Reklama

Czas najwyższy, żeby Borysiuk i Łukasik jak z Legią grali co tydzień

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2014, 14:46 • 3 min czytania 0 komentarzy

Lechia Gdańsk przegrała na Legii pechowo, w samej końcówce. W przekroju całego meczu nie była gorszym zespołem, głównie dzięki bardzo mądrze grającej drugiej linii. Ani razu nie zdarzyło się, aby przy ataku legionistów w środku pola goście zostawili dziurę. Fajerwerków brak, natomiast asekuracja, zaangażowanie, organizacja gry – profeska. A to wszystko w głównej mierze zasługa dwóch synów marnotrawnych, jak zwykło się mówić i pisać o Łukasiku oraz Borysiuku, którzy zaliczyli po najlepszym występie w sezonie.

Czas najwyższy, żeby Borysiuk i Łukasik jak z Legią grali co tydzień

Oglądając wczorajsze spotkanie na żywo, sprawiali wrażenie przyzwoitych. Jeżeli jednak poświęcicie dwie godziny, by przyjrzeć się tym 90 minutom raz jeszcze, zwracając uwagę na sposób gry Lechii, wtedy docenicie wysiłki byłych legionistów. Vrdoljak szarpał, podchodził do pressingu na całej długości i szerokości boiska, no i często wychodził po piłkę do stoperów, Jodłowiec brał na siebie ciężar gry wyżej, ale… żaden z nich nie wszedł na poziom prezentowany przez 23-latków.

Borysiuk, ustawiony przed obrońcami, zrobił czarną robotę. Zastanawialiście się, skąd te luki między formacjami mistrzów Polski? Właśnie dlatego, że to gdańszczanie ustawili się ciaśniej, grali bardziej odpowiedzialnie. Podawał nie tylko wszerz, aczkolwiek zabrakło nam zagrania firmowego, czyli przerzutu. Fajnie jest widzieć, że po kilku słabych lub bardzo słabych meczach, w tym najważniejszym dla siebie Ariel dał radę i nawiązał do najlepszych czasów. To pozwala wierzyć, że nie wszystko stracone, że może wkrótce dołączy do wąskiego grona czołowych szóstek Ekstraklasy.

A Łukasik? Przede wszystkim przebojowy i potrafiący przewidywać ruchy przeciwnika, czym dwa lata temu ujął trenerów, kibiców i obserwatorów. Pokazał, czego w Legii z różnych względów nie zrobił, że dopóki nie spuchnie, z powodzeniem może grać jako pomocnik z serii „box to box”. Wydolnościowo nigdy nie będzie Kenijczykiem, natomiast postęp w tym aspekcie i tak widać. Aktywny z przodu, polował na gola, lecz rywale blokowali mu strzały. Grał na tyle swobodnie, że – sorry, to wrodzona złośliwość – zaciekawiło nas, czy nad morzem znalazł upragnionego i wytęsknionego bramkarza, któremu po treningach mógłby pokopać wolne. I nagle – BĘĆ. Rzut wolny, a Daniel ustawia piłkę.

Reklama

No cóż, ten jeden raz popierdoliły mu się koszulki. Popsuł do tego stopnia, że nawet legioniści w tej sytuacji zgłupieli kompletnie. Tak czy inaczej: Borysiuk i Łukasik mają pecha, że najmądrzej grająca Lechia dała sobie strzelić gola po wrzutce z wolnego, kiedy – tak się zdawało – mistrzowie Polski pogodzili się z bezbramkowym remisem.

Przy remisie obu okrzyknięto by bohaterami, a że przegrali, wynik idzie w świat i mówi się zupełnie o czym innym, choć akurat oni dwaj – paradoksalnie – w pewnym sensie coś wygrali. Kibice z Gdańska zobaczyli, że to nie są chłopaki przybite po układzie. Że im się bardzo chce i wciąż sporo, jak na nasze warunki, potrafią. Po prostu – że będzie z nich sporo pociechy. A przy okazji ich nazwiska skandowali fani Legii, klubu gdzie się wychowali, co zawsze jest mega miłym uczuciem.

Wczorajszym występem obaj wysoko zawiesili sobie poprzeczkę. Po wahaniach formy i z reguły rozczarowujących występach, oczekujemy, że równie porządnie będą spisywać się co tydzień, a nie tylko wracając do Warszawy… Już czas najwyższy.

Fot. FotoPyK 

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

0 komentarzy

Loading...