Rywalem Legii jest klub z kraju, który nie istnieje. Sheriff Tyraspol to duma Naddniestrza, samozwańczego państewka, ostatniego bastionu czasów sowieckich. Ale jak to bywa w takich miejscach, ludziom mogą zarabiać grosze, ale na futbol nie skąpi się funduszy, bo ma być wizytówką. Dowodem, że tam, na końcu świata, za siedmioma posterunkami granicznymi, znajduje się kraina mlekiem i miodem płynąca.
W grudniu 2014 poświęciliśmy im duży tekst. Polecamy.
***
Wierzcie lub nie, ale jeszcze w 2002 stadion Widzewa uchodził za jeden z nowocześniejszych w kraju. Albo weźmy obiekt w Ostrowcu Świętokrzyskim: o, to dopiero było cacko! W Łodzi kadrę Engela negatywnie weryfikował Nakata, na arenie trzecioligowego dziś KSZO reprezentacja Bońka odniosła drugie i ostatnie zwycięstwo.
Nie byliśmy żadnym ewenementem, w całej Europie Wschodniej grano na kurnikach. Nawet Dynamo Kijów, ówczesna potęga naszego regionu, grała na może i dużym, ale archaicznym do bólu Stadionie Olimpijskim.
Tymczasem właśnie już 2002 w Tyraspolu oddano do użytku kompleks wart 200 milionów dolarów. W stolicy samozwańczej republiki powstała ultranowoczesna baza, wówczas wyprzedzająca resztę stawki o kilka klas, ale i dzisiaj budząca zazdrość zdecydowanej większości.
Dlaczego w Naddniestrzu, nieuznawanym przez nikogo państewku będącym żywym pomnikiem czasów sowieckich, kraiku posiadającym budżet mniejszy niż ten, którym dysponuje Real czy Bayern, potrafiły znaleźć się tak gigantyczne pieniądze na futbol? Jak to możliwe, że właśnie tu udało się zbudować futbolową markę, która niejednokrotnie rzucała wyzwanie zachodnim firmom? Która zerwała z anonimowością i wywalczyła sobie miejsce na piłkarskiej mapie Europy?
Jeśli wydaje wam się to zagadkowe, zapewniam: na krótko. Mógłbym powiedzieć, że tam, gdzie sukcesy sportowe są sprawą polityczną, nigdy nie brakuje dobrej woli rządzących i wsparcia biznesu, a potem zamknąć artykuł.
Ale sukces Sheriffa Tyraspol ma o wiele więcej odcieni i warto je zgłębić.
***
– Real Madryt to najlepszy ambasador, jakiego mamy.
Fernando Maria Castiella, minister spraw zagranicznych rządu generała Franco.
***
Upadek Związku Radzieckiego w wielu miejscach bloku wschodniego doprowadził do zbrojnych konflików, Mołdawia nie była wyjatkiem. W przeciwieństwie jednak choćby do wojny o Nagorno-Karabach, toczonej między Armenią i Azerbejdżanem, tutaj sednem nie było tło etniczne, a prozaiczna walka o kasę. Naddniestrze, mimo iż zajmuje mały wycinek całego terytorium Mołdawii, tak jednocześnie generowało 40% krajowego PKB. To tutaj znajdowała się lwia część przemysłu, w tym flagowe huty stali.
Nie można zapomnieć też o strategicznie ulokowanej rosyjskiej bazie wojskowej. Mołdawia może i chciałaby się bić z Naddniestrzem na całego, może i by wygrała, ale gdy po drugiej stronie lufy stawali Rosjanie? W takich okolicznościach żołnierze z zachodniej strony Dniestru woleli pozostać po zachodniej stronie Dniestru. Nie drażnić lwa. Pod wpływem Rosjan zawarto pokój, który Naddniestrzu dawał chaotyczną, ale jednak autonomię.
Dziś separatystyczna prowincja ma własne paszporty, własną walutę (rubel naddniestrzański), własny rząd i prawa. Jedynie sportowcy startują pod mołdawską banderą na olimpiadach, a tutejsze kluby toczą boje w mołdawskich ligach.
I zwykle wygrywają. Ekipy z Tyraspola taśmowo wygrywają rozgrywki siatkarskie, piłki ręcznej, a także oczywiście Divizia Naţională, czyli tutejszy odpowiednik Ekstraklasy.
Wszystko nieprzypadkowo.
***
Skąd nazwa Sheriff i herb w wymowną gwiazdę, żywcem wyjęty z filmów z Johnem Wayne’m? Firmę o takiej nazwie w 1993 założyło dwóch byłych funkcjonariuszy KGB. Na ile to firma, a na ile mafia, na ile to ich podmiot, a na ile potężniejszych ludzi z tła – nie da się rozstrzygnąć. Pewne jest jedno: Naddniestrze to praktycznie własność tej korporacji.
Sheriff posiada własną sieć supermarketów i stacji benzynowych. Własne piekarnie, wydawnictwo, agencję reklamową. Potentat budowlany nad Dniestrem? Oczywiście Sheriff. Telefonia komórkowa? Tak samo. Najpopularniejsze media, gazety i stacje telewizyjne? Także sygnowane marką z gwiazdą.
Panują też nad władzą w kraju. Do pewnego czasu Sheriff wspierało prezydenta Igora Smirnowa (w cywilu literata, autora jednej wymownej pozycji: „Razem z Rosją!”), a ten wygrał cztery kolejne kadencje. Potem Sheriff przestał bawić się w półśrodki, utworzył partię „Odnowienie” i bez większych problemów zdobył władzę.
Mało kto ma wątpliwości: poza oficjalnymi wpływami korporacji, ma ona również źródła mniej legalne, a bardzo dochodowe. Gdzie jak gdzie, ale w Naddniestrzu jest pod takie działania doskonały grunt. Ponoć państewko jest światową stolicą handlu bronią, a chodzi o potężne arsenały armii rosyjskiej, która w czasie zimnej wojny dozbrajała się na potęgę, by po upadku żelaznej kurtyny obudzić się z przepełnionymi magazynami. To mafia Naddniestrza – mająca mieć silne powiązania z Sheriffem – stała podobno za uzbrojeniem wielu afrykańskich konfliktów lat dziewięćdziesiątych. Niektóre źródła twierdzą, że samej amunicji w prowincjach przylegających do Tyraspola poukrywano aż 50.000 ton.
Parada wojskowa w Tyraspolu
Rząd Naddniestrza, nawet gdyby teoretycznie nie siedział w kieszeni korporacji, nie mógłby wiele zrobić, bo na otwartą walkę nie ma pieniędzy. Nawet Sheriff zarejestrowany jest w jednym z podatkowych rajów, nie wpłaca do rodzimego budżetu ani rubla!
Co na to Rosja? Oczywiście jej w to graj. Traktuje Naddniestrze w sposób uprzywilejowany, bo ma tu rozliczne wpływy. Daje tańszy gaz, wsparcie wojskowe, a nawet ponoć tym, którzy mają rosyjskie obywatelstwo, wypłaca comiesięczne diety w wysokości piętnastu dolarów. Niedużo? Zależy jak patrzeć. Przeciętne zarobki w Tyraspolu to około 100 dolarów.
Rosja chciałaby, żeby kraj się pojednał. Oczywiście jednak pod dominującym wpływem separatystycznej prowincji. Kiszyniów broni się jak może przed tym scenariuszem, spogląda na zachód. W projekcie partnerstwa wschodniego UE okazał się niekwestionowanym prymusem i łatwo się domyśleć co sprawiło, że miał aż tak wiele determinacji.
***
Sport, a przede wszystkim futbol, wykorzystywany jest jako narzędzie propagandowe. Sukcesy Sheriffa nad drużynami z zachodniej strony Dniestru mają być demonstracją siły i sukcesu „braci” ze wschodu.
I trzeba przyznać, że Mołdawianie nie muszą nawet patrzeć na wyniki ekipy z Tyraspola by wpaść w kompleksy, wystarczy rzut oka na tutejszą bazę. Nowoczesny stadion na 15.000 widzów, druga arena na 9.000. Ogrzewana hala z pełnowymiarowym sztucznym boiskiem, gdzie zasiąść może 3500 kibiców. Do tego boiska treningowe, piłkarska, pięciogwiazdkowy hotel. Sauny, pływalnia, korty tenisowe, odnowa biologiczna, sale analityczne, spa, siłownie, opieka medyczna z najwyższej półki, słowem: wiele zachodnich klubów mogłoby pozazdrościć Sheriffowi. Inne kluby z Mołdawii? Nie mają szans, padają w pierwszej rundzie. Celem każdego zdolnego juniora i piłkarza z regionu jest trafić właśnie tutaj.
Kryty stadion robi wrażenie. Nieprędko jakikolwiek polski klub doczeka się takiej areny
A tu główny obiekt, który swego czasu odwiedził nawet… Blatter i oczywiście mocno go komplementował
Baza jest na tyle ważna dla Naddniestrza, że w poradnikach turystycznych znajduje się ona w pierwszej trójce obiektów, które musisz odwiedzić. Tuż obok Pałacu Prezydenckiego i Muzeum Narodowego.
I tu ciekawostka: wiecie kto jest najsłynniejszym Naddniestrzaninem?
Andrej Zielinski, wynalazca maski gazowej. Wymowne? Bardzo. Choć nie do końca wiadomo, czy zgodne z prawdą, bo różne źródła przypisują zasługi różnym wynalazcom.
***
Jak ściągnąć zagranicznych piłkarzy na koniec świata? Do miasta, które zatrzymało się w czasie? Gdzie wciąż ulice są nazywane nazwiskami bohaterów komunizmu, a pomniki Lenina znajdziecie na co drugim placu?
Aby nie być gołosłownym: oto i Włodzimierz Iljicz w pełnej krasie i na eksponowanym miejscu
To oczywiście bardzo proste: wystarczą pieniądze. Piłkarze z Bałkanów, Afryki i Ameryki Południowej nie będą wybrzydzać, bo kasa jest dobra i pewna. O armię zaciężną się tutaj dba, płaci się nawet do kilkudziesięciu tysięcy dolarów miesięcznie, czyli w porównaniu do reszty ligi – nawet kilkanaście razy więcej. Dlatego choć z lotniska zabierze was taksówkarz jadący starą Ładą, tak na parkingu pod stadionem znajdziecie niemal same Mercedesy.
Oczywiście Sheriff nawet tutaj ulokował się właściwie, jest wyłącznym dilerem tej marki na Naddniestrze. Nieźle prawda? Gdzie nie spojrzysz, widać ich macki.
Szefem skautingu klubu jest Walerij Pawluczenko, wpływowy menadżer mający kontakty na całym świecie. Sheriff potrafi ściągać piłkarzy z lig afrykańskich, portugalskich, bałkańskich, ale także brazylijskich, argentyńskich, kolumbijskich.
Gracze wiedzą, że gdy pojawi się dobra oferta na stole, nikt nie będzie ich na siłę trzymał. A dobra gra w Tyraspolu nie ujdzie uwadze mocniejszych i znacznie bogatszych klubów: można wyjechać do Ukrainy, Rosji, na Półwysep Arabski, ale też i na zachód, choćby do Belgii. Znani gracze? Razvas Cocis poszedł do Lokomotiwu Moskwa za 2.6 miliona. Chidi Odiah, wielokrotny reprezentant Nigerii, znalazł uznanie CSKA. Isaac Okoronkwo trafił do Szachtara i grał w Lidze Mistrzów. Tego lata Henrique Luvannor dobrą grą w Mołdawii zarobił sobie na kontrakt życia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Z tym ostatnim, Brazylijczykiem, ciekawostka: wystąpił nawet cztery razy w kadrze Mołdawii. Po transferze do Azji przestał jednak być powoływany. Wypromowano go, sprzedano, a potem przestano mieć interes w jego reprezentacyjnych występach? To tylko teoria, ale mająca ręce i nogi.
Luvannor z cudowną bramką przeciwko Szwecji. Takimi golami można podbić cenę o kilkaset tysięcy
Dziś gwiazdą Sheriffa jest Ricardinho, którego pamiętamy z Lechii. Zanim będziecie się śmiać, że taki ogórek tam jest bożyszczem trybun, pamiętajcie: to dobre miejsce na piłkarski rozwój. Poza znakomitą bazą, zwyczajnie w Tyraspolu nie ma co robić. Pójdziesz na miasto, zabawisz się, zaraz dowiedzą się o tym wszyscy. Można tylko trenować i robić wszystko, by wyjechać dalej.
***
Sport tutaj jest przeżarty przez politykę i mafijne rozgrywki. W 2003 nie wpuszczono na stadion Sheriffa prezydenta Mołdawii, choć trwał mecz reprezentacji. W 2011 w wojnach gangów zamordowano prezesa – a zarazem głównego sponsora! – federacji tenisa. W swoim czasie Sheriff kupił w Kiszyniowie nie piłkarza, a cały klub – Constructorul. Nie była to przypadkowa ekipa, potrafili awansować do pucharów, a tymczasem wyrwano ich z zachodniej części i przerobiono na FC Tyraspol, dzisiaj klub filialny dla Sheriffa, a grający na tym samym stadionie.
Arena Zimbru Kiszyniów. Teraz kadra gra tutaj
Kibice „żółto-czarnych” na meczach z drużynami z zachodniej strony Dniestru zawsze manifestują swoje polityczne poglądy. Zwykle poprzez śpiewanie rosyjskiego hymnu albo okrzyki „Rosja, Rosja!”. Nawet na rozgrywanym w Tyraspolu meczu młodzieżówek Rosji i Mołdawii to ci pierwsi mogli liczyć na wsparcie.
Tym ciekawiej wygląda ostatni eliminacyjny remis Rosji z Mołdawią. Gdyby ten mecz odbywał się na stadionie Sheriffa, a nie Zimbru, reakcja trybun z pewnością byłaby zupełnie inna.
***
Finansowo Sheriff będzie stabilny i mocny tak długo, jak będzie potrzebny by służyć jako machina propagandowa. A jeśli dodatkowo stanie się maszyną przynoszącą spore zyski z transferów albo poprzez awanse do Ligi Mistrzów? Jego znaczenie w Naddniestrzu tylko wzrośnie, choć już przecież jest dumą i jedynym – obok koniaku – towarem eksportowym. Na swój sposób można więc powiedzieć: są skazani na sukces.
Nie ma jednak najmniejszego sensu stawiania Sheriffa jako wzoru dla polskich drużyn. Ten klub funkcjonuje w zupełnie innej rzeczywistości. Na zachód od Dniestru nazywają „żółto-czarnych” FC Gangster Tiraspol, a Mihai Simić, dziennikarz Fotbal.md, o źródłach finansowania tyraspolskiej potęgi mówi tak: – Niczego się nie dowiesz. Wszystko jest ukryte. Ale takie jest Naddniestrze, to kraina sekretów.
***
Co zmieniło się w Sheriffie Tyraspol od tamtego czasu? Raz, w sezonie 14/15, uciekło im mistrzostwo, które trafiło w ręce Milsami Ohrei. Po kilku pełnych sukcesów i bramek latach wyjechał Ricardinho, który teraz jest w Crvenie Zvezdzie.
Jeśli chodzi o puchary, w sezonie 15/16 drzwi w pierwszej rundzie eliminacji LE pokazał im Odds BK. Rok później też nie przeszli nawet dwumeczu – tym razem w eliminacjach LM za mocny okazał się Hapoel Beer Sheva. W tym sezonie ledwo przebrnęli Kukesi, by potem dać się zbić Karabachowi. Na pewno bywało u nich pod względem piłkarskim lepiej. To zespół pełen obcokrajowców, nieprzewidywalny, ale nie żartujmy: Legia ma obowiązek zaliczyć abstrakcyjną podroż do Tyraspolu, a potem wejść do Ligi Europy.
Leszek Milewski