Nie wiemy czy wiecie, ale tej jesieni żarty z Salamona się zdezaktualizowały. Pięciokrotny reprezentant Polski (sporo, nie?) wznowił karierę. Nie tak jak swego czasu w Sampdorii, czyli zagrawszy jeden mecz, by potem znów powędrować na najgorsze miejsce trybun, ale wreszcie gra regularnie. Tydzień w tydzień w pierwszym składzie. Nie uważamy, by Serie B była jakąś wielce mocną ligą, ale też nie zamierzamy uważać jej za rozgrywki kukułkowe. Chrapek i Wolski to nie są anonimowe w Polsce nazwiska, a przecież aktualnie zwiedzają ławki rezerwowych drugiej ligi.
Sezon w wykonaniu Salamona. Do statystyk należy doliczyć dzisiejsze 90 minut z Lanciano, czyli trzeci pełny mecz z rzędu. Źródło: Transfermarkt.
Okej, fajnie że Polak wreszcie gra. Pytaniem najważniejszym pozostaje jednak: jak mu idzie? Co konkretnie prezentuje? Sprawdziliśmy noty i był najwyżej ocenionym piłkarzem Pescary za zeszłą kolejkę, kiedy to jego ekipa przegrała 0:2 z Modeną. Wysoko oceniono go też gdy on i jego koledzy zaskoczyli lidera, Frosinone. Brzmiało obiecująco, więc dzisiaj postanowiliśmy mu się przyjrzeć podczas derbowego starcia pomiędzy Pescarą (17 miejsce przed meczem) i Lanciano (siódme).
Dla przypomnienia: gol Salamona z trzeciej kolejki
Wiecie co najbardziej rzuca się w oczy? Widać na pierwszy rzut oka, dlaczego kiedyś aż tak w niego wierzono. Obrońców o jego charakterystyce po prostu nie ma. Jest elegancki w grze. To stoper, który piłką operuje lepiej, niż wielu pomocników Ekstraklasy. Spodobały nam się szczególnie dwa zagrania: raz naciskany przez napastnika puścił piłkę lobem tuż nad nim do kolegi ustawione kilka metrów dalej. Fajne, techniczne zagranie, z jajami i wiarą we własne umiejętności. Innym razem pod presją zagrał z pierwszej piłki od razu prosto na głowę napastnika. Podanie na kilkadziesiąt metrów, bez przyjęcia, prosto w punkt, choć ktoś właśnie skakał mu do gardła.
Podania zawsze uznawano za jego mocną stronę i tak pozostało. W Pescarze najczęściej odpowiada za wyprowadzenie piłki z obrony, bo po prostu ma do tego predyspozycje.
Ale obrońcę rozlicza się za więcej, niż błyskawiczne, dokładne przerzuty. Salamon przyzwoicie wyglądał w powietrzu, ale to “na ziemi” zaliczył dwie kluczowe interwencje, w których gdyby popełnił błąd, rywal miałby setkę. Jedna z tych akcji prosta, przechwyt, czyli dobre ustawienie. Druga szybka, wymagająca błyskawicznego rzucenia się pod nogi przeciwnika, wszystko jednak czysto.
I wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że umoczył przy bramce. Do spółki z Zampano, który nie upilnował Monachello, ale zawsze. Piłka szła w strefę Polaka, powinien zadziałać zdecydowanie i ją wybić. Taki Glik pewnie zryłby murawę wślizgiem, ale wybił tę wrzutkę. Salamon po prostu czekał co się stanie, aż wyskoczył mu zza pleców napastnik.
W ten sposób interpretują straconego gola kibice Pescary, którzy do byłego gracza Brescii wciąż nie mają przekonania. Dzisiejsze noty w lokalnej prasie też przeciętne, gorsze niż w ostatnich tygodniach. Więc szczerze żałujemy, że nie widzieliśmy go choćby przed tygodniem, bo dla nas i dziś nie było dramatu.
Tak czy inaczej Serie B nie zatrzymuje się ani na chwilę. Będzie grać w grudniu, styczniu, lutym i bardzo dobrze, bo tego teraz Polak potrzebuje: jak największej ilości minut. Nie róbmy przesadnego szumu wokół niego, było nie było to zawodnik ekipy z dolnej połówki ligi (choć budżet Pescara ma jeden z największych w lidze), ale obserwować go nie zaszkodzi. Szczególnie że jak ma zestaw cech, jakie u polskich stoperów praktycznie nigdy nie występują, a poza tym to wciąż młody zawodnik, szczególnie jak na obrońcę.