– Reprezentant Polski tak dobrze czuje się w Bournemouth, że podpisał już przedłużenie wypożyczenia z Southampton do końca rozgrywek. Szczegóły umowy nie są znane, niewykluczone, że Boruc na wszelki wypadek zadbał o zapis, który pozwala mu zmienić klub na lepszy, gdyby trafiła się interesująca oferta. Ale na tę chwilę zdecydowany jest zostać w Bournemouth do maja – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym. Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego codziennego streszczenia najciekawszych piłkarskich materiałów, jakie pojawiają się w prasie codziennej. Pięć tytułów przed wami.
FAKT
Na początek standardowo przyglądamy się czwartkowemu Faktowi. Dostajemy cztery strony o piłce, a w pierwszej kolejności tekst z wypowiedziami bramkarza Lokeren. Tytuł: Nie ja skarżyłem się na Legię.
– Nie rozumiałem tego, co krzyczała ta grupa. To było jakieś uuu czy coś w tym stylu. Skupiałem się tylko na meczu i dokładnie nie wiem, co oni tak skandowali. Nie przejmowałem się tymi odgłosami. To arbiter zwrócił mi na niego uwagę. Powiedział mi, że przerwie mecz z powodu tych okrzyków i tak się stało. Nie wiem, czy jest to poważny problem, ale na pewno szkoda, że rasizm cały czas jest obecny w świecie piłkarskim. To przykre. Piłka powinna stanowić dla ludzi rozrywkę. Nieważne, czy ktoś jest czarny, biały czy czerwony. Wszyscy gramy razem, by dać przyjemność kibicom. Ja nie mam jednak problemu…
W Fakcie mamy tylko kilka cytatów, szerzej zacytujemy z Przeglądu Sportowego.
Covilo się sprawdził, więc Cracovia szuka wzmocnień na Bałkanach.
Trener Robert Podoliński liczył, że uda mu się wyciągnąć z Legii Arkadiusza Piecha, ale szybko zrozumiał, że nie ma na to szans. Napastnik mistrzów Polski nie ma zamiaru opuszczać stolicy, choć w głównie grzeje ławę. Najwyraźniej odpowiada mu pensja na poziomie 60 tys. zł miesięcznie. – Cracovii nie stać nas na taki rozmach. Za gażę jednego z czołowych piłkarzy warszawskiej drużyny moglibyśmy utrzymać pewnie z pół drużyny – mówi Podoliński. – Nie chcemy przepłacać, aby potem nie skończyć w III lidze, jak choćby Polonia Warszawa – dodaje szkoleniowiec Pasów. W sierpniu Cracovia ściągnęła Miroslava Čovilo, który z marszu stał się wiodącą postacią zespołu. Daje dużo jakości w grze defensywnej, zdobył też 3 bramki, a na wiosnę ma być jeszcze lepszy. Ten transfer okazał się strzałem w dziesiątkę, więc działacze Pasy postanowili szukać wzmocnień na Bałkanach kolejnych wzmocnień. – Wkrótce jedziemy oglądać tam kolejnych piłkarzy – zapowiada trener Podoliński.
W ramkach:
– Smuda zainteresowany Luisem Henriquezem
– Rafał Murawski nie zagra w kolejnym meczu ligowym
– Tomasz Hajto wraca do pracy
– Werder nie chce już Obraniaka
Fakt twierdzi (choć z tekstu nie bije zbyt silne przekonanie), że FC Basel zimą cofnie wypożyczenie Darko Jevticia. Lech wówczas będzie mógł najwyżej ustawić się w kolejce chętnych do kupna piłkarza. Póki co Szwajcar kosztuje poznaniaków niewiele – dosłownie 2 tysiące euro miesięcznie, bo resztę wypłaca Bazylea. Dalsza część tekstu to już tylko gdybanie, że być może dałoby się Jevticia wykupić zimą, na pół roku przed wygaśnięciem kontraktu, szacunkowo za około 300 tysięcy euro.
W dzisiejszym wydaniu dostajemy też tekst z wypowiedziami… dietetyczki, która odchudzała Sebastiana Milę. Jeśli ktoś jest bardzo ciekaw, niech czyta, my idziemy czytamy: Boruc nie zmienia klubu.
Wszystko wskazuje na to, że Artur Boruc dogra sezon w angielskiej Championship. Jak się dowiedziałem, reprezentant Polski tak dobrze czuje się w Bournemouth, że podpisał już przedłużenie wypożyczenia z Southampton do końca rozgrywek. Szczegóły umowy nie są znane, niewykluczone, że Boruc na wszelki wypadek zadbał o zapis, który pozwala mu zmienić klub na lepszy, gdyby trafiła się interesująca oferta. Ale na tę chwilę zdecydowany jest zostać w Bournemouth do maja – pisze Jarosław Koliński.
Odrodził się Marcin Wasilewski. Kiedy zaczęto mówić, że Premier League to jednak dla niego za wysokie progi, on wywalczył sobie miejsce w składzie Leicester i zbiera niezłe oceny.
Od meczu z WBA Wasilewski zagrał we wszystkich spotkaniach swojej drużyny w angielskiej ekstraklasie. Polak imponuje spokojem, umiejętnością dobrego ustawiania się i pewnością siebie. W meczu 14. kolejki z Liverpoolem były piłkarz Anderlechtu kilka razy ratował drużynę przed utratą gola. Szkoda, że wszystko psuł jego kolega Wes Morgan. Jamajczyk zawinił przy dwóch pierwszych golach dla Liverpoolu, a później został jeszcze ukarany czerwoną kartką. Wykluczenie Morgana sprawia, że “Wasyl” będzie musiał wziąć odpowiedzialność za grę defensywną swojego zespołu.
GAZETA WYBORCZA
Kibol nie zapłaci za małpowanie. To za co zapłaci? – zastanawia się dziś GW.
– Jestem wściekły, że jakaś grupka idiotów jest w stanie spowodować tak wielkie konsekwencje. Nie widzę powodu, żeby winni mieli ich nie ponieść. Dla nas kary UEFA to naprawdę poważne pieniądze, które wpłyną na funkcjonowanie klubu. Chcę, żebyśmy domagali się odszkodowania finansowego od sprawców, jeśli tylko uda się zebrać dowody – mówi właściciel większościowy Legii Dariusz Mioduski. Mistrz Polski rozegra dwa spotkania bez publiczności w europejskich pucharach za rasistowskie okrzyki i zapłaci 105 tys. euro za chuligańskie ekscesy w meczu z Lokeren. Gdyby Legia faktycznie wystąpiła o odszkodowanie, ustanowiłaby precedens. Prawnik Jacek Masiota: – Dotąd polskim klubom zdarzało się walczyć o rekompensatę za zniszczenie mienia czy odpalenie rac. Zdarzało się, że stowarzyszenia kibiców umawiały się z klubami, że to one płacą kary za race. Ale nie przypominam sobie wniosku o odszkodowanie za udział w bójce na stadionie czy za wydawanie rasistowskich okrzyków. Czy Legia faktycznie wykaże się determinacją? Prezes i współwłaściciel Legii Bogusław Leśnodorski: – Wątpi pan, że będziemy chcieli to zrobić? Uważam, że jeśli nad chuliganami będzie wisieć regularna groźba, że do końca życia się nie wypłacą, to może im się włączy myślenie. W ostatnim roku na naszym stadionie zidentyfikowaliśmy już osiem osób, które wydawały małpie okrzyki. Dostały za to zakazy stadionowe. Dlaczego o tym nigdy nie mówiliśmy? Dla nas te zdarzenia nie są powodem do dumy…
I to wszystko w dzisiejszym wydaniu. Poza tym ciekawe teksty niepiłkarskie.
SPORT
Dziś trochę górniczych wątków przy okazji Barburki.
Na początek dostajemy jednak rozmowę z Miroslavem Radoviciem. Cała strona – autorstwa Łukasza Żurka. Mówi: klub na zachowaniu kibiców traci wielkie pieniądze, ale nikt nie policzył ile tracimy my.
– Wszyscy na tym cierpimy, przede wszystkim klub ponosi ogromne straty finansowe. Ale nikt nie zmierzył, ile tracimy na tym my, piłkarze. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek grał przy pustych trybunach.
Niedługo przedłużył pan kontrakt z Legią. Czuje się pan spełniony?
– Powiem tak: piłkarz nie potrzebuje dużo, by czuć się spełnionym. Gram w znakomitym klubie, a moja rodzina jest w Warszawie szczęśliwa. To naprawdę wiele. Mam dzisiaj wszystko, czego może potrzebować sportowiec. Oczywiście zawsze można chcieć więcej, ale chyba nie na tym to polega. Nie narzekam, nie marudzę, jeśli nie mam ku temu powodów. Zostaje tylko delikatny żal, że do tej pory nie było mi dane zagrać w dorosłej reprezentacji Serbii. Ale może się to w nieodległej przyszłości zmienić. Nie ukrywam, że po cichu liczę na powołanie.
Wygląda na to, że zamknął sobie pan już drogę wyjazdu do innej ligi.
– To prawda, ale w takich sprawach nigdy nie ma pewności. Któregoś dnia ktoś może powiedzieć, że nie jest z Radovicia zadowolony i rezygnuje z dalszej współpracy. Albo ktoś inny położy na stół tak ogromną kasę, że Legia nie będzie miała wyboru i mnie sprzeda. Nie mówię, że tak się stanie, ale to jest futbol. Trzeba być gotowym na każdy scenariusz. Ale jeszcze raz powtarzam – że z tym klubem i z tym miastem jestem bardzo związany. Tutaj chcę żyć i grać w piłkę.
Dalej trochę tematów ligowych. Filip Starzyński nie jest jedynym piłkarzem Ruchu, jakim poważnie zainteresowana jest Wisła Kraków. Z informacji Sportu wynika, że wiślacy chętnie wyciągnęliby z Chorzowa co najmniej dwójkę piłkarzy, bo dodatkowo jeszcze Daniela Dziwniela.
Starzyńskiemu w drodze do Krakowa miałby towarzyszyć lewonożny Daniel Dziwniel, któremu także kończy się w czerwcu kontrakt w chorzowskim klubie. To może być priorytet dla Wisły już w zimie, jeśli zainteresowanie Maciejem Sadlokiem podtrzyma Legia Warszawa, szukająca na lewej stronie defensywy zastępcy dla kontuzjowanego Tomasza Brzyskiego. “Dziwny” ma w kontrakcie 300-tysięczną kwotę euro odstępnego, jednak mało prawdopodobne, by Ruch upierał się przy tej sumie, mając wizję utraty latem młodzieżowego reprezentanta kraju bez jakiegokolwiek zysku. Nawiasem mówiąc, mający także obywatelstwo niemieckie 22-latek ma już ciekawe propozycje zza naszej zachodniej granicy.
Dostajemy też coś w stylu zapowiedzi jutrzejszego meczu Górnika z Legią. Jeśli zabrzanie nie wygrają, będzie to oznaczać, że na domowe zwycięstwo poczekają prawie pół roku – od sierpnia, aż do wiosny. Na istotne roszady w składzie się nie zanosi, a jeśli tak to na plus, bowiem wraca Madej. Idziemy dalej.
W ramkach:
– Marciniak strzelił samobója, a potem doznał kontuzji
– Maciej Iwański nie zagra z Ruchem
– Organizacja Socios Górnik dzisiaj rozpoczyna działalność
– Treningi z drużyną wznowił Marcin Robak
Na koniec jeszcze dwa materiały. Pierwszy to niedługi artykuł o napastnikach, którzy przestali strzelać. Drugi to równie zwięzła rozmowa z Michałem Makiem. Cytujemy fragment:
Zacznę może niegrzecznie, czyli pytaniem o brata…
– Jest po operacji chrząstki w kolanie. Siedzi – albo i leży – w Suchej Beskidzkiej, u siostry i co pięć godzin specjalna maszyna mu to kolano wprawia w ruch. Dopiero w styczniu od nowa zacznie uczyć się chodzić, zresztą czeka go wtedy rehabilitacja w Warszawie, na Legii. Na boisko wróci najwcześniej w kwietniu albo i w maju. Szkoda, bo tak naprawdę stracił trzy miesiące. Gdyby od razu naprawiono mu tę chrząstkę chirurgicznie – a nie jak w łodzi – zastrzykami czy w Rzymie – nakazem wzmocnienia, to pewnie już by ćwiczył z piłką.
Zapytałem o Mateusza, bo bez niego pan już nie trafia do siatki. Ostatnio wyliczono, że z wszystkich regularnie grających w ekstraklasie napastników, to pan ma najdłuższą serię bez gola.
– A jaki tam ze mnie napastnik, jak ja w Bełchatowie na lewym skrzydle gram. Napastnikiem to jest Bartek Ślusarski, a moim zadaniem jest dogrywanie mu piłek i bycie kreatywnym w ofensywie. Choć oczywiście – jeśli jest okazja – też próbuję strzelać. Tylko coś kiepsko wychodzi, więc seria rzeczywiście chluby mi nie przynosi.
SUPER EXPRESS
Z dzisiejszego wydania Superaka zacytujemy trzy materiały. Na pierwszy ogień idzie Michał Globisz, który odzyskuje wzrok. Dzięki operacji w Chinach i pomocy dobrych ludzi…
Jak u pana ze zdrowiem?
– Ostatnio byłem u okulisty, gdzie porównaliśmy obecne wyniki badań z tymi zrobionymi przed zabiegiem w Chinach. Nastąpiła znaczna poprawa. Wcześniej, aby obejrzeć mecz, musiałem siedzieć przed telewizorem bardzo blisko. Niemal dotykałem nosem ekranu. Teraz oglądam już z odległości 1,5 metra. Poprzednio miałem także problem, aby zobaczyć numer autobusu. Musiałem prosić ludzi o pomoc.
Oglądał pan świetne występy Sebastiana Mili w kadrze? Wspominam o nim, bo to właśnie lider Śląska wyszedł z inicjatywą pomocy dla pana.
– Widziałem jego gole z Niemcami i Gruzją. Można powiedzieć, że los wynagrodził Sebastianowi dobre serce, które mi okazał. Każdy dobry uczynek wraca do człowieka. I tak właśnie jest w przypadku Sebastiana. W ogóle dużo ludzi o mnie pamięta. Ostatnio odwiedził mnie były prezes PZPN Michał Listkiewicz. Zaprosił mnie na koncert Glenna Millera, który odbył się w Teatrze Muzycznym w Gdyni. To był udany wieczór, rewelacja, prawdziwa uczta. Muzyka łagodzi obyczaje.
A dalej jak bumerang wraca temat kibiców Legii. Ostro wypowiada się Wojciech Kowalczyk, który uważa, że prezesi klubu ponieśli klęskę, dając kibolom palec, a na koniec tracąc całą rękę.
Jak oceniasz wysokość kary dla Legii?
– Kara jest słuszna, należała się. Rasizmu tolerować nie można. Poniżanie innego człowieka jest niedopuszczalne. A najciekawsze jest to, że robią to ludzie, którzy w swojej drużynie też mają lub będą mieli piłkarzy o innym kolorze skóry. To co, swoich też będą wyzywać?
Prezes Leśnodorski zapowiada zaostrzenie kursu wobec tych, którzy szkodzą Legii.
– On poniósł na tym polu klęskę. Uparł się, żeby prowadzić dialog, tylko że po drugiej stronie była ściana. Zresztą ostatnie wydarzenia pokazują, że w Polsce dialog nie udaje się w żadnej dziedzinie życia. Leśnodorski dał kibicom palec, a oni urwali mu całą rękę. Co to za dialog?
Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
– Przez grupkę 20-30 osób stadion będzie zamknięty na dwa mecze, czyli ucierpi jakieś 50 tysięcy osób, bo pewnie tyle byłoby w sumie na meczu z Trabzonsporem i na spotkaniu 1/16. Zdecydowana większość kibiców Legii ma dość gadania o dialogu, oni oczekują konkretnych ruchów ze strony zarządu. Najwyższy czas, aby Leśnodorski zrobił porządek.
Sprawą zajęła się prokuratura.
Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie kibiców Legii Warszawa i ich rasistowskich zachowań podczas wyjazdowego meczu Ligi Europejskiej z Lokeren. Osobom zamieszanym w te wydarzenia grozi nawet do trzech lat więzienia. Sprawą postanowiła zająć się warszawska prokuratura, a podstawą dochodzenia ma być artykuł 257 Kodeksu karnego, który przwiduje karę pozbawienia wolności do trzech lat: “Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kończymy dziś PS, którego okładka prezentuje się następująco:
Okazuje się, że z niedługiego tekstu o Wasilewskim PS zrobił dziś czołówkę.
Swoją szansę wykorzystał od razu, gra bardzo dobrze. Dotychczas podstawowy defensor Liam Moor usiadł z tego powodu na ławce. Wasilewski ma obecnie silną pozycję, na co wpływa także fakt, że w meczu z Liverpoolem czerwoną kartkę zobaczył Wes Morgan – mówi nam Rob Tanner, dziennikarz Leicester Mercury, który pisze na co dzień o beniaminku Premier League. Wasilewski wskoczył do składu Wilków dopiero w dziesiątej kolejce, rozegrał pięć meczów i nagle wyrósł na czołowego defensora ligi. Brzmi to tym bardziej kuriozalnie, że Leicester zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a Lisy przegrały z nim w składzie cztery mecze. – Jest silny, czyta grę, jego doświadczenie z pewnością pozwoliło mu się szybko dopasować. Nie wygląda na gościa, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu. Jest bardzo szanowany przez trenera Nigela Pearsona i kolegów z drużyny. To przykład prawdziwej klasy.
Cytowaliśmy z Faktu kawałek o Borucu, ale fajnie na swoim blogu wyjaśnia to autor tekstu.
Byłem ostatnio w Bournemouth, by zrobić wywiad z menedżerem klubu Eddiem Howe. Szkoleniowiec okazał się człowiekiem niezwykle otwartym, każdego z czterech dziennikarzy, jacy przyjechali do klubu (pozostali byli z lokalnych mediów: prasy i telewizji), przyjął osobiście w swoim gabinecie, a nie – jak to zwykle bywa – na konferencji prasowej dla wszystkich.
– Wypożyczenie Artura Boruca wygasa w styczniu. Liczy pan, że uda się wam przekonać go do pozostania w klubie do końca sezonu? – zapytałem w pewnym momencie menedżera.
– Z tego co wiem, on z nami zostaje do końca sezonu – odpowiedział lekko zdziwiony Howe.
– Na pewno? Wszędzie można przeczytać, że umowa o wypożyczeniu obowiązuje do końca roku.
– Hmm… Nie mam pewności. Zaczekaj chwilę.
W tym momencie Howe wyjął telefon i wykręcił numer do dyrektora wykonawczego klubu Neilla Blake’a. Rozmowa trwała dwie minuty, a po jej skończeniu menedżer wszystko mi wyjaśnił. Otóż Boruc podpisał ostatnio przedłużenie wypożyczenia do końca sezonu. Wszędzie jednak podaje się, że zostanie w klubie tylko do 2 stycznia ze względu na formalne zapisy. Polak gra nad morzem na zasadzie tzw „emergency loan”, umożliwiającego wypożyczanie zawodników poza oknem transferowym. Ono kończy się właśnie na początku 2015 roku, więc nowy kontrakt wejdzie w życie 3 stycznia.
Boubacar Barry, bramkarz Lokeren, którego obrażali pseudokibice Legii, zapewnia, że nie ma pretensji do fanów tego klubu, stawia ich wręcz za przykład dla kibiców innych drużyn. Nie podoba mu się, że UEFA tak surowo ukarała mistrzów Polski.
UEFA ukarała Legię za obrażanie pana na tle rasistowskim. Nałożyła wysoką karę finansową, ale przede wszystkim nakazała warszawskiemu klubowi rozegranie dwóch meczów w europejskich pucharach przy pustych trybunach. Jak pan ocenia ten werdykt?
– Wielka szkoda, że tak się stanie. Oczywiście pewna grupa ludzi źle się zachowywała, ale generalnie Legia ma bardzo dobrych kibiców. To jednak FIFA i UEFA decydują o karach dla klubów, ja nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia.
Jak wyglądała z pana perspektywy ta sytuacja, gdy był pan obrażany?
– Nie rozumiałem tego, co krzyczała ta grupa. To było jakieś uuu czy coś w tym stylu. Skupiałem się tylko na meczu i dokładnie nie wiem, co oni tak skandowali.
Jak na ten incydent zareagowali inni piłkarze?
Mówili, że to nienormalne.
Aleksandra Zagrodna we wrocławskim klubie pracuje od 2010 roku, ale dopiero ostatnio rzekomo zrobiło się o niej głośno. Innym słowy – wracamy do tematu odchudzania Sebastiana Mili.
Dla żon i narzeczonych piłkarzy jest jak anioł stróż. Robi im pogadanki o zdrowym odżywianiu, ba, urządza z nimi wyprawy do supermarketów. – Kilkanaście razy zdarzyło mi się chodzić z nimi na zakupy. Szczególnie z partnerkami obcokrajowców, ze względu na to, że oni mają utrudnione zadanie w związku z barierą językową i utrudnionym czytaniem etykiet. Przy wysyłaniu jadłospisów bywa, że po prostu wklejam opakowania produktów, które będą potrzebne – mówi Aleksandra Zagrodna. Sebastian Mila był dla niej dużym wyzwaniem. Przyszedł moment, że nie trenował według rozpiski, tłumacząc się kontuzją. Przebiegniętych kilometrów nie przybywało, za to kilogramy tak. Stanislav Levy miotał się od koncepcji do koncepcji, co z nim zrobić. – Nie ma jednego cudownego przepisu na takie problemy. W pracy nad redukcją tkanki tłuszczowej Sebastiana były różne okresy. W pierwszym z nich widać było, że zdolności wysiłkowe były nieco obniżone. Caly czas musieliśmy to kontrolować…
Dalej cytowane przez nas tematy albo drobiazgi w ramkach:
– Cracovia będzie szukać piłkarzy na Bałkanach
– Bełchatów trwoni dorobek z początku sezonu
– Goulon może pójść za Tarasiewiczem do Korony
– Lech będzie walczył o Jevticia.
Paweł Brożek z gwizdkiem? Albo Jakub Rzeźniczak i Łukasz Trałka? Czemu nie! Piłkarze od ekstraklasy po III ligę, którzy mają na koncie co najmniej 30 meczów, mogą sędziować niemal od zaraz. Taką możliwość daje nowa uchwała PZPN.
Przynajmniej na razie chodzi tylko o mecze w rozgrywkach młodzieżowych. Wystarczy złożyć wniosek do Kolegium Sędziów, przejść krótkie szkolenie i zdać egzamin ze znajomości przepisów gry w piłkę nożną. Nie dotyczy to jednak piłkarzy, którzy już skończyli karierę. Nowi sędziowie z gwizdkiem mieliby biegać w dniach wolnych od swoich meczów i treningów. W takich sytuacjach piłkarz byłby traktowany jak normalny arbiter ze wszystkimi tego konsekwencjami. Określa to jeden z punktów związkowej uchwały mówiący, że taki wyjątkowy sędzia podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej i regulaminowej przewidzianej przez odrębne regulacje związkowe. – Doskonały pomysł z piłkarzami-sędziami – chwali Andrzej Padewski, członek zarządu PZPN i szef dolnośląskiego futbolu. – Taki człowiek jest zazwyczaj autorytetem dla młodych zawodników, czuje grę, jest dobrze przygotowany pod względem fizycznym.
I ostatni z tematów – już niebawem każdy klub ekstraklasy będzie musiał posiadać trenera bramkarzy z licencją. W Białej Podlaskiej ruszyły już pierwsze szkolenia. Robimy to jako drudzy w Europie.
Józef Młynarczyk, Arkadiusz Onyszko, Krzysztof Dowhań, Jarosław Bako, Ryszard Jankowski – to tylko niektórzy z uczestników kursu, który prowadzi Szkoła Trenerów pod patronatem PZPN w Białej Podlaskiej. Wszyscy ubiegają się o licencję UEFA Goalkeepers A, która już za dwa, trzy lata będzie niezbędna, aby pracować jako trener bramkarzy w ekstraklasie. – Chcemy, żeby tak się stało, bo trzeba usankcjonować rynek trenerów bramkarzy w Polsce. Dziś szkolić bramkarzy może w zasadzie każdy, a powinni zajmować się tym specjaliści – tłumaczy Dariusz Pasieka, szef Komisji Licencjonowania i Szkolenia Trenerów PZPN. To właśnie dyrektorzy podlaskiej szkoły wystąpili do UEFA, aby przeprowadzać kursy, a licencje, które będą wydawane, były uznawane w całej Europie.