Reklama

Wielki boom na Krychowiaka. Dziś głośno o Arsenalu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 października 2014, 09:20 • 13 min czytania 0 komentarzy

Grzegorz Krychowiak znalazł się na celowniku Arsenalu Londyn. Jego występy w barwach Sevilli zrobiły na Kanonierach takie wrażenie, że klub zlecił skautom sporządzanie raportów z meczów z udziałem defensywnego pomocnika. Nic dziwnego, bowiem Arsene Wenger ma na tej pozycji poważne kłopoty. Krychowiak zbiera znakomite recenzje za swoje występy w Primera Division. Arsenal wydał więc dyspozycję, aby recenzować poczynania zawodnika w każdym meczu. Na razie warto jednak studzić emocje, bo od obserwacji do transferu jeszcze daleka droga. Jednak sam fakt, że czołowy klub Premier League wziął go pod lupę, świadczy, że Krychowiak znalazł się w wąskim gronie piłkarzy rozważanych na tę pozycję. Zimą agent zawodnika Cezary Kucharski prowadził z Kanonierami wstępne rozmowy na temat transferu Krychowiaka, ale wtedy sprawa szybko upadła – pisze dziś Przegląd Sportowy. To jeden z dosłownie kilku tekstów, na które warto dziś zwrócić uwagę. Zapraszamy na nasz przegląd prasy.

Wielki boom na Krychowiaka. Dziś głośno o Arsenalu

FAKT

Zaczynamy od Faktu, który pyta dziś: Czemu FIFA pominęła polskiego piłkarza? Złota Piłka nie dla Lewego. „Rok temu był nominowany, a kiedy został królem strzelców Bundesligi, zapomniano o nim”.

To wielkie rozczarowanie dla wszystkich fanów talentu Roberta Lewandowskiego. FIFA ogłosiła listę 23 piłkarzy nominowanych do Złotej Piłki. Z niepojętych względów zabrakło na niej naszego napastnika. Tę decyzję trudno zrozumieć. Oczywiście nikt nie spodziewał się, że Lewy już w tym roku otrzyma nagrodę, jednak jak można nie zauważyć, że Polak jest jednym z 23 najlepszych piłkarzy świata? W końcu został królem strzelców Bundesligi, jednej z najsilniejszych lig Europy. Zapracował sobie na transfer do czołowego klubu, w którym od początku dobrze sobie radzi. Głosujący uznali jednak, że to za mało.

Reklama

Dawid Nowak niecierpliwie czeka na wynik próbki B. W poniedziałek piłkarz Cracovii był w warszawskim laboratorium Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie i uczestniczył w procedurze otwierania próbki. Wyniki mają być znane do końca tygodnia. O efekcie badań mogą poinformować tylko klub lub piłkarz.

Co się dzieje dalej? W ramkach:

– życiowa forma Łukasza Burligi
– Tomasz Lisowski odszedł z Pogoni
– Zdrowieją piłkarze Zawiszy.

W Lechu tymczasem kibiców coraz mniej. Trzeba kogoś sprzedać – alarmuje Fakt.

Coraz mniej kibiców odwiedza stadion w Poznaniu. Z tego powodu władze klubu nie zarobią tak dużo, jak w poprzednich sezonach, gdy na mecze przychodziło wiele razy ponad 20 tysięcy. Dlatego szefowie Kolejorza wkrótce będą zmuszeni sprzedać kolejnego piłkarza. Prawdopodobnie będzie nim Karol Linetty. Straty finansowe są spore. W tym sezonie najwięcej widzów było na meczu z Bełchatowem (18 717), poza tym wiele razy nie był zapełniony nawet w połowie (…) – Żeby zbilansować budżet, niestety, musimy sprzedawać piłkarzy, tak jak ostatnio Łukasza Teodorczyka – nie ukrywa prezes.

Reklama

Potem mocno tabloidowy temat, fotka Ryszarda Tarasiewicza z papierosem i tytuł „Stres zżera Tarasia”. Zespół z Kielc wreszcie wygrał. Może teraz Tarasiewicz będzie mniej palił…”. Nie ma sensu się nad tym pochylać, dlatego zacytujemy jeszcze Bartosza Bereszyńskiego. Przekonuje, że swoje już odcierpiał.

Gdyby ktoś szukał pechowca numer jeden w drużynie mistrzów Polski, bez wahania powinien wskazać na Bartosza Bereszyńskiego. Od kilku miesięcy jego kariera przypomina sinusoidę. – Nieszczęścia zaczęły się od złamanego nosa wiosną poprzedniego sezonu. Potem było zamieszanie z czerwoną kartką w Lidze Europy i zawieszeniem, a kiedy myślałem, że to koniec, złamałem kość śródstopia. Ten czas jest dla mnie lekcją pokory, ale wrócę na boisko silniejszy – zapowiada 22-latek. Bereszyński pauzuje od półtora miesiąca, kiedy w spotkaniu eliminacji młodzieżowych mistrzostw Europy z Grecją (1:3) doznał wspomnianego złamania. Kilka dni temu zdjął specjalny but ortopedyczny chroniący kość. Rehabilitacja przebiega lepiej niż się spodziewano. – But miałem nosić sześć do ośmiu tygodni. Zdjąłem go po sześciu, a więc wszystko idzie sprawnie. Wszystko zależy od lekarzy, bez ich zgody niczego nie zrobię. 

Numer do poczytania, ale bez przełomowych informacji.

GAZETA WYBORCZA

W gazetach zaczynają pojawiać się już sporty zimowe, dlatego w GW o piłce mamy tylko jeden tekst i to krótki, na pół strony. W City jeszcze bez paniki – donosi Michał Szadkowski. Zacytujmy:

Rządzący Manchesterem City od sześciu lat szejkowie zapowiadają stworzenie zespołu, który przywiezie na Etihad Stadium Puchar Europy i zdominuje ligę angielską. Za czasów szejków piłkarze City zdobyli cztery trofea (dwa mistrzostwa, Puchar Anglii i Puchar Ligi) i dołączyli do krajowej czołówki. Pellegrini jest na dobrej drodze, by wypełnić zadanie postawione przez właścicieli – wygranie pięciu rozgrywek w pięć lat (ma już mistrzostwo i Puchar Ligi). Rzecz w stylu, w poprzednim sezonie Manchester wyrwał tytuł na samym finiszu, choć rywalizował z niestabilnymi, często gubiącymi punkty Chelsea i Liverpoolem. Po letnich transferach londyńczycy wyglądają mocarnie i już na początku sezonu uciekli obrońcom tytułu. Jeśli City nie zacznie gonić, piłkarze Mourinho szybko zapewnią sobie mistrzostwo. Próby podbicia Pucharu Europy kończyły się natomiast klęską totalną. Z grupy City wyszło raz – w poprzednim sezonie – i przegrało dwumecz o ćwierćfinał z Barceloną 1:4. „City znów gra poniżej możliwości w Lidze Mistrzów. Niewytłumaczalne, biorąc pod uwagę kadrę, jaką zbudowało” – pisał na Twitterze Gary Lineker tydzień temu, po remisie w Moskwie z CSKA 2:2. Teoretycznie Manchesterowi naprawdę niczego nie brakuje. W szatni mistrzowie świata (Silva, Navas) siedzą obok srebrnych medalistów mundialu (Agüero, Demichelis, Zabaleta) oraz zdobywców Pucharu Europy (Touré, Lampard). Vincent Kompany dwa lata temu został wybrany na najlepszego piłkarza ligi angielskiej. To nie jest grupa niedoświadczonych gołowąsów…

Chcieliśmy wspomóc się Gazetą stołeczną, ale tam tylko lokalna siatkówka.

SPORT

Pucharowy awans narodził się w mgle.

Podbeskidzie wygrało w niej 4:2 z Górnikiem Zabrze.

0:5 z Wisłą i 1:4 z Podbeskidziem – to wyniki ostatnich dwóch meczów Górnika na Roosevelta. Do tego dochodzi 0:1 w Bełchatowie. Druga połowa była rozgrywana w anormalnych warunkach spowodowanych mgłą. Piłkarzom trzeba jednak oddać, że szczególnie w pierwszej połowie zrobili wiele, by kibice, którzy przyszli na stadion przy Roosevelta, nie zmarzli. Tempo gry od pierwszej minuty było niezłe, sytuacji bramkowych sporo, a do tego w sumie padło sześć goli. Robert Warzycha dał odpocząć kilku graczom podstawowej jedenastki. Mateusz Zachara siadł na ławce, a Łukasz Madej i Rafał Kosznik na trybunie. Radosław Sobolewski mecz zapewne oglądał w telewizji. – Był przeziębiony. Lepiej, by nie przyjeżdżał i nie zarażał innych. Przecież w niedzielę i tak nie zagra – jeszcze przed spotkaniem mówił Warzycha. W zespole górali wykartkowanych zostało w Krakowie aż czterech piłkarzy. Jeden z nich na boisko jednak wyszedł – Damian Chmiel z Piastem nie zagra, czego trener Leszek Ojrzyński może żałować, bowiem wczoraj pomocnik Podbeskidzia potwierdził, że jest w bardzo dobrej dyspozycji. Po pierwszych trzech kwadransach absolutnie zasłużenie prowadzili goście, którzy od pierwszego gwizdka zaatakowali bramkę, w której stanął młody Mateusz Kuchta. Chmiel oddał dobry, ale minimalnie niecelny strzał już po kilkudziesięciu sekundach, a kilka minut później w jego ślady poszedł Cisse.

Uwaga, bo dalej chyba robi się ciekawie. Mamy rozmowę z Danielem Dziwnielem, który sądząc po tytule nie jest zainteresowany transferem do Legii. Jak to jest naprawdę? Szybko mamy jasność. „Sprawa transferu mnie nie interesuje w obecnej sytuacji. Koncentruję się na tym, by wrócić na właściwe tory”.

Czyli z dużej chmury mały deszcz.

Co się z wami dzieje? W poprzednim sezonie zdobyliście brązowe medale, a w tym jesteście chłopcami do bicia. Przegraliście kolejny mecz, tym razem u siebie z Koroną Kielce.
– W niektórych spotkaniach wcale nie graliśmy źle, a mimo to traciliśmy gole i punkty. Popełnialiśmy proste błędy i rywale trafiali do siatki. Nie mamy również szczęścia pod bramką przeciwników. Brakuje nam wygranej na przełamanie. Takie zwycięstwo da nam pozytywnego kopa. Nowy trener wprowadza swoje pomysły i musi to w końcu przynieść efekt.

W przeszłych rozgrywkach biegał pan od jednego pola karnego do drugiego, a w tym szybko łapie zadyszkę.
– Nie zgodzę się z tym, bo w meczu z Koroną przebiegłem sporo kilometrów.

Ale we wcześniejszych spotkaniach gorzej to wyglądało.
– Czuliśmy się trochę zmęczeni fizycznie po występach w europejskich pucharach. Nałożyło się wtedy sporo spotkań i możliwe, że to również wpłynęło na naszą gorszą kondycję i wyniki osiągane w lidze. Inne polskie drużyny też przez to przechodziły, chociażby Śląsk Wrocław. Jesteśmy teraz dokładnie monitorowani przez trenera Waldemara Fornalika. Na każdym z treningów używamy sport testerów. Sztab szkoleniowy później dokładnie analizuje wyniki. To bardzo przydatne urządzenie, z którego korzystają kluby na całym świecie. To jedna z dróg, która ma nam pomóc wyjść na prostą.

Głos zabiera również Stefan Majewskiwyjaśnia sprawę Jana Kociana. Albo raczej „wyjaśnia”, bo to co robią i mówią w tej sprawie ludzie z PZPN-u to niezła komedia.

Czy w meczu pucharowym z Legią Pogoń będzie prowadzona przez Jana Kociana?
– Oczywiście, że tak.

Dlaczego nie było to możliwe wcześniej?
– Pogoń wystąpiła z takim wnioskiem dopiero w poniedziałek. A równocześnie skorzystała z prawa, które mówi o tym, że w ciągu 10 dni po zwolnieniu pierwszego trenera jego obowiązki może pełnić dowolna osoba ze sztabu szkoleniowego – pod warunkiem, że posiada licencję UEFA Pro lub UEFA A. Potem trzeba wskazać pierwszego trenera. W Szczecinie stał się nim właśnie Jan Kocian.

Skąd się zatem wzięło pismo, które dotarło do Szczecina w piątek? Można w nim przeczytać, że Kocian nie może figurować jako szef sztabu szkoleniowego.
– Nie wiem, nie widziałem takiego pisma, więc nie będę się do niego odnosił. Poza tym nie mogę ujawniać treści korenspondencji między klubem a PZPN-em.

SUPER EXPRESS

W Superaku futbolu dziś niewiele. „Bierzcie ich. W Polsce zrobią furorę”. To Ondrej Duda polecający Polakom swoich rodaków. Z czystym sumieniem mogę do polskich klubów polecić kilku – mówi.

– Na samej górze Stano Lobodka (20 l.), defensywny pomocnik AS Trencin. Nie za wysoki, ale brak centymetrów nadrabia wielką ambicją i walecznością. To taki pitbul, jest bardzo dobry technicznie. Był już na wypożyczeniu w Ajaksie Amsterdam – chwali kolegę. Duda uważa, że w Polsce bez problemów poradziłby sobie też inny jego kompan z kadry U-21 – Adam Zrelak (20 l.) z MFK Rużomberok: „Napastnik, wysoki i silny jak byk. Potrafi się przepchnąć w polu karnym. Strzela sporo bramek, dobrze gra głową”. Zdaniem Dudy najbardziej podobnym do niego ze stylu gry jest pomocnik Patrik Hrosovsky (22 l.), wychowanek Trencina, teraz w czeskiej Victorii Pilzno. – Jest trochę niższy ode mnie, gra bliżej własnej bramki, twardy, dobry technicznie pomocnik, super gra głową. Pilzno to uznana firma, ale myślę, że przyjechałby do Polski – mówi „Dudi”. Gracz Legii reklamuje też potencjalnego następcę Dusana Kuciaka. – To Dobrivoj Rusov (22 l.) ze Spartaka Trnava, 190 cm wzrostu, świetny refleks, skoczny, odważny, skuteczny i na linii bramkowej i na przedpolu. Bardzo przypomina mi Dusana – twierdzi Ondrej i dorzuca jeszcze jedną kandydaturę. – To Robert Mazan (20 l.) z Senicy, to tak samo waleczny i ambitny lewy obrońca jak nasz Tomek Brzyski. Potrafi mocno i celnie strzelić. Jest wyższy od „Brzytwy”, ale jeśli chodzi o umiejętności to boiskowy sobowtór Tomka.

Fajny pomysł.

Więcej ich w dzisiejszym wydaniu nie znajdziemy, chyba że uznamy za taki fotomontaż z Fornalikiem z zabandażowaną głową. „Król Waldek dostaje po głowie”. Treść tekstu jest zupełnie nieistotna, bo to dosłownie parę zdań relacji z poniedziałkowego meczu z Koroną. Ciekawy jest podpis pod „zdjęciem”. „Obity Waldemar Fornalik. Na następne mecze trener będzie musiał założyć kask ochronny”.

PRZEGLĄD SPORTOWY

O Złotej Piłce na okładce PS.

Eksperci i bukmacherzy nie mają wątpliwości, że faworytem w wyścigu jest Cristiano Ronaldo. Krótki tekst napisał o tym Robert Błoński. Ale poczytajmy może ekspertów, na przykład Tomasza Hajtę.

Według byłego reprezentanta Polski Tomasza Hajto istotniejszym problemem od braku na liście konkretnych nazwisk, jest brak jasnych kryteriów przy wyborze zdobywcy Golden Ball. – Za co jest ta nagroda? Przyznam, że ja nie mam pojęcia. Ostatnio myślałem, że za strzelanie bramek, kilka lat temu sięgnął po nią obrońca Fabio Cannavaro, a teraz nominowany jest m.in Manuel Neuer. Jak można porównywać ze sobą bramkarzy, obrońców i napastników? To jakieś pomieszanie z poplątaniem – mówi były szkoleniowiec Jagiellonii Białystok – Kryteria tej nagrody nie są jasne. Przypuszczam, że gdyby zapytać Platiniego o zasady wybierania zwycięzcy to nawet on nie umiałby jasno ich określić. Hajto podkreśla, że oprócz Lewandowskiego na iście brakuje mu także Luisa Suareza. 62-krotny reprezentant Polski zaznacza jednak, że wybór nominowanych nie ma nic wspólnego z obiektywizmem. – Suarez strzelał w zeszłym sezonie niesamowite bramki. Został skreślony tylko przez tą aferę z ugryzieniem Chielliniego. Osoby odpowiedzialne za wybór kandydatów zapomniały, że Robert był królem strzelców Bundesligi i jak jego gole ważne były dla Borussii. Teraz wszyscy zachwycają się golami Ronaldo z bieżącego sezonu. Gdyby Robert powtórzył występ sprzed roku i strzelił cztery gole z Realem tydzień temu, to bez wątpienia znalazł by się wśród kandydatów do tej nagrody. To trofeum tylko pozornie jest przyznawane za postawę z całego roku. – przekonuje Hajto.

Na tej samej stronie info: Krychowiakiem interesuje się Arsenal. Do transferu jednak droga daleka.

Grzegorz Krychowiak znalazł się na celowniku Arsenalu Londyn. Jego występy w barwach Sevilli zrobiły na Kanonierach takie wrażenie, że klub zlecił skautom sporządzanie raportów z meczów z udziałem defensywnego pomocnika. Nic dziwnego, bowiem Arsene Wenger ma na tej pozycji poważne kłopoty. Krychowiak zbiera znakomite recenzje za swoje występy w Primera Division. Szybko dorobił się w prasie przydomków Skała i Wojownik. Niemal po każdym meczu dostaje wysokie noty (w dzienniku Marca średnia ocena to 6,38 – tyle samo ile grający na tej samej pozycji w Barcelonie mistrz świata i Europy Sergio Busquets). Arsenal wydał więc dyspozycję, aby recenzować poczynania zawodnika w każdym meczu. Na razie warto jednak studzić emocje, bo od obserwacji do transferu jeszcze daleka droga. Jednak sam fakt, że czołowy klub Premier League wziął go pod lupę, świadczy, że Krychowiak znalazł się w wąskim gronie piłkarzy rozważanych na tę pozycję. Zimą agent zawodnika Cezary Kucharski prowadził z Kanonierami wstępne rozmowy na temat transferu Krychowiaka, ale wtedy sprawa szybko upadła. Poważnie zainteresowane były inne kluby z ligi angielskiej m.in. West Ham United. Piłkarz ostatecznie trafił do Sevilli za 6 mln euro. Z klubem z Andaluzji podpisał czteroletni kontrakt.

Przy okazji rozgrywek Pucharu Polski mamy obszerny tekst o Ostrovii Ostrów Wielkopolski. Kto będzie chciał, ten przeczyta. My tymczasem zacytujemy słowo o Miliku, który znów strzela w Holandii.

Arkadiusz Milik zdobył dwie bramki dla Ajaxu w meczu Pucharu Holandii z SV Urk. Polak zszedł z boiska po pierwszej połowie a jego klub wygrał 4:0. Napastnik Ajaksu Amsterdam Arkadiusz Milik jest już w pierwszej trójce czołowych strzelców sezonu w tych rozgrywkach w ostatnich 20 latach. Do najlepszego – Jacka de Giera brakuje mu już tylko dwóch bramek. – Oczywiście, że za czasów młodzika zdarzały mu się spotkania, kiedy potrafił pokonać bramkarza nawet dziewięć razy. Tylko, że takie dokonania nie mają większego znaczenia. W życiu trenowałem wielu chłopców, którzy również mieli podobne osiągnięcia, a w dorosłej piłce zupełnie im nie poszło – mówi Sławomir Mogilan, pierwszy trener Milika. – Oczywiście to, co robi w Pucharze Holandii cieszy i nie można tego porównywać z dokonaniami z dziecięcych czasów, ale spokojnie. On cały czas w Ajaksie się uczy – przekonuje trener Ajaksu.

Co dalej z Dawidem Nowakiem? Wydaje się, że jego los jest przesądzony, badania próbki B to zazwyczaj formalność. Postępowanie w sprawie napastnika Cracovii wszczął rzecznik dyscyplinarny PZPN, potencjalna kara też jest znana: 2 lat dyskwalifikacji. Więcej w tej sprawie póki co nie wiadomo.

W ramkach:

– Zmiany w składzie Ruchu nie przynoszą efektów
– Lechia ciągle zdobyła zbyt mało punktów

Maciej Skorża ciągle czeka na „typowego napastnika”. Kownacki i Sadajew na tę chwilę go nie zadowalają. Z kolei Ubiparip ciągle zmaga się z problemami zdrowotnymi. Trener mówi, że wycofał się ostatnio z pomysłu z Zaurem na „dziewiątce”, bo widział, że jego dyspozycja nie była najlepsza. Jeśli do zimy nic się nie zmieni, priorytetem będzie sprowadzenie nowego napastnika.

Na koniec Jerzy Dudek o Złotej Piłce. Wybrałby Neuera, ale wygra Ronaldo.

Poproszę o nazwiska.
– Gdyby ktoś mnie poprosił o taki wybór, wahałbym się między Manuelem Neuerem i Philippem Lahmem, ale ostatecznie wskazałbym tego pierwszego. W Bayernie obaj są znakomici. Lahm świetnie radzi sobie na kilku pozycjach, jest wybiegany, jak mało który piłkarz na świecie, a Neuer wprowadził nowe standardy w grze na bramce. Weźmy mecz Niemców z Algierią na mundialu, który przez długi czas przebiegał sensacyjnie. Neuer kilkakrotnie ratował swój zespół, a gra Niemców w polu uległa znacznej poprawie, gdy z powodu kontuzji musiał zejść prawy obrońca i Lahm ze środka pola został przesunięty na jego pozycję.

Bramkarze i obrońcy rzadko wygrywają taki plebiscyt.
– Kiedyś nominowany był Oliver Kahn, który w tamtym okresie dominował na swojej pozycji podobnie jak Neuer. Byłem przekonany, że wygra. Przegrał. Dzisiaj już wiem, jak wyglądają plebiscyty. Liczą się w nich nie tylko odniesione sukcesy i rozegrane mecze, ale równie ważny jest też marketing. Marka, rozpoznawalność piłkarza, a nawet to, kto organizuje i sponsoruje plebiscyt. W 2006 roku wiele osób było zaskoczonych, że wybrano Fabio Cannavaro i od razu pojawiły się głosy, że Włoch zwyciężył dzięki temu, że ma kontrakt z Nike, a pozostali piłkarze, mający szansę na otrzymanie statuetki, związali się z Adidasem. Wtedy akurat wygrał obrońca, ale teraz, patrząc obiektywnie, wydaje się to mało możliwe.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...