Reklama

Jak Rumuni wyjaśniali spory z Węgrami, część tysiąc osiemnasta, nie ostatnia

redakcja

Autor:redakcja

12 października 2014, 19:15 • 6 min czytania 0 komentarzy

Prawie trzy tysiące kibiców z Węgier, część wyruszyła już dzień wcześniej, mnóstwo pirotechniki, jeszcze więcej policji, tysiące Rumunów grupujących się jak najbliżej sektora gości w jednym tylko celu – pokazaniu flag z Siedmiogrodem w barwach ich kraju. Mecz naszych bratanków z Rumunią zakończył się dokładnie tak, jak większość dotychczasowych walk między tymi państwami, nawet, jeśli to tylko walka sportowa. Totalną zawieruchą, z obrzucaniem się krzesełkami i walką na koronie stadionu włącznie.

Jak Rumuni wyjaśniali spory z Węgrami, część tysiąc osiemnasta, nie ostatnia

Skąd tyle nienawiści? Skąd derbowa atmosfera? Skąd te bataliony policjantów, które i tak nie były w stanie upilnować ani jednej, ani drugiej strony? Skąd szamotaniny na boisku, skąd dwanaście żółtych kartek? Cóż, nawet historycy spierają się, kiedy to wszystko się zaczęło. Ci rumuńscy sugerują, że właśnie w chwili, gdy do ich Siedmiogrodu pretensje zaczęli zgłaszać Węgrzy. Ci węgierscy… Naturalnie odwrotnie.

*

Siedmiogród. Transylwania. W popkulturze znana głównie jako siedziba najsłynniejszego spośród wampirów, w historii jednak – jako bodaj najbardziej sporny teren tej części Europy. Teren, na którym ważyły się losy kilku narodów. Który w ostatnich 500 latach przechodził z rąk do rąk, jak pożądany puchar, albo klejnot do królewskiej korony. Teren, na którym narodził się rumuński patriotyzm, teren, który dla Węgrów symbolizuje utraconą potęgę ich państwa.

Siedmiogród to bowiem przede wszystkim główna arena niemal wszystkich sporów między Rumunią i Węgrami. Kość niezgody, która już od wieków stanowi główny przedmiot targów, kłótni i awantur. Miejsce, które doskonale puentuje skomplikowane stosunki rumuńsko-węgierskie, a jednocześnie jest jedną z głównych przyczyn owego “skomplikowania”.

Reklama

Co w tym wypadku oznacza termin: “skomplikowane stosunki”? Bez większego pudła: obustronna, trwała, zaciekła i bardzo powszechna nienawiść. Politycy potrafią dogadywać się w absolutnie kluczowych sprawach, ale żaden z nich nie ma złudzeń – w kwestiach dotykających Siedmiogrodu nie ma idealnych kompromisów. Zwykli ludzie też nie walczą na noże, ale zapytaj węgierskiego spacerowicza o Rumunię i Rumunów, a poznasz kilka madziarskich sformułowań, których nie ma w turystycznych słowniczkach. Zapytaj Rumuna, co sądzi o swoich sąsiadach, a przede wszystkim o ogromnej węgierskiej mniejszości narodowej żyjącej w Siedmiogrodzie – kolena lekcja, jeśli nie wulgaryzmów, to przynajmniej określeń pełnych pogardy.

Ile w tym wszystkim stereotypów, ile faktycznych sporów historycznych i politycznych, ile kwestia przyzwyczajenia, a ile wyolbrzymienia – trudno określić. Możemy jednak przywołać konkretne wydarzenia.

1848 – W Powstaniu Węgierskim, w którym udział biorą również Polacy, Rumuni opowiadają się po stronie Cesarstwa Austrii, po stłumieniu powstania walczą o szereg praw, od miejsc w parlamencie, po równouprawnienie języka rumuńskiego na spornych terenach
1867 – Węgrzy cofają prorumuńskie decyzje sprzed dwudziestu lat
1920 – traktat w Trainon, dla Węgrów tragiczny, dla Rumunów znakomity – Siedmiogród jest włączony w obszar Rumunii
1947 – pokój paryski, ponownie przedmiotem negocjacji były między innymi spory rumuńsko-węgierskie o terytorium Siedmiogrodu
koniec lat osiemdziesiątych – reżim Ceaușescu represjonuje członków węgierskiej mniejszości
od obalenia komunizmu aż do dziś – debaty na temat praw, autonomii i traktowania Węgrów w Siedmiogrodzie, podszyte węgierskim nacjonalizmem, który postuluje także rewizję granic
2013 – wielkie bitwy na ulicach Bukaresztu przy okazji meczu Rumunii z Węgrami

Okej, przebiegliśmy po tematach wyjątkowo pobieżnie, tak czy owak jednak – ostatnie dwa wieki to ciągłe kłótnie Rumunów i Węgrów, z początku o Siedmiogród, dziś już o każdy możliwy temat. Warto przy tym pamiętać, że to już nie tylko polityczne targi, czy wojny nacjonalistów – to niechęć dwóch narodów, którą w ostatnich latach szczególnie dobrze widać właśnie podczas meczów piłkarskich.

Zadymy podczas ubiegłorocznego meczu Rumunii z Węgrami to bowiem ledwie wierzchołek całej góry lodowej incydentów dotyczących wzajemnych stosunków podczas widowisk sportowych. Na meczu Rapidu z Cluj spalono węgierskie flagi. W weekend poprzedzający reprezentacyjne starcie w 2013, węgierska federacja musiała ukarać cztery kluby za wulgarne, antyrumuńskie przyśpiewki. Każda okazja do manifestowania wzajemnej nienawiści jest dobra. Jeśli chodzi o międzynarodowe stosunki, na węgierskich stadionach równie częste są chyba jedynie przejawy… przyjaźni z Polską – by wspomnieć choćby transparent “Niech Bóg błogosławi niepodległą Polskę” wywieszony przez kibiców Ferencvarosu przy okazji naszego Święta Niepodległości.

Reklama

*

Nie inaczej było wczoraj. Atmosferę meczu o coś więcej, niż tylko trzy punkty w eliminacjach do Mistrzostw Europy czuć było już na węgierskich dworcach, z których wyruszały całe rzesze piłkarskich fanatyków.

Przepychanki na obrzeżach miast, przepychanki pod stadionem, problemy Węgrów z wejściem na obiekt, napady na busy Węgrów przez Rumunów i napady na autokary Rumunów przez Węgrów – wszystko już wielokrotnie przerabiane, wszystko doskonale znane zarówno w Bukareszcie, jak i na budapesztańskich ulicach. Naturalnie we wszystkim czynny udział bierze również ludność Siedmiogrodu, która podczas meczów wygląda mniej więcej jak bośniacka mozaika, gdzie bośniaccy Serbowie i bośniaccy Chorwaci najdelikatniej rzecz ujmując, nieszczególnie za sobą przepadają. Mówiąc wprost: coś między wojną domową, a sąsiedzkimi sporami w Polsce z czasów I Rzeczpospolitej.

Hymny? Tradycyjnie, z akompaniamentem gwizdów. Tuż po nich zaś, trwające niemal dziewięćdziesiąt minut wyjaśnianie kwestii Siedmiogrodu arsenałem charakterystycznym dla kibiców – okrzykami, śpiewkami, obrzucaniem pirotechniką, walką na pięści z ochroną i między sobą. Plus, jakże ważny i istotny, ciągły akompaniament wybuchających petard.

Na boisku? Cóż, widać, że nie był to mecz, po którym zawodnicy wymieniają się ochoczo koszulkami i wesoło żartują w tunelach na stadionie. Dwanaście żółtych kartek, kilka przepychanek, sporo chamskiej gry, dzika radość po golach i bardzo zacięta walka na każdym metrze boiska (węgierska obrona w ostatnich minutach z klasą Glika i Szczęsnego). Plus oczywiście Gabor Kiraly w jego dresie, z wizerunkiem… trochę odbiegającym od image’u zawodowego piłkarza na poziomie reprezentacyjnym. I nie mówimy tu tylko o dresach. Ach, no i gol Dzsudzsaka, na osiem minut przed końcem. Klasa.

*

Ani na boisku, ani na trybunach nie udało się jednak wyjaśnić kwestii Siedmiogrodu, niestety nie udało się również dojść do porozumienia w sprawach dzielących oba narody. Mówiąc jednak zupełnie serio – stadion w Bukareszcie był naprawdę konkretnie zapchany ludźmi, którzy nie różnili się w kwestii oceny swoich sąsiadów z Węgier, a i potężna grupa przyjezdnych to już spory argument, by uznać, że to coś więcej, niż kibicowska niechęć, ale “kosa” dwóch państw.

Niestety, ubiegłoroczny, wczorajszy i każdy kolejny mecz piłkarski między Rumunami i Węgrami będzie pewnie wyglądał podobnie. Zamiast nawiązywania do geniuszu Puskasa czy Hagiego dostaniemy kolejne filmiki z bójek, kolejne zdjęcia masowo zwożonych na stadion flag o podtekstach politycznych i kolejne podsycanie i tak płonącej silnym ogniem obustronnej nienawiści. Każdy kolejny mecz znów stanie się pretekstem do “wyjaśniania”. Tak, jak zawsze – bardziej czynami, niż słowem.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...