Reklama

Polskie szkolenie nie istnieje, bo młodzieżówka Dorny poległa w Grecji? Bzdura na resorach…

redakcja

Autor:redakcja

11 września 2014, 18:07 • 6 min czytania 0 komentarzy

We wtorek rano budziłem się w kraju, w którym piłkarscy kibice – zażenowani popisami pierwszej reprezentacji z ostatnich miesięcy – trzymali kciuki za młodzieżówkę Dorny, która do wygrania grupy potrzebowała punktu. Kiedy natomiast powtórzyłem tę samą czynność następnego dnia – no cóż – barażu nie ma. Ale nie ma również stylu, umiejętności oraz – tutaj naprawdę się zdziwiłem – szkolenia. W ogóle, zero. Nic a nic.

Polskie szkolenie nie istnieje, bo młodzieżówka Dorny poległa w Grecji? Bzdura na resorach…

Od razu zaznaczę, żeby nie było żadnych niedomówień: nie tyle chodzi mi teraz o samą jakość szkolenia – o tym później – lecz o sam fakt absurdalnego mieszania szkolenia, tego dzisiejszego czy nawet tego z minionych trzech-czterech lat, z wynikiem zawodników urodzonych w roku 1992. Przecież, przy zachowaniu odpowiednich proporcji, to trochę tak, jakby do Bogu ducha winnego parę (paręnaście) lat młodszego brata, który wieczorem siedział w domu, mieć pretensje, że starszy wrócił na czworaka. Bo do tej pory wydawało się, że chodził wyprostowany…

Kompletnie bez sensu. Bzdura na resorach.

Dobra, to po cholerę promowaliście tę młodzieżówkę, pisaliście, że najzdolniejsi i tak dalej, pompowaliście ten balon? – zapytacie. Tutaj czuję się osobiście wywołany do tablicy, ponieważ sam tak uważałem. Zresztą – podkreślam – zdania nie zmieniłem i nie zmienię. To, że hen, daleko w greckim grajdołku skompromitowali się piłkarsko, nie zmienia bowiem faktu, że nie popisali się zawodnicy z najlepszego od paru lat rocznika. Rocznika, który nie błyszczał w młodszych kategoriach wiekowych (np. Grecy z Katerini są srebrnymi medalistami ME U-19), a swoich pięciu minut doczekał dopiero na drodze ku igrzyskom.

Promowaliśmy fajny zespół, dowodzony przez fajnego szkoleniowca – nic więcej.

Reklama

Z jednej strony chłopaki przegrali wszystkie wyjazdy poza Maltą – ze Szwecją, Turcją i Grecją, ale z drugiej zwyciężyli w każdym starciu w roli gospodarza. Patrząc na wyniki dwumeczów, od dwóch pierwszych rywali byliśmy lepsi, a z Jorgosami wyszło na remis. Zabrakło niewiele, a bylibyśmy o 180 minut od młodzieżowych mistrzostw Europy, gdzie ostatni raz zabawiliśmy 20 lat temu. W roku 1994.

Kiedy ci zawodnicy zaczynali trenować piłkę, Legia i Lech (a w sumie w tamtych czasach Legia, Lech i Amica) dopiero rozpoczynały pracę z młodzieżą na poważnie, o reszcie nie wspominając. To właśnie na tych dzisiejszych kadrowiczach z młodzieżówki testowano różne metodologie treningowe, różne szkoły, a trzeba przy okazji pamiętać, że przede wszystkim infrastruktura była kompletnie inna. To przykre, aczkolwiek pełnili oni rolę królików doświadczalnych. Jeżeli coś było dobre, to na tym bazowano. Gorzej jednak, gdy coś poszło w inny sposób niż powinno – wtedy kombinowano – na nich kombinowano – jakie rozwiązania zastosować w przyszłości. Nie do końca wiedzieli, jak obudować mięśniami swojego wychowanka, więc odpuszczali temat. Furman, Wolski, Szumski, Golla i Kamiński na gladiatorów nie wyrośli, chyba się zgodzicie. Żyro i Bereszyński z kolei siłą wyróżniali się już za dzieciaka, dostali ją genetycznie.

Czy dziełem przypadku jest, że w powyższym gronie aż roi się od środkowych pomocników lub graczy z predyspozycjami do gry na tych pozycjach? Kamiński defensywnym pomocnikiem bywał, zwłaszcza na początku. Gollę cofnęli niedawno, już w Pogoni Szczecin. Furman, Wolski, Żyro – o, on też dobrze czuje się ustawiony za napastnikiem. Trenerzy powtarzają, że przy niezbyt zindywidualizowanym treningu, takim – nie zepsuję, a postaram się pomóc – najłatwiej przygotować właśnie gościa do środka pola. O obrońcę czy – a może zwłaszcza – napastnika, zdecydowanie ciężej. Praktyka dowodzi, że ci ostatni najczęściej kończą na bokach – w pomocy lub obronie…

Jako że nie musieli stać w kolejce roczników, aby załapać się do Młodej Ekstraklasy – wszak byli jednymi z pierwszych – stosunkowo szybko zostali rzuceni na głęboką wodę. Wprawdzie kolejne roczniki miały trudniej, żeby w równie młodym wieku wskoczyć do drugiej drużyny, lecz były szkolone bardziej kompleksowo. Głównie dzięki błędom popełnionym na roczniku 1992. Akurat trafiła się i w Warszawie, i w Poznaniu stosunkowo zdolna grupa dobrze wyselekcjonowanych kandydatów na piłkarzy. Jak pokazała przyszłość – zdolniejsza nie tylko od poprzednich kilku, lecz także od kilku następnych. Przed startem eliminacji niewielu było takich, co upieraliby się, że w ostatnim meczu w grupie to my będziemy rozdawać karty, te najlepsze trzymając w ręku.

Bądźmy poważni i na podstawie wyniku z wtorkowego popołudnia nie oceniajmy jakości szkolenia. Z tym jest lepiej aniżeli wielu sądzi. Oczywiście, najprościej– bez wgłębienia się w temat – można teraz walić w przyszłość naszej piłki jak w bęben. Od siebie samozwańczym myślicielom-filozofom proponuję jeszcze sięgnąć po tamburyno. Będzie głośniej i weselej, co nie znaczy, że mądrzej…

Ilu spośród dzisiejszych Mądrych Głów rzeczywiście ma pojęcie, jak piłkarsko wypadamy na tle rówieśników? Czy tak naprawdę umiecie się jedynie ograniczyć do okrzyków, że oczekujecie rewolucji, tej na wzór belgijskiej czy szwajcarskiej?

Reklama

Ani w Belgii, ani w Szwajcarii efekty nie przyszły z dnia na dzień. Wzięli się do porządnej roboty, odczekali, ile trzeba było – pięć-siedem lat – i nadeszło złote pokolenie. Zaczęli sporo przed Polską, więc nam pozostaje spoglądać na klepsydrę i myśleć optymistycznie. A gdy nadejdzie porażka, nie osądzać od czci i wiary. Belgowie i Szwajcarzy – podobnie jak chłopaki Dorny – na baraże również się nie załapali.

Zaorać tam szkolenie, koniecznie!

Wbrew temu, co może się niektórym wydawać, nie przepisuję teraz PZPN-owskiej ulotki. Wytycznych z góry. Po prostu chodzę, obserwuję i wyciągam wnioski, porównując obecną sytuację z tą sprzed paru lat. Niby niewiele, wystarczą zapał plus dobre chęci, ale właśnie o tyle więcej od Mądrych Głów. Zmienia się na lepsze, warto wiedzieć.

Kiedy w 2012 roku Dorna doprowadził reprezentację Polski U-17 (rocznik 1995) do brązowego medalu na mistrzostwach Europy, jego zawodnicy grali konsekwentnie. Byli doskonale zorganizowani w obronie, nie odstawali siłowo i posiadali w swoim składzie na trzech centralnych pozycjach liderów. Stoper Horoszkiewicz, środkowy pomocnik Linetty oraz napastnik Stępiński. Reszta walczyła dzielnie, ale odstawała. Pod koniec sierpnia w Warszawie i okolicach odbył się Puchar Syrenki, któremu na Weszło poświęciliśmy sporo miejsca. Biało-czerwoni (rocznik 1998) okazali się najlepsi. Siłowo – wypadli dobrze. Motorycznie i koordynacyjnie – dobrze. Taktycznie – też dobrze.

W końcu jednak doczekaliśmy chwili, w której 16-letni Polak rówieśnikowi ze Skandynawii, Ukrainy czy ochoczo odmienianej u nas przez przypadki Belgii – nie ustępuje wyszkoleniem technicznym, ba – bywa, że jest od nich lepszy. Patrzysz na naszych i od razu wiesz, że to nie będzie kwestia roku, aż przeciwnicy podrosną, zrównają się warunkami fizycznymi i skończy się eldorado, kiedy rzucą piłkę z okrzykiem: grać. Widzisz potencjał, widzisz pomysł i umiejętności. Luz, swobodę. Powoli widzisz szkolenie, choć to dopiero początek. Pewnie nie zabraknie takich, którzy przepadną – bo zdrowie, bo imprezy, bo studia – ale coraz większej liczby nastolatków, którym piłka przy nodze nie przeszkadza, przeoczyć się nie da. Myślę, że za jakiś czas – mniej więcej w sam raz na kolejne eliminacje do igrzysk – doczekamy się nowego piłkarskiego pokolenia.

Takiego, któremu prędzej zabraknie charakteru niż techniki.

PIOTR JÓŹWIAK

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Bartosz Lodko
6
Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...