Takiego scenariusza nikt by nie wymyślił. Ten mecz po prostu musiał się odbyć

Piotr Tomasik

24 października 2014, 23:28 • 3 min czytania

Co to był za mecz… Podbeskidzia, w piątek, na początek weekendu – miało być nudne 1:0, a skończyło się istnym szaleństwem. Dwa rzuty karne, dwa samobóje, dwie czerwone kartki, zwrot od 0:2 do 3:2, w sumie 36 strzałów. Wszystko na odwrót niż się należało spodziewać.

Takiego scenariusza nikt by nie wymyślił. Ten mecz po prostu musiał się odbyć
Reklama

Spróbujmy to jakoś uporządkować. Pierwsze, co się w tym spotkaniu kompletnie nie zgadza to rola, jaką przynajmniej do pewnego momentu odgrywał w nim Maciej Iwański. Dwa strzelone gole na koncie tego piłkarza wyglądają co najmniej przedziwnie, biorąc pod uwagę, że ostatniej bramki, jaką zdobył na polskich boiskach należałoby szukać w okolicach października 2010. Od kiedy wrócił z Turcji do Polski, grając w środku pomocy zaliczył 27 długich meczów bez ani jednego trafienia. I co? Dziś los uśmiechnął się do niego, jak rzadko. Najpierw zapisano mu gola będącego ewidentnym swojakiem, później „Pączek” poprawił jeszcze soczystym kopnięciem z karnego, po prezencie Sadloka.

Druga rzecz, która się ewidentnie nie zgadza… to wynik. Jeśli w którymś momencie mieliśmy przekonanie, że wszystko idzie zgodnie z planem, to tylko przed przerwą. Wisła miała wprawdzie trzy niezłe okazje (dwie Brożek, jedną Boguski), ale jedyną bramkę i tak wcisnęli przyjezdni. Zgodnie z tradycją, bo wypada przypomnieć, że cztery ostatnie mecze, jakie Podbeskidzie zagrało w Krakowie, kończyły się wynikami 1:0, 0:0, 1:0, 1:0. Krótko mówiąc: Wisła przez blisko czterysta minut gry z bielszczanami nawet nie zdołała strzelić im gola. Wszystko wskazywało, że podobnie będzie i dzisiaj. Zwłaszcza, że zaraz po przerwie Sadlok wykonał przedziwną paradę obronną i ręką, którą prawdopodobnie chciał zasłaniać twarz, zgarnął piłkę przelatującą my sporo nad głową.

Reklama

No więc karny, Iwański, 2:0 – wiadomo.

Co stało się później, tego bez notesu i powtórek chyba nie bylibyśmy w stanie odtworzyć. Zaczęło się od Marcina Borskiego, który nagle zaczął na lewo i prawo szastać żółtymi kartkami. W ciągu dziesięciu minut zagwarantował pauzy w następnej kolejce tylu graczom Podbeskidzia, że ich przyszłotygodniowi rywale najprawdopodobniej parskną ze śmiechu widząc w środku duet Lenartowski – Kołodziej. Trzeba powiedzieć otwarcie, że Borski w pewnym momencie zupełnie stracił panowanie nad przebiegiem wydarzeń. Oczywiście, w jakimś stopniu dołożyli się do tego piłkarze, którzy – jak słusznie zauważył Sokołowski – przestali grać w piłkę, ale z drugiej strony sam sędzia zupełnie nie starał się tych emocji łagodzić. Kiedy kolor żółty już mu się opatrzył, Deji – nie wiedzieć czemu – od razu pomachał przed oczami czerwienią. Na temat tego, czy decyzja o karnym poprzedzającego decydującego gola dla Wisły była słuszna nie napiszemy jednak ani pół słowa, bo ani z perspektywy stadionu, ani jedynej telewizyjnej powtórki, naszym zdaniem, nie da się tego jednoznacznie rozstrzygnąć. Może w niedzielę, pan Sławek.

Kolejny tydzień z rzędu bijemy brawa Wiśle. W świetnym stylu wróciła do gry, od 0:2 do 3:2 w niespełna 25 minut. Chociaż trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że większość bramek w tym meczu padła w okolicznościach przedziwnych. Pietrasiak, grając przeciwko Wiśle, wbił już bodaj trzeciego samobója w karierze. Później ten nieszczęsny Tomasik i karny, który był albo go jednak nie było… Tak naprawdę jedyna akcja bramkowa, która od początku miała ręce i nogi, to ta zakończona świetną podcinką Burligi. Zaakcentujmy to mocno, bo ten chłopak ostatnio przechodzi sam siebie. Głównie w ofensywie, co wcale nie przeszkadza być mu bocznym obrońcą. Przed tygodniem asysta, dzisiaj piękna bramka.

Wisła rzutem na taśmę zadbała o odrobinę konsekwencji. Uznała, że lepiej chociaż na chwilę wrócić na fotel lidera niż do wyjazdowej wygranej 5:0 z Górnikiem dokładać domową porażkę z Podbeskidziem. Z pewnością znów nie byłoby tego wszystkiego bez Semira Stilicia (dziś gol i ważna asysta), ale pod jego adresem napisaliśmy już prawdopodobnie wszystkie możliwe pochwały.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama