Reklama

Wylewają dziecko razem z kąpielą? Dyskusja wokół kar w Hiszpanii.

redakcja

Autor:redakcja

08 grudnia 2014, 14:20 • 4 min czytania 0 komentarzy

Śmierć kibica Deportivo La Coruna podczas zadym ze stołeczną grupą chuliganów Frente Atletico była symbolem końca pewnej epoki. Do tej pory Hiszpania zdawała sobie doskonale sprawę z problemu wokół piłkarskich fanatyków, ale jednocześnie pocieszała się bezpiecznymi stadionami i w gruncie rzeczy mocno „podziemnym” charakterem ich porachunków. Tym razem mleko rozlało się jednak na oczach milionów widzów z całej Europy. Do walczących dość samotnie ze swoimi radykalnymi kibicami klubów dołączył zmasowany atak mediów i samej federacji. Zmasowany i bezkompromisowy – do tego stopnia, że właśnie rozpoczyna się dyskusja o… zbyt ostrych karach.

Wylewają dziecko razem z kąpielą? Dyskusja wokół kar w Hiszpanii.

O co poszło w ubiegły weekend? Jakie wydarzenia sprowokowały Luisa Enrique, legendę i trenera Barcelony do wygłoszenia jakże kontrowersyjnej opinii: „jeśli będziemy wyrzucać ze stadionów wszystkich, którzy ubliżają, być może wkrótce zostaniemy na stadionach sami”?

Przyczynkiem do coraz głośniejszej dyskusji o radykalnych działaniach podjętych przez hiszpańską federację jest zapowiedź kar za okrzyki na Santiago Bernabeu. Kibice Realu Madryt krzyczeli bowiem – jak co mecz, od wielu lat – „puta Barca” oraz „Messi subnormal”. Obelgi w kierunku Katalonii, Barcelony i jej symboli to nic nowego – występowały od zawsze, niezależnie od stopnia fanatyzmu konkretnych trybun. Federacja nigdy z tym nie walczyła, jeśli już ktoś brał się za czyszczenie stadionu z podobnych przyśpiewek – byli to prezydenci klubów. Florentino Perez w pojedynkę wytoczył wojnę grupie Ultras Sur, prawicowym bastionie najgłośniejszych, najbardziej barwnych i… najgroźniejszych fanów Realu. Ich wewnętrzne walki o panowanie nad południową trybuną spowodowały ostrą reakcję i wyrzucenie większości z nich.

Gdy kilka lat temu obelgi w kierunku Barcelony, Messiego czy ogółem Katalonii ryczało pół stadionu – federacja milczała. Gdy Real walczył ze swoimi ultrasami – federacja milczała. Teraz, gdy niedobitki wznoszą obelżywe okrzyki, nagle budzą się hiszpańskie „leśne dziadki” – zapowiadając karę pieniężną. Ba, grzmiąc nawet, że od 15. grudnia, gdy w życie wejdą nowe przepisy dotyczące zachowania na stadionach, podobne przyśpiewki mogą skutkować zamknięciem określonych sektorów.

Co ciekawe – błyskawicznie zareagował Florentino Perez. W przeciwieństwie do Luisa Enrique, który zwrócił uwagę na zagrożenia związane z tak zamaszystą walką z kibicami, w kilkanaście godzin po meczu zorganizował pierwszą serię zakazów stadionowych dla osób, które obrażały rywali z Katalonii.

Reklama

Perez już zdecydował – ostra, bezpardonowa walka. Bez żadnych tłumaczeń, bez żadnych kompromisów. Może sobie na to pozwolić – mógłby rozdać dziesięć tysięcy zakazów, a na karnety i bilety nadal byłaby kolejka chętnych. Prawicowe odchylenie ultrasów zaś raczej ciąży, niż pomaga w czasach interesów z arabskimi bankami. Katalońska tożsamość Barcelony może być wabikiem i motorem napędowym całego klubowego marketingu – Real woli pozostawać apolityczny, taki jest interes klubu. Decyzja o walce z nienawiścią na Bernabeu jest więc rozsądna nie tylko z uwagi na presję federacji, problemy z samymi ultrasami czy chęć sprowadzenia na stadion bardziej statecznych kibiców – przede wszystkim jest rozsądna biznesowo.

Pozostaje jedynie pytanie, co z innymi klubami w Hiszpanii? Co z tymi, w których polityka jest bardzo istotna, co z tymi, w których polityka stanowi integralną część tożsamości klubu? Co z tymi, gdzie frekwencję nakręcają przede wszystkim grupy ultras, co z tymi, w których ultrasi mają realny wpływ na politykę klubu? Real może sobie pozwolić na utratę fanatyków, ale czy Rayo Vallecano może sobie pozwolić na utratę Bukaneros? Czy Baskowie z Athletiku Bilbao, chlubiący się swoim etosem klubu wiernego małej ojczyźnie, są w stanie odciąć się do radykałów żądających niepodległości i obrażających przy tym politycznych oponentów? Barcelona, podobnie jak Real, już wcześniej pozbyła się swoich ultrasów z Boixos Nois, ale czy będzie równie bezwzględna, jeśli hiszpańska federacja nakazałaby karać za okrzyki o niepodległości?

Skoro nienawiść panuje nawet między derbowymi rywalami, czy protestantami i katolikami w Glasgow, jak oczekiwać, że uda się ją wyplenić z takiego politycznego tygla jak Hiszpania? Lewica, prawica, zwolennicy autonomii, aktywni działacze walczący o niepodległość z Katalonii i Kraju Basków – wszystko miesza się i zlewa w garnku, który kipi przy każdym spotkaniu zwaśnionych grup.

Uciszyć to wszystko decyzjami federacji? Wtedy rację może mieć Luis Enrique. Na stadionie zostaną piłkarze i turyści.

Reklama

JO

Najnowsze

Niższe ligi

55-latek zatrzymany. Ukrywał się jako bramkarka pierwszoligowego klubu kobiecego

Bartosz Lodko
4
55-latek zatrzymany. Ukrywał się jako bramkarka pierwszoligowego klubu kobiecego
Ekstraklasa

Mazur: Podolski nie przesądził wyborach, ale w mediach to on jest zwycięzcą [WYWIAD]

Jakub Białek
0
Mazur: Podolski nie przesądził wyborach, ale w mediach to on jest zwycięzcą [WYWIAD]
Ekstraklasa

Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia

Bartosz Lodko
1
Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia
Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
1
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
27
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...