Reklama

Odkrycie I ligi: “Chcę postąpić inaczej niż typowi Brazylijczycy”

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2014, 10:35 • 5 min czytania 0 komentarzy

W Polsce pojawił się przed rokiem, w ramach współpracy Legii z Fluminense. Zrobił dobre wrażenie podczas turnieju Deyna Cup i chwilę później został oficjalnie wypożyczony. Nie udało mu się jednak przebić. Trenował z pierwszą drużyną, ale grywał wyłącznie w rezerwach. W końcu Legia z niego zrezygnowała i ruszył na wypożyczenie do Arki. Tam po kiepskim początku w końcu wywalczył miejsce. Dziś uchodzi za jednego z najlepszych stoperów I ligi i prowadzi w głosowaniu Orange Sport na tej pozycji. Alan Fialho w krótkiej rozmowie z Weszło.

Odkrycie I ligi: “Chcę postąpić inaczej niż typowi Brazylijczycy”

Chwilę ci zajęło znalezienie sobie w Polsce odpowiedniego miejsca.

Moim celem od początku była regularna gra. Do końca wierzyłem, że w Legii się przebiję, ale nie miałem na to szans. Drużyna była zbyt mocna, by nagle wszedł do niej młody obrońca. Sądzę jednak, że gdybym dostał szansę, to bym ją wykorzystał.

Nie byłeś wtedy gotowy na grę w polskiej piłce?

Wierzyłem, że jestem gotowy. Gdziekolwiek bym trafił, zawsze mam takie podejście. Nie szukam jednak wymówek. „Rzeźnik” i Astiz grają w Legii od lat, a jest jeszcze Dossa, czyli – moim zdaniem – najlepszy obrońca w Polsce i jeden z najlepszych piłkarzy ligi. Podziwiam tego gościa, do dziś korzystam z jego rad, ale przy tak mocnej konkurencji nie mogłem liczyć na grę. Dwóch stoperów musiałoby dostać czerwoną kartkę. Tym bardziej, że Legia kiepsko sobie radziła w Europie, szybko odpadła z Pucharu Polski i doszło do zmiany trenera.

Reklama

Sugerujesz, ze gdybyś dziś trafił do Legii, a nie przed rokiem, to byłoby ci łatwiej?

Oczywiście. Ale niczego nie żałuję. Nawet grając w rezerwach – czego żaden piłkarz nie chce – wiele się nauczyłem.

Brazylijczycy mają ostatnio do Legii pecha. Z zeszłorocznego zaciągu nie sprawdził się żaden. Masz jakiś kontakt z Raphaelem Augusto i Peu?

Tak, rozmawiamy regularnie. Rafa gra w Bangu.

Fatalne miejsce, nie oszukujmy się.

Miejsce może tak, ale Rafa zagra w Campeonato Carioca i będzie mógł się pokazać przeciwko Flamengo, Vasco czy Fluminense. To świetna ekspozycja. Można się wypromować. Peu natomiast jest zawodnikiem Santosu Laguna. Nie gra regularnie, wchodzi na końcówki, ale zdobył Puchar Meksyku. Brazylijczycy ogólnie potrzebują czasu, by dostosować się do polskiej piłki. Niektórym brakuje cierpliwości. W Brazylii na boisku masz czas na wszystko, a tutaj jest gonitwa i walka. Nie wszystkim się udaje.

Reklama

Ty chciałeś się utrzymać w Europie za wszelką cenę?

Jest mi o tyle łatwiej, że mówię płynnie po angielsku i mam polski paszport, więc w Unii Europejskiej nie będą mnie traktować jak obcokrajowca. W Europie kluby są lepiej zorganizowane. Płacą na czas. W przeciwieństwie do wielu Brazylijczyków, którzy najpierw się wybijają, a potem wyjeżdżają – ja chcę postąpić przeciwnie do tego typowego modelu. Chcę zrobić karierę tutaj, a potem dopiero zagrać w wielkim brazylijskim klubie. Teraz miałem okazję wrócić, ale nie był to odpowiedni moment. We Fluminense – choć podpisałem trzyletni kontrakt – też ciężko byłoby mi się przebić, bo spędziłem tam tak mało czasu, że nie zdążyłem dać się poznać. Zdaniem klubu, lepiej, żebym został w Europie i – skoro już mam paszport – pomógł otworzyć drzwi dla innych Brazylijczyków z Flu.

Doprecyzujmy – Arka wypożyczyła cię z Fluminense czy ściągnęła w ramach jakiejś współpracy z Legią?

Z Legią nic mnie już nie wiąże. Początkowo istniała możliwość, że podpiszę kontrakt, ale kluby się nie dogadały. Dominik Ebebenge wspomniał tylko mojemu agentowi o Arce i w pewnym sensie pomógł załatwić wypożyczenie.

W Gdyni początkowo też miałeś problem, żeby się przebić.

Trafiłem do Arki, gdy drużyna była gotowa, kadra skompletowana, chłopaki trenowali ze sobą od dwóch miesięcy, a do rozpoczęcia ligi pozostawał tydzień. Trudno, żeby nagle zdjęli podstawowego stopera.

Na dodatek w sparingu złamałeś nogę przeciwnikowi.

Wyobrażam sobie, jak sam bym się czuł, gdybym musiał pauzować przez pół roku. Samo zagranie nie było agresywne. Zwykły wypadek boiskowy. Piłka znajdowała się między nami, wjechałem wślizgiem i ten chłopak uderzył golenią w moje kolano. Dziwna sytuacja, ale nawet nie faul. Smutno mi jednak z tego powodu. To był ostatni sparing przed sezonem.

Na najwyższym poziomie zacząłeś grać dopiero po zmianie trenera, gdy Dźwigałę zastąpił Niciński.

W ostatnim meczu trenera Dźwigały zagrałem połówkę, a potem – przy nowym trenerze – zostałem już w jedenastce. Wcześniej brakowało mi serii meczów, w których mógłbym się pokazać. Wykorzystałem szansę. Gram dobrze, strzeliłem nawet gola, drużyna zaczęła zwyciężać. Dzięki Bogu wszystko się udało.

A z poziomu rozgrywek jesteś zadowolony?

Nie powiem, że to słaba liga, ale wiem, że stać mnie na dużo więcej.

Jest przepaść w porównaniu z Ekstraklasą?

Nie. Patrząc na całą Ekstraklasę – Legia wygląda jak drużyna z innego kraju, kilka zespołów jest dobrych, ale między środkiem tabeli a pierwszą ligą nie ma aż takiej różnicy. Bardzo podobny poziom.

Jaki teraz cel? Szukać klubu w Ekstraklasie i zwinąć się jak najszybciej?

Wszystko zależy od Fluminense. Oni podejmują decyzje odnośnie mojej przyszłości. Jestem szczęśliwy w Arce. Nigdy nie trenowałem tak ciężko jak tutaj.

Według prywatnego czy klubowego planu?

Prywatnego. Zawsze tak postępowałem. Przychodzę na wszystkie treningi wcześniej, a potem codziennie zostaję na siłowni. Wiem, jak funkcjonuje moje ciało i czego potrzebuje. Szczęście jest po stronie tego, który więcej pracuje. Im więcej pracujesz, tym więcej masz szczęścia – to moja dewiza. Chcę mieć czyste sumienie, że nie mogłem dać z siebie więcej. Na razie mi się udaje i są efekty.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...