Reklama

Dwa słowa – resultado histórico. Twitter zapłonie… 

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

23 listopada 2014, 20:22 • 3 min czytania 0 komentarzy

Gol w pierwszej minucie meczu z Jagiellonią, w drugiej minucie ze Śląskiem, później w szóstej spotkania z Podbeskidziem i wreszcie w trzeciej dzisiejszego starcia z Piastem – co więcej, wszystko to kolejka po kolejce. Prawdopodobnie w całej Europie nie ma dziś drugiej drużyny, która w ostatnich tygodniach równie dobrze jak Lech Poznań rozpoczynałaby swoje mecze i równie szybko obejmowała prowadzenie. Problem w tym, że Kolejorz jest jak kiepski bokser, który najpierw robi dużo szumu, ale później nie ma ani gardy, ani nokautującego ciosu.

Dwa słowa – resultado histórico. Twitter zapłonie… 

Kiedy Szymon Pawłowski strzelał na 1:0, kibice Piasta mieli pełne prawo się obawiać. Od kiedy gliwiczanie wrócili do ekstraklasy, każde ich starcie z Lechem było jak spotkanie z rozpędzonym walcem. Miazga. W sumie 5 meczów, 5 porażek i bilans bramkowy: 0:17. 

Rozbijając na poszczególne mecze: 0:4, 0:4, 0:2, 0:3, 0:4.

Rzecz w tym, że jeśli Piast odrobił lekcję, jeśli Angel Perez Garcia nie spędził ostatnich dni tylko na Twitterze i w katowickich dyskotekach, ale obejrzał kilka archiwalnych gier rywala, to wszyscy powinni wiedzieć, że trzy z czterech wspomnianych spotkań, w których Lech tak szybko napoczynał przeciwnika, po 90 minutach kończył bez zwycięstwa.

Czy lekcja została, czy nie została odrobiona, Piast faktycznie grał odważnie i wysoko. Nie stwarzał może wielu sytuacji, ale to samo można było powiedzieć o rywalach, przez co Pawłowski, poproszony w przerwie do wywiadu, musiał narzekać, że jego zespół nie przejął kontroli nad spotkaniem. Co więcej, już jedna z pierwszych akcji gospodarzy po wyjściu na drugą połowę przyniosła wyrównanie. Za sprawą najlepszego w pierwszej części gry Badii, który dobrze dośrodkował, ale zwłaszcza za sprawą Wilczka, który śmiało może czuć się już pełnoprawnym liderem ataku Piasta. Dzisiejsza bramka była jego siódmą w tym sezonie ligowym, co bardzo mocno przybliża go do poprawienia rekordu życiowego z poprzednich rozgrywek (dziewięć trafień).

Reklama

Co okazało się największą tragedią z perspektywy fanów Lecha? Jak zwykle – gra obronna. Zwłaszcza Kamińskiego, który wskoczył w buty Wołąkiewicza i nie tylko nie pokrył Wilczka, ale parę minut później popełnił szkolny błąd, aż prosząc Szeligę aby go wykorzystał. Fakt, że później zdołał jeszcze wpisać się na listę strzelców, wobec kiepskiej interwencji Cifuentesa, który nie zablokował strzału (stojąc gdzie trzeba – przy swoim bliższym słupku), pomógł mu tylko połowicznie. Jako obrońca, na swojej nominalnej pozycji, facet, który jeszcze z rok temu był stawiany na równi z Kamilem Glikiem, zawiódł dziś na całej linii.

A Lech, mimo błyskawicznie objętego prowadzenia, skończył jeszcze gorzej niż w poprzednich meczach. Piast do zdobycia trzech bramek potrzebował dokładnie trzech celnych strzałów. Ostatni cios wyprowadził Podgórski, pięknie obsłużony przez zawodnika, którego śmiało można uznać za najlepszy ruch transferowy Piasta ostatnich miesięcy, czyli Vassiljeva.

Angel Perez Garcia, i dziś piszemy to bez cienia szydery, wreszcie ma swój „resultado historico”. Ograł  3:2 Lecha, od którego w ostatnich latach Piast notorycznie zbierał lanie. Dziś jego grę ogląda się naprawdę nieźle, co przekłada się na dziewiąte miejsce w lidze, tylko punkt poniżej kreski.

Wilczek, Vassiljev, Badia – teraz to już nie jest ligowa szarzyzna.

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...