W Ekstraklasie mamy trzy drużyny, które w ostatnim czasie zdecydowanie odsadziły konkurencję pod względem dochodu z transferów. Na przestrzeni ostatnich siedmiu lat Legia zrobiła aż siedem transakcji powyżej miliona euro, a Lech i Wisła – po pięć. Z tego grona najdrożej sprzedawał „Kolejorz”, który za Lewandowskiego zainkasował aż 4,75 miliona euro, a we wspomnianych pięciu przypadkach ani razu nie zszedł poniżej trzech milionów.
Jednak to Legia zarobiła w tym okresie najwięcej pieniędzy, chociaż nie uwzględniamy tu wydatków poniesionych na zakup poszczególnych graczy. Dziesięć najwyższych transferów od 2007 roku przyniosło warszawskiemu klubowi 23,5 miliona euro, natomiast Lechowi i Wiśle odpowiednio: 20,5 i 16,8. Jeśli jednak uważniej prześledzić ruchy transferowe czołowej trójki w ostatnich sezonach, można wyciągnąć kilka ciekawych wniosków.
1. Tylko Legia potrafiła dobrze zarobić na najmłodszych piłkarzach. W ostatnim czasie za świetne pieniądze warszawianie sprzedali trzech zawodników, którzy nie ukończyli 21. roku życia. 19-letni Janczyk zasilił klubową kasę kwotą 4,2 miliona euro, a kolejne 4,7 miliona wspólnie dołożyli dwudziestolatkowie: Wolski i Borysiuk. Ani Lechowi, ani Wiśle nie udało się dobrze sprzedać tak młodego zawodnika. Jest jednak duża szansa, że niedługo sytuacja ulegnie zmianie za sprawą Karola Linetty’ego.
2. To nieprawda, że Legia częściej sprzedaje piłkarzy na wschód, jak niegdyś usilnie próbował przekonywać Mariusz Rumak. Jeśli weźmiemy pod uwagę dziesięć najwyższych transakcji, to wschodni kierunek obrali jedynie Jędrzejczyk, Rybus i Janczyk. Rzecz jasna nie wliczamy tu oddania niepotrzebnych graczy, jakimi okazali się Wawrzyniak i Gol. Z kolei w Poznaniu na wschód ruszyli Teodorczyk, Murawski i Krivets. Spokojnie można by doliczyć do nich też Rengifo, który zamienił Lecha na cypryjską Omonię. Wisła natomiast nieźle zarobiła na interesach w Turcji, gdzie swego czasu wylądowali bracia Brożkowie, Głowacki i Małecki.
3. Lech sprzedaje zawodników bardziej ukształtowanych i lepiej przygotowanych do wyjazdu. Lewandowski, Rudnevs, Krivets i Teodroczyk poradzili sobie za granicą, chociaż temu ostatniemu z pewnością trzeba dać więcej czasu. Ponadto swoje szanse w Celtiku dostaje Tonew, a ostatniego słowa w Niemczech nie powiedział jeszcze Peszko. Z kolei z najdroższych transferów Legii radzą sobie jedynie Fabiański, Rybus i Jędrzejczyk. W Wiśle nad kreską również została trójka – Marcelo, Błaszczykowski i Diaz.
4. Legia najwięcej zarobiła na piłkarzach, którzy obecnie nie zmieściliby się w pierwszej jedenastce warszawskiego zespołu. Na dziś Wolski nie miałby szans przy Dudzie i Radoviciu, a Furman, Borysiuk i Łukasik mogliby co najwyżej być zmiennikami Vrdoljaka i Jodłowca. O Dawidzie Janczyku w ogóle nie ma co wspominać. A przecież na wspomnianej piątce Legia zarobiła przeszło dwanaście milionów euro. Można więc mówić o świetnych decyzjach zarządu, ale też o dramatycznych wyborach samych zawodników, które zatrzymały ich kariery. Poza tym postawa Furmana i spółki raczej nie sprzyja pozyskiwaniu przez klub kolejnych kontrahentów.
5. W praktyce tylko Lech potrafił sprzedawać obcokrajowców za dobre pieniądze. Co prawda w Wiśle najwyższym transferem w historii został Marcelo, jednak jest to raczej wyjątek potwierdzający regułę. Natomiast w Poznaniu za sprawą Rudnevsa, Tonewa i Krivetsa zainkasowano ponad siedem milionów euro. Najgorzej pod tym względem wygląda Legia, która nie sprzedała za poważne pieniądze żadnego obcokrajowca. Oczywiście może się to bardzo szybko zmienić za sprawą Ondreja Dudy.
6. Najlepszy dryg do sprzedawania napastników ma z pewnością Lech Poznań, który zarobił na Lewandowskim, Rudnevsie i Teodorczyku przeszło dwanaście milionów euro. Z kolei Legii i Wiśle również udawało się wytransferować snajperów za dobre pieniądze, ale żaden z nich nie poradził sobie za granicą. Najlepiej świadczą o tym przypadki Pawła Brożka i Dawida Janczyka.
Fot. FotoPyK