Reklama

Zapomnijcie o Derby d’Italia, czas na prawdziwy klasyk

redakcja

Autor:redakcja

19 września 2014, 14:59 • 9 min czytania 0 komentarzy

‘Siadamy głęboko w fotelach, otulamy się kocem i zasypiamy’ – tak pewnie niektórzy sparafrazowaliby słynną zapowiedź Andrzeja Twarowskiego, gdyby miała dotyczyć Serie A. Jak jednak pokazała poprzednia kolejka (oraz wiele innych w zeszłym sezonie) nie taka nudna ta liga włoska jak ją malują. Inter rozjechał Sassuolo aż 7:0, a Milan stoczył z Parmą chyba najfajniejsze widowisko tego sezonu we wszystkich ligach europejskich – nie zabrakło ani pięknych bramek, ani kartek, ani dramaturgii. Było nieźle, a może być jeszcze lepiej. Powód? Na San Siro przyjeżdża Juventus.

Zapomnijcie o Derby d’Italia, czas na prawdziwy klasyk

Przyjęło się, że to pojedynek Interu z Juve jest nazywany Derby d’Italia. Szczerze? Dla mnie zawsze zdecydowanie ciekawsze były spotkania pomiędzy ekipami Rossonerich i Bianconerich. To te zespoły pod względem historycznym mogą ze sobą konkurować o miano najlepszej drużyny Półwyspu Apenińskiego – są najbardziej utytułowane na krajowym podwórku, osiągały najwięcej w rozgrywkach europejskich. Przekłada się to zresztą na atmosferę dotyczącą spotkań – gdy Turyńczycy grają z Interem, można odczuć dziką, czasem absurdalną, nienawiść, która została spotęgowana przez niesławne Calciopoli. Te mecze niewiele mają wspólnego z prawdziwym sportem, w przeciwieństwie do spotkań z Milanem, gdzie panuje atmosfera zażartej, choć zdrowej, sportowej rywalizacji. Oczywiście, kibice za sobą nie przepadają, jednak działa to na zupełnie innych zasadach.

Pomijając samą kwestię rywalizacji o prymat na boiskach słonecznej Italii, mecze te są często przepełnione ciekawymi smaczkami, a nadchodzący, sobotni mecz jest pod tym względem wyjątkowy. Główny powód? Do Mediolanu powraca w nowej roli Max Allegri, którego nazwisko dla wielu fanów Milanu stało się synonimem słowa nieudacznik. To właśnie jego przede wszystkim obwiniano za powolny rozkład il Diavolo, choć można się kłócić, czy słusznie. W końcu póki Allegri miał do swojej dyspozycji klasowych piłkarzy, póty był w stanie wygrywać. Jednak dobre, czy nawet dostateczne wyniki skończyły się, gdy Berlusconi i Galliani zaczęli wyprzedawać mu wszystkich najlepszych piłkarzy i zastępować ich wątpliwej jakości piłkarzami tanimi, lub darmowymi. Ha, w niektórych przypadkach określenie ‘wątpliwa jakość’ brzmi jak komplement. Przez ostatnie miesiące swojego pobytu w Mediolanie Allegri nasłuchał się wielu niewybrednych komentarzy na swój temat, więc z pewnością będzie zmotywowany by udowodnić swoją wartość kibicom którzy w sobotni wieczór zasiądą na trybunach San Siro.

Także Milan przystępuje do tego meczu z nowym trenerem – i to nie byle kim. Na ławce zasiądzie, a raczej będzie przed nią krążył, Filippo Inzaghi – były piłkarz zarówno Milanu, jak i Juventusu. Czy Superpippo to odpowiedni wybór? Póki co, ciężko powiedzieć na co go stać. Z pewnością doświadczenie zdobyte w roli piłkarza pomoże mu w odnalezieniu się w nowej roli, jednak sukcesy piłkarskie wcale nie muszą przekładać się na sukcesy w trenerce. Inzaghi-napastnik cechował się jednak na boisku sporą inteligencją, instynktem i czuciem gry, a to z pewnością cechy, które predysponują go do bycia dobrym szkoleniowcem. Przez wiele lat, zarówno w Turynie jak i Mediolanie, trenował pod wodzą Carlo Ancelottiego, także wzór trenerski miał z naprawdę najwyższej półki. Sam Ancelotti twierdzi, że Superpippo jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Jeszcze przed zatrudnieniem Filippo Ancelotti mówił w wywiadach, że choć jego byłemu podopiecznemu może brakować doświadczenia, to z pewnością posiada on już teraz wystarczającą wiedzę, by poprowadzić Rossonerich. Nigel de Jong przyznał w wywiadzie, że Inzaghi bardzo przypomina mu swoim stylem i podejściem do graczy Louisa van Gaala. Co ciekawe, Inzaghi w swojej dysertacji nie skupiał się na aspektach taktycznych, a psychologicznych. Tytuł? „Mentalność, by zostać zwycięzcą”. Po wielu żenująco słabych miesiącach, które wręcz nie przystają tak wielkiemu klubowi jak Milan, być może właśnie taki trener-motywator, znający klub od podszewki, okaże się remedium na największe problemy. Słowa klucze, które najczęściej pojawiają się przy opisywanie nowego oblicza Milanu? Entuzjazm, ofensywa. Oby za kilka tygodni nie zaczęło pojawiać się słowo ‘naiwność’.

Choć pięć bramek zdobytych z Parmą z pewnością może imponować, to cztery stracone bramki z pewnością nie są powodem do zadowolenia. Jeśli Milan Inzaghiego ma odnieść w tym sezonie sukces, to bez wątpienia będzie potrzebował zdecydowanie bardziej szczelnej defensywy. Z Juventusem zabraknie na boisku Bonery, jednak jego absencję trzeba raczej traktować w kategorii wzmocnienia. Szczerze nie rozumiem, co kolejni trenerzy ekipy z Mediolanu widzą w tym piłkarzu. To typowa tykająca bomba, piłkarz, który może rozegrać udane 85 minut, a potem w ostatnie pięć osobiście zawalić całą ciężką prace wykonaną przez kolegów z zespołu. Najbardziej zauważalną zmianą w Milanie Inzaghiego jest równomierne rozłożenie zadań w ofensywie. Odejście Balotellego to być może największe wzmocnienie Rossonerich – i to wcale nie dlatego, że był piłkarzem z natury problematycznym. Większym problemem było opieranie całej ofensywy na czarnoskórym Włochu, tak jak kiedyś Milan oparto na Ibrahimoviciu. Niestety, o ile Szwed bez problemów robił za człowieka orkiestrę i z powodzeniem dowodził ofensywą mediolańczyków, o tyle Balotelli zawiódł na całej linii, a reszta graczy ofensywnych pozbawiona była presji i skupiała się na dogrywaniu piłki do Balo. ‘Podaj do Balotellego, on coś wymyśli’ – efekt tej strategii był nader kiepski.

Reklama

Tymczasem w Turynie panuje zgoła inna atmosfera. Kibice Vecchia Signora przeżyli niezły szok, gdy poinformowano ich o odejściu Antonio Conte, z którym Juventus zdobył trzy konsekutywne mistrzostwa Serie A. Sympatycy ‘Zebr’ nie zdążyli się uspokoić po pierwszym ciosie, gdy znokautowała ich informacja o tym, że Stara Dama będzie trenowana przez Allegriego. W pierwszej chwili wyglądało to jak wymiana pendolino na lokomotywę parową, jednak obecnie wiele wskazuje na to, że w Turynie nie powinna wzrosnąć ilość samobójstw. Póki co średnio popularny Max stawia na ewolucję, miast rewolucji. Zachował podstawy wypracowane przez Conte, a zmian dokonuje w detalach – sposobie kreowania akcji ofensywnych, momencie stosowania pressingu. Trzyma się sprawdzonego w boju ustawienia 352, choć nie wyklucza przejścia w niedalekiej przyszłości na, jak to ujął, ‘4-3-zobaczymy’. Efekty? Defensywa, choć pozbawiona Barzagliego i Chielliniego, radzi sobie bardzo dobrze, jest pewna, a dzięki kilku interwencjom Buffona Turyńczycy mogą się nadal cieszyć z czystego konta, zarówno w Serie A, jak i Lidze Mistrzów. Co do ofensywy, to nadal wymaga pracy, gdyż piłkarze Starej Damy mają problemy z kreowaniem sobie dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Mimo wszystko, można zauważyć pewien progres w porównaniu do ostatniego sezonu Conte – piłkarze starają się grać mniej schematycznie, stawiają na krótkie, szybkie podania i wyjścia do piłek prostopadłych. Dobre strony zamiany Conte na Allegriego zauważa między innymi Buffon: „Według mnie po kilku latach bycia, że tak się wyrażę, ‘pod młotem’, przybycie Allegriego może być dla nas czymś dobrym, o ile pokażemy, że jesteśmy odpowiedzialnymi piłkarzami i tworzymy odpowiedzialną drużynę. Allegri to trener, który dobrze rozumie aspekt taktyczny piłki nożnej, ale zwraca także uwagę na kwestie psychologiczne. Jest bardzo czujny i wybredny w kwestii najmniejszych detali”. Zresztą co by o Allegrim nie mówić, jest jedynym trenerem, który zdobył Scudetto spośród wszystkich trenerów obecnie prowadzących drużyny w Serie A.

Personalnie z pewnością lepiej prezentuje się Juventus, drużyna z Turynu ma zresztą zupełnie inne cele niż rywal z Mediolanu. Turyńczycy celują w czwarte mistrzostwo z rzędu, podczas gdy kibice il Diavolo za sukces uznają miejsce gwarantujące kwalifikacje do Ligi Mistrzów. Najlepszym wyznacznikiem potencjału obu ekip było letnie mercato – Vecchia Signora wzmacniała się za niezłe jak na Włochy pieniądze, ściągnęła między innymi za 20 milionów euro Alvaro Moratę. Tymczasem Milan wyglądał na rynku transferowym jak skąpiec, który wchodzi do restauracji i pyta czy chleb i woda są darmowe. Takich też piłkarzy sprowadzał – darmowych, czasem przebrzmiałych, choć obiektywnie patrząc kadra Rossonerich uległa wzmocnieniu. Zarówno Menez, Bonaventura, Alex jak i Diego Lopez mogą być rozpatrywani w kategorii graczy jakościowych, mogących wiele dać Milanowi. Zresztą Juventus jest najlepszym przykładem na to, że za niewielkie pieniądze można sprowadzić klasowych graczy – wystarczy wspomnieć Pirlo, Llorente, Pogbę, Barzagliego. Nie można także zapominać o młodziutkim Mastourze, nadziei Milanu na lepsze jutro, oraz Torresie, który jest niewiadomą, lecz kto wie – może odzyska choć część dawnego blasku? Zdaje sobie z tego sprawę sam Inzaghi, który powiedział: „Przeciwko Juventusowi musimy rozegrać doskonałe spotkanie. Nie mamy nic do stracenia, ponieważ to oni są silniejszą drużyną, jednak w piłce nożnej nic nie jest pewne. Mam nadzieję, że San Siro i nasi kibice pomogą nam doprowadzić do cudu”.

Jednak ta rywalizacja wykracza ponad to co dzieje się na boisku w danym meczu. Milan i Juve wielokrotnie toczyły bezpośrednią walkę o mistrzostwo, choć jeden ze słynniejszych pojedynków pomiędzy tymi klubami nie miał miejsca w Serie A, a nawet nie na włoskiej ziemi. W 2003 roku oba zespoły zmierzyły się ze sobą w Manchesterze, w finale Ligi Mistrzów. Po 120 minutach na tablicy wyników nadal widniało 0:0, w karnych zwyciężyli Rossoneri. Tamten wieczór spędzony na murawie Old Trafford z pewnością doskonale pamiętają Gigi Buffon, Andrea Pirlo, Filippo Inzaghi i Christian Abbiati, wszyscy nadal reprezentujący barwy finalistów, choć Pirlo zmienił w międzyczasie stronę w tej rywalizacji.

Odrobiny kibicowskiego pieprzu dodaje tej rywalizacji historia dotycząca Fossa dei Leoni, stowarzyszenia ultrasów Milanu, co więcej – pierwszego stowarzyszenia ultras w historii Włoch. Niestety, nie najstarszego – grupa ta rozpadła się w 2005 roku i właśnie powód jej rozwiązania jest tutaj najciekawszy. Leoni stracili dwie główne flagi na rzecz ultrasów Juventusu i podobno starali się je odzyskać współpracując ze specjalnymi oddziałami policji. Inne grupy kibiców Milanu uznały to zachowanie za niegodne i poprzez krytyką, a nawet groźby i ataki, doprowadzili do rozwiązania Fossa dei Leoni.

Rywalizacja pomiędzy dwoma najbardziej utytułowanymi klubami Włoch była regularnie podjudzana także przez piłkarzy i trenerów zmieniających strony ‘konfliktu’. Co logiczne, piłkarze przechodząc z Juventusu do Milanu i vice versa niespecjalnie uszczęśliwiali ludzi, którzy przez lata kibicowali im, gdy grali oni w barwach ich ukochanej drużyny. Najświeższym przykładem takiej zmiany stron jest Andrea Pirlo, choć w jego przypadku pretensje skupiły się na włodarzach Rossonerich, a nie samym zawodniku. Kto jeszcze? Między innymi Roberto Baggio, Zlatan Ibrahimovic, Filippo Inzaghi, Christian Vieri, Edgar Davids, Gianluca Zambrotta. Jednak nie koniec na piłkarzach – zmiana barw dotyczy także trenerów, takich jak Alberto Zaccheroni, Fabio Capello, Giovanni Trapattoni i Carlo Ancelotti.

Pomijając kwestie rywalizacji pomiędzy tymi drużynami, mecz ten zapowiada się ciekawie także z innych powodów. Po pierwsze, zarówno Milan jak i Juventus są dopiero na etapie przebudowy pod wodzą nowych trenerów. Inzaghi i Allegri nadal pracują nad stylem swoich zespołów, starają się dopasować dostępnych graczy to wymarzonej wizji gry. Po drugie, w obu zespołach jest kilku nowych, ciekawych graczy, którzy nadal stanowią pewną niewiadomą – dotyczy to między innymi Torresa, Bonaventury, Pereyry, Evry. Po trzecie, Milan i Juventus mogą pochwalić się ciekawymi młodymi zawodnikami, którzy albo starają się wyrobić sobie nazwisko na boiskach Serie A, albo udowodnić, że pokładane w nich nadzieje są uzasadnione. Pod tym względem najciekawiej prezentują się zwłaszcza Mastour, Coman i Morata, ciekawe także jak zaprezentują się w tym roku El Shaarawy i De Sciglio. Po czwarte, w obu drużynach nie brakuje piłkarzy, którzy są w stanie nagle stworzyć na boisku moment wyjątkowy, magiczny – chociażby tak, jak zrobił to Menez w meczu przeciwko Parmie. W drużynie z Turynu specjalistą od tego typu wspaniałych zagrań jest młody Paul Pogba, który pod nieobecność Arturo Vidala stał się kluczowym graczem w układance Allegriego.

Reklama

Pomimo ewidentnych dysproporcji w potencjale graczy pomiędzy Milanem a Juventusem tylko osoby niespecjalnie obeznane z włoską Serie A skazywałyby Rossonerich na pożarcie. To mecz, w którym zawsze może wydarzyć się wszystko, niezależnie od tego która z drużyn jest faworytem na papierze. Oba kluby są na tyle dumne, że nie zważając na sytuację w tabeli zawsze wychodzą na boisko czując się jak równy z równym, gotowi by walczyć o trzy punkty i zwyciężyć. W sobotę będziemy świadkami czegoś więcej niż zwykły mecz. Obejrzymy starcie wyjątkowe, kolejny etap rywalizacji, która rozpoczęła się 28 kwietnia 1901 roku i trwa nieprzerwanie od tamtej pory.

Michał Borkowski

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...