Michał Janota przechodzi do Pogoni Szczecin. Gdyby nie trudna sytuacja, w jakiej znalazł się kielecki klub, pomyślelibyśmy, że Korona właśnie przeprowadza wietrzenie szatni i pozbywa się najsłabszych ogniw. Póki co oddano środkowego napastnika Chiżniczenkę, który w tym sezonie zaliczył trzynaście gier, zero goli i zero asyst, a teraz pożegnanono ofensywnego pomocnika Janotę, którego bilans to siedemnaście spotkań, zero goli i zero asyst. Wydawałoby się, że zadziała tu prosta zasada: diagnoza-reakacja.
Na nieszczęście kielczan, powyższe ruchy transferowe nie wyglądają na przemyślaną decyzję, a raczej na początek generalnej rozbiórki. Spekuluje się, że blisko odejścia jest kilku kolejnych zawodników, tym razem bardziej znaczących dla zespołu. Przykład pierwszy z brzegu – katowicki „Sport” poinformował dziś, że kapitan drużyny, Paweł Golański jest bliski przejścia do Podbeskidzia.
Wiele polskich klubów stara się wykorzystać trudną sytuację w Kielcach, a na pierwszy ogień poszła Pogoń. Dlaczego wybrali akurat Janotę? Wydaje się, że to próba wypełnienia luki w środku pola po Akahoshim. Nowy pomocnik Pogoni przypomina Japończyka posturą i sposobem poruszania się po boisku, ale nie sposób nie zauważyć jednej dorbnej różnicy. Wpływu na grę zespołu. W ostatnim czasie gra Akahoshiego przekaładała się na gole i asysty, a gra Janoty jedynie na żółte kartki.
Nasze zdanie na temat Janoty z pewnością znacie – dobry zawodnik, ale boisko tego nie potwierdza. Czyli zawodnik słaby. Jego przejście do Pogoni sprawi, że będziemy mieli w Szczecinie ciekawą formację ofensywną, czyli tercet Małecki, Janota, Murayama. Każdy z nich słynie z tego, że jest uważany za znacznie lepszego zawodnika, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Z punktu widzenia laika to dobrze wyszkoleni gracze z dużym potencjałem. Z punktu widzenia liczb – zupełnie bezproduktywni piłkarze.
Nie twierdzimy jednak, że Janota sobie w Szczecinie nie poradzi. Przeciwnie, zmiana środowiska może mu wyjść tylko na dobre. Nie bez znaczenia jest tu też osoba Jana Kociana, który słynie z ręki do odmieniania piłkarzy. Świetnym przykładem może być wspomniany Murayama, który przed objęciem drużyny przez Słowaka rozegrał w naszej lidze 57 meczów i strzelił pięć goli, a pod okiem byłego szkoleniowca Ruchu zdobył cztery gole w siedmiu spotkaniach.
Janocie życzymy podobnej metamorfozy. Sam jednak swoją grą na krok do przodu nie zasłużył.
Fot. FotoPyK