Tomasz Kupisz w swojej przygodzie z piłką zaliczył już pierwszoligowy klub z Anglii, Polski oraz Włoch. Gdyby przeanalizował historię swoich występów, zauważyłby pewną prawidłowość. W Polsce regularnie występował w pierwszym składzie, za granicą praktycznie nie podnosił się z ławki. Czyli u nas grał, poza krajem nie. W skrócie – tu dobrze, tam źle. Wydawałoby się, że jedyną rozsądną decyzją był powrót do kraju i próba odbudowania się w Wiśle czy innej Lechii. On jednak wybrał dosyć nietypowo, bo zasilił szeregi Cittadelli, czyli ostatniej drużyny Serie B.
Rzućmy okiem na dotychczasowy dorobek Kupisza.
Wigan: trzy lata i zero meczów.
Jagiellonia: trzy lata i 89 mecze.
Chievo: półtora roku i jeden mecz (28 minut gry).
Kupisz poszedł w zaparte i postanowił udowodnić, że za granicą jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Właściwie to nie zdążył powiedzieć nawet pierwszego. Jakkolwiek patrzeć, wybór 22. drużyny Serie B jest dla niego sporym ryzykiem. Do wygrania nie ma zbyt wiele, a zdecydowanie więcej można stracić. Jeżeli Tomek nie poradzi sobie w słabiutkiej Cittadelli, to prawdopodobnie nie poradzi sobie już nigdzie.
Co w ogóle wiadomo o nowej drużynie Kupisza? Były pomocnik Jagiellonii będzie tam jedynym obcokrajowcem. Czyli 23 Włochów i Polak. Rzecz jasna trener i sztab szkoleniowy to również Włosi. Wypada tylko mieć nadzieję, że przez ostatnie półtora roku Kupisz wystarczająco wyszlifował swój język. Swój zawód aktywnie wykonywał jedynie przez 28 minut, więc na brak czasu raczej nie mógł narzekać.
Co jeszcze? Citadella leży jedynie o godzinę jazdy samochodem od Werony, więc od biedy będzie mógł codziennie dojeżdżać. Miasto liczy niewiele ponad 18 tysięcy mieszkańców, a prawie połowa z nich zmieściłaby się na klubowym stadionie. Nowa drużyna Kupisza, mimo ostatniego miejsca w tabeli, prezentuje dość otwarty futbol. Cittadella należy do czołowej czwórki Serie B pod względem liczby goli, które padają w meczach z jej udziałem. Niestety w zdecydowanej większości są to gole stracone.
Oczywiście trudno odmówić Kupiszowi logiki. Półtora roku na ławce to z pewnością wystarczający powód, żeby coś zmienić. Werony raczej nie zwojował, ale na pocieszenie – i na zachętę do dalszych starań – napiszemy, że i tak osiągnął lepszy wynik, niż Klich w Wolfsburgu. Dokładnie o 28 minut lepszy.