Organizacyjnie, piłka nożna w USA to jakby zupełnie inna dyscyplina niż ta, którą znamy. Działa według innych reguł, czy też może lepiej powiedzieć: odmiennej kultury, dla Europejczyków czasem trudnej do zrozumienia. Ale czy to się komuś podoba czy nie, metody okazują się skuteczne, bo MLS nabiera rozpędu.
To ten argument, chęć rozwoju rozgrywek, jest powodem wytarcia z futbolowej mapy klubu Chivas USA. Nie odrodzi się jak niektóre polskie ekipy, które upadały, to koniec i tyle. Co więcej: likwidatorem okazała się sama liga, która w styczniu tego roku wykupiła klub od poprzedniego właściciela, Jorge Vergary, a teraz postanowiła Chivas wyrzucić do śmieci. Wyobrażacie sobie podobną procedurę, dajmy na to, w Polsce? Niemożliwe do zaakceptowania, przeprowadzenia. W USA dziś jednak mało kto protestuje. Większość mówi: cóż, nie było innej możliwej decyzji.
Dziesięć lat temu Chivas USA wydawało się to świetnym, nowatorskim pomysłem. W celu pozyskania dla MLS hiszpańskojęzycznej publiczności, przyjęto w swoje szeregi klub siostrzany dla Guadalajary, jednej z popularniejszych ekip Meksyku. To tamtejsi właściciele wyszli z inicjatywą, a ówczesny szef amerykańskiej ligi, Dan Garber przyklasnął inicjatywie: – Byliśmy podekscytowani. Mieliśmy wizję, by Chivas różniło się od wszystkich klubów MLS. Było najbardziej meksykańską drużyną ligi, a dzięki wsparciu Guadalajary, zyskało fanów i w USA i za naszą południową granicą.
Wyprzedaż gadżetów związanych z klubem
Dziś ten sam człowiek mówi, że pomysł był chybiony: – Nie tyle wykonanie zawiodło, co sama wyjściowa idea. Pamiętajmy jednak, że MLS była wtedy innym miejscem. W przyszłym roku będziemy mieli 20 drużyn, wtedy Chivas było raptem jedenaste. Dziś nasza liga to inny biznes, zmienił się krajobraz, nasze ideały. Wtedy nie było łatwo.
Chivas nie porwało kibiców na południu, nie porwało w USA. Guadalajara może i jest popularna, ale jednocześnie tak silne związanie z jedną meksykańską ekipą, wykluczało wsparcie tych, którzy identyfikowali się z kimś innym w Meksyku. Zresztą, Chivas nie zyskało sobie nawet popularności w Los Angeles, mieście przecież ogromnym, a i bardzo licznym w latynoamerykańską ludność. Nie miało własnego stadionu, dzieliło StubHub Center z LA Galaxy, przez co znacznie trudniej było im uzyskać tożsamość, wyraźnie się odróżnić.
Oczywiście zawsze mogły ich uratować wyniki. Tych jednak od lat nie uświadczono. Strona fanów Seattle Sounders, na wieść o likwidacji zespołu z LA, napisała wymownie “dzięki za wszystkie punkty!“. Ostatni raz naprawdę nieźle Chivas radziło sobie siedem lat temu, kiedy wygrało swoją konferencję (potem szybko odpadli jednak w play-off). Trenerem był Bob Bradley, wśród piłkarzy, Brad Guzan, było na kogo chodzić. Potem jednak Chivas kojarzyło się bardziej ze skandalami, pustymi trybunami, niż z dobrą grą.
Rasizm. Ponoć prezes miał faworyzować mówiących po hiszpańsku. Zwalniać tych, którzy tego nie potrafili, “wyganiać” ich do Galaxy. Szło to także po niższych szczeblach pracowniczych, a nawet dotykało dzieciaków w akademii piłkarskiej. Sprawa skończyła w sądzie, a MLS wizerunkowo straciła. Stało się jasne, że Chivas, tak jednoznacznie ukierunkowane, nie pasuje do nowego image’u ligi. Łączącej, a nie dzielącej, gdzie klubom kibicują wspólnie różne grupy etniczne, społeczne.
Frekwencja Chivas w drugiej tabeli. Nie jest tak źle? Cóż, pamiętajcie o jak wielkim mieście mówimy. Ostatni mecz Chivas przyciągnął 5.500 widzów
Kogo tak naprawdę osieraca dziś Chivas? Jasne, parę tysięcy widzów zjawiało się na każdym meczu nawet w najczarniejszej godzinie. Oni mogą czuć się pokrzywdzeni, piłkarze bowiem trafią do specjalnego draftu i zostaną przydzieleni po innych drużynach. Jednak wszyscy zwracają uwagę: “centralnie sterowana” MLS, ze znacznie mniejszym wpływem klubów na rozgrywki niż w Europie (La Liga pod pewnymi względami to drugi biegun), radzi sobie świetnie. Dynamicznie się rozwija, przyciąga coraz większą liczbę kibiców. W miejsce Chivas, zgniłego jaja z małą ilością kibiców, w 2017 powstanie nowy klub w Los Angeles, tym razem z własnym stadionem.
Tak, znowu można wyciągać na sztandary hasła “against modern football”, ale z perspektywy ligi, uczyniono ruch, który ją wzmocni. Tak wyglądają ligi sportowe w Ameryce, takim zasadom hołdują. U nas by nie przeszło, tam? Ku chwale większości, ku chwale produktu.