Jedną istotną rzecz widać w naszej tabeli po ostatnim weekendzie. Pogoń Szczecin staje się drużyną, która najczęściej w tym sezonie korzysta na błędach arbitrów. Przypomnijcie sobie mecz z Lechią (1:0) i gola Robaka ze spalonego. Dodajcie do tego spotkanie z Cracovią i bramkę Murayamy (2:1), a na koniec spójrzcie na skrót z Koroną i powiedźcie, że Mariusz Złotek nie wypaczył tam wyniku… Jak dla nas sporo majstrowania. Sędzia powinien odgwizdać dwie jedenastki, dlatego zamiast wygranej Pogoni w tabeli odnotowujemy remis.
Oczywiście zaraz ktoś powie, że karny to jeszcze nie gol, że Kiełb przy sytuacji z Hernanim sporo dołożył od siebie. No sorry, ale już parę razy odpowiadaliśmy na pierwszy zarzut, a co do Kiełba pada na polu karnym jakoś dziwnie, ale nigdy nie powiedzielibyśmy, że symulował. Trudna była to sytuacja, można próbować Mariusz Złotka usprawiedliwiać, ale jeśli za moment nie widzi też faulu na Tryce, to już naprawdę nie wiemy, co on w tym meczu widział. Do tego przypomnijmy, że przy pierwszej sytuacji wylecieć z boiska powinien Hernani. W tym momencie było 1:0 dla Pogoni, a zatem wszystko mogło się w tym starciu jeszcze wydarzyć.
Zostawiamy natomiast w spokoju mecz Lechii z Piastem. Pewnie niektórym się to nie spodoba. Pewnie znowu będą krzyki, że jak to, że dlaczego nie zmieniamy na 3:3, ale umówmy się: Lechia była tego dnia lepsza, nie wygrała przypadkowo, nawet, jeśli Nazario w pierwszej połowie powinien dostać czerwoną (mamy nadzieję, że Komisja Ligi zajmie się tym jego machaniem łapami), a Szeliga w samej końcówce spotkania był faulowany na polu karnym. Niby można by tak jak w przypadku Korony dać tutaj remis, ale już na początku cyklu mówiliśmy, że nie patrzymy na mecze jednym schematem. Możecie protestować. Możecie się wściekać. Trudno. Jeśli jakiś wynik był w ten weekend wypaczony, to tylko Korona.
