– Pensja z Legii na razie mu wystarcza, piłkarz ma świadomość, że kiedyś ta wielka kasa się pojawi. Raczej wcześniej niż później. – Uważam, że na razie nie jestem gotowy na kolejny krok, potrzebuję jeszcze trochę czasu. Stąd moje słowa, że teraz nie jestem zainteresowany transferem – dodaje zawodnik. To dużo mówi o jego charakterze i traktowaniu sportu. On nienawidzi być rezerwowym, a przecież odchodząc teraz do dużo silniejszego klubu, musiałby się z taką rolą liczyć – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym na temat Ondreja Dudy.
FAKT
Legia gra jak z nut! Gdzie ci eksperci? – nagłówek przykuwa uwagę, to z pewnością. Najciekawsze są chyba tutaj ramki z wypowiedziami – najpierw Wojciecha Kowalczyka…
Były napastnik Legii przed meczem z Celtikiem napisał na Twitterze: „Celtic przyjedzie, zgwałci pomoc Legii i strzeli sobie ze dwie brameczki”.
…potem Jacka Kazimierskiego.
Były bramkarz Legii jakiś czas temu mówił: „Miał przyjść kompetentny facet, a on po pół roku pracy zwodzi ludzi i szuka alibi, twierdząc, że to zaskoczy. Nie zaskoczy”.
W Ekstraklasie:
– Kilerów dwóch rodem z Portugalii, czyli bracia Paixao dają wygraną
– Koncert pasów, koszmary Korony
– Ważą się losy Krystiana Bielika
Z kolei Michniewicz punktuje Rumaka.
Były trener Podbeskidzia Czesław Michniewicz (44 l.) nie pochwala ruchów, jakie w Bydgoszczy wykonuje Mariusz Rumak (37 l.). Szkoleniowiec bydgoskiego klubu zrezygnował w ostatnich tygodniach z czterech zawodników: Piotra Petasza (30 l.), Wahana Gevorgiana (33 l.), Bernardo Vasconcelosa (35 l.) i Anestis Argyriou (26 l.). Dwóch ostatnich w klubie już nie ma, rozwiązali kontrakty. – Rumak popełnia charakterystyczne błędy dla młodych trenerów. Kiedyś też pochopnie odsunąłem piłkarzy od składu i się tego wstydzę. Ktoś komuś nadepnie na odcisk, duma rozpiera, chce się pokazać, kto rządzi, i rezygnuje się z chłopaka. Dziś nigdy w życiu bym tak nie postąpił. No ale Rumak musi przez to przejść – mówi szkoleniowiec.
Co w sobotnim felietonie pisze Mateusz Borek?
Druga istotna sprawa to opaska kapitana reprezentacji. Tutaj mam jasno określone zdanie. Jak drużynie idzie, to nie ma co zmieniać. Niefortunna była początkowa deklaracja Nawałki, że kapitanem będzie zawodnik z największą liczbą występów. Nie zawsze taki gracz ma największą charyzmę i wpływ na drużynę. Na pewno nie powiem, że Kuba Błaszczykowski był złym kapitanem, ale pod jego nieobecność Nawałka zbudował kręgosłup drużyny z ludzi, którzy się ze sobą przyjaźnią. Szczęsny, Glik, Szukała, Krychowiak i Lewandowski stanowią o sile tej kadry i Robert bardzo dobrze dowodzi tą grupą ludzi. Błaszczykowski na pewno będzie w sercu czuł żal, ale zaciśnie zęby i pokaże swój profesjonalizm. Nie wyobrażam sobie, żeby Kuba zmienił stosunek do kadry przez utratę opaski. Na pewno przyjedzie na zgrupowanie w pełni zmotywowany.
I jeszcze jeden materiał – Białkowski zmierza do Premier League.
Bart jest fantastyczny. Na treningach niektórymi interwencjami łamie serca kolegów – mówi o Bartoszu Białkowskim (27 l.) menedżer Ipswich Town Mick McCarthy (55 l). Polski bramkarz ostatnio przede wszystkim jednak łamie serca napastników rywali. Jego solidna gra sprawiła, że w głosowaniu kibiców klubu na Piłkarza Miesiąca w listopadzie zajął pierwsze miejsce. – Nie spodziewałem się, że akurat ja zostanę doceniony, bo w poprzednim miesiącu nasz napastnik Daryl Murphy (31 l.) strzelił pięć goli – mówi „Faktowi” polski bramkarz. Białkowski na początku sezonu był rezerwowym, ale wskoczył do bramki, kiedy Dean Gerken (29 l.) doznał kontuzji. Od kiedy gra, Ipswich nie przegrało ani jednego meczu (5 zwycięstw, 1 remis) i przesunęło się w tabeli z ósmego na drugie miejsce, które daje bezpośredni awans do Premier League. – Wiedziałem, że mam tylko dwa, trzy spotkania, by udowodnić swoją wartość. Na szczęście się udało. Czuję się pewnie, jestem w gazie, na co solidnie pracowałem – opowiada Białkowski.
GAZETA WYBORCZA
Legia, rzadkość w Europie – pisze Rafał Stec.
Nie wiadomo, czy gdyby Legia nie zagapiła się w sprawie nieszczęsnego Bereszyńskiego, awansowałaby w następnej rundzie do Ligi Mistrzów. Ale nie możemy tego wykluczyć, z Celtikiem rozprawiła się w oszałamiającym stylu. Nie wiadomo, czy gdyby Legia nie rozesłała po Europie infantylnego listu “rekomendującego” transfer Michała Żyro, wyjęłaby za niego w przyszłości więcej niż wyjmie. Ale nie możemy tego wykluczyć, epistolograficzny wybryk rynkowej wartości skrzydłowego na pewno nie podniósł. Nie wiadomo, na kogo Legia wpadnie w poniedziałkowym losowaniu 1/16 Ligi Europejskiej, ale nie możemy wykluczyć, że w lutym podejmie przy pustych trybunach naprawdę renomowaną firmę – Liverpool, Ajax, Romę czy – to dopiero byłaby strata dla kibiców! – Celtic. Nie wiadomo wreszcie, czy gdyby Legia nie trwoniła milionów złotych przez notoryczną niesubordynację na trybunach, wydałaby je mądrze na nowych piłkarzy. Ale nie możemy wykluczyć, że znacząco wzmocniłaby kadrę, o czym najładniej świadczą popisy Ondreja Dudy, zjawiskowo jak na standardy naszych boisk uzdolnionego młodzieńca ze Słowacji. Do wszechogarniającego rozgardiaszu w polskich klubach przywykliśmy, jednak warszawski jest wyjątkowy, jako pierwszy u nas bowiem przeżywa równocześnie tak dynamiczny, wielowymiarowy rozwój sportowy. Odkąd Legią dowodzi Henning Berg, czyli w kalendarzowym roku 2014, piłkarze mają bilans wprost nieskazitelny – obronili tytuł mistrza kraju, wygrali 24 z 34 meczów ligowych (następny Lech – ledwie 17), nie przegrali ani jednego krajowego hitu (cztery zwycięstwa i dwa remisy z Wisłą i Lechem, bramki 15-4), zwyciężali (na boisku) w 10 z 12 spotkań europejskich pucharów (24-4). Uprawiają futbol uporządkowany, elastyczny taktycznie i reagujący na styl przeciwnika, nawet w zderzeniu z zagranicą wyglądają na świadomych swojej siły. I nie zależą, wbrew niedawnym podejrzeniom, od ponadprzeciętnych jednostek, o czym przekonuje każdy mecz bez kontuzjowanego Radovicia.
SUPER EXPRESS
Mocno życzeniowy artykuł, bo… Łukasz Broź typuje, z kim legioniści chcieliby zagrać w kolejnej rundzie.
Legia Warszawa w cuglach wygrała rywalizację w grupie L Ligi Europy. Po zwycięstwie 2:0 z Trabzonsporem mistrzowie Polski czekają już na poniedziałkowe losowanie 1/16 finału tych rozgrywek. Łukasz Broź (29 l.), który przebojem wywalczył miejsce na prawej obronie, chciałby trafić na włoskie AC Torino, ale jak los przydzieli znów Celtic Glasgow, to tego rywala też przyjmie z otwartymi ramionami. – Jestem pewien, że znowu byśmy ich pokonali – zapewnia.
Dalej pada też nazwa duńskiego Aalborgu. Generalnie: jak odpuścicie ten tekst, to nic wam się nie stanie.
Sergiusz Prusak, bramkarz Górnika Łęczna, pokazuje ręce, które zatrzymają Legię. A przynajmniej on tak twierdzi.
Mocno nastawiłeś się na tę Legię.
– Pochodzę z Wielkopolski, a tam się nie lubi Legii. Pokonać ją to jeden z naszych najważniejszych celów w tym sezonie. To moje marzenie.
W Warszawie przegraliście 0:5…
– Siedziałem wtedy na ławce, nie zdążyłem zadebiutować w Ekstraklasie, a już wtedy obejrzałem żółtą kartkę. Żyłem meczem i może powiedziałem jakiś tam „epitecie”. Sędzia techniczny to usłyszał.
Byłeś zawodowym żołnierzem?
– Kiedy grałem we Flocie, chciałem odsłużyć rok wojska. Tak mi się spodobało, że chciałem zostać i w sumie służyłem 8 lat. Pracowałem w marynarce, ale w jednostce lądowej. Jak się zepsuł kabel telefoniczny, naprawiłem go. Kabel psuł się średnio raz na pół roku, więc zwykle w robocie się leżało. Pracowałem od godz. 7:30 do 15:00, a o 16:00 miałem trening w klubie. Byłem starszym marynarzem, miałem jedną belkę.
SPORT
Tak zachęca Sport.
O co chodzi z tematem z okładki? Ruch na A4.
Nie ma na południu Polski dwóch takich klubów, które w tak wielkiej skali wymieniałyby się swoimi zawodnikami, jak chorzowski Ruch i Wisła Kraków. Jak obliczył Tomasz Ferens, przedstawiciel chorzowskiego klubu – aż 27 piłkarzy w historii reprezentowało barwy zarówno Ruchu, jak i Wisły, aczkolwiek odkąd stery „Białej gwiazdy” przejął bogaty właściciel Tele-Foniki, Bogusław Cupiał, to „transport” gwiazd, reprezentantów Polski lub „tylko” cenionych w lidze piłkarzy idzie głównie w jednym kierunku trasy A4. Że przypomnimy tylko nazwiska z ostatniej dekady: Damian Gorawskiego, Pitora Ćwielonga i Marcina Baszczyńskiego, którzy w najlepszym okresie swoich karier przeprowadzali się z Chorzowa do Krakowa.
Wszystko zależy od Brożka – Smuda nie owija w bawełnę i mówi jak jest.
Ostatnimi czasy słabo radził sobie Paweł Brożek. Ma pan pomysł, jak go odblokować?
– Wcześniej tego nie mówiłem, ale od niego bardzo wiele zależy w naszej grze. Jeśli on da z siebie wszystko, to i strzeli bramki, i będzie dla każdego groźny. On musi to zrobić tym ostatnim meczu. Moi zawodnicy chcą jak najdłużej grać w piłkę, przedłużać kontrakty, ale do tego trzeba wielkiego zaangażowania. Paweł przez ostatni rok jest sam w ataku – tak to jest, gdy jesteśmy „okrojeni”, ale nie może tylko czekać na podanie. Piłka się zmienia i trzeba zacząć znacznie więcej biegać. Jeśli on wypruje z siebie wszystko, to rywale będą mieli problemy. Choćby nie wiem co, potrzebuję ściągnąć zimą jeszcze jednego bramkostrzelnego napastnika.
I jeszcze Zbigniew Koźmiński wybiera dziesiątkę 2014 roku.
Graczy z województwa śląskiego jest na pana liście więcej…
– Bo to region wciąż dający bardzo wiele polskiej piłce. Łukasz Piszczek – mimo lekkiego dołka całej jego drużyny w ostatnich tygodniach – to wciąż znacząca postać Bundesligi. I kiedy odbije się Borussia, on też pójdzie w górę. A Paweł Olkowski to – mam nadzieję – z kolei “przyszłość Bundesligi”. Fakt, że już w pierwszej rundzie po przeprowadzce do Niemiec potrafił zapracować na miano “gracza kolejki”, jest znaczący.
Robert Lewandowski dopiero na miejscu trzecim u pana. A to przecież gwiazda Bundesligi.
– Dlatego jego miejsca w czołówce nie muszę uzasadniać. A że nie pierwszy? No cóż, jak mówiłem – doceniam wielki “skok jakościowy”, jakiego dokonali Milik i Glik.
Wysoko u pana Grzegorz Krychowiak…
– Bo to pierwszy – bodaj od czasów Urbana – Polak, który ma szansę mocno zaistnieć w lidze hiszpańskiej. Ba; już w niej zaistniał. Epizody Kucharskiego, Kowalczyka czy Frankowskiego wielkiej chwały Polsce nie przyniosły.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Oto okładka.
Co z transferem Dudy? Piłkarz na razie nie chce odchodzić.
Słowacki rozgrywający mistrzów Polski jasno stawia sprawę ewentualnego transferu: „Na razie mnie to nie interesuje”. Dawno nie dostaliśmy tylu ofert, jakieś szaleństwo zapanowało. Zdajemy sobie sprawę, że w końcu może zdarzyć się taka, której nie będziemy w stanie odrzucić – usłyszeliśmy przy Łazienkowskiej, pytając o oferty zakupu Ondreja Dudy. 20-letni Słowak stał się najgorętszym towarem transferowym mistrzów Polski. Pisaliśmy o propozycjach z Napoli (8 mln euro), Newcastle (5 mln euro), Evertonu (5 mln euro) – to tylko te głośniejsze. Jednak kibice stołecznej drużyny raczej mogą spać spokojnie. – Cieszę się z tego zainteresowania, ale w zimie nie odejdę z Legii – deklaruje Duda. Rok temu wybrał propozycję z Legii, bo chciał zrobić krok do przodu, ale nie na kilka miesięcy. Wychowany w piłkarskiej rodzinie przez ojca trenera inaczej podchodzi do futbolu. Zna swoją wartość, ale i braki, wie, że dziś mógłby sobie nie poradzić w silniejszej lidze. Nie rzuca się na ogromne pieniądze, jakie dostałby z tytułu kontraktu i za podpis. Pensja z Legii na razie mu wystarcza, piłkarz ma świadomość, że kiedyś ta wielka kasa się pojawi. Raczej wcześniej niż później. – Uważam, że na razie nie jestem gotowy na kolejny krok, potrzebuję jeszcze trochę czasu. Stąd moje słowa, że teraz nie jestem zainteresowany transferem – dodaje zawodnik. To dużo mówi o jego charakterze i traktowaniu sportu. On nienawidzi być rezerwowym, a przecież odchodząc teraz do dużo silniejszego klubu, musiałby się z taką rolą liczyć. – Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie gram, nie umiałbym tego zaakceptować – tłumaczył niedawno. Dlatego, choć skauci kilku uznanych europejskich klubów zwariowali na jego punkcie, on do tych milionów wymienianych w mediach podchodzi spokojnie.
Tymczasem w Lechu oglądamy pożegnanie Wołąkiewicza.
Były kapitan Kolejorza nie przedłużył wygasającego 31 grudnia kontraktu i szykuje się do wyjazdu za granicę. Choć niewyluczone, że jeśli ta opcja nie wypali, wróci do Lechii, z której trafił na Bułgarską i która w sobotę przyjeżdża do Poznania. Wołąkiewicz został zawodnikiem Lecha zimą sezonu 2010/11, a więc jeszcze w tłustych dla klubu czasach. Dlatego zagwarantował sobie wtedy świetne zarobki, ok. 70 tys. zł miesięcznie. W ostatnim czasie miał wyraźną obniżkę formy, ale mimo to trener Maciej Skorża chciał, żeby wszechstronny obrońca został w klubie. Dlatego Kolejorz zaproponował nową umowę, ale ze znacznie niższą pensją (ok. 40 tys. zł). – Hubert odrzucił ofertę. Jego agenci przedstawili swoje warunki, na które my nie mogliśmy się zgodzić i podjęliśmy decyzję, że nadszedł czas, by nasze drogi się rozeszły – mówi wiceprezes Kolejorza Piotr Rutkowski. Zawodnik zresztą od dłuższego czasu był nastawiony na wyjazd zagraniczny. Chce bowiem spróbować gry w silniejszej lidze niż polska. Zapytań ma sporo, przede wszystkim z Rosji, ale rozmowy rozpoczną się dopiero w następnym tygodniu.
Krzysztof Stanowski pisze o Dudzie i pyta: czy to Rosicky naszych czasów?
Stara zasada handlu: tanio kup, drożej sprzedaj. Ale nawet najwięksi handlarze świata – z Mohamedem Al-Fayedem na czele – pokiwaliby z uznaniem głowami, widząc, jak sobie Legia wynalazła Ondreja Dudę, jak na niego dmuchała i chuchała, i z jaką przebitką może go dzisiaj puścić w świat. Osiem milionów euro, a o takich sumach mówimy w przypadku Słowaka, to rozpoczęcie nowej ery dla naszej ekstraklasy. Do tej pory granica trzech milionów była przekraczalna z rzadka. Zdawało się, że topowi zawodnicy naszej ligi wyceniani są przez rynek właśnie na tego rzędu kwoty i musiałoby stać się coś naprawdę niespodziewanego, by piłkarze wyjeżdżali stąd za zdecydowanie więcej niż trzy bańki. I właśnie coś takiego niespodziewanego się zdarzyło: Legia w spektakularny sposób wygrała w Lidze Europy, zostawiając daleko za plecami nafaszerowany forsą Trabzonspor. Prezesi klubów z całego kontynentu mogli nie oglądać żadnego zespołu, ale z pewnością chociaż raz widzieli tabelę. –Legia, Legia… – myśleli sobie. – Trzeba sprawdzić, co tam się w ogóle dzieje i co to za drużyna. A jak już sprawdzili, to siłą rzeczy ten filigranowy Duda musiał wpaść im w oko. To oczywiste. (…) Myślę, że pierwsza tak wysoka transakcja wprowadza klub w nową rzeczywistość. Do tej pory kontrahenci sprawdzali, jaki był rekord transferowy Legii i to też im sugerowało, jakiego rzędu pieniądze należy zaoferować, by dobić targu. Duda więc poprzez dobrą grę podnosi nie tylko własną wycenę, ale też wycenę wszystkich kolegów. Od lat narzekaliśmy, że piłkarze z Bałkanów kosztują znacznie więcej, przyglądaliśmy się też na przykład historii Rosicky’ego, który miał 21 lat, gdy ze Sparty Praga pozyskiwała go Borussia Dortmund, wykładając szokującą kwotę 25 milionów marek. Nie ma powodu, by Duda nie miał zostać Rosickym naszych czasów.
Przeglądamy sobotni Magazyn Lig Zagranicznych i jest kilka przyzwoitych materiałów. My cytujemy jeden – rozmowa z Bartoszem Salamonem.
No i w Pescarze zbiera pan dobre oceny.
– Po to tu przyszedłem. Wcześniej w Milanie nie wyszło, później w Sampdorii podobnie. Dlatego trafiłem do klubu, w którym od początku miałem większe szanse na grę. Jest super, wszystko się ustabilizowało, jestem w formie i wracam na właściwe tory.
Adam Nawałka nie powołuje jednak pana do reprezentacji.
– Spokojnie. Wróciłem do regularnej gry dopiero dwa miesiące temu. Nie mam obecnie jakichś większych oczekiwań związanych z kadrą. Wiem, że jak dalej tak pójdzie, może w przyszłości zaprocentować powrotem do reprezentacji. I jeszcze jedno, wiele osób śmiało się, że wcześniej, jeszcze za czasów Waldemara Fornalika, występowałem więcej w kadrze niż w klubie. Jednak za darmo powoływania nie otrzymywałem. Zaliczyłem przecież niezły sezon w Brescii, kupił mnie Milan. Zapracowałem na to, a na zgrupowaniach potwierdziłem, że potrafię grać w piłkę.