Reklama

Reaktywacja „Źrebaków”: Favre idzie śladami Weisweilera

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 listopada 2014, 13:58 • 7 min czytania 0 komentarzy

W Bundeslidze walczą, by być nową siłą. Już dziś są w stanie zagrać z pierwszym Bayernem jak równy z równym, by zaraz nawet przez sekundę nie zagrozić ostatniemu Dortmundowi. Dortmundowi, który zatrzymał ich serię osiemnastu meczów bez porażki w osiemnastu meczach tego sezonu. Borussia Moenchengladbach ustanowiła właśnie najlepszy wynik w historii klubu – lepszy niż dotychczasowy rekord z lat 70., kiedy przepychała się o dominację w lidze z Bayernem. Teraz znów zaczęto mówić o „Źrebakach”, a trenera Luciena Favre porównywać do wielkiego i legendarnego Hennesa Weisweilera.

Reaktywacja „Źrebaków”: Favre idzie śladami Weisweilera

– Tylko patologiczna skuteczność sprawiła, że mecz nie zakończył się wynikiem 4:0 lub 5:0 – napisał serwis 11Freunde.de po niedzielnym hicie. Trudno się z tym nie zgodzić, bo przecież Borussia D. oddała 23 strzały, a Borussia M. zaledwie jeden. Jeśli wierzyć zaś wyliczeniom z Niemiec, to dortmundczycy na tak niewiele uderzeń pozwolili rywalom po raz pierwszy od… dwudziestu lat. A i sami zawodnicy z Gladbach tak małe zagrożenie stworzyli ostatnio w 2005 roku.

Mimo to, te dwie Borussie mocno się ze sobą porównuje. Albo inaczej, zaczyna się szeptać, że – przy obecnym zjeździe BVB w lidze – lukę obok Bayernu może wypełnić BMG…

Lata 1969-77. Mistrzem zostaje Bayern, gdy Borussia kończy trzecia. Dwa razy mistrzem jest Borussia, gdy Bayern finiszuje jako drugi. Trzy razy mistrzostwo trafia do Bayernu, gdy Borussia raz jest trzecia, a raz druga. Trzy razy trofeum trafia również do Borussii, gdy Bayern w tym czasie tylko raz plasuje się w trójce… Dziewięć kolejnych sezonów walki o dominację, przerwanej dopiero przez FC Koeln z Schumacherem i Dieterem Muellerem w składzie, zakończonej czterema tytułami dla Monachium i pięcioma dla Moenchengladbach. Różnica polega na tym, że tę dwójkę nigdy więcej aż tyle piłkarsko nie połączyło. Jedni mistrzami zostali jeszcze 18 razy, drudzy – ani razu.

Trzy z pięciu zdobytych wówczas tytułów przez Gladbach to była sprawka wspomnianego Weisweilera. Tak jak i jedyne do dziś europejskie trofeum (Puchar UEFA 1974/75) czy ustalony na wiele lat rekord siedemnastu meczów bez porażki (1970/71).

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

– Po dziś dzień to największa trenerska legenda klubu. Zbudował młody zespół w latach 60., skąd właśnie wzięło się określenie „Źrebaki”. Nauczył piłkarzy zapierających dech kontrataków, co stało się symbolem tego zespołu w późniejszym okresie. Do małego Moenchengladbach dostarczył więcej trofeów niż ktokolwiek mógł sobie wtedy wyobrazić – pisze dla ESPN Uli Hesse, autor książki „Tor”. A Weisweiler faktycznie miał kogo uczyć. Wśród „Źrebaków” byli przecież choćby Netzer, Heynckes, Bonhof, Stielike, Simonsen czy Vogts. Piekielnie utalentowani, dobrze przyswajający naukę, no i w większości młodzi. Zresztą, Gladbach miało w pewnym momencie średnią wieku 21,5 roku, co tylko zwiększało ekscytację tą drużyną. Drużyną, która wtedy była nie tylko w dwójce rozdającej karty na krajowym podwórku, ale i znaczącym graczem w Europie.

Od złotej ery Weisweilera w Moenchengladbach minie za moment czterdzieści lat. Przez cały ten czas nikt nie został do niego nawet porównany, choć po dwa kolejne mistrzostwa sięgnął Udo Lattek, a Jupp Heynckes pracował w klubie przez osiem lat. – Ale Favre tych porównań jest już coraz bliżej – uważa Hesse.

Weisweiler to Niemiec, który ostatnie lata trenerskiej kariery spędził w Szwajcarii i tam – dopiero co po zdobytym mistrzowie i krajowym pucharze – zmarł. Favre to natomiast Szwajcar, od kilku sezonów pracujący w Niemczech. Obaj się zresztą poznali. – Spotkałem go dwa albo trzy razy w Zurychu, kiedy prowadził Grasshopers, a ja wciąż byłem piłkarzem. To był topowy trener z bardzo dużą charyzmą. Był dżentelmenem – mówi obecny trener Gladbach.

Image and video hosting by TinyPic

Dziś „Źrebaki” próbują odżyć. W Lidze Europy są krok od awansu do kolejnej rundy, w Bundeslidze zajmowały przed tą kolejką drugie miejsce, teraz są na trzecim. Do minionego weekendu byli jedyną obok Bayernu niepokonaną drużyną, sami też Bayernowi nie dali się pokonać. To był zresztą mecz, który idealnie oddawał filozofie obu trenerów: podopieczni Guardioli wymieniali kolejne podania z posiadaniem na poziomie 72 proc., a podopieczni Favre świetnie wyprowadzali kontrataki. Kto oglądał, ten wie, że mocniejsze ciosy zadali ci drudzy. I to na tyle mocne, że mistrz kraju mocno się zachwiał, ledwo utrzymując na nogach. Favre nie wygrał, ale to, że Bawarczyków przed nokautem uratował Neuer, było znamienne.

Reklama

Dynamicznie wyprowadzane akcje i kontrataki to znak charakterystyczny i dla legendarnych „Źrebaków”, i dla samego Favre. – W dzisiejszych czasach wszystko nabiera prędkości, futbol jest coraz szybszy. Większość goli to kulminacja ruchu z maksymalnie trzema kontaktami z piłką. Sami zawodnicy też muszą myśleć i reagować szybciej. Analizowanie naszego ruchu z piłką i bez piłki to też niekończący się proces, bo zawsze jest coś, na co można spojrzeć świeżym okiem – uważa.

Favre, rocznik 1957. Czyli 57 lat, co już wystarcza, by być najstarszym trenerem w Bundeslidze. Uznawany za fachowca, szanowany, ale wciąż jakby trochę niedoceniany. Z jednego względu – w Niemczech nigdy nie był w klubie, w którym dostałby porządne narzędzia do pracy, w którym byłaby presja na wynik, z czego można by go rozliczyć. Ponad dwa lata temu Der Spiegel umieszczał go w Bayernie, były też przymiarki do Wolfsburga i Hoffenheim, czyli klubów, które wcześniejszą Herthę i dzisiejszą Borussię finansowo zjadają na śniadanie.

– To praktycznie niemożliwe, byśmy rywalizowali z innymi klubami. Dla przykładu, byliśmy zainteresowani Kevinem De Bruyne i chcieliśmy wypożyczyć go z Chelsea na pół roku, ale jego agent wyśmiał naszą ofertę. Nie mieliśmy żadnych szans – nie ukrywa Favre. Próbował sprowadzić też Matthiasa Gintera i Josipa Drmicia, ale przegrał kolejno z Dortmundem i Leverkusen. Specjalnie go to jednak nie dziwi, ostatnio przed meczem z Bayernem ocenił budżet klubu między 10. a 11. miejscem w lidze.

Dlatego w Gladbach mocno muszą kombinować, szukając trochę niżej. W poprzednim sezonie duet Kruse-Raffael uzbierał 27 goli i 19 asyst, a kosztował łącznie 7,5 miliona euro. Hahn przyszedł z Augsburga, Sommer i Xhaka z Bazylei, a Kramer jest wypożyczony z Leverkusen. – Myślę, że jedyna sensowna dla nas droga to nawet jeszcze większe inwestowanie w młodych piłkarzy i ich rozwój. Jeśli klub chce stabilizacji długoterminowej, nie widzę żadnej alternatywy – uważa Favre.

I w taki właśnie sposób Szwajcar omija te znaczące na mapie ośrodki. Pracuje w spokoju, dłubie po cichu i prędzej czy później wyrasta na lokalnego bohatera. Tak jak parę dni temu, kiedy w 90. minucie meczu 50 tysięcy ludzi zaśpiewało mu „sto lat” z okazji urodzin…

Luty 2011. Favre po półtora roku na bezrobociu przejmuje ostatnią w tabeli Borussię – z siedmioma punktami straty do miejsca dającego baraże i dwunastoma kolejkami do końca. No i z tragiczną defensywą, która straciła 56 goli, zdecydowanie więcej niż drugi zespół w tej kategorii. W debiucie nowego trenera przeciwko Schalke po 80 sekundach traci już gola numer 57… Kolejne mecze mijały, jeszcze cztery serie przed końcem sezonu bilans punktowy Gladbach wciąż wynosił „minus 7”, a na finiszu wyniósł – „plus 2”! W barażach Favre też się prześlizgnął, bo losy dwumeczu dopiero kilkanaście minut przed końcem meczu przesądził 21-letni Reus.

Image and video hosting by TinyPic

W piątkowym magazynie Eurosportu zapowiadającym kolejkę Bundesligi wypowiada się przed meczem z Gladbach właśnie Reus: – To Favre przyczynił się do podniesienia mojego poziomu piłkarskiego i osobistego.

Bo to pod wodzą Szwajcara 22-letni Marco został wybrany Piłkarzem Roku w Niemczech, jako pierwszy piłkarz BMG od Uwe Rahna w 1987 roku. To właśnie Favre – w momencie, gdy Gladbach właściwie spadało z ligi – wydobył z Reusa wszystko, co najlepsze, znacząco wzmocnił podłamanego Marca-Andre Ter Stegena, a wcześniej w Berlinie z Piszczka zrobił obrońcę, za co Polacy dziękują mu do dziś. Dwóch z nich jest dziś w Dortmundzie, jeden w Barcelonie, do tego jeszcze Dante w Monachium i Neustadter w Gelsenkirchen.

– Moi zawodnicy muszą każdego dnia ciężko pracować i stale się rozwijać. Jeśli mówimy o tempie, technice i kontroli, każdy MUSI notować progres – to jedna z wypowiedzi Favre. Tych, którzy u niego ten progres zrobiło, jest coraz więcej. Parę dni temu mówiło się, że Joachim Loew oprócz dwójki Kramer i Kruse może powołać z Gladbach jeszcze Patricka Herrmanna, Andre Hahna, Tony’ego Jantschke oraz Juliana Korba.

Zresztą, obrazek, kiedy piłkarze Bundesligi w ankiecie „Kickera” wybierają Favre na trenera rundy bądź trenera sezonu nikogo już nie dziwi.

Image and video hosting by TinyPic

– To zupełnie tak, jakby Barcelona w jednym momencie straciła Messiego, Xaviego i Pique – mówi Favre o odejściu właśnie Reusa, Dantego i Neustadtera. Dwóch pierwszych korzysta z zapisanej w kontrakcie klauzuli odstępnego, trzeci nie przedłuża umowy i odchodzi za darmo. On sam, mimo plotek o Bayernie, zostaje.

Trener Gladbach jest tymi osłabieniami podłamany i ma do tego pełne prawo – Borussia skończyła sezon, wiedząc wcześniej że tych piłkarzy straci, na czwartym miejscu. To najlepszy wynik od 1996 roku. BMG mocno chwalona jest za styl: za wymieniane krótkie podania oparte na dużej ruchliwości i świetnej organizacji gry, wraz z prostopadłymi podaniami od Arango do Herrmanna bądź Reusa. Ale dla Favre to żadne pocieszenie. Kiedy myślał, że zbuduje coś sensownego, zdmuchnięto mu wszystkie karty. Trzeba je układać od zera.

I Favre ułożył. Znowu. Tak jak kręcił niezłą ekipę w Berlinie, rozsprzedaną później przez problemy finansowe, tak powtórzył to w Gladbach. Przyszedł, cudem uratował zespół przed spadkiem i w kolejnym sezonie wprowadził go do europejskich pucharów. Wyprzedaż i jazda od zera, ale wciąż z pozytywnym skutkiem. Dziś Borussia poprawia historyczny rezultat, nieźle trzymając się w Europie, a przede wszystkim próbuje rozpychać się na górze tabeli. I to mimo, że Favre nigdy nie skończył sezonu w Niemczech w pierwszej trójce.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Szymon Piórek
1
Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach
Niemcy

Hoeness: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Szymon Piórek
1
Hoeness: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Komentarze

0 komentarzy

Loading...