Reklama

Il Bomber, zapomniana legenda. Rambo 3, Rocky 4, Pruzzo 5!

redakcja

Autor:redakcja

14 listopada 2014, 12:51 • 4 min czytania 0 komentarzy

Ktoś powiedział o nim kiedyś, że to „jeden z ostatnich piłkarzy, którzy z dumą nosili swoje wąsy. I to nie na pokaz, dla akcji pokroju Movember”. Kibice go kochali, chociaż uwielbiali prowokować. Kiedy chcieli wymusić na nim lepszą grę, skandowali: „Roberto, moja babcia biega szybciej od ciebie!”. Skutkowało – napastnik ten dostawał wtedy extra mocy rodem z gier video, gubiąc zdezorientowanego obrońcę i pakując piłkę do siatki. O kim mowa? Poznajcie historię niespełnionego „Księcia Rzymu”, Roberto Pruzzo.

Il Bomber, zapomniana legenda. Rambo 3, Rocky 4, Pruzzo 5!

Jeśli zestawimy ze sobą nazwiska dwóch snajperów Serie A z lat 80-tych, Pruzzo i Paolo Rossiego, przeciętny kibic słysząc nazwisko tego pierwszego podrapie się jedynie w głowę, próbując przypomnieć sobie o kogo chodzi. I to przeważnie bez skutku, dodajmy. Kiedy jednak pomyśli Rossi, od razu zacznie opowiadać o skandalu Totonero, mistrzostwach świata 1982 i turnieju życia byłego snajpera Juventusu. To najlepszy przykład na to, że futbol nie jest do końca uczciwy – Rossiego kojarzy dzisiaj każdy, a przecież legenda tego gracza zbudowana została głównie na jednym mundialu.

Inaczej ma się sprawa z Pruzzo. Były napastnik Romy przez lata był snajperem wyborowym, ale nigdy nie zaistniał w kadrze Włoch. Dzisiaj wspomina się go głównie w Rzymie, a dla ogółu jest on raczej postacią nieco zapomnianą. Czy słusznie?

Można od razu odpowiedzieć z czystym sumieniem – oczywiście, że nie. Ilu znacie piłkarzy, którzy strzelili pięć bramek w jednym meczu i to w Serie A? Dodajmy, że lata 80-te to był czas, kiedy nierzadko zostawało się królem strzelców mając mniej niż 20 goli w sezonie. Wiadomo, wszechobecne catenaccio. Tym bardziej należy docenić występ Pruzzo, który 16. lutego 1985 roku w meczu przeciwko Avellino (5:1) zdobył wszystkie pięć bramek. Reakcja prasy? Bezcenna. Poniedziałkowe wydanie „Corriere Dello Sport” krzyczało z okładki: „Rambo 3, Rocky 4, Pruzzo 5!”. Piękne, złote czasy Serie A.

Reklama

Roberto jest do dzisiaj jedynym piłkarzem w historii Romy, któremu udało się pięć razy ukłuć przeciwnika w jednym meczu. Jego łatwość w zdobywaniu goli przyniosła mu zresztą pseudonim „Il Bomber”. Nawiązanie do innego „Der Bombera” Gerda Mullera jest nieprzypadkowe – Roberto podobnie jak Niemiec nie grzeszył warunkami fizycznymi, a mimo to strzelał jak na zawołanie. Pruzzo mierzył nieco ponad 175 centymetrów wzrostu, według różnych źródeł ważył jakieś 69-73 kilogramy. Nie przeszkodziło mu to jednak zostać królem gry w powietrzu, mało kto grał tak dobrze głową w Serie A, jak właśnie „Il Bomber”.

Pruzzo jest najlepszym strzelcem AS Romy w XX wieku, ale nie dane mu było błyszczeć w kadrze Włoch. Na jego koncie widnieje zaledwie kilka występów i to w dodatku bez gola. Dlaczego?

Napastnik Romy miał jeden wielki problem, a problem ten nazywał się Enzo Bearzot. Trener ten nigdy nie był przekonany do walorów Pruzzo, w ciągu czterech lat (1978-82) dał mu szansę zagrać w ledwie sześciu meczach kadry. Bearzot trenował kadrę w latach 1975-86, łatwo zatem policzyć, że na okres pracy selekcjonera przypadły niestety najlepsze lata Roberto… Co prawda przed mundialem 1982 cała Italia domagała się powołania Pruzzo, ale Enzo pozostał nieugięty. Obroniły go wyniki – Włosi wygrali mundial, a o napastniku Romy już nikt nie pamiętał.

To podobna sytuacja jak z Romario. W 2002 roku Brazylijczycy domagali się jego powołania, ale Scolari postawił na swoim i nie zabrał go na mundial. Efekt? Brazylia odzyskała mistrzostwo  świata, a Ronaldo został królem strzelców. Wracając do Pruzzo – temat jego powołania na mundial powrócił jeszcze cztery lata później w 1986, ale Bearzot znów pominął go w powołaniach. Co ciekawe, zarówno w 1982 jak i 1986, Roberto został królem strzelców Serie A. Być dwukrotnie capocannoniere ligi i dwukrotnie nie zagrać na mistrzostwach świata? Można się załamać.

Pruzzo był jednak twardzielem, a brak gry w kadrze rekompensowała mu miłość żółto-czerwonej części Rzymu. Nikt nie strzelił w zeszłym stuleciu tylu goli dla Romy co on, żaden inny piłkarz „Giallorossich” nie trafił też pięć razy do siatki w jednym meczu. Na sukcesy Roberto składają się także mistrzostwo Włoch z roku 1983, cztery Puchary Włoch i trzy tytuły króla strzelców Serie A. Jego strzeleckie rekordy pobite zostały dopiero przez niejakiego Francesco Tottiego, który został nowym „Księciem Rzymu”, idąc w ślady Roberto.

Reklama

Kariera Pruzzo jest oczywiście niepełna – ominęły go sukcesy w kadrze, chociaż kariery klubowej pozazdrościć mu może niejeden. Gdy odchodził z Romy, ultrasi tego klubu przygotowali transparenty z napisem: „106 volte grazie”, czyli „106 razy dziękujemy”. Chodziło oczywiście o liczbę ligowych trafień, jakie Pruzzo zdobył dla „Giallorossich” podczas 10 lat gry w Rzymie (1978-1988). Warto przypomnieć także, że swego czasu był najdroższym piłkarzem. W 1978 roku Roma zapłaciła za niego niebotyczne jak na tamte czasy trzy miliardy lirów.

To, że „Il Bomber” był z pewnością wielkim piłkarzem, nie podlega jakimkolwiek dyskusjom. Zastanawia jednak coś innego – jak on strzelał te wszystkie bramki? Wolny, mały, chudy, ale ładował jak z armaty, a w grze głową nie miał sobie równych. Odpowiedzią może być właśnie to ostatnie, czyli… głowa.

Były snajper Romy zachowywał się inteligentnie nie tylko na boisku, ale także w życiu prywatnym. Pruzzo znany był z wielkiej wiedzy, szerokich horyzontów i ciekawych poglądów. Nic dziwnego, w końcu studiował nauki polityczne na uniwersytecie, którego nazwa jest dość wymowna – „La Sapienza”, czyli w tłumaczeniu na język polski „mądrość”. I jak tu powiedzieć, że mądrość życiowa i inteligencja nie idą w parze ze świetną grą na murawie?

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...