Wbrew pozorom nie trzeba było posiadać jakichś nadludzkich i nadprzyrodzonych zdolności, by przewidzieć, co stanie się w pierwszych dniach stycznia w Gdańsku. Każdy obserwator rodzimej Ekstraklasy wiedział i podskórnie przeczuwał – przywiozą kolejne transporty. Pociągami, autami, samolotami i promami będą nadciągać nowe hordy sympatycznych skórokopów, którzy w atmosferze ogólnej wesołości będą wypełniać kolejne szatnie na obiekcie Lechii (bo że w jednej się wszyscy nie mieszczą to już wiadomo od dawna).
Oczywiście Lechia nie mogła zawieść oczekiwań jej wiernych sympatyków. Po uzupełnieniu składu latem o pięćdziesiąt sześć nowych nazwisk, zimą, zanim jeszcze część prezesów powróciła z urlopów, lechiści podpisali już dwóch nowych zawodników. Oczywiście – tradycyjnie – reakcją były szyderstwa z oryginalnej polityki transferowej Lechii, której głównym założeniem jest wykupienie wszystkich piłkarzy na świecie, by dla rywali nie miał już kto grać. Żarty przybrały zresztą na intensywności, gdy okazało się, że jednym z nabytków jest nieformalny król Ekstraklasy, człowiek, który spokojnie mógłby być jej twarzą i symbolem. Jakub Wawrzyniak.
Wczoraj podano nazwisko drugiego wzmocnienia i znów sporo śmiechu – młody Litwin idealnie pasuje do tej międzynarodowej zgrai, której ogarnięcie zdaje się przerastać nawet tak zaradnego faceta, jak Jerzy Brzęczek.
Ale jest czas na żarty z Lechii, która zachowuje się jak kobieta w galerii handlowej, jest też czas na spojrzenie od strony merytorycznej. A tu już powodów do śmiechu nie ma. Po pierwsze – Wawrzyniak to jednak solidny ligowy poziom. Nie mamy serca porządnie obśmiać tego transferu, bo po prostu wiemy, kto obsadza lewy bok defensywy choćby w Cracovii. Lechia – a przecież aktualnie w tabeli rywalizuje właśnie ze wspomnianym zespołem – to idealny klub na przystań dla dość zabawnego, ale i zwyczajnie piłkarsko porządnego Wawrzyniaka. No i powód numer dwa. Ten Litwin to żaden kasztan. Tak, wiemy, na YouTube nawet Wawrzyniak mógłby uchodzić za “flamboyant winger”, ale przecież to nie żaden fotomontaż:
Co więcej, szybko pojawiły się informacje, które przemawiają za Kazlauskaskem. Na Twitterze szybko przypomniano, że to największy talent litewskiej piłki i rok temu testował go Arsenal, a menedżer zawodnika, Daniel Weber, napisał, że piłkarz otrzymał wczoraj ofertę z… Lille.
Śmiech, że lechiści na obóz zamiast hotelu wynajmą całą dzielnicę? Proszę bardzo, sami jesteśmy fanami wszystkich dowcipów na temat liczby osób przebywających w gdańskiej szatni (celowo nie używamy określenia: “piłkarzy”). Ale w tym śmiechu nie zapominajmy, że Lechia otworzyła okienko dwoma bardzo udanymi i ciekawymi transferami. Tak, wiemy, że Pawłowski i Łukasik też wydawali się mocnymi strzałami, ale przecież któreś “nazwisko” musi im wreszcie odpalić. Musi, prawda?