Reklama

Dawidowicz rezerwowym w rezerwach. To i tak lepiej, niż miał Stępiński

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2014, 21:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dwa tygodnie temu pisaliśmy o czerwonej kartce Pawła Dawidowicza w meczu Benfiki B, przez którą jego drużyna zgubiła punkty z jedną z ostatnich ekip ligi. Zgodnie z naszymi przewidywaniami nieodpowiedzialne zachowanie 19-latka sprawiło, że wrócił na ławkę rezerwowych – w dzisiejszym spotkaniu z Santa Clara pojawił się na murawie dopiero w 60. minucie gry. Spośród siedmiu meczów, w których wystąpił, aż czterokrotnie wchodził na boisko z ławki, a po dziewięciu kolejkach ma na koncie zaledwie 265 minut gry. Śmiało można powiedzieć, że na tę chwilę Dawidowicz jest rezerwowym w rezerwach.

Dawidowicz rezerwowym w rezerwach. To i tak lepiej, niż miał Stępiński

Pobyt Polaka w Benfice B nikogo nie powinien dziwić, bo taką drogą idzie większość młodych zawodników portugalskiego potentata. Jeszcze przed sezonem taki rozwój wypadków przewidywał na naszych łamach Sergio Krithinas z dziennika Record: ”Dawidowicz będzie wprowadzany do drużyny bardzo ostrożnie, jak to bywa w przypadku prawie wszystkich młodych piłkarzy. Na początku postara się o rytm meczowy w drugiej lidze, potem dostanie szansę w łatwiejszych meczach, a potem ewentualnie, jeśli któryś z jego konkurentów wypadnie, spróbują go przetestować na tle silniejszego przeciwnika. Paweł musi być cierpliwy”.

Rzecz jasna nikt przy zdrowych zmysłach nie liczył, że Dawidowicz przebojem wedrze się do pierwszej drużyny Benfiki. Rzut oka na kadry portugalskich pierwszoligowców mówi wszystko. W tym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej zagrało zaledwie czterech młodszych od Pawła piłkarzy. W sześciu kolejkach tylko dwóch gości z roczników 95-97 zaliczyło więcej niż połowę minut. Dawidowicz przed transferem do Benfiki musiał mieć świadomość, że nie idzie do pierwszego zespołu. Pobyt w rezerwach jest więc zgodny z planem, ale problem z regularną grą w nich już nie.

Decyzja o przejściu do Benfiki była o tyle dobra, że rezerwy tego klubu grają tylko jedną klasę rozgrywkową niżej, gdzie biją się o najwyższe lokaty. Można dyskutować o sile portugalskiej drugiej ligi, ale gra w niej wcale nie musi oznaczać cofnięcia się w rozwoju. Gorzej, kiedy wybiera się klub, którego druga drużyna plącze się gdzieś w otchłani niższych lig. A tak jakiś czas temu postąpił Mariusz Stępiński.

Młody napastnik zamierzał się na podbicie ligi niemieckiej w barwach Norymbergi. Niestety, w zeszłym sezonie w Bundeslidze na dość regularną grę – czyli minimum dziesięć meczów w rozgrywkach – mogło liczyć tylko sześciu piłkarzy młodszych od Mariusza. Tak się przypadkowo złożyło, że każdy z nich urodził się w Niemczech, a przez naszych zachodnich sąsiadów postrzegany jest jako nadzieja tamtejszego futbolu. Zdroworozsądkowy bilans pozwoliłby Stępińskiemu zrozumieć, że miał szanse pokopać jedynie w drugiej drużynie, która występuje na poziomie czwartej ligi.

Reklama

Jedni nazwą to pechem, inni strzałem w stopę, przez który młody piłkarz stracił cały rok. Trudno zakładać, że w Norymberdze II Stępiński nauczył się więcej, niż miałoby to miejsce przy regularnej grze w Ekstraklasie. My natomiast możemy tylko zaapelować do młodych piłkarzy. Jeżeli wyjeżdżacie za granicę, sprawdźcie ilu rówieśników regularnie grywa w waszej lidze i na jakim poziomie kopią rezerwy. Zawsze lepiej zostać drugim Dawidowiczem, niż drugim Stępińskim.

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...