Reklama

Tekst czytelnika: Przestańmy w końcu gdybać

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 października 2014, 13:55 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kojarzycie piosenkę Kazika „Plamy na słońcu”? Jest tam taki fajny fragment, który doskonale obrazuje podejście wielu kibiców do ważnych meczów czy to reprezentacji, czy to klubu.

Tekst czytelnika: Przestańmy w końcu gdybać

Brzmi on tak:

Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka
Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka
Gdyby to najczęstsze słowo polskie
Gdyby mama miała fiuta, to by była ojcem, hej, hej…

Te cztery wersy to doskonałe podsumowanie podejścia niektórych kibiców piłki nożnej w naszym narodowym wydaniu na przestrzeni ostatnich kilkunastu latach. Naprawdę, gdy się patrzy czasem trochę z boku na to co się wypisuje po ważnych meczach w gazetach czy internecie, to można odnieść wrażenie, że mamy potencjał na bycie światową potęgą.

Ha, jaki tam potencjał – my powinniśmy zawsze wieść prym na wielkich turniejach, tylko po prostu pecha mamy, świat się na nas uwziął. Zewsząd słychać głosy, że pokonać zawsze mogliśmy każdego, zresztą nadal możemy. Niemcy? Co z tego, że to Mistrzowie Świata, a my męczymy się z krajami należącymi do piłkarskiego trzeciego świata. Dobrych graczy mamy, z zachodnich klubów. Że nie grają? Co z tego. Niemcy bez formy, Niemcy z kontuzjami. Do pyknięcia, wystarczy wierzyć i walczyć. Już to widzę.

Zawalone eliminacje na Mistrzostwa Świata w Brazylii? Proste – gdyby wygrali z Mołdawią, gdyby ograli Czarnogórę, gdyby Lewandowski strzelił, gdyby Szczęsny nie wpuścił…

Reklama

Kompromitacja na Euro 2012? Żaden problem, stos usprawiedliwień. Gdyby Szczęsny nie zawalił bramki z Grecją, gdyby nie dostał czerwonej i mógł grać z Rosją, gdyby Polański nie strzelił Rosji ze spalonego, gdyby było lepsze krycie przy wolnym, po którym strzelili nam Rosjanie, gdyby Lewandowski wykorzystał sytuację z Czechami, gdyby Murawski nie zaliczył idiotycznej straty po której poszła kontra, a bramkę strzelił Jiracek…tak naprawdę to cud, po prostu cud, że nie wyszliśmy z grupy.

Eliminacje do Mistrzostw Świata 2010? Gdyby nie Boruc, gdyby Beenhakker skupił się na reprezentacji…
Euro 2008 na boiskach Austrii i Szwajcarii? Gdyby nie Howard Webb…

No i oczywiście klasyk. Mistrzostwa Świata w 2006 roku i mecz z Niemcami. W końcu gdyby Dariusz Dudka nie dał ciała przy pilnowaniu Odonkora w 90 minucie, to ugralibyśmy remis, wiadomo.

To, że byliśmy przynajmniej o dwie klasy gorsi nie ma znaczenia, tak samo jak to, że Niemcy mieli tyle sytuacji, iż mogli nam wcześniej spokojnie wbić ze trzy, cztery bramki – wystarczy wspomnieć, że w jednej sytuacji dwukrotnie trafiali w poprzeczkę. To nie ma znaczenia, kto by pamiętał okazje i grę rywali? Tradycyjnie przegraliśmy przez pecha i koniec, nad czym tu się rozwodzić.

Polska, piłkarski mesjasz narodów.

I tak jest zawsze. Gdyby wtedy strzelił, gdyby wtedy lepiej podał, gdyby się nie przewrócił, gdyby nie sfaulował, gdyby obronił. Do zanudzenia.

Reklama

Naprawdę, ile tak można? Z utęsknieniem czekam na ten piękny dzień, kiedy do tych wszystkich gdybaczy-marzycieli dotrze w końcu, że to nie jest kwestia szczęścia i pecha. Jak bramkarz rywala broni strzał to nie ma farta, tylko jest po prostu dobry. Jeśli nasi nie potrafią trafić w bramkę to nie dlatego, że mieli pecha, tylko dlatego, iż nie umieją wykańczać. Jeśli z Niemcami naszemu obrońcy urwie się rywal, to nie będzie to spowodowane niekorzystnym układem gwiazd, tylko tym, że on po prostu jest kiepski w kryciu.

Jednak gdybacze-marzyciele to tylko jedna z kilku grup. Moją zdecydowanie ulubioną grupą jest gdybacz-wyrocznia.

Wawrzyniak zagrał słabo? Nic dziwnego, powinien był grać Boenisch, on by zagrał lepiej.
Rybus nic nie wnosił do gry? Błąd trenera, trzeba było wystawić Sobotę, dobrze sobie radzi w Belgii.
Szczęsny wpuścił? Gdyby grał Boruc, to byśmy nic nie stracili – lepszy jest, bardziej doświadczony.

Jest takie powiedzenie, które idealnie opisuje takie podejście: „Trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu”. Dla takich kibiców nie ma znaczenia, że ‘Nowak’ nie gra w klubie/nie ma doświadczenia/nie ma formy itd. Żadna różnica jaka jest jego sytuacja i tak NA PEWNO lepiej by się zaprezentował od ‘Kowalskiego’. Gdybacz-wyrocznia nie potrzebuje żadnych argumentów i przesłanek. Dla niego ten, który siedział na ławce lub nie dostał powołania poradziłby sobie lepiej od tego, który wystąpił. Po prostu – gdyby zagrał, to grałby lepiej. I koniec, nie ma dyskusji.

Tutaj wypada zresztą ukłonić się panu redaktorowi Romanowi Kołtoniowi. Kto od czasu do czasu wysłuchuje niezmierzonych mądrości redaktora Kołtonia, ten wie, że nie tyle lubi sobie gdybać, co jest wręcz profesjonalnym gdybaczem-wyrocznią. Wspomniany redaktor zawsze zna receptę na uzdrowienie naszej reprezentacji. Mało tego – on zna tych recept naprawdę wiele. Przegraliśmy? Postawmy na młodzież, są głodni gry, ambitni. Młodzież kiepsko sobie radzi? Trzeba wystawić doświadczonych graczy, lata gry na najwyższym poziomie nie poszły w las. Lewandowski nie strzela? Bo gramy na jednego napastnika, a trzeba grać na dwóch! Milik źle współpracował z Lewandowskim? Przejdźmy na ustawienie z jednym napastnikiem, Robert to zawodnik klasy światowej, na pewno sobie poradzi.

Jeśli miałbym udać się na bezludną wyspę i mógłbym wziąć ze sobą jedną osobę, to bez wahania wskazałbym na redaktora Kołtonia. Jestem pewien, że potrafiłby wskazać dziesiątki rozwiązań dla wszystkich możliwych problemów jakie mógłbym tam napotkać.

To jest w ogóle jakaś niezrozumiała przypadłość. Po każdym kiepskim występie znajdzie się grono osób, które uważają, że lepiej wystawiać albo graczy z młodzieżówki, albo ligowców nie skażonych sukcesem. Powód? ‘Im się będzie chciało walczyć, będą ambitni bo nie są przepłacanymi gwiazdkami’. To jakaś pokraczna logika – rozumiem, że w lidze im się walczyć nie chce (i dlatego są przeciętnymi ligowcami), ale jak tylko założą na siebie koszulkę reprezentacji, to nagle w nich wstąpi nowy duch i staną się niesamowitymi walczakami nadrabiającymi braki w umiejętnościach zaangażowaniem, tak?

…a są w tej bajce smoki?

No i oczywiście nie można zapominać o jeszcze jednej grupie, gdybaczach-matematykach. Jak znam życie, to pierwsi pojawią się już po ewentualnej wpadce ze Szkocją. „Gdyby Szkocja potem przegrała z x, zremisowała z y i zaliczyła wtopę przeciwko z, a Polska wygrała wszystko do końca to…”. No typowa, stała śpiewka matematycznych romantyków. Jeszcze Polska nie zginęła, póki my liczymy.

Gdyby, kurwa. Zawsze gdyby. Wieczne usprawiedliwienie i światełko nadziei w ciemnym tunelu.

Naprawdę, jeśli zaliczymy wpadki, to nie szukajmy po meczach z Niemcami i Szkocją tych tradycyjnych ‘gdyby’. Nie wyciągajmy tych ćwierć-szans które mieliśmy, nie rozważajmy kto z kim musi przegrać żebyśmy mieli szanse awansować, odpuśćmy to sobie choć na jedne eliminacje. Nie przegrywamy ani z powodu pecha, ani z powodu złej selekcji. Przegrywamy bo jesteśmy słabsi. Mamy, jak na europejskie standardy, przeciętną reprezentację w której jest tylko kilku klasowych graczy. Mamy trenerów, którzy w europejskiej piłce nic nie znaczą. Póki to się nie zmieni, póty będziemy mieli przeciętne wyniki. Ze złej mąki nie będzie chleba.

Michał Borkowski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...