W zeszłym sezonie nazywano go panem od logistyki. Nazywano „Don Cezarym w wersji Diesel”. Zachwycano się, że taki typ zawodnika w Segunda División nie istnieje. Chwalono niemal za każdy mecz. Za zaangażowanie, przygotowanie fizyczne i serce do gry. Ale potem coś się załamało. Po kilku miesiącach na emigracji Cezary Wilk doznał poważnej kontuzji kości śródstopia prawej stopy i wypadł z obiegu. Zupełnie przestał się liczyć. Grywał w kratkę albo w ogóle się nie łapał. Nikt jednak nie zwracał na niego specjalnej uwagi. Do wczoraj. Wielka ekscytacja mediów występem Polaka to przesada, ale fakty są takie, że Wilk w końcu wrócił na karuzelę. I w zasadzie sam ją rozkręcił.
Ostatnie tygodnie dla Deportivo były katastrofalne. Przed ostatnią kolejką – jedno zwycięstwo, jeden remis i pięć porażek. W tym druzgocące 1:4 z Sevillą, po którym lokalni dziennikarze zaczęli pytać, czy w Deportivo jest jeszcze życie. Czy ta drużyna jest się w stanie utrzymać? Ostatni mecz dał odpowiedź, że jak najbardziej. 3:0 z Valencią, przed tą kolejką wiceliderem. I szok w całej Hiszpanii. Jakim cudem drużyna, która w 7 meczach straciła 4 gole, daje sobie wbić 3 sztuki z takim outsiderem jak „Depor”?
Kluczem była rewolucja. Trener Victor Fernandez widząc, co się święci z Sevillą, zdecydował, że koniec kombinowania i czas na destrukcję. Wypuścił na środek Wilka, który zrobił wszystko, co do niego należało. Nie tylko zarządzał – jak mawiają Hiszpanie – całą logistyką spotkania. Większość dziennikarzy piszących komentarze po meczu podkreśla, że to właśnie wprowadzenie Wilka najbardziej odmieniło grę Deportivo, bo – jak czytamy w „Ecos del Balón” – tacy piłkarze, jak konkurent Polaka, Alex Bergantinos, czasem tracą koncentrację, a Wilk był niezawodny przez 90 minut. „Voz de Galicia” podkreśla z kolei, że nie tylko pomagał w przerywaniu ataków rywali, ale też zawsze wiedział do kogo podać i nieźle odnajdywał się w akcjach kombinacyjnych. – Moim zdaniem Wilk był najlepszym piłkarzem meczu – pisze Juan Cudeiro z „El Pais”.
– Potrafi się skoncentrować, przeciąć akcję przeciwnika, ale też płynnie sobie radzi z piłką przy nodze – dodaje Victor Fernandez, trener Deportivo, a lokalne media i kibice nie wyobrażają sobie kolejnego meczu ich drużyny bez Polaka. Mecz z Valencią pokazał, że – jak pisze „La Opinión a Coruna” – jest życie, jest nadzieja i przede wszystkim jest drużyna. A to w dużej mierze dzięki Wilkowi. Defensywny pomocnik wcale nie musi być niedoceniany.