Milik, Milik, Milik. Dopiero co czytaliśmy, że Polak zanotował lepsze wejście do Ajaksu niż Zlatan Ibrahimović i Luis Suarez, dziś – możemy czekać na kolejne porównania. A wszystko to za sprawą imponujących w tym sezonie liczb, które 20-latek systematycznie poprawia. Milik z każdym kolejnym meczem rośnie w siłę.
Zaczynał z ławki, a skończył jako MVP. Wystarczyła kontuzja Kolbeinna Sigthorssona, zmiana w 18. minucie, a potem to już z górki, czyli Milik-show. Jeden gol, drugi gol, no i asysta. Czy ktoś ma wątpliwości, czy w starciu z Willem II Tilburg (5:0) powinien zostać wygrany najlepszym zawodnikiem?
Raz.
Dwa.
Dwa i pół – asysta.
Spójrzcie zwłaszcza na tego drugiego gola, na to początkowe zgranie. Zgranie, o którym w Holandii napisano, że Milik zrobił to w stylu Ibrahimovicia.
Ale o Polaku wiele się dziś pisze, z kilku względów.
1. Ma imponujące liczby, bo – jak wyczytaliśmy – albo strzela (osiem sztuk), albo asystuje (dwie sztuki) średnio co 60 minut. To najlepszy wynik wśród regularnie grających zawodników w Eredivisie. A na cały ten dotychczasowy dorobek w Holandii wystarczyło mu dziewięć meczów.
2. Dziewięć meczów, osiem goli – no, robi to wrażenie. A Milik pokazuje, że lepiej czuje się na własnym stadionie, bo tutaj strzelił większość z nich (sześć). Jak wypada na tle reszty napastników? Dobrze, naprawdę dobrze. Więcej trafień uzbierało tylko trzech zawodników, a lider – Kramer z ADO Den Haag – ma ich na koncie dziesięć. Czyli wiele może się jeszcze wydarzyć.
3. Jakby tak wszystkie bramki Milika z tego sezonu zsumować, to wyszłyby naprawdę imponujące statystyki… Gole dla Ajaksu: szesnaście, bo nie dość, że osiem uzbierał w Eredivisie, to drugie tyle walnął w dwóch meczach Pucharu Holandii. No i do tego cztery trafienia dla reprezentacji Polski: trzy w eliminacjach i jeden w sparingu ze Szwajcarią.
4. Kontuzja Sigthorssona nie jest poważna, ale wypadnie na dwa-trzy tygodnie. A to oznacza, że w jedynych czterech grudniowych meczach wystąpić powinien Milik: raz w Pucharze Holandii, dwa razy w lidze, no i raz z APOEL-em Nikozja w Champions League.
Już zacieramy ręce, jak ta końcówka roku w jego wykonaniu będzie wyglądała.