Możliwe, że przeoczyliście (tak jak i my), ale jeden z naszych ulubieńców, Danijel Ljuboja, zakończył już swoją barwną i pełną przygód karierę piłkarską. Co ciekawe, zakończył w stylu znanym już doskonale wszystkim kibicom warszawskiej Legii. Francuskie Lens po sezonie wolało wypłacić mu do końca cały kontrakt i spławić, niż trzymać dalej w zespole. Po wyrzuceniu z Legii, wyrzucenie z Lens. Finisz prawdziwego kozaka.
Warto tu dodać, że tradycyjnie kłopoty Ljuboji to nie boisko, ale to co dzieje się wokół niego i daleko poza nim. Ten poziom życiowej beztroski, który spowodował, że Serb aktualnie może walczyć jedynie o kontrakt z którymś z nocnych klubów w charakterze ambasadora marki. Jak wysoko było w Lens? 33 mecze na zapleczu ligi francuskiej, osiem goli i osiem asyst oraz awans z Lens do Ligue 1. Sportowo więc znów nie było wielkiej tragedii, wręcz przeciwnie, spore sukcesy. Ale pod koniec zimy dał o sobie znać charakterek Ljuboji, który tym razem pokłócił się z… trenerem, Antoine Kombouare.
– Trenuje z rezerwami, nie pojechał na obóz. Nie ma szans gry w Ligue 1, ani nawet w Ligue 2. Za to moi znajomi regularnie widzą go w dyskotekach. Już ja mógłbym grać za niego. Przynajmniej więcej bym biegał – opowiada Joachim Marx, były reprezentant Polski od lat mieszkający w tym regionie.
Nieznośna lekkość bytu. Wyrzucony ze składu? Świetnie, więcej czasu na potańcówki. Aż dziwne, że w sierpniu Danijel zapowiedział wielki powrót do piłki, podbicie Niemiec i ostatni wielki zryw. Skończyło się na odbiciu od bram stadionu drugoligowego Dijon i po krzyku.
Direction Allemagne nouvelle destination
— LJUBOJA SEB DANIJEL (@LjubojaD) sierpień 28, 2014
Dokładnie rok temu Ljuboja prowadził Lens do Ligue 1 grając z kontraktem, w którym znalazł się zapis o automatycznym przedłużeniu w przypadku wywalczenia awansu. Z tymi liczbami, które wypracował na początku sezonu, mógłby spokojnie myśleć o grze w najwyżej francuskiej klasie rozgrywkowej.
Życie nocne jest jednak takie kolorowe…
Fot. FotoPyK