Kiedy kibice polskiego klubu – w ostatnich latach najczęściej Legii i Lecha – wybierają się na wyjazd wesołą gromadą, w siedzibie ich rywala wszyscy stoją na baczność. Kombinują: jak to rozegrać, żeby zapobiec ewentualnym szkodom? No, nie oszukujmy się, pewnie że fani innych drużyn niejednokrotnie odstawiały większą szopkę, ale… to my, Polacy kojarzymy się jako ci bardziej niebezpieczni.
Dlatego już teraz wypada pogratulować dużego sprytu mądrym głowom w Lokeren. Otóż Belgowie wpadli na ciekawy plan – zamiast dać po sobie poznać, że czegokolwiek się obawiają, postanowili wziąć legionistów pod włos. Przyjeżdżajcie do nas tłumnie, my już nie możemy się was doczekać!
Nie wierzycie? Władze trzeciej drużyny obecnego sezonu Jupiler League postanowiły zorganizować dla przyjezdnych specjalną strefę kibiców, zlokalizowaną kilkaset metrów od stadionu. W programie – od godziny 10 – muzyka, filmy i… tajemniczo brzmiące „dodatkowe atrakcje”. Tych, akurat wolelibyśmy, aby zabrakło.
Belgowie jednak od razu zastrzegają, że nie będą prowadzili w dniu meczu sprzedaży biletów, a także nie rozstawią telebimów, na których ewentualnie można by obejrzeć spotkanie. Mówiąc wprost: czekają na kibiców, którzy zdobyte wcześniej vouchery wymienią w strefie na wejściówki. Dla bezpieczeństwa wolą mieć ich wszystkich „skoszarowanych” – choć to brzydkie słowo – w jednym miejscu.
Do tej pory żaden z przeciwników polskich klubów nie wykonał aż tylu ruchów w celu zapewnienia bezpieczeństwa. Z reguły polscy fani „przejmowali” rynek miasta, przy czym – bądźmy szczerzy – w przeważającej większości przypadków potrafili nie robić trzody. Jako ciekawostkę odnotujmy również fakt, że od jakiegoś czasu wraz za legionistami podąża specjalna komórka nieumundurowanej służby, nadzorująca poczynania wyjazdowiczów…
Fot. FotoPyK