Reklama

Cukierek, psikus, samobój, Tyson i Latający Słój Który Mówi

redakcja

Autor:redakcja

04 listopada 2014, 13:32 • 10 min czytania 0 komentarzy

Osiem bramek i pół tony emocji w poniedziałek – to się zdarzyło naprawdę i przepraszam, dlaczego dopiero teraz, dlaczego nie może zdarzać się co tydzień? W 14. kolejce większość faworytów potraciła punkty, trenerzy zgrzytali zębami, kibice rwali włosy z głowy, piłkarze strzelali jak opętani i czasem trafiali, a niektórym udawało się trafić do właściwej bramki, a grający w „Ustaw Ligę” mówili brzydko i mieli ochotę urządzać nie tylko Zaduszki, ale także wykopki, a nawet dożynki. Gdzieś w tle i w oddali przepływały informacje o kampanii wyborczej, nadchodzącej zimie, powrocie Mirosława Szymkowiaka na boisko i nowym członku Związku Pisarzy Rosyjskich – Mike’u Tysonie.

Cukierek, psikus, samobój, Tyson i Latający Słój Który Mówi

GÓRNIK ŁĘCZNA – LECHIA GDAŃSK 1:1

Panowie, bez rąk! Bez rąk! BEZ RĄĄĄĄK! – wrzasnął sędzia Musiał przed rzutem wolnym.

No i Mateusz Bąk piłki nie złapał. Ciekawe co krzyczano do Macieja Szmatiuka, gdy biegł na niego Antonio Colak? „Bez głowy”?” „Bez sensu”? „Bez serc, bez ducha”? „Ach, śpij kochanie”?

Meczyk taki… nienachalny, kolejkowo-rozgrzewkowy, ze wskazaniem jednak na Lechię, bo Łęczna w drugiej połowie stanęła – oddała wszystkiego dwa niecelne strzały. Z drugiej strony, Łukasz Mierzejewski grał jakiś czas w jednym bucie i spokojnie dawał radę – a Górnik grał już wtedy w dziesiątkę – co też jakoś świadczy o tempie spotkania i zaciętości rywalizacji.

Reklama

KORONA KIELCE – WISŁA KRAKÓW 3:2

Cukierek albo psikus!

Psikus. Czterokrotnie. Graczem meczu powinien zostać wybrany Olivier Kapo za to, że jako jedynemu udało mu się strzelić normalną bramkę. Znaczy, tego… tę drugą bramkę, bo tę pierwszą strzelił ręką i po spalonym.

Wyraźna i zasłużona wygrana Korony, a sposobem na Wisłę okazały się ambicja i kondycja.

Gdyby nie czerwona kartka Burligi…

Jasne, i gdyby zamiast Boguskiego biegał Messi, a zamiast Stilicia Jovanović, to babcia byłaby dziadkiem, a kózka by nóżki nie złamała. Niestety, w Kielcach nie było Messiego, była tylko chimeryczna drużyna, która po meczach z Górnikiem i Podbeskidziem uwierzyła, że jest wielka, a po raz kolejny okazała się ligowo-przeciętna. Ale przynajmniej były emocje, a o to przecież chodzi.

Reklama

GÓRNIK ZABRZE – POGOŃ SZCZECIN 1:1

Tu Latający Słój Który Mówi! – powiedział Latający Słój Który Mówi i przeleciał jak ptaszek kalinowy lasek.

Tu Rafał Kosznik – powiedział Rafał Kosznik i też przeleciał, dzięki czemu zdziwiony nieco Mateusz Matras wyrównał, strzelając bramkę niewiele tylko trudniejszą od tej, którą strzelił Mateusz Zachara. W drugiej połowie przeleciał Błażej Augustyn, ale nie jak ptaszek, ani jak Słój, tylko jak rekin w „Sharknado”. Przeleciał… i wyleciał.

Pokazaliśmy serducho – powiedział po meczu Seweryn Gancarczyk – Żebyśmy w każdym meczu takie serducho pokazywali, to będę spokojny.

Nie bądź pan taki Religa – mruknął wąsaty kibic – Serducho serduchem, a mnie wątroba boli, żeście nie umieli wygrać u siebie z tak osłabioną Pogonią.

CRACOVIA – ZAWISZA BYDGOSZCZ 1:0

Szybki zerk w tabelę pokazywał, że dla Zawiszy powinien być to mecz o życie. Chyba nie był – zespół grał dobrze, ale nie bardzo dobrze, walecznie, ale nie orząc murawę nosem, a przeciwników korkami, paznokciami i zębami, nie przez 90 minut, a przez godzinę i tak dalej, i tak dalej. Jakby sobie piłkarze przeliczyli punkty, podzielili i uznali, że trzy punkty odrobią spokojnie… kiedyś tam.

Czemu dopiero teraz? – zgrzytałem zębami, gdy w 70. minucie trener Rumak zdejmował Wahana Gevorgyana, a wpuszczał Jorge Kadu.

Czemu w ogóle? – pytałem, gdy mecz się skończył, bo Gevorgyan choć grał jak Forrest Gump, to jednak, kurde, grał i choć koszmarnie chrzanił sytuacje bramkowe, to jednak potrafił do nich dojść albo przynajmniej stworzyć.

Cracovia wygrała zasłużenie, a trener Podoliński odegrał się na trenerze Rumaku za wydarzenia sprzed meczu.

Jakie znowu wydarzenia?

Z trenerem Rumakiem długo rozmawiała Sonia Śledź w futerku, podczas trenerowi Podolińskiemu przypadł rozkojarzony Adam Westfal.

ŚLĄSK WROCŁAW – LECH POZNAŃ 1:1

Miał być mecz kolejki. Nie był. Działo się, ale nie był. Lech powinien wygrać, Śląsk zasłużył na remis, Sebastian Mila zasłużył na żółtą kartkę i jeśli chce sędziować, to może się u Pana Sławka zapisać na odpowiednie kursy, Mariusz Pawełek zagrał kolejne świetne spotkanie, a trzej doktoranci z wydziału matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego zaklęli głośno, bo okazało się, że algorytm, który opracowali, by przewidzieć świetne i słabe występy bramkarza Śląska, ma jednak jakiś błąd – wg obliczeń wczoraj wypadała kolej na „źle”. I znowu trzeba przełożyć obronę…

… Śląska przez kolano – dokończył Głos Wewnętrzny, który po 45 minutach nie był pewny, czy Śląsk w ogóle ma obronę.

LEGIA WARSZAWA – RUCH CHORZÓW 2:1

Trener Berg ma komfort – na ławce ma zawsze nadkomplet, młodych systematycznie ogrywa, więc za rok też będzie miał nadkomplet, składem nie tyle rotuje, co żongluje i niedługo będzie mógł zacząć pierwszą jedenastkę losować, a na wynik to nie wpłynie, a Ruch… Ruch ma na ławce dwóch smutnych panów, przy czym ten drugi ma wyraz twarzy pod tytułem: „Odebrali nam licencję, wszystkie wasze chomiki pozdychały, przebili wam opony w samochodach i bolą mnie nerki”, co na zawodników Ruchu nader demobilizująco. Może by pana Tomasza odwrócić twarzą do trybun albo do ławki rywali? Mecz ciekawy głównie ze względu na warszawskich młodziaków – można było zobaczyć, kto za parę lat będzie gwiazdorzył w lidze (chyba, że wyjedzie za mucho sałato). Ruchu oglądać się nie dało. Może go także odwrócić twarzą do ściany? Albo samemu oglądać w takiej pozycji jego następny mecz?

PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – PIAST GLIWICE 2:4

Przepraszam, czy to na pewno poniedziałek? – Głos Wewnętrzny rozglądał się, zaniepokojony, że przeskoczył parę dni w życiorysie jutro znowu będzie musiał pojechać na niedzielny obiad u mamusi. Działo się: bramki padały, słupki trzeszczały, trener Ojrzyński dudnił, trener Perez Garcia naśladował wokalnie Udo Dirkschneidera…

Przepraszam, czy tu biją? – pytał kibic z Bielska, który spóźnił się na mecz zaledwie pół godziny.

Piłkarze Piasta bili. Bili mocno, bili skutecznie i jeszcze w pierwszej połowie mogli znokautować Podbeskidzie na amen. Podbeskidzie głównie dośrodkowywało i głównie niecelnie – jedyne zagrożenie dla bramki Cifuentesa stwarzał Marek Sokołowski – na 5 celnych strzałów Podbeskidzia, trzy były jego, z czego dwa zamienił na bramki.

Trener Ojrzyński stoi przed naprawdę trudnym zadaniem – powiedział komentator – Musi wlać…

Oj, musi, musi – pokiwał głową stary baca spod Klimczoka – Ja bym im wlał rzemyczkiem i zarządził trzy treningi dziennie!

…optymizm w głowy swoich piłkarzy – dokończył komentator.

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – GKS BEŁCHATÓW 0:1

GKS Bełchatów pozbierał się po laniu, jakie zebrał od Piasta i w Białymstoku zagrał jak szwajcarski zegarek. Jak jedenaście szwajcarskich zegarków, nakręcanych przez zegarmistrza światła purpurowego trenera Kieresia.

Ale gdyby Madera trafił w piłkę w 18. minucie… – zauważył Głos Wewnętrzny.

Gdyby. Niestety, nie trafił, ale mecz na tym nie ucierpiał – emocje były do końca, Jagiellonia walczyła, strzałów było więcej niż fauli, dośrodkowań więcej niż strzałów, Tomasz Porębski odetchnął z ulgą, bo nikt się niego nie śmiał, Damian Szymański pokazał się…

Z jak najlepszej strony?

…a nawet z paru stron, a ekstraklasowi kibice ze zdziwieniem stwierdzali, że poniedziałkowy wieczór kończą z szerokim uśmiechem.

Tajasssne… – zgrzytnął zębami Białystok, a Sokółka łypnęła ponuro.

Zwolennicy trzydniowych kolejek zaczęli rozważać złożenie wniosku o likwidację meczów piątkowych i rozgrywanie kolejek Ekstraklasy w systemie 3-3-2, gdzie „2” oznacza poniedziałek, a piątkowy wieczór spędza się tak, jak na piątkowy wieczór przystało.

BRAMKA KOLEJKI

W kategorii indywidualnej: ex aequo Marek Sokołowski na 2:4 i Kamil Wilczek na 0:1. W kategorii zespołowej – tercet egzotyczny precyzyjny w składzie: Michał Mak, Łukasz Wroński, Bartosz Ślusarski.

KIKS KOLEJKI

Miejsce trzecie: latający duet Rafał Kosznik – Jakub Rzeźniczak, miejsce drugie: Radek „Nie słyszę, bo mi się błotnik telepie” Dejmek, miejsce pierwsze: Michal „0,75 Zajaca” Pesković.

TRENER KOLEJKI

Ryszard Tarasiewicz – za wiarę w swoich zawodników, za przetrzymanie wszystkich zewnętrznych śmichów-chichów-jobów, za umiejętne zneutralizowanie Wisły, za 10 punktów w ostatnich 5 meczach i za to, że ligowi przeciwnicy coraz częściej obawiają się Sylwestrzaka i Malarczyka.

DO ZAPAMIĘTANIA

Wjazd Błażeja Augustyna w Rafała Murawskiego. Ku przestrodze.

Nieprawda, on chciał obok!

Mhm, jak w starej rodzinnej opowieści: „– Córeczko, nie ciągnij kotka, kotka boli. – Aj? Ja nie zia głowem, ja zia ogą…”. Gdyby kotek w barwach Pogoni nie cofnął nogi, mógł mieć ją w sześciu kawałkach i może nawet wszystkie dałoby się odnaleźć w trawie. Warto także zapamiętać faul Patrika Maraza na Macieju Makuszewskim, a patronat nad dzisiejszym wydaniem rubryczki objąć powinno znane i lubiane na polskich trybunach stowarzyszenie „Nigdy więcej”.

DO ZAPOMNIENIA

Obrazek po golu Adama Ryczkowskiego – młodziak pakuje piłkę do siatki, wyciąga ręce w górę… a wszyscy jego koledzy biegną ściskać Marka Saganowskiego i nawet publiczność w odpowiedzi na spikerskie „Adaaaaaam…” nazwisko Ryczkowskiego raczej wymruczała niż krzyknęła.

Ale to Saganowski bramkę wypracował – przypomniała Opinia Publiczna – I miał urodziny.

Wypracował dziesiątki przedtem i wypracuje jeszcze paręnaście, urodziny miał w piątek i piwo przeciw śmietanie, że już „było świętowane”, a widok samotnego Ryczkowskiego, którego początkowa radość zmienia się w „a właśnie, że się nie rozpłaczę” był dziwny.

RANKING SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY

Pan sędzia Musiał (GŁ-LG) czerwoną kartkę Mrazowi pokazał słusznie i skupiony był bardzo, ale parę razy natura zaciągnęła go do lasu i szepnęła „No, weź, Tomek… daj żyć grać”. Minus dwie dioptrie.

Pan sędzia Raczkowski (KK-WK) nie pokazał spalonego przy pierwszym „golu” Kapo, bo mu zaspał linowy, ale rękę już sam wychwycił bezbłędnie i większość meczu przegwizdał bardzo przyzwoicie. Niestety, im bliżej końca, tym było gorzej i dlatego minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Frankowski (GZ-PSz) miał momenty nerwowo-nonsensowne (ok. 30 minuty), Zwolińskiego oszczędził, bo sam chyba czuł, że ta pierwsza żółta była „miękka”, a Augustyna nie oszczędził i słusznie. Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Kwiatkowski (ŚW-LP) pozwalał na dużo, momentami na zbyt dużo i nie chodzi tylko o komentarze Sebastiana Mili, ale przede wszystkim o zbyt ostrą grę. Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Przybył (C-ZB) mylił się rzadko, ale zasadniczo – Budziński powinien dostać żółtą kartkę, a Cracovia powinna dostać rzut karny za rękę Micaela. Krakowiacy chcieli także „jedenastki” za trzymanie Kity w 88 minucie, ale nie przesadzajmy – minus sześć dioptrii wystarczy.

Pan sędzia Złotek (LW-RCh) był nierówny jak polskie drogi i nerwowy jak kierowcy po tych drogach jeżdżący – gwizdał w kratkę, w kółko i w krzyżyk, a czasem nawet w pepitkę. Minus cztery dioptrie.

Pan sędzia Jakubik (PBB-PG) w zasadzie dobrze, ale… „Ale” było parę: złe odmierzanie odległości muru, nabieranie się na pady artystyczne (Malino-padolino w 83. minucie było naprawdę żałosne) i rozumiem, że w 8. minucie Sokołowski nie miał szans na strzelenie bramki, ale to nie znaczy, że można go kopać w polu karnym i to w głowę. Minus pięć dioptrii.

Pan sędzia Marciniak (JB-GKS_B) dostaje minus jedną dioptrię, ale tylko dlatego, że reguła mówi o zaokrąglaniu w górę.

CYTAT KOLEJKI

Kazimierz Węgrzyn: „Ależ to była kontra! Trzeba było poprowadzić, poprowadzić, wyprowadzić…”

…zaprowadzić i doprowadzić.

Kazimierz Węgrzyn: „Kita był trzymany…. Ale wyrwał się z tego, a potem już nie było faulu”

A Iksiński kopał Ygrekowskiego po nerkach… ale kiedy akcja przeniosła się gdzie indziej, to przestał.

Marcin Baszczyński: „Zgubiła go pewność siebie i chęć zachowania spokoju”

A przecież trener uczulał z ławki: „Wahaj się! Histeryzuj!”

Marcin Wójcik: „A odwołuję te występy!”

„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1512

Tomasz Musiał: „Panowie, bez rąk! Bez rąk! BEZ RĄĄĄK!”

Kazimierz Węgrzyn: „Tak się zastanawiam, co by było, gdyby przeciwnikiem Cracovii był Real Madryt…”

Koniec świata?

Przemysław Pełka: „Widzimy, że Diabong nie jest jednowymiarowy”

Jest dwu. Choć ci, którzy poruszając się w świecie pozaekranowym twierdzą, że Diabong ma więcej wymiarów.

Franciszek Smuda: „Nie wiem, czy Burliga słusznie dostał czerwoną kartkę – przecież piłkarz Korony wstał i grał dalej”

Nowy cennik ligowy: wolny – kopnięcie; żółta – kopnięcie z wywrotką liczeniem do dziewięciu; żółta, czerwona – kopnięcie z wywrotką i gipsem, ew. podbródkowy z nokautem; dyskwalifikacja na 5 spotkań – kopnięcie z wywrotką, gipsem, nokautem i włóczeniem przeciwnika za włosy po murawie, etc.

„POLIGON” W „USTAW LIGĘ”

Prezes LZS Poligon był w nastroju… Nie, nie był w nastroju.

– Mogliśmy grać 1-3-4-3, ale posadziliśmy na ławce Colaka, żeby mógł zagrać Czernych, mogliśmy mieć 7 punktów Malarza, ale postawiliśmy na Buchalika, mieliśmy Jevticia – sprzedaliśmy go, żeby kupić Brozia… – wyliczał prezes – Co zrobimy jutro? Wymienimy Stilicia na piosenkę pan Koracza o zdrowiu i wstawimy do ataku lodówkę?

LZS Poligon spadł na miejsce 190. w klasyfikacji generalnej i na miejsce 32. w lidze „poligonowej (kod: 521124413), w ogóle spadł wszędzie, gdzie tylko mógł spaść i dobrze, że nie chodził po schodach. Liga „poligonowa” nie spadła – utrzymała 11. pozycję w klasyfikacji lig prywatnych – ale to pewnie stan przejściowy i na 12. spadniemy za tydzień.

W lidze „poligonowej” (kod: 521124413) zastój: pierwsza trójka dokładnie taka sama jak przed tygodniem : Waldzio Team (prezes Waldzio Team, 929 punktów), Toruń! (prezes Dekstro, 918 punktów), IskraDretyń (prezes Mateusz Rokuszewski, 918 punktów), barierę 900 punktów przekroczyli także #DicksUnited (prezes Ecik1990, 904 punkty), pierwszą dwudziestkę zamyka FC Glibert (prezes Legion, 859 punktów), pierwszą setkę – FC Argentinazo (prezes Patryk Machaj, 806 punktów), pierwszy tysiąc – dzidziostwo (prezes Brygi, 617 punktów), a tabelę ligi „poligonowej” – liczącej już 1381 drużyn – zamyka…

Tradycyjnie LKS TTRT?

LPFC prezesa Alfamenela (174 punkty).

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Boks

Okolie niczym mroczny lord, Różański załamany po klęsce. Reportaż z Rzeszowa

Szymon Szczepanik
2
Okolie niczym mroczny lord, Różański załamany po klęsce. Reportaż z Rzeszowa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...