Reklama

Młody, doświadczony, a bez klubu. Życie zweryfikowało Patryka Kubickiego

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 września 2014, 12:26 • 2 min czytania 0 komentarzy

Teoretycznie jest to piłkarz, którym powinny się interesować polskie kluby – jak nie Ekstraklasy, to przynajmniej pierwszej ligi. Ledwie 20 lat na karku, a CV jak na nasze warunki ciekawe. Występy na zapleczu na Ekstraklasy, gra w barwach Sybiru Nowosybirsk na drugim poziomie rozgrywkowym w Rosji i w dodatku – to, co nasze kluby lubią najbardziej – karta na ręku. Telefony powinny się urywać, a tymczasem nikt nie dzwoni. Patryk Kubicki – bo o nim mowa – po powrocie z całkiem solidnego rosyjskiego klubu nie może znaleźć sobie pracy w Polsce. Zdziwieni?

Młody, doświadczony, a bez klubu. Życie zweryfikowało Patryka Kubickiego

My mówiąc szczerze i znając specyfikę historii Patryka, jakoś nieszczególnie. Cofnijmy się o kilka lat i przypomnijmy sobie jego perypetie. Dariusz Kubicki zostaje trenerem Znicza Pruszków, jego 16-letni zasila drużynę juniorów, a potem rezerw. Senior łapie fuchę w Dolcanie, idzie tam też młody. Później ich drogi na chwilę się rozchodzą: Patryś trafia do ŁKS-u, a ojciec – albo bezrobotny, albo asystuje pierwszemu trenerowi w Sybirze Nowosybirsk. Młodemu jednak życie na własną rękę zbytnio nie wychodzi, tak więc ze śmiesznymi jak na ofensywnego zawodnika bilansami, wraca w opiekuńcze ramiona ojca.

Jednym z pierwszych dekretów wydanych przez Dariusza Kubickiego, gdy zaczęło się jego panowanie w Podbeskidziu, było zaproszenie na testy syna. Na szczęście w Bielsku w porę znalazł się ktoś przytomny i na prywatę nie pozwolił. Takiego instynktu samozachowawczego zabrakło jednak władzom Sybiru Nowosybirsk i młody Kubicki mógł pakować do torby ciepłe rękawiczki i skarpety, by z ojcem pod ręką stawić czoła siarczystym mrozom. Do poważnej zimy dotrwał w klubie jedynie junior, gdyż senior już w październiku wracał do kraju.

Wtedy też – naturalnie przez dziwny zbieg okoliczności – skończyła się seria regularnych występów Patryka w Sybirze. W erze swojego ojca zagrał w 15 na 17 spotkań (0 goli, 0 asyst), a u nowego trenera nawet nie powąchał murawy. I tak chłopak został bez pracodawcy.

Pisaliśmy już kiedyś, że to najgorsza odmiana nepotyzmu – młody Kubicki na plecach ojca zwiedzał kolejne kluby, a wszyscy dookoła udawali, że nic się nie dzieje. Nikt nie pytał, czy ten chłopak sobie na to zapracował, czy wylał na treningach hektolitry potu, czy był lepszy od swoich rówieśników. A może się myliliśmy i wbrew pozorom ten piłkarz miał potencjał? Byliśmy ciekawi, jak potoczy się jego kariera, gdy pępowina zostanie przecięta. Gdy skończy się nierówne traktowanie i do swojego trenera nie będzie mógł powiedzieć: tato.

Reklama

Cóż, chyba właśnie poznajemy odpowiedź. Ostatnia wzmianka o Kubickim? Treningi w Widzewie. Odpalony, co w obecnej sytuacji klubu z Łodzi oznacza mniej więcej tyle, że na piłkarza nadaje się jak Adam Małysz do sportów walki.

Przykra sprawa, ale wybaczcie – ciężko nam Kubickiemu współczuć.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...