Reklama

Ta kadra da się lubić! Ale raczej bez Cionka i Zielińskiego

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 listopada 2014, 12:00 • 16 min czytania 0 komentarzy

Sparing ze Szwajcarią miał donioślejsze cele niż wynik. Sprawdzenie, czy Piotr Zieliński – najzdolniejszy polski 20-latek, który przeżył obiecujące miesiące w Udinese, ale potem osiadł w rezerwie – nadaje się już do roli rozgrywającego reprezentacji. I sprawdzenie, czy Thiago Cionek nadaje się do zastąpienia Kamila Glika, gdy temu sędzia wlepi trzecią żółtą kartkę w eliminacjach Euro 2016. Gdyby wnioskować z wczorajszych popisów, to nie nadaje się żaden, ale generalnie piłkarze znów dostarczyli nam mnóstwo przyjemności – obrazem wręcz ikonicznym dla tej jesieni pozostanie dla mnie wariacka radość Artura Jędrzejczyka, który po zdobyciu wyrównującej bramki wskoczył w ciżbę kibiców. A Polacy utrzymali swój fantastyczny bilans w 2014 roku, skażony jedynie wiosenną wpadką w sparingu ze Szkocją – pisze dziś Gazeta Wyborcza. Sprawdźcie, co można znaleźć w dzisiejszych wydaniach codziennej prasy.

Ta kadra da się lubić! Ale raczej bez Cionka i Zielińskiego

FAKT

Z racji późnej pory zakończenia meczu w dzisiejszych gazetach nie znajdziemy aż tak dużo materiałów o Polakach i Szwajcarach. W Fakcie jeden tekst: zwycięstwo było tak bardzo blisko.

Po fascynującym spotkaniu reprezentacja Polski zremisowała ze Szwajcarią 2:2. Gole dla naszej drużyny strzelali Arkadiusz Milik i Artur Jędrzejczyk. Helweci wyrównali po czerwonej kartce dla Michała Żyro. Piękny gol Arkadiusza Milika (20 l.) z rzutu wolnego był najprzyjemniejszym momentem spotkania z Helwetami i zakończył tegoroczne strzelanie kadry Adama Nawałki (57 l.). Bramka niezwykła, jak i cały rok w wykonaniu biało-czerwonych. Co najbardziej cieszy, nasi reprezentanci strzelają po stałych fragmentach gry. Coś, czego nie umiał wtłoczyć do głów Franciszek Smuda (66 l.), mimo świadomości, że na Euro 2012 to może być jego jedyna ostra broń, coś, co nie funkcjonowało u Waldemara Fornalika (51 l.), teraz zaczyna nabierać cech powtarzalnego zjawiska. Bramka na 1:1 Artura Jędrzejczyka (27 l.) po krótkim rozegraniu rzutu rożnego to jeden z wariantów, ćwiczonych na treningach. Gol Milika – nic, tylko puszczać do znudzenia na youtube. A przecież ledwie parę dni wcześniej dobre wykonywanie rożnych i wolnych dało zwycięstwo w Gruzji. – Wiemy, że to bardzo ważny element, gdy mecz się nie układa. Od samego początku mamy taki sposób pracy: organizacja gry i stałe fragmenty – wykładał swoją filozofię parę dni temu po wygranej w Tbilisi trener Nawałka. I brawo.

Reklama

Miroslav Radović, o czym w internecie pisano już wczoraj, złożył podpis pod nową umową zaproponowaną mu przez Legię. Ta będzie obowiązywać do końca sezonu 2017/2018, co oznacza, że Serb może w stołecznym klubie zakończyć karierę. Twierdzi, że będzie w niej grał, póki starczy mu sił.

W ramkach:

– Chad Evans odsiedział wyrok za gwałt i wrócił na boisko
– Onrej Duda zadebiutował w kadrze Słowacji
– Sprawa sądowa przeciwko Cupiałowi odroczona
– Poważna kontuzja Philippa Lahma.

Dalej: dzieciak musiał kryć Messiego. Jose Angel Tasende swój bojowy chrzest przeszedł bardzo wcześnie, bo już w wieku siedemnastu lat! Jak wczytacie się w treść, okaże się, że to żaden news…

– Nie mogłem uwierzyć w to, że gram przeciwko Messiemu! Starałem się go oszczędzać, bo nie wybaczyłbym sobie gdyby przez mnie złapał kontuzję – opowiadał po meczu podekscytowany nastolatek. Tasende jest Hiszpanem, bocznym obrońcą juniorów Manchesteru City. W tym mieście właśnie do sparingu z Portugalią szykowała się reprezentacja Argentyny. Drużyna prowadzona przez Gerardo Martino (52 l.) potrzebowała w wewnętrznej gierce dodatkowych piłkarzy i poprosiła o pomoc młodych graczy z drużyny mistrza Anglii. I to właśnie Angelino, bo tak nazywany jest Tasende, dostał najtrudniejsze z możliwych zadań. Messi nie tylko udzielił Tasende lekcji futbolu, ale również znalazł czas, żeby porozmawiać ze swoim rywalem o życiu i wytłumaczyć kilka spraw. – Leo wypytywał mnie o moją rodzinę, dużo mi też mówił o tym, jak należy się ustawiać na boisku. Podpowiedział kiedy powinienem się podłączać do akcji ofensywnych, a kiedy lepiej zostać z tyłu. Leo to niesamowita postać, po treningu wszyscy rozmawialiśmy o tym, jak minął sześciu czy siedmiu naszych graczy – chwalił Argentyńczyka.

Reklama

Na ostatniej stronie mamy dwa materiały z Ekstraklasy. Pierwszy o Miroslavie Covilo z Cracovii, który mając 20 lat chciał rzucić piłkę i zacząć studiować prawo kryminalne. Typowe gadki: jak to dobrze, że jednak został przy piłce itd. Plus trochę opowieści z młodości, którą oczywiście spędził w Bośni. Mieszkał w Mostarze, miał siedem lat, kiedy wybuchła wojna. Jego ojciec był dwukrotnie ranny.

Możecie ten tekst w wolnej chwili poczytać, ale my już skierujemy wzrok na wzmiankę o Wołąkiewiczu. Lech może nie przedłużyć jego kontraktu. Piłkarz Lecha ma zresztą oferty z zagranicznych klubów.

Doświadczony obrońca zatem na pewno nie zostanie na lodzie, ale na razie ostrożnie ocenia swojej szanse pozostania w Poznaniu. – Od jakiegoś czasu trwają rozmowy na temat nowego kontraktu. Lech jest mi bardzo bliski i doskonale się w tym zespole czuję. W Polsce chcę grać tylko w Poznaniu. Dlatego obecny klub ma pierwszeństwo w negocjacjach – mówi piłkarz. Co prawda Wołąkiewicz bardzo chce zostać w klubie, ale zdaje sobie sprawę, że w tym wieku jest to ostatnia szansa, żeby załapać się do dobrego zagranicznego klubu. Piłkarz ma spory dylemat. Co ciekawe, także Maciej Skorża jest gorącym zwolennikiem pozostania “Żaby” w Lechu. Mimo ostatnich wpadek trener bardzo ceni tego zawodnika…

Bardzo ryzykownie, będąc Wołąkiewiczem, na dodatek w bardzo kiepskiej ostatnio formie, deklarować, że w Polsce ma się ochotę grać wyłącznie w Lechu. Rzeczywistość może zaskoczyć.


GAZETA WYBORCZA

Tę kadrę da się lubić – słusznie zauważa Przemysław Zych.

Grzegorz Krychowiak aż podskoczył i ze złością machnął ręką, gdy Zieliński nie odczytał jego intencji, nie wyszedł po piłkę i w rezultacie ją stracił. Niedługo potem Robert Lewandowskisfrustrowany wzbił się w powietrze po tym, gdy 20-letni rozgrywający posłał podcinką podanie, ale nie tam, gdzie wybiegał napastnik. To najsmutniejsza informacja wtorkowego wieczoru. Oto podstawowi piłkarze reprezentacji nie rozumieli się z jej największą nadzieją. Można było odnieść wręcz wrażenie, że to dla rozgrywającego Udinese (ostatnio zesłanego na wypożyczenie do Empoli) zorganizowano ten sparing. Tymczasem po spotkaniu ze Szwajcarią wiemy, że ponoć najlepszy reprezentant nowego gatunku w polskim futbolu – urodzonych w latach 90. kreatywnych piłkarzy doszkalanych w Europie (mamy ich w Dortmundzie i Chelsea) – nie wytrzymuje porównania nawet z weteranem Sebastianem Milą. Tym lekceważonym, jednym z nielicznych kreatywnych pomocników urodzonych w latach 80. – oni nie mieli wyjścia, zawodu uczyli się w kraju. Gdy 32-letni Mila wszedł w drugiej połowie, znów grakadry nabrała płynności. Obsada tej pozycji jest od lat kluczowym problemem reprezentacji. Tylko w trzech eliminacjach do wielkich turniejów XXI wieku mogła liczyć na niezły “numer dziesięć”, którego podania rozrywałyby obronę rywali. W eliminacjach do mundialu 2006 był nim Mirosław Szymkowiak. Kwalifikacje do Euro 2008 spędził na tej pozycji cofający się z ataku Euzebiusz Smolarek (zmieniany Łukaszem Gargułą). A walką o mundial 2010 próbował dyrygować  Roger, którego podczas Euro zluzował wychowany we Francji Obraniak.

Polska rewelacją roku w Europie? Pisze Rafał Stec.

Sparing ze Szwajcarią miał donioślejsze cele niż wynik. Sprawdzenie, czy Piotr Zieliński – najzdolniejszy polski 20-latek, który przeżył obiecujące miesiące w Udinese, ale potem osiadł w rezerwie – nadaje się już do roli rozgrywającego reprezentacji. I sprawdzenie, czy Thiago Cionek nadaje się do zastąpienia Kamila Glika, gdy temu sędzia wlepi trzecią żółtą kartkę w eliminacjach Euro 2016. Gdyby wnioskować z wczorajszych popisów, to nie nadaje się żaden, ale generalnie piłkarze znów dostarczyli nam mnóstwo przyjemności – obrazem wręcz ikonicznym dla tej jesieni pozostanie dla mnie wariacka radość Artura Jędrzejczyka, który po zdobyciu wyrównującej bramki wskoczył w ciżbę kibiców. A Polacy utrzymali swój fantastyczny bilans w 2014 roku, skażony jedynie wiosenną wpadką w sparingu ze Szkocją. Dlatego postanowiłem zbadać, gdzie plasują się w kontynentalnej hierarchii w kończącym się roku. Ponieśli ledwie jedną porażkę, co od lat 70. udało się Polsce tylko raz, za kadencji Jerzego Engela. W eliminacjach mistrzostw Europy strzelili najwięcej goli pośród wszystkich ich uczestników, najczęściej też obijali słupki i poprzeczki. Odnieśli bezprecedensowe zwycięstwo nad Niemcami, wychłostali Gibraltar, zaserwowali Gruzji jej najwyższą w historii przegraną na własnym stadionie. 

SPORT

Ten mecz to było znacznie więcej niż tylko tytułowa precyzja Milika…

Nie lubimy relacji meczowych w Sporcie, ale niech będzie, że zacytujemy.

Mecz był otwarty. Obaj trenerzy wystawili sporo dublerów sprawił – w drużynie gości sześciu piłkarzy nie grało w piątek w el. ME – więc zgranie i dokładność nie zawsze były atutem obu drużyn. Fakt, że bój miał charakter towarzyski też sprawił, że dyscyplina taktyczna i koncentracja nie zawsze były na najwyższym poziomie. Sytuacji było więc sporo. Goście na 2:0 powinni podwyższyć po kiksie Pawła Olkowskiego, który głową podawał piłkę do Boruca. Efekt był taki, że ten ostatni musiał pokazać dużą klasę, by nie padła bramka. Miał jeszcze kolejną okazję Drmić; operowanie piłką, przejście z obrony do ataku, umiejętność zagrania prostopadłej piłki – te elementy gry były atutami Szwajcarów. Można było mieć uwagi do gry biało-czerwonych skrzydłami, zagubiony był też w środku pola Piotr Zieliński, który po dłuższej przerwie wrócił do kadry. A jednak udało się Polakom kilka razy sprawdzić umiejętności debiutującego i świetnie dysponowanego Romana Burkiego, na co dzień bramkarza Freiburga. W końcu jednak i on skapitulował, a Polacy kolejny raz pokazali, że stałe fragmenty gry są dziś ich dużym atutem. Po rzucie rożnym piłka trafiła do Rybusa, który doskonale dośrodkował ją na głowę Jędrzejczyka. Strzał był najwyższej klasy, a była to doliczona minuta pierwszej połowy. Oddajmy jednak gościom, że w 41 min powinni cieszyć się z drugiego gola. W ciągu dziesięciu sekund dwa razy świetnie interweniował Boruc…

Nie wszyscy zawodnicy pozytywnie przeszli sprawdzian… Noty Polaków wahają się między trójką Cionka i Brozia a szóstkami kilku zawodników. Bardziej skrajnych ocen za wczorajszy mecz nie ma.

Thiago CIONEK (90 minut) – 3.
Oblał ważny egzamin. Helweci bez problemu sobie z nim radzili. Do reprezentacji Brazylii na pewno nie trafi. Dobrze, że nie grał w meczach o punkty.

Kamil GLIK (90 minut) – 5.
Najlepszy z naszych obrońców. Znowu również był groźny przy stałych fragmentach gry. W drugiej połowie po jego strzale głową piłka przeleciała tuż nad bramką. Grał całe spotkanie, chociaż początkowo miał zejść wcześniej, bo przed spotkaniem dokuczał mu uraz kostki.

Aha, jednak Żyro za czerwoną kartkę otrzymał notę zero.

Zaskakujący jest dzisiejszy numer Sportu, bo o kadrze nie ma niczego poza tymi dwoma tekstami, a i o ekstraklasie mamy tylko jedną kartkę więcej. Klub z Meksyku chce Filipa Starzyńskiego.

Pomocnik w rundzie jesiennej grał zdecydowanie gorzej niż w poprzednim sezonie. Mimo to przebywał na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed meczami z Niemcami i Szkocją. Obydwa spotkania przesiedział na ławie. Najlepiej w tym sezonie w lidze wypadł w ostatniej kolejce w starciu z Jagiellonią (5:2). Zdobył bramkę z rzutu karnego a po jego rzutach wolnych kotłowało się pod bramką rywali. Starzyński był mocno zaskoczony, gdy dowiedział się, że chce go pozyskać klub z Meksyku. Liga MX (taką nazwę noszą rozgrywki w tej części Ameryki) składa się z 18 drużyn. “Figo” mógłby tam zarobić o wiele więcej niż w Chorzowie. Niektóre kluby płacą piłkarzom nawet 40 tysięcy dolarów miesięcznie…

W ramkach:

– Wołąkiewicz może odejść z Lecha
– Coraz lepsza sytuacja zdrowotna w Wiśle
– Brzęczek postawi na Trelę, nie na Bąka

Hebert i Osyra zdaniem dziennikarza Sportu wyrastają na przyszłość Piasta.

Hiszpański szkoleniowiec od początku tego sezonu, jak mantrę powtarza, że dla niego najważniejsza jest obrona i nad nią najwięcej pracuje. Pierwsze mecze w wykonaniu Piasta były bardzo kiepskie, nie funkcjonował jak należy atak, a obrona nie była pewna. Na początku trener Perez Garcia stawiał na 25-letniego Czecha Jana Polaka i 32-letniego Słowka Csabę Horvatha. Z czasem pozwolił temu pierwszemu rozwiązać kontrakt, a tego drugiego posadził na ławce rezerwowych. Szanse gry i to na dłużej otrzymali inni. Najpierw padło na Kornela Osyrę, który wskoczył do składu w meczu z Pogonią Szczecin, w 4. kolejce. Tamto spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a 21-letni obrońca miejsca w drużynie z Gliwic nie oddał aż do teraz. Młodzian radzi sobie coraz lepiej, na co pewnie wpływ ma jego charakter. Kiedyś uznawano Osyrę za krnąbrnego piłkarza, a teraz coraz częściej dyryguje formacją defensywną. – Gdy byłem zawodnikiem Zagłębia Lubin, grającego w Młodej Ekstraklasie, to pewnego razu padły mocne słowa z mojej strony, a trener zespołu ME powiedział swoje i odsunęli mnie od drużyny. Nie żałuję jednak tego co się stało, choć ciągnęła się za mną opinia, że jestem emocjonalnie niezrównoważony – przyznaje piłkarz w rozmowie z www. piast.gliwice.pl. Osyra od początku swojej przygody z piłką nie miał łatwo, ale wykazał się dużą cierpliwością. Nie szło mu w Zagłębiu, początki w Piaście storpedowała kontuzja, a potem miał trudną konkurencję. Wytrzymał i teraz zbiera profity.

SUPER EXPRESS

Milik strzela jak maszyna – trudno nie zgodzić się z nagłówkiem na ostatniej stronie. On sam ma nadzieję, że przyszły rok będzie jeszcze lepszy. Co powiedział po spotkaniu z Helwetami?

– Mam nadzieję, że to dopiero początek. Chciałbym, żeby rok 2015 był dla mnie jeszcze lepszy. Cały czas się rozwijam, przychodząc do Amsterdamu zrobiłem krok do przodu. Bardzo się z tego cieszę, ale cały czas pracuję i wierzę, że po przerwie zimowej będę jeszcze lepszym zawodnikiem – podkreślił 20-latek. Milik odniósł się także do obecnej formy Roberta Lewandowskiego, który ze Szwajcarią zmarnował kilka dobrych szans na zdobycie bramki. – Ciężko mi się wypowiadać na temat “Lewego”. Moim zdaniem jednak bardzo dobrze grał w Gruzji, tak samo dzisiaj. Szkoda, że nie wpadają mu gole, bo całej drużynie grałoby się wtedy łatwiej. Nie wywierajmy jednak na nim żadnej presji. Najważniejsze, że cały zespół gra dobrze i nie przegrywa – skomentował napastnik Ajaksu.

Możemy zacytować też kilka zdań od Nawałki. O tym jak kształtował Milika:

– Przede wszystkim było to bardzo emocjonujące spotkanie. Zawodnicy dobrze odpowiedzieli na niekorzystny początek. Mogę ich tylko chwalić za zaangażowanie i grę do końca. Myślę, że dowieźlibyśmy wynik 2:1 do końca, gdyby nie czerwona kartka Żyry. W ataku wyglądało to bardzo dobrze, ale musimy wykonać wiele pracy związanej z defensywą. Mamy co robić przed spotkaniem z Irlandią. – W drużynie jest świetna atmosfera. Zarówno na.boisku, jak i poza nim zawodnicy się mocno wspierają. Jeśli chodzi o Milika, to już jako 16-latek był bardzo utalentowany. Ja kształtowałem jego charakter, bo mentalność jest bardzo ważna. Wiem, że ma poukładane w głowie. 

No dobra, a teraz materiał poważnego kalibru. Oto polski Zlatan Ibrahimović. To siedemnastoletni reprezentant Polski Paweł Krauz, póki co – w odróżnieniu od Zlatana – grający w Nielbie Wągrowiec.

Te same warunki fizyczne, podobne włosy z charakterystycznym kucykiem i niemal identyczny, garbaty nos. Reprezentant Polski U-18 Paweł Krauz (17 l.) wyglądem przypomina słynnego Zlatana Ibrahimovicia (33 l.). – Marzy mi się, żeby kiedyś grać choć trochę tak dobrze, jak on – mówi młody napastnik.  Koledzy z reprezentacji już wołają na niego “Ibra” albo “Zlatan”. Jemu to jednak w ogóle nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. – Wręcz przeciwnie, to dla mnie nobilitacja! – mówi “Super Expressowi” Krauz. – Moją grę nawet wstydzę się przyrównywać do Zlatana, bo to dwa różne światy (śmiech). Ale jeśli chodzi o wygląd, to faktycznie jestem podobny. Głównie jeśli chodzi o nos, który obaj mamy niewymiarowy i garbaty. Poza tym może nie mam takiego temperamentu jak Szwed, ale zadziorności na boisku mi nie brakuje. Potrafię uprzykrzyć życie obrońcom. Krauz piłkarsko również wzoruje się na Ibrahimoviciu.  Czy gra w kadrze, czy w Paris Saint Germain, to siadam i oglądam. Podziwiam jego niesamowite umiejętności. Podpatruję tricki, a także przyglądam się grze taktycznej. To dla mnie geniusz, a przy okazji fizyczny tytan. Jeszcze niedawno miałem długie włosy, więc postanowiłem zrobić sobie fryzurę “na Zlatana”. 

PRZEGLĄD SPORTOWY

Niepokonani na okładce PS.

Kadrowicze pożegnali się z fasonem.

Nasza narodowa drużyna potrafi coraz więcej. Twardo walczyć, podnosić się po ciosie, zadręczać rywala pomysłowymi rozwiązaniami stałych fragmentów gry, stwarzać sporo sytuacji strzeleckich. I najważniejsze – strzelać efektowne gole. Tak właśnie było, gdy tuż przed przerwą Maciej Rybus wrzucił piłkę na pole karne, a tam efektowną główką wpakował ją do siatki Artur Jędrzejczyk. Trybuny zawyły z zachwytu a nasz lewy obrońca pokazał, jak zabawnie można celebrować strzelonego gola – przedarł się na trybuny i… na chwilkę usiadł sobie wśród kibiców. Sędzia był wyrozumiały, w końcu to tylko mecz towarzyski. Ale przecież nie tylko Jędrzejczyk pokazał, jak się zdobywa piękne bramki. Bo jeszcze efektowniej uderzył Arkadiusz Milik. Z rzutu wolnego, lewą nogą, cudownie. Ponad murem i ponad bramkarzem. A więc znowu stały fragment gry! Nasi piłkarze nagle nauczyli się czegoś, czego nie potrafili przez całe lata.

W ramkach Jacek Bąk – cieszy się, że znów panuje moda na reprezentację, a także Marcin Baszczyński przekonujący, że nasz zespół ma dziś lidera w każdej formacji. Jeśli chodzi o negatywy, podkreśla, że mamy problemy, kiedy nasza defensywa jest ustawiana wyżej. To był nasz punkt zapalny.

Nagle pojawia się Damien Perquis i przekonuje, że ciężko pracuje, aby wrócić do kadry.

Mniemam, że myśli pan o powrocie do kadry.
– Tak, marzę o tym. Już dwa miesiące temu podkreślałem, że jest to moim celem.

Adam Nawałka się z panem kontaktował, dał nadzieję na powrót?
– Trener zatelefonował do mnie w maju. Trochę porozmawialiśmy. Powiedział, że mnie obserwuje. Od tego momentu już jednak nie było odzewu z jego strony. Zdaję sobie sprawę, że powrót do kadry to w tym momencie trudne zadanie. Reprezentacja osiąga dobre wyniki, trener Nawałka wyselekcjonował grupę piłkarzy, ale się nie poddam. Wierzę, że ciężką pracą, co za tym idzie – dobrą grą, jestem w stanie zwrócić uwagę szkoleniowca. 

Niech pan oceni obiektywnie – czy reprezentacja potrzebuje teraz Damiena Perquisa?
– Nie wiem. Nie do mnie to pytanie (…) Glik i Szukała mają teraz mocną pozycję. Grają dobrze, drużyna nie traci goli. Trener nie ma powodu ich zmieniać… Mnie pozostaje praca i wiara, że mogę wrócić. 

Później już tylko liga:

– Wołąkiewicz może odejść z Lecha
– Radović z nowym kontraktem
– Słowik ma dość ławki w Jagiellonii

Ekstraklasa w zimie przeniesie się do Turcji.

Większość ligowców uda się do Turcji. Ten kierunek wybierają z prostej przyczyny: jest tam relatywnie tanio i stworzono dobre miejsce do treningu. Ceny nad Bosforem są o około 20 procent niższe niż w Hiszpanii. To jest najważniejszy powód, bo warunki pobytowe i treningowe w obu krajach są porównywalne. Choć gdyby ktoś chciał, w okolicach Antalyi i tak zapłaciłby więcej niż na Półwyspie Iberyjskim. Na południu Turcji można wyznaczyć trzy kategorie cenowe. Najwyższa to 120-150 euro za dzień na osobę i jest dla polskich klubów nieosiągalna. Na taki wydatek mogą sobie pozwolić Niemcy czy Rosjanie i w zamian dostają miejsce w luksusowym hotelu. Nasi trenerzy z tego powodu jednak nie narzekają, bo dla nich nie jest ważne, czy do dyspozycji mają dwa zamiast pięciu basenów. Większość przedstawicieli ekstraklasy skorzysta z najniższej kategorii cenowej wynoszącej 45-60 euro za osobę. Nie będą wyjątkami. Taki sam wydatek czeka zespoły m.in. z Czech, Słowacji, Chorwacji i Bułgarii. W tym przypadku tanio wcale nie oznacza źle. Ważne jednak, żeby decyzję o miejscu pobytu wybrać rozsądnie. W przeszłości zdarzało się, że klub, aby oszczędzić kilka złotych na osobie, wybierał hotel, w którym w tym samym czasie przebywało nawet i dziesięć drużyn. W efekcie pojawiały się problemy: zniszczona murawa treningowa czy kolejka do siłowni, co jest kluczowe zwłaszcza w deszczowe dni.

Na koniec nieduży tekst: siedem grzechów głównych popełnionych w Bydgoszczy:

1. Uzależnieni od Masłowskiego
Żaden z trenerów nie zdołał wykreować nowego lidera, będącego w stanie zastąpić Masłowskiego. – Był naszym motorem napędowym, przy nim czuliśmy się pewniejsi – przyznaje Wahan Geworgian. Gdy 25-letni rozgrywający doznał kontuzji, Zawisza przestał grać. 

2. Pomyłki z trenerami
Gdy odszedł Ryszard Tarasiewicz, na jego miejsce Osuch sprowadził Jorge Paixao. Portugalczyk okazał się pomyłką. Źle przygotował zespół, nie złapał z nim kontaktu. Bydgoszczan miał wydobyć z kryzysu Mariusz Rumak, który jednak żadnego zespołu z dna tabeli jeszcze nie wyciągał. – Tej drużynie potrzebny jest trener, który wie, jak dotrzeć do piłkarzy obarczonych serią porażek. Mariusz Rumak walczył o zupełnie inne cele, praca z drużyną mierzącą w mistrzostwo to inna bajka. Tu przydałby się taki człowiek, jak choćby Czesław Michniewicz, który potrafił wyciągnąć na powierzchnię Podbeskidzie – mówi nam jeden z polskich trenerów, obserwujący pracę byłego szkoleniowca Lecha w Bydgoszczy.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...