Kompromitacja Legii w Gliwicach i to kompromitacja przez duże „K”. Henning Berg już wielokrotnie testował, na ile można sobie pozwolić w polskiej ekstraklasie i czy da się w niej w ogóle przegrać na skutek wystawienia dziwnego składu i przydzielenia zawodnikom dziwnych zadań. Dzisiaj się okazało – da się! Da się nawet zebrać ostry łomot od Piasta Gliwice, po trzech sierpowych wyprowadzonych przez Kamila Wilczka (po dzisiejszym dniu powinien zmienić nazwisko na Wilk albo Wilczur).
Berg w tej chwili wygląda jakoś tak…
A Duszan „Dusiciel” Kuciak jakoś tak…
Inna sprawa, że Legia nie tylko była dziś ostro bita przez gliwiczan, ale też sama nadstawiała a to jeden, a to drugi policzek i wręcz prosiła się o łomot. Najpierw do Wilczka postanowił podać Igor Lewczuk, dla którego była to pierwsza asysta w nowym klubie. Później kępka trawy zaskoczyła Duszana Kuciaka, a na sam koniec Kuciak zaskoczył własną defensywę i odbił piłkę prosto pod nogi przeciwnika. Zrobiło się 3:0, mimo że Piast w sumie nawet nie atakował. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby spróbował!
Mistrzowi Polski przegrywać w taki sposób nie wypada – bo to wstyd i obciach. 90 minut bez ani jednej sensownej akcji, w zasadzie bez ani jednej czystej sytuacji stworzonej po jakimś rozegraniu piłki. Afera, walka, przepychanka. Tak to może grać Podbeskidzie, a nie Legia (oczywiście pamiętamy, że Podbeskidzie ograło Legię – w czym Kuciak też maczał palce). Od samego początku legioniści prezentowali się żenująco, nie było nawet jednego fragmentu, jakiegoś chociażby 5-minutowego znęcania się nad słabszym przecież przeciwnikiem. Kiedy w tej drużynie nie gra ani Radović, ani Duda, to niestety środek pola służy tylko do pojedynków na łokcie.
Nie ma mowy o tym, żeby teraz się nad warszawskim zespołem znęcać i apelować o głębokie zmiany, chociaż być może taki zimny prysznic wszystkim się przyda, także Bergowi, który zaczynał naprawdę wierzyć, że bez względu na to, kogo wystawi, to trzy punkty będą. Jeśli Norweg zacznie traktować ekstraklasę tak z dziesięć procent poważniej, to wszyscy wyjdą na tym dobrze.
Dla Piasta gratulacje, bo jednak zagrać taki mecz, by przeciwnik nie był w stanie się przebić – to też sztuka. Gliwiczanie błyskawicznie wycofywali się za linię piłki, ilekroć legionista miał piłkę, to widział przed sobą tylko gąszcz nóg i żadnej wolnej przestrzeni. Gospodarze grali twardo, pewnie i asekurowali się wzajemnie. A Wilczek jak to Wilczek – zawodnik wiecznie niedoceniany, ale mający to, czego się do piłkarzy oczekuje: liczby. Gole i asysty.