Reklama

Dożyliśmy czasów, w których chcemy być Islandią

redakcja

Autor:redakcja

10 września 2014, 05:09 • 4 min czytania 0 komentarzy

Śmieszy mnie dyskusja, że reprezentacja Marcina Dorny przegrała, bo Milik zamiast strzelać Grekom dreptał ze strażakami z Gibraltaru. W ogóle cały ten szum wokół kadry U-21 jakoś mnie mierzi. W Europie nikt nie zna nazwiska Przybyłko. Nikogo nie obchodzą nasze perły z Serie B. Ktoś wmówił nam, że to najzdolniejsze pokolenie od lat, a my tę bajkę naiwnie kupiliśmy. Przegrywamy ze Szwecją, Turcją i Grecją. Nie trafiamy do pustej bramki. Łapiemy skurcze. A potem dalej tkwimy z klapkami na oczach, mówiąc: to dobre chłopaki, mają przyszłość.

Dożyliśmy czasów, w których chcemy być Islandią

Piszę o tym, bo za każdym razem, gdy widzę kadrę U-21, mam rozdwojenie jaźni. Bez przerwy czytam o marzeniach i słyszę o talentach. Do tego stopnia, że już w sumie nie wiem, co te słowo tak naprawdę oznacza: Dawidowicz idzie do Benfiki – talent. Chrapek we Włoszech – talent. Bielik zrobi na Legii ruletę – no też… talent. A potem przychodzi kadra U-21 Niemiec, ogrywa Rumunię 8:0 i konsternacja. Rozmiar przepaści przypomniał mi niedawny filmik z treningu Hiszpanów. 19-letni Unai Lopez zrobił nad ostatnim obrońcą sombrero, uderzył po długim, a u nas jedyne obrazki, jakie zapamiętam z meczu z Grecją to wieczne obcinki defensywy i pudło Przybyłki.

W rankingu frajerstwa bylibyśmy w czołówce. Wiecznie doświadczeni przez los. Sponiewierani. Okradani z marzeń na ostatniej prostej. Gdyby tak się jednak zastanowić, co zrobiliśmy, żeby tego rabunku uniknąć? Wystawiliśmy Kamińskiego na środku obrony? Wpuściliśmy Lewandowskiego na ostatnie dziesięć minut? Można dziś kreślić setki scenariuszy, można lać wiadra błota na sędziego, a przecież sami nie kiwnęliśmy palcem.

Podobno o braku awansu przesądziły minuty. Futbol równie dobrze mógł te chwile radości podarować. Ale na dobrą sprawę, co by to zmieniło? Dalej byśmy mówili o IO, zapominając, że do awansu potrzebne są jeszcze zwycięstwa w play-offach. Jeszcze więcej byłoby głosów o wielkim potencjale, z którego czerpać będzie dorosła kadra. A przecież tylko głupek nie zauważa, że cała ta młodzieżówka została już wzdłuż i wszerz przez Zachód zweryfikowana.

Mówimy: Milik. Gdyby grał Milik… Wykorzystałby setkę Przybyłki? Pewnie by wykorzystał. Ale tworzenie sztucznej dyskusji na temat zawodnika, który trzy razy zmienił klub i w żadnym nie gra, jest śmieszne. Marcin Dorna w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówi: Milik potrzebuje aklimatyzacji – OK. Gorzej, gdy ten sam argument pada przy Furmanie. W Tuluzie za chwilę stuknie mu ósmy miesiąc.

Reklama

Osiem miesięcy na ławce…

Problemem tej kadry nie jest to, że Nawałka podebrał jej Milika, tylko to, że wmówiliśmy jej większe umiejętności niż faktycznie są. Pompowaliśmy i jak zwykle skończyliśmy z hukiem. Kiedy patrzę na U-21 we Włoszech, widzę Domenico Berardiego i nawet nie muszę sprawdzać, gdzie gra, bo pamiętam, jak strzelał dla Sassuolo (16 goli w Serie A). Turcy mają Bilala Basacikoglu, w Niemczech od razu rzuca się w oczy Emrę Can, w Hiszpanii – choćby Iker Muniain, a Szwed John Guidetti trzy lata temu strzelił dla Feyenoordu 20 goli, czyli więcej niż Kacper Przybyłko w całej karierze (bramek w rezerwach nie liczymy). Wniosek jest krótki: obracając się w kategoriach rocznika 1992 w Europie nie mamy pół piłkarza. Możemy się tak głaskać na własnym podwórku. Jak ktoś chce, może nawet nie wyściubiać nosa na zewnątrz i żyć tak w mydlanej bańce. Ale prędzej czy później – jak w tym grajdole w Katerini – przyjdzie konfrontacja.

Przypominam sobie niezłe mecze tej kadry, zdarzały się też bardzo dobre. Ale zawsze z tyłu głowy zostają wspomnienia z kruszenia maltańskiego muru na początku eliminacji albo przegrania prawie wszystkich wyjazdowych spotkań. Był też towarzyski mecz z Portugalią. Dokładnie rok temu niemal ci sami piłkarze, co teraz, przegrali 1:6. Mija dwanaście miesięcy i znowu klęska.

Obcinka, karny z kapelusza, obcinka. Ostatni kwadrans zupełne opadnięcie z sił. Okazuje się, że istnieje gorsza obrona niż Miedź Legnica, a na ekranie telewizora brakuje tylko smsów o treści „pomagam”. Chwilę później oglądam mecz Islandii z Turcją. Nie ma już skurczy, jest radość z gry. Kraj o ludności dwóch dzielnic Warszawy wygrywa 3:0. Jednego z goli strzela 22-latek Boovarsson. I nagle po tym rozczarowującym wieczorze z młodzieżówką, przychodzi pewne refleksja.

Dożyliśmy czasów, w których chcemy być Islandią.

PAWEŁ GRABOWSKI

Reklama

Najnowsze

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...