Ostatnimi czasy obserwujemy w polskim futbolu jakąś nową, bardzo dziwną modę. Występuje ona obecnie w aż czterech klubach, więc zlekceważyć jej nie mogliśmy. Rzecz polega na zwalnianiu dotychczasowego trenera i nie zatrudnianiu na jego miejsce nikogo nowego, tylko „sadzaniu na rowerze” człowieka, który akurat jest pod ręką. Czasami nie zważając w ogóle na to, czy ów gostek potrafi pedałować. Na początek nasze zdanie: być może jesteśmy staromodni, ale uważamy, że trener drużynie piłkarskiej jednak się przydaje.
Pijemy oczywiście do duetu Unton-Kalkowski, który z nieznanych nam przyczyn, aktualnie stara się wypełniać obowiązki trenera w Lechii Gdańsk. Być może lubią ich kibice, ale sorry – ta zabawa nie polega na lubieniu kogoś lub nie, a na wynikach. A te pokazują, że zwolnienie trenera Machado i powierzenie drużyny tej dwójce było strzałem stopę. By nie być gołosłownym, sprawdzamy. Porażka w Pucharze Polski z drużyną z II ligi i…
2-2 z Górnikiem Zabrze
1-0 z Cracovią
0-1 z Legią Warszawa
1-4 ze Śląskiem Wrocław
1-1 z Górnikiem Łęczna
1-2 z Koroną Kielce
Trzy porażki, dwa remisy i jedno zwycięstwo. Ledwie 28% możliwych do zgarnięcia punktów. A za czasów trenera Machado było to – w tym wypadku: aż – 44%. Zagrywka władz gdańskiego ewidentnie nie wypaliła. W dodatku Tomasz Unton lekko skompromitował siebie i klub wspominając o tym, że brak mógł zawodników na niektóre pozycje.
Wracamy jednak do mody. Podobną sytuację jak w Lechii obserwujemy też w klubach pierwszej ligi. Zwolnienie trenera przyszło z łatwością, a zatrudnienie nowego – mimo pierdyliona nazwisk w orbicie zainteresowań – było już trudniejsze. Tu – o dziwo – takie rozwiązanie przynosi jednak efekty.
W Arce Gdynia całkiem nieźle radzi sobie Grzegorz Niciński. Były piłkarz tego klubu, a potem trener Gryfa Wejherowo i Orkanu Rumia zdobył do tej 13 punktów na 21 możliwych, a to oznacza, że pod jego wodzą drużyna opuściła strefę spadkową i bliżej jej teraz do miejsca w środku tabeli. Podobnie wiedzie się Januszowi Kudybie (wcześniej był dyrektorem Akademii, na początku pomagał mu Piotr Jacek), który przejął w Legnicy schedę po Wojciechu Stawowym. Trzy zwycięstwa, dwie porażki. Dupy nie urywa, ale ze Stawowym nie było nawet tego. Można powiedzieć, że odstaje tylko trzeci „trener z konieczności”. Prowadzący GKS Tychy Tomasz Wolak przegrał oba dotychczasowe mecze. Ot, taka ciekawostka.
Jak więc widać – nie ma tu reguły, nie można od razu skreślać człowieka tylko dlatego, że nie ma zbyt dużego dorobku trenerskiego. Nasz błąd. Kluczową sprawą jest więc ocena potencjału osoby już pracującej w klubie (w sztabie/z rezerwami/ z młodzieżą). Nadaje się czy nie? W Legnicy i w Gdyni akurat trafili – chwała im za to. W Gdańsku – ni chuja. Pytanie, czy zrozumieją to będąc jeszcze na powierzchni, czy już w strefie spadkowej.
Fot. FotoPyK