To najlepszy moment, aby napisać ten krótki tekst. Bo co prawda jeszcze w tej chwili wszystko wygląda wspaniale, ale już jutro – jak to się mówi – może być musztarda po obiedzie. Od kiedy tylko sięgnąć pamięcią, zawsze zazdrościliśmy innym krajom z piłkarskiej Europy B i C, że raz na jakiś czas odnoszą spektakularny sukces. Taki ponad stan, a nawet zdecydowanie ponad stan. Czyżby właśnie stawał się on teraz naszym udziałem?
Dorosła reprezentacja pierwszy raz w historii ogrywa Niemców, przewodzi grupie eliminacyjnej, a jak wieczorem puknie Szkotów, zakręci się około trzydziestki w rankingu FIFA. Przez Polaków nielubianym i krytykowanym, jednak idziemy o zakład, że najwyższe od lat miejsce nieco zmieni naszą optykę na tę dość rozkoszną klasyfikację. Jedźmy dalej. Nowa młodzieżówka Dorny, składająca się z dwóch takich sobie roczników – 1994 i 1995, w towarzyskim Turnieju Czterech Narodów póki co nie ma sobie równych. Cztery mecze (dwa ze Szwajcarią, po jednym z Niemcami oraz Włochami) i dziesięć punktów. Liderujemy, być może wygramy go pierwszy raz w historii, przy okazji przełamując czteroletnią supremację zachodnich sąsiadów.
O ile młodzieżówka, podobnie jak wybrańcy Nawałki, nastawiona jest głównie na grę z kontry, a ostatnie dobre wyniki wynikają po części z miksu szczęścia, determinacji i wzajemnej asekuracji, to co powiedzieć o kadrze do lat 17, która pod koniec sierpnia w Pucharze Syrenki zaprezentowała się o wiele lepiej technicznie od Belgów, Ukraińców czy Skandynawów? Oj, z niecierpliwością czekamy na przyszłoroczne zmagania w fazie „elite”, przedsionku przed mistrzostwami Starego Kontynentu. Chcemy przekonać się, że to nie był przypadek, bardzo chcemy.
Dziś o 15:30 z Holandią w Grudziądzu zmierzy się reprezentacja U-19. I mimo że awans z grupy mamy już zapewniony po zwycięstwach z Mołdawią i Andorą, fajnie byłoby utrzeć nosa młodym Oranje. Te dwie wygrane to był obowiązek – powiecie, z czym my absolutnie się zgadzamy. Pamiętajmy jednak, że rok temu na tym etapie – dodajmy: pierwszym – sami sobie podstawiliśmy nogę, zaliczając bezwładną glebę. Czołem w chodnik. Nie przeszliśmy do kolejnego etapu, choć rywalizowaliśmy z Rumunią, Armenią i Łotwą…
***
Weryfikacja. Dziś. Napisaliśmy we wstępie, że ten cały czar wyników mimo wszystko ponad stan może się skończyć wieczorem. Wystarczy gładka, popołudniowa wygrana Holendrów – czego wykluczać nie powinniśmy, to dość prawdopodobne – a później dobra dyspozycja Szkotów. Zresztą przecież my komplet punktów z obu eliminacyjnych meczów, rozgrywanych w ciągu trzech dni – wyłączając kelnerów – odnieśliśmy za Janasa, kiedy okazaliśmy się lepsi od Austrii i Walii…
Cóż, gdyby przegrali jedni i drudzy, w środę od rana dyskusja mądrych głów o szkoleniu niemal gwarantowana. Że wszystko popsute, wiadomo – zaorać. I jak Belgia, jak Szwajcaria… Nagle wyjdzie, że Niemiaszków pokonaliśmy wyłącznie dzięki dzikiemu wręcz szczęściu, Dorna rywalizuje w podrzędnym turnieju, który zupełnie nikogo nie interesuje, poza tym on swój mecz o wszystko przerżnął we wrześniu z Grekami.
Niech ta chwila trwa. Wystarczająco długo łapaliśmy wyniki niewspółmiernie niskie w stosunku do tego, co powinniśmy mieć. Na tyle długo, że jeszcze przynajmniej dziś chcemy dwóch następnych zwycięstw. I niech będą ponad stan, statystycznie należą nam się jak psu buda. Skoro wcześniej swoich „pięciu minut” doczekał praktycznie każdy maluczki wokół nas.
Bo czas, gdy od młodzieżówek i pierwszej kadry będziemy wymagać wygranych co mecz – gorąco w to wierzymy – dopiero nadejdzie. Trzeba tylko wdrapać się na ten sam techniczny poziom, z którego wypatruje nas Zachód. Trzeba… poczekać. Aż dzisiejsi 15-16-latkowie i ich młodsi koledzy podrosną i wejdą do dorosłego futbolu.
Fot. FotoPyK