Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama
Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama

Salomonowy wyrok UEFA może być jedynie początkiem meczu…

redakcja

Autor:redakcja

28 października 2014, 15:51 • 4 min czytania 0 komentarzy

Ledwie w czwartek w obszernym felietonie Jakub Olkiewicz wskazywał na nadchodzące problemy, przed którymi będzie musiała stanąć UEFA, a już zebrało się sporo materiału, który jedynie potwierdza trudne położenie piłki nożnej w obliczu wielkiej polityki. Jeśli chcecie przeczytać dokładną analizę – odsyłamy do wspomnianego artykułu (KLIK!). W skrócie zaś: federacje piłkarskie mają kolejne twarde orzechy do zgryzienia, wszystkie z identycznego powodu – coraz brutalniejszego mieszania się polityki w sprawy sportu.

Salomonowy wyrok UEFA może być jedynie początkiem meczu…

Nie będziemy tutaj wymieniać wszystkich wątpliwości dotyczących organizacji MŚ w Rosji, decyzji w sprawie klubów na Krymie czy ewentualnych represji ze strony piłkarskich organizacji w stosunku do państw, które dopuszczają się agresji na członków UEFA i FIFA. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że każda kolejna porcja meczów w europejskich pucharach, czy – szczególnie – w spotkaniach reprezentacyjnych, będzie przynosiła takie dylematy jak ostatni, serbsko-albański. Teoretycznie UEFA wybrnęła z sytuacji wyśmienicie, ale w praktyce… Cóż, to dopiero początek.

Po kolei jednak.

1) Trudna historia stosunków (szczegółowo rozpisana TUTAJ) między Serbią i Albanią skłoniła UEFA do przychylenia się do decyzji gospodarzy o zakazie udziału kibiców gości w spotkaniu rozgrywanym w Belgradzie.
2) Albańczyków nie było. Była za to flaga nacjonalistycznego nurtu „Wielkiej Albanii”, roszczącego prawa do części terenów Serbii. Podwieszona pod dronem, wleciała nad stadion i fruwała nad murawą.
3) Piłkarze Albanii wywołali przepychankę z zawodnikami gospodarzy, chcąc „ocalić” flagę.
4) Kibice Serbii dołączyli się do bójki.
5) Mecz został przerwany (i dokładnie opisany W TYM MIEJSCU).

To jednak ledwo incydent – ciekawsze stało się w tych okolicznościach zachowanie UEFA. Wiadomo było, że ukaranie wyłącznie Albańczyków jest absolutnie nie do przyjęcia – wszak to nie oni rzucali krzesełkami w zawodników, to nie ich kibice wtargnęli na murawę, to nie oni są odpowiedzialni za naruszenie nietykalności cielesnej piłkarzy. Z drugiej strony wyciąganie konsekwencji wyłącznie wobec Serbów też nie mogło mieć miejsca – przecież do momentu wpuszczenia drona było w miarę spokojnie, ponadto nie da się nie zauważyć, że to albańscy piłkarze rozpoczęli przepychankę.

Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama
Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama

Pod tym względem wyrok UEFA faktycznie należy postrzegać jako iście salomonowy. Organizacja postanowiła bowiem rozstrzygnąć mecz jako walkower dla Serbów (ponieważ to Albańczycy rozpoczęli przepychankę), a jednocześnie ukarać zwycięzców… karą odjęcia trzech punktów, nakazem rozegrania dwóch meczów przy pustych trybunach oraz grzywną. Goście zresztą również dostali po kieszeni, ale akurat w tym względzie UEFA nigdy nie jest szczególnie pobłażliwa.

W teorii – wilk syty i owca cała. Bez wątpienia Serbom będzie łatwiej przełknąć kary za uchybienia w kwestii bezpieczeństwa, gdy mają w świadomości równie ostry wyrok dla Albańczyków. Ci z kolei wprawdzie mogą protestować, ale jeśli spojrzeć na sprawę z dystansem, po incydencie z flagą drugą połowę rozpoczęliby w najlepszym razie w ośmiu, a może i w siedmiu. Czerwone kartki dla zawodników szarpiących się za kawałkiem płótna pewnie rozstrzygnęłyby losy meczu.

Oczywiście – jak to ze sprawiedliwością bywa – niezadowolone są obie strony. Prezes albańskiego związku piłkarskiego grzmi, że za odwołaniem od kary do wyższych instancji w UEFA pójdzie skarga do CAS. Według niego goście byli gotowi do gry, ale boisko „przypominało pole bitwy”, a sam delegat federacji określił stadion w Belgradzie mianem „niebezpiecznego”. Serbowie odbijają piłeczkę – w 2010 roku, gdy w podobnej sytuacji zespołem gości była ich kadra narodowa, wszystkie kary za zamieszki na meczu z Włochami spadły właśnie na Serbię, a nie organizatora spotkania.

Możemy być więc pewni, że to dopiero początek meczu. Znając jednak UEFA – skończy się na klasycznym w ich wykonaniu: „jeśli wam się nie podoba, możecie opuścić nasze szeregi”. Zazwyczaj działa. Należy jednak pamiętać, że w tym wypadku stronami nie są biznesmeni, którzy są w stanie iść na duże ustępstwa w imię dobra interesów, ale dwa zwaśnione i bardzo temperamentne narody. Skoro albański prezes już teraz narzeka na „polityczny kompromis niezgodny z duchem sportu”, a w Serbii podnoszone są głosy o kolejnych krzywdzących decyzjach „zachodniego świata” wobec niewiniątek z Belgradu – możemy być pewni, że sport i politykę niedługo czeka kolejne starcie. Kto wie, może w Lozannie, w Trybunale Arbitrażowym do spraw sportu.

Najnowsze

Piłka nożna

Szpital w Barcelonie szansą dla rywali w Lidze Mistrzów? Gdzieś to już grali…

Kamil Warzocha
3
Szpital w Barcelonie szansą dla rywali w Lidze Mistrzów? Gdzieś to już grali…

Weszło

Piłka nożna

Szpital w Barcelonie szansą dla rywali w Lidze Mistrzów? Gdzieś to już grali…

Kamil Warzocha
3
Szpital w Barcelonie szansą dla rywali w Lidze Mistrzów? Gdzieś to już grali…

Komentarze

0 komentarzy

Loading...