Niewielu spodziewało się, że Paweł Dawidowicz z miejsca wywalczy sobie miejsce w składzie Benfiki, ale chyba nikt też nie sądził, że początek może być dla Polaka aż tak trudny. Jak dotąd byłemu piłkarzowi Lechii nie pomogła wysoka kwota odstępnego, jaką Portugalczycy zasilili gdański klub, ani – jak się wydawało – sprzyjająca sytuacja kadrowa. Podczas gdy nowi koledzy Pawła toczą niezbyt udane boje w Lidze Mistrzów, on sam ma duże kłopoty z grą w drugiej drużynie.
Rzućmy okiem na dotychczasowy dorobek Dawidowicza w Benfice B. W pierwszej kolejce portugalskiej drugiej ligi – także z powodu urazów – wszedł na boisko na dwie minuty, a w następnym spotkaniu poprawił ten wynik ledwie o 50 procent. Tendencja wzrostowa została zatrzymana w trzeciej serii gier, w której Polak w ogóle nie pojawił się boisku. Następna kolejka przyniosła nagły zwrot akcji, bo Paweł rozegrał pełne 90 minut w wygranym, wyjazdowym meczu z silnym Oliveirense, w którym rezerwy Benfiki przez pół meczu grały w dziesiątkę. Nic to jednak nie zmieniło w sytuacji Dawidowicza, bo kolejne spotkanie znowu rozpoczął na ławie i na boisku pojawił się dopiero w końcówce. W szóstej serii gier wrócił do wyjściowego składu (64 minuty gry), a wczoraj po raz pierwszy od przyjazdu do Portugalii utrzymał miejsce w pierwszej jedenastce.
Na tym jednak kończą się dobre wiadomości. W środę Benfica B mierzyła się na własnym boisku ze słabiutkim Atletico, które broni się przed spadkiem do trzeciej ligi. Dawidowicz zagrał na środku obrony, a mecz przebiegał zgodnie z łatwym do przewidzenia scenariuszem – 2:0 do przerwy i pełna kontrola nad boiskowymi wydarzeniami. Po zmianie stron goście po jednej z nielicznych akcji zdobyli bramkę kontaktową, ale przewaga Benfiki była na tyle wyraźna, że kolejne gole wydawały się jedynie kwestią czasu.
Wtedy jednak do akcji wkroczył Dawidowicz. Minutę po stracie gola wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę, a obraz gry diametralnie się zmienił. Goście poczuli swoją szansę i w ostatnich sekundach meczu doprowadzili do wyrównania. Remis ze słabeuszem sprawił, że rezerwy Benfiki opuściły fotel lidera i spadły na trzecią pozycję. Rzecz jasna wszyscy obserwatorzy są zgodni co do głównego winowajcy takiego stanu rzeczy. Wiele wskazuje, że Dawidowicz znowu stanie się częścią systemu rotacyjnego, a następny mecz może rozpocząć w pozycji siedzącej.
Jedno wydaje się pewne – problemy z grą w rezerwach i łapanie głupich czerwonych kartek nie przybliżają Polaka do pierwszego zespołu Benfiki.