiad z Piotrem Zielińskim zacytujemy przy prasówce z Przeglądu Sportowego – tutaj jeszcze felieton Mateusza Borka: Szczęsny musi dorosnąć.

Od kilku dni media żyją wywiadem, w którym Maciej Szczęsny otwarcie skrytykował swojego syna i kilku innych piłkarzy Arsenalu. Myślę, że tę jego wypowiedź należy rozpatrywać na kilku płaszczyznach. Maciek mówi o tym, że Wojtek nie robi postępów i nie zapominajmy, że wypowiada się w tej kwestii również jako były reprezentant kraju i ekspert. Mówi tez wprost, że nie podoba mu się kilka rzeczy w życiu swojego syna. Na miejscu Wojtka wolałbym, żeby ojciec do mnie zadzwonił i powiedział mi to w cztery oczy, a nie rozpowiadał o tym w mediach. To byłoby zdrowsze rozwiązanie, dla wszystkich.

Image and video hosting by TinyPic

Z kolei Jacek Kiełb zostaje określony najbardziej pechowym piłkarzem.

Jacek Kiełb (27 l.) przeżywa deja vu. Dwa lata temu był zawodnikiem Polonii, która wtedy miała olbrzymie kłopoty finansowe. Kilka miesięcy później działacze warszawskiego klubu ogłosili upadłość. Dziś w podobnych tarapatach jest Korona, której barwy reprezentuje Kiełb. – Nie dopuszczam do siebie myśli, że ta historia może się powtórzyć, ale z drugiej strony w Warszawie też nikt do końca nie wierzył, że klub z takimi tradycjami może zniknąć z piłkarskiej mapy – przyznaje w rozmowie z Faktem pomocnik kieleckiego klubu. (…) – Pozostało nam się trzymać razem i dalej trenować. Najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to zakopać się pod ziemię i przestać wierzyć. W Polonii udało się dograć sezon do końca i to z niezłym wynikiem, więc wierzę, że teraz też nam się to uda – kończy Kiełb.

I jeszcze informacja: pierwsza liga w Polsacie od nowego sezonu. Do klubu ma trafiać nie 100 tysięcy złotych z tytułu praw telewizyjnych za sezon, a – dwa razy więcej.

Reklama

RZECZPOSPOLITA

Piotr Żelazny pisze dziś o kapitanie ulepionym z pasji. Steven Gerrard.

Po zakończeniu sezonu Steven Gerrard odejdzie z Liverpoolu. To tak jakby Romeo opuścił Julię. „Gdy będę umierał, nie zabierajcie mnie do szpitala. Przywieźcie mnie na Anfield. Tu się urodziłem i tu chcę umrzeć” – to jeden z wielu ukochanych przez kibiców Liverpoolu cytatów ze Stevena Gerrarda. Człowieka, który nierozłącznie kojarzy się z The Reds. Piłkarza symbolu. Liverpool bez Gerrarda jest jak Flip bez Flapa albo jak Forrest Gump bez Jenny Curan, czyli jak groszek bez marchewki. To jednak będzie ostatnie pół roku Gerrarda w ukochanym klubie. Przynajmniej jako piłkarza, bo co do tego, że kiedyś wróci i zostanie menedżerem Liverpoolu, nie ma wątpliwości chyba żaden z fanatyków zasiadających na trybunie The Kop. Gerrard latem przejdzie do amerykańskiej ligi MLS – do Los Angeles Galaxy. Odejście 34-letniego kapitana (gdy faktycznie dojdzie do transferu, będzie miał już 35 lat) oznacza koniec pewnej epoki. Nie tylko dla Liverpoolu, ale dla całej Premier League i angielskiej piłki.

A obok Stefan Szczepłek porusza… ten sam temat. W domu najlepiej.

Steven Gerrard miał osiem lat, kiedy zaczął naukę w szkółce Liverpoolu, i pozostał w tym klubie do dziś. Inaczej mówiąc, pracuje w nim od 26 lat. Nie jest pod tym względem rekordzistą świata ani nawet Wysp Brytyjskich. Ale wśród najbardziej znanych piłkarzy zajmuje miejsce szczególne. Takich domatorów w dziejach futbolu nie było wielu. Przyczyny bywają różne. Czasami wynikają one z charakteru piłkarza i jego filozofii: co się będę włóczył po świecie, skoro tutaj, blisko domu, dobrze mi płacą, mam rodzinę, kibiców, którzy mnie kochają. Jestem u siebie. Czasem piłkarz staje się legendą jednego klubu dlatego, że z różnych powodów nie trafił do innego, chociaż mógł. Przecież Gerrard jeszcze jako trampkarz przechodził testy w różnych klubach i niewiele brakowało, a zostałby na Old Trafford. Coś mu (i jego ojcu) powiedziało jednak, że lepszym miejscem będzie Anfield Road.

GAZETA WYBORCZA

Co gryzie Barcelonę? – pyta GW. Problemy w Katalonii to jedyny temat w dzisiejszym numerze.

Image and video hosting by TinyPic

Kolos w konwulsjach przeciw rewelacji w stanie uniesienia – Barcelona i Atlético mierzą się w niedzielę na Camp Nou, by ścigać Real Madryt. Tak nerwowo, wręcz histerycznie, w katalońskim klubie nie było od lat. Od dekady się nie zdarzyło, by trener Barcelony stracił posadę w środku sezonu. Tymczasem jeśli wierzyć hiszpańskim mediom, Luis Enrique otrzymał od prezesa Josepa Marii Bartomeu ultimatum dotyczące meczu z Atlético. Oficjalnie i prezes, i trener dementują wiadomość, że aby przetrwać na ławce, Enrique musi poprowadzić drużynę do triumfu nad obrońcą tytułu. Złość i nerwowość prezesa są zrozumiałe, tydzień temu drużyna miała szansę odrobić trzy punkty straty do liderującego Realu, który przegrał z Valencią, ale przegrała 0:1 w San Sebastian z Realem Sociedad. Enrique posadził wtedy na ławce Leo Messiego i Neymara, wpuszczając ich dopiero w drugiej połowie. Zaraz po meczu w mediach gruchnęła wiadomość, że trener i Leo Messi są totalnie skłóceni i w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Informacja wydała się wiarygodna, wszędzie, gdzie dotąd pracował Enrique, zawsze popadał w konflikt z największą gwiazdą zespołu. W Romie wysłał na ławkę Francesco Tottiego, w Celcie Vigo Fabiana Orellanę. Czyżby tym razem podniósł rękę na najlepszego gracza świata? Następnego dnia po porażce w San Sebastian Barcelona miała trening otwarty dla kibiców. Messi się nie pojawił, tłumacząc, że ma kłopoty żołądkowe. Podobno trener chciał go za to zawiesić i ukarać grzywną, odwiedli go jednak od tego kapitanowie Xavi, Iniesta i Busquets. Introwertyczny Messi ma trudny charakter, poprzedni trenerzy klubu z Camp Nou się z nim borykali, przymykając jednak oko na fochy gwiazdy – także Pep Guardiola, pod którego wodzą Barcelona zaliczyła najlepszy okres w swojej historii. Argentyńczyk zapracował w klubie na status nietykalnego, stąd eskalowanie konfliktu z nim to dla szkoleniowca zawodowe samobójstwo.

SPORT

Oto okładka.

Image and video hosting by TinyPic

Śląska bitwa w Turcji. O co chodzi?

Ostatniego dnia stycznia cztery drużyny rywalizować będą w Side o Puchar Śląska. Znamy więcej szczegółów dotyczących tego turnieju. Ruch Chorzów, Górnik Zabrze, Piast Gliwice i Podbeskidzie Bielsko-Biała po raz pierwszy w historii polecą jednym samolotem na zgrupowanie do Turcji. Przebywać tam będą w dniach 24 stycznia – 5 lutego. 31 stycznia na kompleksie sportowym w Side (w tej miejscowości będą mieszkać chorzowianie oraz zawodnicy Piasta) odbędzie się mini turniej o Puchar Śląska. Zabrzanie będą przebywać w Alanyi, a Podbeskidzie w Larze. To około 70 kilometrów od miejsca, gdzie odbędzie się śląska bitwa. Mecze będą toczyć się równolegle na dwóch boiskach. Każdy z zespołów rozegra trzy spotkania po 30 minut. W przypadku remisu, o wygranej będą decydować rzuty karne.

Ruch nie musi sprzedawać – przyznaje prezes Dariusz Smagorowicz.

– Na siłę nie musimy wszystkich sprzedawać. Jeśli nie pojawią się tak korzystne oferty, jak ta dotycząca Krzysztofa Kamińskiego, to nie będzie żadnych ruchów. Z grupy zawodników, o której pan mówi, nie na sprzedaż jest Grzesiu Kuświk, bo bardzo potrzebujemy go w nadchodzącej rundzie. Zresztą na razie nie otrzymaliśmy żadnych oferty na pozostałych zawodników, więc nie ma o czym dyskutować.

Image and video hosting by TinyPic

Górnik już wie, że pierwszy obóz zorganizuje… u siebie.

Ambitny plan zakładał wyjazd w Tatry i zgrupowanie w Zakopanem. Na taki scenariusz nie było Górnika stać. Pojawiła się koncepcja wyjazdu w Beskidy, a potem do Kleszczowa, gdzie pierwotnie miała być na zgrupowaniu Korona Kielce. Tam jednak sytuacja finansowa jest jeszcze trudniejsza niż w Zabrzu, więc klub wyjazd odpuścił. Górnik miał zająć to miejsce. Ostatecznie zwyciężył jednak wariant, który od kilku dni był brany pod uwagę. Zabrzanie będą od poniedziałku zakwaterowani w miejscowym hotelu Diament. Zgrupowanie odbędzie się więc w Zabrzu, a zawodnicy będą korzystać z boiska na obiekcie Walki Makoszowy (sztuczną nawierzchnią), w miarę możliwości z własnych boisk trawiastych oraz hali i siłowi na Matejki, gdzie z hotelu mają nieco ponad kilkaset metrów.

Nudy. Można w Sport zajrzeć tylko po jakieś newsy i informacje ze Śląska.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Sobotnia okładka, ogólnosportowa.

Image and video hosting by TinyPic

Jak co tydzień mamy tutaj Magazyn Lig Zagranicznych. Natomiast my jak zawsze wyciągamy polskie akcenty: Zahorski żyje w Stanach i ma się dobrze.

Zahorski takie historie znał wcześniej tylko z filmów lub opowieści, ale od półtora roku sam żyje w takim świecie. I doskonale się w nim odnalazł. Kilka tygodni temu zdobył mistrzostwo North American Soccer League (NASL), zostając drugim strzelcem Scorpions (6 goli). I choć NASL nie może się w niczym równać ze słynną Major League Soccer, w której grał m.in. David Beckham, a klubowi Polaka bliżej poziomem do naszej grupy spadkowej niż mistrzowskiej, były napastnik Górnika Zabrze i tak ma powody do dumy. – Zdobyliśmy mistrzostwo de facto drugiej ligi, ale mogliśmy się poczuć, jakbyśmy zdobyli najważniejsze trofeum w MLS, bo feta była niesamowita. Cieszę się, bo to mój pierwszy sezon w Stanach, w którym sięgnęliśmy po wszystko, co było do zdobycia: tytuł mistrza wiosny, mistrza sezonu zasadniczego i soccer bowl – tłumaczy. Zahorski zdobył coś jeszcze: uznanie i szacunek.

Image and video hosting by TinyPic

To był zakręcony rok dla Jana Urbana. Od zwolnienia z Legii do uratowania fuchy w Osasunie.

23 listopada 2014. Osasuna przegrywa z ostatnim w tabeli Albacete 0:2. Zespół Urbana pozostaje jedną z dwóch drużyn w lidze bez zwycięstwa na wyjeździe, na dodatek ma tylko punkt przewagi nad strefą spadkową. Dwa dni później Luis Ibero, członek komitetu zarządzającego Osasuną, oświadcza: – Rozmawialiśmy z Janem Urbanem prawie dwie godziny. Pozytywne nastawienie, jakie pojawiło się, gdy przyszedł do klubu, wygasa. My też mamy na uwadze dobro klubu i musimy dalej z nim rozmawiać, żeby zobaczyć, czy jest jakaś zmiana nastawienia lub systemu. Powiedzieliśmy mu, aby zaproponował nowe rozwiązania w pięciu najbliższych meczach. Na razie nikt nikogo nie skreśla.
Ta wypowiedź nawet do mnie nie dotarła. Spotkaliśmy się, dyskutowaliśmy, ale nie otrzymałem żadnego ultimatum. Wyczuwałem jednak, że jeśli w następnym spotkaniach nie wygramy, to władze będą chciały coś zmienić. Sytuacja nie była prosta, ponieważ nadzór nad klubem sprawował zarząd komisaryczny, nie mieliśmy prezesa. Ani w pierwszym, ani w drugim terminie nikt się nie zgłosił na to stanowisko, dopiero w trzecim było dwóch kandydatów. W samej końcówce jeden z nich zrezygnował, więc automatycznie został wybrany Luis Sabalza. To ważna kwestia dla zawodników, wobec których Osasuna wciąż ma spore zaległości finansowe. Wcześniej nie mieli z kim rozmawiać na ten temat, bo zarząd komisaryczny miał ograniczone kompetencje. Teraz zawodnicy wiedzą już, do kogo mają zwrócić się z pytaniem, kiedy dostaną swoje pieniądze. W styczniu powinna zostać przelana kolejna transza należności. Na razie nikt ich nie otrzymał. Nie jest łatwo wypłacić kontrakty, gdy dochody klubu spadły niemal o 70 procent.
10 stycznia 2015 roku. Po trzech wygranych z rzędu Osasuna zajmuje 11. miejsce w tabeli. Do czołówki wciąż jednak ma daleko, choć właśnie tam miał się znajdować zespół z Pampeluny. – Naszym podstawowym celem jest awans. Musimy poczynić spore zmiany i skupić się na pracy z młodzieżą, do tego zmuszają nas też okoliczności. Chcemy stworzyć styl gry, który będzie nawiązywał do korzeni Osasuny – mówił Urban po objęciu zespołu ze stolicy Navarry.

Image and video hosting by TinyPic

Mamy też wywiad z Zielińskim. Selekcjoner w niego wierzy, choć on sam trochę się spalił.

Pana mecz z Sampdorią obejrzy z trybun selekcjoner Adam Nawałka.
– Na pewno jego przyjazd doda mi otuchy. Po jednym słabszym spotkaniu w kadrze nie można mnie tak od razu skreślać. Cieszę się, że trener się mną interesuje. W połowie grudnia na naszym spotkaniu z Torino był również asystent trenera Nawałki.

Dlaczego towarzyski mecz ze Szwajcarią wyszedł panu tak słabo?
– Wróciłem do kadry po roku przerwy, chciałem się pokazać. Graliśmy we Wrocławiu, czyli praktycznie u mnie w domu. Na trybunach sporo znajomych, może trochę się spaliłem… Takie mecze się zdarzają, zwłaszcza piłkarzom młodym. Liczę na to, że w moim przypadku tego typu występy będą rzadkością.

I jeszcze sobotni felietoniści – Borek, Włodarczyk, Stanowski. Spoglądamy na tekst tego ostatniego.

Image and video hosting by TinyPic

Stare powiedzenie mówi, że dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Powiedzmy sobie szczerze – powiedzenie to jest aż tak stare, że się dawno zdezaktualizowało. Albo prawdziwych dżentelmenów już nie ma, czego też wykluczyć nie sposób. Dzisiaj wszyscy dyskutujemy na temat forsy i nawet kiedy Donald Tusk zamieniał Warszawę na Brukselę, ekscytowano się tym, ile zarobi w nowej walucie (w porównaniu z piłkarzami – śmiesznie mało). Każdy transfer – kasa. Czy polityczny, czy piłkarski. Gdy tylko zawodnik zmienia klub, dziennikarze za punkt honoru stawiają sobie poinformowanie, ile w nowych barwach zainkasuje. A jak nie wiedzą – zmyślą (jak to się ładnie mówi: pospekulują), bo przyjęło się, że transferowy news bez informacji o szmalcu to news wybrakowany. Messi miałby przejść do Chelsea? No dobra, dość interesujące, ale przede wszystkim zastanówmy się, ile mógłby w niej zarobić, ile to będzie dziennie, ile na godzinę i ile na sekundę. Jeszcze nikt z nikim do rozmów nie usiadł, jeszcze księgowy nie odpalił Excela, a taki The Sun już wie: 250 milionów funtów brutto w sześć lat, co oznacza: 41,5 miliona funtów rocznie, 3,5 miliona miesięcznie, 114 tysięcy funtów dziennie i 80 funtów na minutę. Potem można policzyć, jak często facet mógłby sobie kupować ferrari, a jak często apartament w Nowym Jorku. Ale żeby zastanowić się, na jakiej pozycji miałby występować, w towarzystwie jakich konkretnie zawodników – no, nuda kompletna, dajmy spokój. Pieniądze kręcą bardziej niż taktyka. (…) Bywają transfery, w których faktycznie interesujące są tylko pieniądze i zupełnie nic poza nimi, wszelkie futbolowe zagadnienia schodzą na dziesiąty plan. Nikt nie będzie przecież analizował, z kim i o jakie cele ma zamiar walczyć Łukasz Szukała i jak często zapełnia się stadion dysponujący 65 tysiącami miejsc. Ba, nawet nieistotna jest informacja, które miejsce w tabeli zajmuje jego nowe Al-cośtam-cośtam, bo co to za różnica, czy na koniec sezonu będzie to lokata numer dwa, czy numer dwanaście. Żadna. Sam Szukała nie ukrywa, że do Arabii Saudyjskiej idzie tylko dla pieniędzy i – cóż – swoją szczerością łaski nie robi, bo każda inna argumentacja zostałaby przyjęta z politowaniem.

Najnowsze

Hiszpania

Media: Transfer Szczęsnego na ostatniej prostej. Jutro testy medyczne

Bartosz Lodko
14
Media: Transfer Szczęsnego na ostatniej prostej. Jutro testy medyczne
Ekstraklasa

Niedźwiedź: Cel od zarządu? Limit minut młodzieżowców i utrzymanie w Ekstraklasie

Bartosz Lodko
0
Niedźwiedź: Cel od zarządu? Limit minut młodzieżowców i utrzymanie w Ekstraklasie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...