Kulminacyjny punkt wyjazdu już za nami. Grecy z Diagorasu padli – tak jak pada cała ich krajowa piłka, przegrywając w meczu towarzyskim wysoko i zasłużenie. Ale jak mogło być inaczej, jeśli na boisku mieliśmy: stoperów Kłosa i Żewłakowa, w środku Świerczewskiego, nie do zabiegania, z przodu Sosina albo Frankowskiego. A do tego jeszcze drugiego z braci Żewłakowów, Włodarczyka, Kosowskiego i parę innych nazwisk z ekstraklasową przeszłością.
W składzie gospodarzy, może trochę na siłę, ale też dałoby się znaleźć paru niezłych grajków – choćby Greka, który do niedawna grał w Arisie Saloniki, z którego nota bene pozbył się go Michał Probierz. Generalnie jednak przewaga sił i umiejętności po polskiej stronie była dość wyraźna. Po greckiej najwyżej ta wagowa i wiekowa, więc skończyło się – w sumie nieistotnym w tej zabawie – wynikiem 7:2.
Świerczewski, prawie najstarszy w składzie – poza tym „niedługo będzie miał licencję. Jak kupi…”, przeprowadził taką odprawę przedmeczową, tak smarował kredą po tablicy i ustawiał wszystkich na pozycjach, że Grecy przez 20 minut nie oddali strzału, a w zdobytych golach już do przerwy było 4:0. Po hat-tricku Łukasza Sosina i jednym golu Piotra Orlińskiego (kiedyś 77 gier w ekstraklasie dla Stomilu). Tomasz Frankowski, zawstydzony przez Sosina, też próbował, udał mu się nawet – jak sam przyznał – pierwszy drybling od mniej więcej sześciu lat, ale czegoś ciągle brakowało. Całą imprezę zwieńczył gol… siedmioletniego syna Michała Żewłakowa, który już bardzo chciał odesłać ojca na rezerwę.
Jak było? Sympatycznie i wesoło, zwłaszcza za kulisami, co zobaczycie na filmie, one są tu zdecydowanie najciekawsze.
Na trybunach stadionu Diagoras, będącego dziś w dość opłakanym stanie, mimo że jeszcze parę lat temu grał tu klub greckiej Superligi, pojawiło się kilkaset osób. W tym kilkadziesiąt z Polski – pracujących na Rodos bądź przebywających tu akurat na wakacjach (zwłaszcza silna grupa z ŁKS-u, która jak przystało na szanującą się ekipę, opuściła stadion w przerwie). Jak twierdzi grecka strona, bardzo zadowolona z przedsięwzięcia, na charytatywny cel dorzucili się też lokalni sponsorzy. Wyszło dobrze.
No dobra, bez zbędnego przedłużania,nie ma sensu o tym pisać – po prostu obejrzyjcie. Byliśmy z kamerą wszędzie – w hotelu, w autokarze, na trybunach, w szatni przed i po meczu. Nie zmarnujecie czasu.
Polecamy oglądać w jakości HD – wystarczy ustawić 1080 p w prawym, dolnym rogu okienka wyświetlania.